10 lipca 2023

W rowie, studni, lesie, pod igliwiem… Wołyń, 1943 r. Relacje ocalałych o zamordowanych

(Fot. Pixabay)

„W wyniku popełnionego w latach 1943–1945 ludobójstwa zamordowanych zostało ponad sto tysięcy obywateli II Rzeczypospolitej Polskiej, głównie chłopów. Ich dokładna liczba do dziś nie jest znana, a wielu z nich wciąż nie doczekało się godnego pochówku i upamiętnienia” – przypomina uchwała Sejmu z 22 lipca 2016 roku, który ustanowił 11 lipca „Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP”. (Przyp. red. PCh24.pl)

***

Mój ojciec skarżył się, że trudno się [od miejscowych Ukraińców] czegokolwiek dowiedzieć. Mówił, że ludzie kręcą. Rzeczywiście, nas też przez długie lata zwodzili. Raz mówili, że dziadkowie są pochowani w lesie, innym razem, że w Łucku. Ich opowieści były niespójne. Podawali wykluczające się wersje […]. Bali się zemsty, jeśli powiedzą nam prawdę. Żyją przecież jeszcze ci, co zabijali, żyją ich dzieci i wnuki. A oficjalna wersja tamtych lat jest taka, że upowcy byli bohaterami walczącymi o niepodległą Ukrainę.

Wesprzyj nas już teraz!

Krzesimir Dębski, „Nic nie jest w porządku. Wołyń. Moja rodzinna historia”

***

Całymi dniami chodziłam po okolicznym lesie. Błagałam Ukraińców, żeby pokazali mi ciała Polaków. Odmawiali. W końcu udało się nam odnaleźć mogiłę. Przyjechaliśmy wtedy w kilka osób, głownie członkowie naszego stowarzyszenia. Stałam w odległości kilku kroków, gdy nagle zaczęli wołać: – Kości! Kości!

Podbiegłam i upadłam na kolana. Ziemia delikatnie się pode mną ugięła. Zaczęłam rozgarniać czarną ziemię gołymi rękami. Natrafiam na coś twardego. Pociągnęłam do siebie. To była l u d z k a c z a s z k a! Kopałam dalej. Druga, trzecia. W sumie trzy ludzkie głowy […]. Nasz krzyż w miejscu kaźni stanął dopiero kilka lat później.

Zofia Szwal, relacja z książki Anny Herbich „Dziewczyny z Wołynia”

***

Chłopcy nasi odkryli ok. 400 szkieletów ludzkich koło spalonego młyna. To tu banda zwyrodniałych banderowców wymordowała ludność polską uchodzącą z Huty Stepańskiej. To tu, między tymi szkieletami, leżał też szkielet mego dziadka Teofila Kobylańskiego. Lecz brak było czasu na rozmyślania i żale. Mimo rozpaczy musieliśmy iść dalej. O godzinie 11.00 przed południem dotarliśmy do Siedliska. Ten sam widok. Ten sam obraz.

Władysław Kobylański, „W szponach trzech wrogów. Przeciw UPA, Niemcom i Sowietom”

***

Dziadek leżał na podłodze na prawo od drzwi. Właściwie nie było widać głowy, była jakby wbita siekierą w ciało, w płuca. Ściany były zabryzgane krwią, na podłodze rozmazana była krwawa maź. Gdy chwyciłem ciało dziadka, fragment jego mózgu wyleciał na moją pierś. Babcia leżała obok dziadka porąbana wzdłuż ciała siekierą. Z lewej strony drzwi leżała ich 11-letnia córka, siostra mojej mamy, Weronika. Ona też była porąbana siekierą. W kuchni leżały łuski, czyli strzelano do dziadków […]. Prawie wszystkich Polaków z Witoldowa, w sumie sześć osób, bandyci z UPA zabili 11 lipca. Ciała dziadków i Weroniki przenieśliśmy z domu na podwórze, gdzie postawiliśmy zbite naprędce trumny. Pochowaliśmy ich na podwórzu. Musieliśmy się jak najszybciej stamtąd wynieść, bo wiedzieliśmy, że w tym rejonie działała banda UPA. Uciekając, słyszeliśmy za nami strzały. Byliśmy jednak zbyt daleko, żeby kule mogły nam zrobić krzywdę.

Zygmunt Maguza, fragment wywiadu udzielonego „Historii Do Rzeczy”

***

Gdy dotarliśmy w okolice Ostrówek, zaczęliśmy napotykać przy zabudowaniach pojedynczo pomordowanych ludzi. Zwłoki leżały także w mieszkaniach, w obejściach gospodarskich, w rowach przydrożnych i na drodze […]. Ciała były poukładane w wykopanym rowie jedne na drugich, rzędami, głowami w jednym kierunku. Następny rząd leżał głowami w odwrotną stronę. Na górnej warstwie ciał Ukraińcy nałożyli słomy, którą następnie podpalili. Ciała wyglądały strasznie. Były spuchnięte, niektóre popękane i nadwęglone […]. W Woli Ostrowieckiej napotykane pojedyncze ciała nie robiły już na nas większego wrażenia. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Po wejściu do wioski zawołał mnie jeden z kolegów i pokazał studnię, w której było nawrzucanych tak dużo pomordowanych ludzi, że nie było widać wody.

