„Podczas niedawnego Kongresu Kościoła Ewangelickiego (Kirchentagu) w Niemczech, który odbył się w Norymberdze, jako gość specjalny wystąpił prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier. Ponieważ było to wydarzenie religijne a nie polityczne, przywódca państwa pokusił się o biblijną egzegezę przeczytanego wcześniej fragmentu z Ewangelii św. Jana, mówiącego o cudzie dokonanym przez Jezusa na weselu w Kanie Galilejskiej”, pisze na łamach portalu wPolityce.pl Grzegorz Górny.
Jak niemiecki prezydent odczytuje to wszystko, co stało się w Kanie Galilejskiej? Mówiąc najdelikatniej: w sposób nowoczesny. Dla socjaldemokraty nieważne jest to, co opisuje w Ewangelii św. Jan. W ocenie Steinmeiera cud przemienienia wody w wino, to sprawa drugorzędna i tak naprawdę nieistotna, ponieważ w tej historii ważne jest coś innego.
Jak „tłumaczył” prezydent Niemiec „Jezus pojawił się na weselu w małej miejscowości na peryferiach imperium rzymskiego, by pokazać, że nie należy zaniedbywać ludności wiejskiej, gdyż demokracja traci legitymację, jeśli w debatach publicznych nie biorą udziału większe grupy ludności”.
Wesprzyj nas już teraz!
„W doniesieniach Bayrische Rundfunk, relacjonujących wystąpienie Steinmeiera, pojawiła się informacja, iż prezydent Niemiec, dokonując studium biblijnego, wezwał zebranych do większego zaangażowania na rzecz demokracji i buntowniczej odwagi, by stawić czoła światowym kryzysom. Jego okrzyk Razem będziemy bronić tej demokracji w tym kraju! wywołał entuzjazm wypełnionej po brzegi Sali”, wskazuje Grzegorz Górny.
Zdaniem publicysty należy być wdzięcznym Steinmeierowi, że przyznał publicznie, iż nie wierzy w prawdziwość historii opisanej przez św. Jana. Odróżnia go to pozytywnie od wielu katolickich polityków, a nawet hierarchów Kościoła, którzy także nie wierzą, ale o tym nie mówią i udają wierzących. „Warto zadedykować im słowa napisane w 1910 roku przez Gilberta Keitha Chestertona: Ludzie zakładają instytucje promujące pewne idee; dla wrogów tych idei nie ma miejsca w takich instytucjach: człowiek honoru powinien czuć się zdrajcą i szpiegiem w Kościele, z którym się nie zgadza”, podsumowuje Grzegorz Górny.
Źródło: wPolityce.pl
EKUMENICZNE SPOTKANIE W WATYKANIE. Po soborze nie można nawracać protestantów?