Największe marzenie – aborcja na życzenie – taki okrzyk słychać było z ust kontrmanifestantów podczas niedzielnego Marszu dla Życia i Rodziny w Krakowie. Amerykanie przerabiali to pół wieku temu, a po wymordowaniu 64 milionów swoich obywateli przychodzą wreszcie po rozum do głowy. W weekend w USA świętowano obalenie powszechnego „prawa” do zabijania niechcianych dzieci. Którą drogę wybiorą Polacy?
Przeciwko aborcji przemawia wszystko: prawo naturalne, Dekalog, demografia, biologia i coś, co trudno zdefiniować, ale też trudno odmówić temu istnienia – „elementarna przyzwoitość”. Problemem nie jest brak argumentów, ale odporność na nie po stronie zwolenników bezkarnego mordowania. Gdyby chodziło o rozum, to każdy średnio rozgarnięty człowiek, mający choćby resztki wspomnianej przyzwoitości, przyznałby, że nie można zabić człowieka, dlatego, że tak jest wygodniej.
Nie o rozum tu chodzi, który jest władzą duszy, lecz o wiadomą część ciała, która z wyższymi władzami istoty ludzkiej lubi stać w sprzeczności. Skoro tzw. aborcja, czyli zabicie dziecka nienarodzonego, jest „wyjściem awaryjnym” dla osób, które nie potrafią powstrzymać się od niekontrolowanego rozpasania seksualnego, które jest ich stylem życia, to jak te osoby mogłyby przyjąć jakiekolwiek rozumne argumenty? Motywem jest tu nieczystość.
Wesprzyj nas już teraz!
Ale – powie ktoś – błyskawicę w „profilówce” umieszcza nie tylko margines społeczny, ale także przyzwoici ludzie prowadzący normalne życie rodzinne w małżeństwie. Ci, jak się wydaje, uwierzyli w kłamstwo, że aborcja „ratuje życie”, choć nikt nie udowodnił, że zabicie dziecka jest konieczne dla ratowania matki. W tym przypadku motywem jest lęk. Kłamstwo aborcyjne, jak każde kłamstwo pętające umysły, żeruje na namiętnościach i słabościach ludzkiej natury.
W jakim kierunku pójdzie Polska, gdy tę słabość udało się w jakiejś mierze przezwyciężyć za oceanem, gdzie uprzedzenia były dużo silniejsze, tak jak sam mafijny przemysł dzieciobójczy jest tam znacznie potężniejszy? Dotychczas ulegaliśmy kompleksom i oglądaliśmy się na Zachód, ale po decyzji Sądu Najwyższego USA w sprawie Dobbs vs. Jackson Women’s Health Organization (unieważniającej niekonstytucyjny i zbrodniczy precedens Roe vs. Wade) dostępne nam spektrum „Zachodu” znacznie się ograniczyło. Teraz punktem odniesienia są co najwyżej lewicowe stany i Unia Europejska, podczas gdy kilkanaście stanów konserwatywnych stanowi kontrrewolucyjny wyłom.
W tym momencie – gdy Amerykanie świętują rocznicę pogrzebania Roe vs. Wade na śmietniku historii – stanów zakazujących większości mordów prenatalnych jest czternaście. Widać więc, że fala zakazów nie jest tak duża, jak spodziewano się w pierwszej chwili, a zacięte walki sądowe mogą jeszcze długo potrwać. Efekt zakazu w ponad połowie stanów – co przewidywały obie strony – nie został jeszcze osiągnięty.
Choć oblicza się, że dwie piąte kobiet w wieku rozrodczym żyje w stanach chroniących ludzkie życie, choć ilość aborcji maleje w nich prawie do zera, choć placówki mafii aborcyjnej są zamykane, to trudno szafować bardziej twardymi danymi, a tym bardziej wyciągać dalej idące wnioski.
Podsumowując jednak na miękko, można powiedzieć, że Dobbs zasiał bardzo dobry ferment – dając nadzieję, że „coś” można zrobić, że Rewolucja nie jest nieodwołalna i że można podnieść poprzeczkę wymagań politycznych w kwestii ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Samo nawet wyzwolenie fali nienawiści do katolików i pro-liferów w USA, jak każdy akt obnażonej tępej agresji, ostatecznie działa na korzyść obrońców życia.
Amerykańscy działacze pro-life, odniósłszy mocno ograniczone, ale jednak spektakularne zwycięstwo, coraz śmielej podkreślają: przyszłość należy do nas – przyszłość jest pro-life. Nawet częściowe zwycięstwo nad kłamstwem aborcyjnym daje ludzkości nadzieję, że kiedyś zostanie ono całkowicie pokonane, podobnie jak przesądy rasowe czy problem niewolnictwa – że ludzie w końcu zrozumieją, że nie chodzi tu o żadną „autonomię cielesną” albo czyjkolwiek „wybór” inny niż wybór pomiędzy cywilizacją a bestialskim barbarzyństwem stawiających nas w jednym szeregu z najbardziej zbrodniczymi państwami, takimi jak III Rzesza czy Korea Północna.
Ale gdy mówimy o Polsce, zauważmy, że kłamstwo aborcyjne żeruje nie tylko na strachu i nieumiejętności etycznego i społecznie akceptowalnego zapanowania nad żądzami. Jego bronią jest również niewiedza. Amerykanie powoli zaczynają rozumieć, że bezwzględny zakaz aborcji jest kwestią nienaruszalnego i niepodlegającego żadnej demokratycznej dyskusji prawa naturalnego, a nie umowy społecznej. Polacy, zanim wzbiją się na ten poziom refleksji, powinni najpierw zrozumieć, że tzw. aborcja nie jest sprawą niszową, bagatelną – że nie można powiedzieć dajmy sobie z tym spokój, po co się emocjonować, przecież aborcji jest u nas jak na lekarstwo.
Naród, który morduje własne dzieci, nigdy nie uzyska błogosławieństwa Bożego. Jako Polacy od wieków cierpimy wskutek swoich narodowych grzechów, które piętnował już ks. Piotr Skarga. Nawet jeżeli porzucimy refleksję ściśle historiozoficzną, to i tak musimy zrozumieć, że prawdziwy rozwój i prawdziwa cywilizacja mają miejsce tylko tam, gdzie na miarę własnego poznania szanuje się prawo naturalne. Nie możemy hołdować barbarzyństwu i czynić z niego postulatu politycznego (legalna aborcja) i jednocześnie aspirować do grona państw cywilizowanych (o ile takie jeszcze istnieją). Podobnie nie możemy tolerować w naszym kraju środowisk, których celem jest promowanie tzw. aborcji, a większość przyzwoitych Polaków powinna tę ekstremę wyprzeć na margines marginesów, odbierając im wszelką publiczną wiarygodność.
Musimy mieć wiedzę o tym, czym jest aborcja: mordem z zimną krwią, nawet jeżeli popełnia go zdesperowana kobieta, której poczytalność jest ograniczona. Aborcja nie ratuje życia i nie jest nikomu potrzebna. Mając tę świadomość, jest szansa, że przestaniemy ulegać jeszcze jednej słabości, którą wykorzystuje przemysł aborcyjny realizując swój krwawy biznes. Tą słabością jest wstyd. Zwyczajnie wstydzimy się przyznać, że jesteśmy przeciwko aborcji, bo jak to – przecież aborcja ratuje życie, a sprzeciw wobec aborcji to narażanie kobiet na niebezpieczeństwo.
Jeżeli odrzucimy kłamstwa lobby aborcyjnego, stanie się jasne, że to nie z nami – którzy choćby instynktownie czujemy, że nie potrafilibyśmy zabić własnego dziecka – jest coś nie tak. Nie my mamy się bać i wstydzić. Nie my mamy podlegać społecznej presji i napiętnowaniu. Nie my mamy być w defensywie, ponieważ same fakty i choćby namiastka cywilizowanej myśli pokazują, że normalny świat, to świat, w którym nie zabija się niechcianych dzieci, a tym bardziej nie czyni się z tego przedmiotu walki politycznej. Zakaz aborcji to nie opcja polityczna – to podstawa ludzkiej cywilizacji. Każdej cywilizacji.
Filip Obara
Ameryka post-Roe. W których stanach zbrodnia aborcji znika z powierzchni ziemi?
KRAKÓW ODWAŻNIE W OBRONIE DZIECI! RELACJA Z MARSZU DLA ŻYCIA I RODZINY 2023 [ZOBACZ]