23 czerwca 2023

Harari chce przepisać Biblię. Czemu służą marzenia o „poprawnej” religii?

(PCh24TV)

Bożyszcze zateizowanych salonów z jednej strony przestrzega przed „kultami” zapoczątkowanymi przez AI, a z drugiej jak dziecko cieszy się, że sztuczna inteligencja przepisze Biblię, tworząc nową, „poprawną” religię. Nic dziwnego, że sam Klaus Schwab odcina się od zideologizowanego myśliciela, któremu nienawiść do religii przysłania nie tylko rozum, ale już podstawowe zasady logicznego myślenia.

Yuval Noah Harari znany jest z manipulacji i zamiłowania do półprawd. Licząc na niewiedzę czytelników, nie ma problemu z tworzeniem wewnętrznie sprzecznych narracji, byle jak najatrakcyjniej ukazać prezentowane wywody. Jedną z nich jest jego podejście do zagrożeń związanych z nowoczesnymi technologiami.

Z jednej strony przestrzega przed powstaniem cyfrowych dyktatur, a z drugiej przekonuje, że tylko oddanie sterów własnego życia w ręce „znających nas dużo lepiej” algorytmów i ich panów zapewni nam szczęście. Raz lamentuje nad tym, jak sztuczna inteligencja przejmie kontrolę nad językiem, tworząc nowe prawa, narracje polityczne a nawet nurty religijne, by zaraz ucieszyć się na myśl, że AI mogłaby odpowiednio „zredagować” Pismo Święte. Podpisuje się pod apelem o wtrzymanie prac nad AI, choć jej rozwój może prowadzić do ziszczenia jego globalistycznych marzeń – ostatecznej eradykacji religii z życia publicznego.

Wesprzyj nas już teraz!

W całej historii religie marzyły o księdze napisanej przez nadludzką inteligencję, istotę niebędącą człowiekiem – powiedział w maju rozmawiając z dziennikarzem Pedrem Pinto. – Za kilka lat mogą istnieć religie rzeczywiście poprawne. Pomyśl tylko o religii, której świętą księgę napisała sztuczna inteligencja. To może stać się rzeczywistością za kilka lat – stwierdził Harari.

– Gutenberg wydrukował Biblię w połowie XV wieku. Prasa drukarska wypuściła tyle egzemplarzy Biblii, ile polecił jej Gutenberg. Ale nie stworzył ani jednej nowej strony. Nie miał własnych pomysłów na Biblię: Czy jest dobra? A może zła? Jak ją interpretować? Natomiast sztuczna inteligencja może tworzyć nowe pomysły. Może nawet napisać nową Biblię – podkreślił.

Na pierwszy rzut oka, ciężko z tego bełkotu i pojęciowej mieszaniny wyciągnąć coś naprawdę sensownego. Bo co dla radykalnego materialisty i ewolucjonisty oznacza sformułowanie „poprawna religia”? Nie wystarczy już kategoria wiedzy? A może chodzi o odarcie Pisma Świętego z wszelkich form nadprzyrodzoności, np. „wyjaśnienia”, w Zmartwychwstaniu nie chodzi o rzeczywisty fakt powstania z martwych (przecież niemożliwego z „naukowego” punktu widzenia), lecz przekonanie, że etyczno-moralne przesłanie Jezusa z Nazaretu żyje po jego śmierci?

Ale nie oczekujmy od politologa-amatora i filozofa hobbysty aż takiego zniuansowania w kwestiach teologicznych. Swoimi ahistorycznymi wynurzeniami na temat wypraw krzyżowych, prześladowań chrześcijan czy „polowań na czarownice”, już kilka lat temu zapracował sobie na łatkę religijnego dyletanta. Przekaz Harari’ego staje się jasny dopiero kiedy odczytamy je w dużo szerszym kontekście.

Umiejscawiając umiejętność homo sapiens myślenia wyobrażeniowego w obrębie genetyki, izraelski myśliciel od lat przekonuje, że konieczność wiary w „rzeczy, które nie istnieją” jest pochodną ewolucji, a więc wpisaną w samą naturę człowieka. Nie wystarczy więc samo scjentystyczne przekonanie, że jedynie nauka i postęp technologiczny zawierają klucze do zrozumienia rzeczywistości. Ludzki mózg musi uwierzyć w odpowiedni mit, lub – jak woli Harari – odpowiednio atrakcyjną opowieść, która mimo iż fałszywa, przynosi odpowiednie skutki.