Tadeusz Kański, „Muszka”, żołnierz 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, relacja zebrana przez dr. Leona Popka i opublikowana książce „Ostrówki. Wołyńskie ludobójstwo”

***

A pierwsza zbrodnia, którą pamiętam, została dokonana na mojej dalekiej rodzinie. Ludzie ci przyjechali do nas, do Zasmyk, w odwiedziny. W drodze powrotnej, gdy przejeżdżali przez Las Lityński, napadli na nich ukraińscy nacjonaliści. I zamordowali. Oprawcy nawet nie zakopali ciał swoich ofiar, tylko zakopali w liściach i igliwiu. Martwych znaleziono dopiero po paru dniach.

Janina Wójcik, relacja z książki Anny Herbich „Dziewczyny z Wołynia”

***

Antoni [Grabowski z kolonii Bryszcze] uważał, że na niego nie napadną, a gdyby, to się chyba obroni. 29 września [1943 r.] przyjechał z rodziną do gospodarstwa i wtedy bojówka UPA napadła! 5 osób wywieźli do Ledochówki, do lasu i tam zamordowali. Gospodarstwo po ograbieniu podpalili. Z wiadomością o tej tragedii 15-letni syn Zenon z krzykiem dobiegł do naszej czujki. Lotny oddział pod dowództwem „Jastrzębia ruszył na Bryszcze. Na miejscu zastali palące się budynki, nie tracąc czasu, ruszyli w pogoń po śladach bandy. W lesie zobaczyli zmasakrowane zwłoki Grabowskiego, obok zwłoki żony i jego dwu córek. Dalej na pniu drzewa były przyklejone włosy z roztrzaskanej o drzewo główki dwuletniej wnuczki. Wygląd ran zamordowanych wskazywał na długie tortury, na stopniowe zadawanie bólu. Słuchając o tym, zastanawiałem się, skąd u rozumnej istoty tyle zwierzęcej bestii. Ciała pomordowanych pochowano na cmentarzu w Łucku.

Antoni Cybulski, „Oliwa”, „Wspomnienia konspiracyjnego starosty z Wołynia”

***

Naoczni świadkowie opowiadali, że widzieli, jak bandyci wyłapywali małe dzieci w pobliżu płonących zagród i trzymając je za nogi, zabijali, uderzając główkami w węgły domu, lub żywcem wrzucali je do ognia. Mordowano z największym okrucieństwem, podrzynając gardła, rozpruwając brzuchy, kłując widłami i rąbiąc siekierami, a ludzie konali w nieopisanych mękach […]. W miarę przybywania dalszych lipniczan zaczęto znosić ciała pomordowanych i układać je przed spalonym Domem Ludowym […]. Naliczono razem, jak pamiętam, 186 ciał. Pochowano je na miejscu we wspólnej mogile, na której ustawiono wielki dębowy krzyż. Spoczął tam również mój dziadek Sylwester Hermaszewski i pięć innych osób z rodziny Hermaszewskich.

Władysław Hermaszewski, „Masakra w Lipnikach”

***

Wyglądałem strasznie, byłem cały pomazany zakrzepłą krwią. Poparzone stopy pokryte były pęcherzami. Nie mogłem chodzić. Zdjąłem koszulę, podarłem ją na onuce i owinąłem nimi obolałe nogi. Spojrzałem na leżące wokół mnie trupy. Z większości oprawcy zdarli ubranie i buty. Tuż obok dogasającego budynku rozpoznałem głowę mojej starszej siostry Antoniny, której tułów został spalony na węgiel. Mimo bólu stóp zacząłem uciekać. Chciało mi się pić. Tuż przy domu Strażyca znajdowała się studnia. Zbliżyłem się do niej i chciałem zaczerpnąć wody, aby ugasić pragnienie. Studnia była pełna trupów. Pokuśtykałem więc na podwórze Strażyca w poszukiwaniu wody. Zbliżyłem się do stodoły. Wrota były otwarte. Tego, co zobaczyłem, nie sposób wyrazić. Tuż za klepiskiem leżeli zabici ludzie – mężczyźni, kobiety i dzieci. Z głębi rowu wydobywały się jeszcze jęki konających

Henryk Kloc, mieszkaniec Woli Ostrowieckiej, relacja zebrana przez dr. Leona Popka i opublikowana książce „Ostrówki. Wołyńskie ludobójstwo”

***

Pragnąc godnego upamiętnienia ofiar tych smutnych – szczególnie dla narodu polskiego i ukraińskiego – wydarzeń, błagając Boga, by narody te wyciągnęły prawidłowe wnioski z historii […], występujemy z inicjatywą odszukania w obwodzie wołyńskim wszystkich miejsc pochówku ofiar tych wydarzeń […]. Naszym chrześcijańskim obowiązkiem jest zadbanie o to, by nasi bracia i siostry, którzy zginęli i których szczątki pospiesznie czy niedbale przysypano ziemią, byli pochowani w należyty sposób na cmentarzach. Składając hołd każdej ofierze tych haniebnych wydarzeń naszej wspólnej historii, tylko w ten sposób możemy sprzyjać pojednaniu, zagojeniu dawnych ran i budowaniu dobrych relacji.

Apel bp. Witalija Skomarowskiego, rzymskokatolickiego biskupa diecezji łuckiej, który w 2016 r., w 73. rocznicę zbrodni wołyńskiej, zwrócił się do mieszkańców Wołynia o ujawnianie miejsc, w których znajdują się szczątki zamordowanych Polaków; adresatem apelu była także Rada Kościołów i Organizacji Religijnych obwodu wołyńskiego

 

Relacje zebrali i opracowali Piotr Włoczyk i Tomasz Stańczyk.

Tekst został opublikowany na łamach najnowszego numeru magazynu „Historia Do Rzeczy” 7(126)/2023 Lipiec 2023

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij