„Szef Twittera Elon Musk i prezes spółki Meta (czytaj: założyciel Facebooka) Mark Zuckerberg błyskawicznie zgodzili się na pojedynek w klatce. (…) Z naszej perspektywy dużo ważniejsze jest jednak starcie amerykańskiego sektora Big Tech z Unią Europejską”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Jacek Przybylski.
Publicysta przypomina, że pod koniec czerwca do Kalifornii zawitali urzędnicy Komisji Europejskiej, którzy poinformowali, że „firmy takie jak Twitter mogą przestrzegać nowych europejskich przepisów lub liczyć się z tym, że zostanie na nie nałożony zakaz działalności na Starym Kontynencie albo chociaż grzywna, której wysokość może sięgać nawet 6 proc. globalnych przychodów”.
Stanowisko UE zostało przyjęte przez Elona Muska, który (jak zauważa Przybylski) „zgodził się na przestrzeganie nowych unijnych przepisów dotyczących zwalczania dezinformacji, rosyjskiej propagandy i przestępczości internetowej”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Dobrze, że Europa twardo walczy o przestrzeganie swoich zasad. Wśród wielu zalet Amerykanów jest bowiem doskonale rozwinięta umiejętność liczenia pieniędzy. A skoro chcą zarabiać na mieszkańcach Starego Kontynentu, to powinni dostosować się do wszystkich obowiązujących tutaj reguł. A jeśli nie chcą europejskich pieniędzy, to trudno. Dalibyśmy sobie radę bez Twittera i Facebooka”, podsumowuje Jacek Przybylski.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
Miliardy dolarów strat. Bud Light poparł LGBTQ+ i wpakował się w gigantyczne tarapaty