Dlatego ludzkość, zdaniem Harari’ego wciąż będzie potrzebowała religii. Ale nie uniwersalnych religii monoteistycznych, tylko wyznań „nowoczesnych”, jak pisze – POPRAWNYCH – afirmujących prymat nauk matematyczno-przyrodniczych, sprowadzających metafizykę do bliżej nieokreślonej, intersubiektywnej duchowości. Choć bogatej i atrakcyjnej, to wynikającej wyłącznie z ewolucyjnej przeszłości i zachodzących w mózgu procesów biochemicznych. W opinii izraelskiego historyka, nie wystarczy zlikwidować dotychczasowych systemów religijnych, z katolicką religią Objawioną na czele, lecz zastąpić je systemami rzekomo bardziej odpowiadającymi wyzwaniom współczesności.

Najprawdopodobniej dlatego Harari, snując opowieść o nadprzyrodzonych możliwościach sztucznej inteligencji, pomija jej ograniczenia. Patrząc wyłącznie z perspektywy technicznej, AI nie jest w stanie „wymyślić” nic prawdziwie oryginalnego. Nawet najlepsze systemy uczenia maszynowego, choć bazują na niezliczonych zasobach danych, nie „wyskoczą” ponad poziom zaprogramowanych algorytmów. W tym przypadku ilość nie przechodzi w jakość. Zatem stworzone przez sztuczną inteligencję potencjalne kulty nie będą zawierać niczego, czego nie znalibyśmy z historii.

Jedyną wartością dodaną będzie ich walor dekonstrukcyjny. „Poprawiona” Biblia będzie się liczyć o tyle, o ile podważać będzie katolickie prawdy wynikające z rozdzielenia porządków. Już dzisiaj łatwo sobie wyobrazić historyczny tekst Pisma Świętego opatrzony szerokim komentarzem „wyjaśniającym”, że np. nauki o transsubstancjacji nie można pogodzić z odkryciami fizyki kwantowej, akty homoseksualne wcale nie są „nieuporządkowane”, a chrześcijańska antropologia nie uwzględnia spojrzenia współczesnej genetyki. Z kolei kategorie grzechu czy łaski, odarte z ich metafizycznego znaczenia zostaną „wyjaśnione” jako literackie alegorie tego, co dzisiaj odczytujemy pod pojęciami etyki i moralności.

Kiedy – jak przekonuje Harari – duże modele językowe opanują umiejętność tworzenia naprawdę interesujących historii, wydanie odpowiedniej wersji Biblii z imprimatur Doliny Krzemowej a nawet pod patronatem niektórych świeckich teologów, wydaje się wcale możliwe. Ale izraelskiemu futurologowi marzy się święta księga całkiem nowego, autorskiego systemu wierzeń, którego promotor technokratycznego globalizmu chce być prorokiem.

W swojej książce „Homo Deus” Harari pisze o nowej „religii przyszłości”, jaką ma być wiara w omnipotencję danych. Dataizm, bo tak ją opisuje, ma stanowić ostateczne ogniwo ewolucji religii, odarty z wszelkich form abstrakcji, do bólu racjonalny system filozoficzny wielbiący rzekomo jedyną niepodważalną prawdę; przepływ wielkich zasobów informacji.

Płynąca po synapsach, tranzystorach, czy jako białkowy składnik kwasu deoksyrybonukleinowego; informacja jako jedyna posiada faktyczną moc twórczą i stanowi jedyny właściwy wyznacznik rzeczywistości. Wszystko dookoła – to tylko nasze subiektywne interpretacje. Skoro pod względem genetycznym (a więc jedynym właściwym) człowiek w zasadzie nie różni się od małpy czy banana, jako gatunek powinien zrezygnować z jakichkolwiek wyobrażeniowych ambicji, stanowiących w opinii Harari’ego źródło wszelkich dotychczasowych cierpień. Tylko wyzbywając się swojego ludzkiego ego doświadczymy technologicznej nirwany, czyli rozpłynięcia się w odwiecznym oceanie danych. Nieistnienie, pustka i niebyt – oto propozycja Harari’ego dla nas, „niepotrzebnych ludzi”.

Dla władców z Doliny Krzemowej natomiast jest transhumanizm; przekraczanie barier biologicznych, udoskonalanie umysłu i jego transfer w najdalsze rejony wszechświata. Bogoczłowieczeństwo.

Piotr Relich  

HARARI ZNOWU SZOKUJE: „NIE MA KOBIET I MĘŻCZYZN, SĄ SAMICE I SAMCE”

Nowe BLACK LIVES MATTER! Co knuje HARARI?

Transhumanizm. DO CZEGO NAPRAWDĘ DĄŻY HARARI?

„Ludzka hybryda” równa Bogu? KARD. MÜLLER DEMASKUJE kłamstwa HARARIEGO!

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(14)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie