Były biskup pomocniczy szwajcarskiej diecezji Chur opublikował swoje przemyślenia na temat kilkudziesięciu lat usiłowań progresistów, by podważyć niezmienne nauczanie Chrystusa i „uzgodnić” je z duchem świata.
Jak zauważa hierarcha na łamach portalu Kath.net, recepcja Tradycji Kościoła sprawia, że Kościół widzi diachronicznie (przez wieki) bardziej niż synchronicznie (tylko dzisiaj). Ta diachroniczna wspólnota wiary widzi więcej. W tym sensie Tradycja wiary Kościoła zawsze przewyższa daną epokę. Dotyczy to również naszych czasów. Dlatego papieże zawsze odwoływali się do swoich poprzedników i wcześniejszego nauczania Kościoła, aby je aktualizować dla naszych czasów i interpretować coraz głębiej, nigdy mu nie zaprzeczając ani nie uznając go za niedopuszczalne – podkreśla szwajcarski biskup.
Dlatego też, jak wskazuje bp Eleganti, jest zatem pewnego rodzaju pychą i samooszukiwaniem się epoki, która chce na nowo wynaleźć koło w odniesieniu do Kościoła i jego nauczania w wielu istotnych kwestiach, takich jak małżeństwo czy kapłaństwo, podczas gdy rzeczy określonych przez Boskiego Założyciela nie da się wymyślić na nowo, podobnie jak nowe teorie naukowe nie zmuszają Kościoła do weryfikacji swoich twierdzeń na temat wiary i istoty eklezjologii.
Wesprzyj nas już teraz!
Depozyt wiary Kościoła, a nie procesy, jest nieodwracalny. Jeżeli propagowana reforma Kościoła odejdzie od tego, to zawiedzie, nie bez uprzedniego spowodowania wielu niepokojów, chaosu i podziałów. Fundamentem jedności pozostaje wiara Kościoła wszystkich czasów. A wszyscy, którzy ją utracili, oddalają się od niej i porzucają ją w procesach rewolucyjnych – czytamy.
Bp Eleganti przyznaje, że od lat 70. obserwuje zakusy progresywnych frakcji w Kościele, którym zawsze chodzi o to samo: wprowadzenie demokratycznych rządów w Kościele, łącznie z „prawem” do zmian doktrynalnych, zniesienie celibatu, „złagodzenie” stosunku do rozwodów, kapłaństwo kobiet czy też „rewizja” moralności seksualnej w odniesieniu do antykoncepcji, prokreacji i homoseksualizmu.
Przynajmniej ja znam te postulaty od młodości, a mam teraz 68 lat. Są one jednak opakowane w ciągle zmieniającą się, wyrafinowaną semantykę. To ogromny wysiłek słów i ukierunkowanych procesów, aby w końcu móc zrealizować te same stare żądania i stworzyć sprotestantyzowany, fałszywy kościół, zgodny z duchem epoki i oczekiwaniami: Nazwijmy go nieco polemicznie synodalnym – pisze szwajcarski hierarcha.
Ów „kościół synodalny” stanowi zaprzeczenie dotychczasowych cech Kościoła Chrystusowego, który był jeden, święty, powszechny i apostolski. Właśnie o tych niezmiennych cechach się dziś zapomina w imię nieograniczonej „otwartości” na świat i jego błędy, jak wskazuje autor, gdy tymczasem doktryna i moralność Kościoła przez cały czas oznaczały także „wyłączność” lub „wykluczenie”.
Błędy były wykluczane i potępiane; grzechy nigdy nie były błogosławione, ale nazywane po imieniu; krzywdy moralne nie były aprobowane, ale potępiane; porządek stworzenia nie był rozwiązywany, ale podtrzymywany; herezja nie była ogłaszana (nową) prawdą, ale odrzucana. To były czasy! Kościół walczył: o prawdę! A ta czyni męczenników – czytamy.
Najbardziej szokujące i zdumiewające dla autora jest to, z jaką perfidią i zręcznością progresiści realizują swoje postulaty. Zjawisko to zawsze przywodzi mi na myśl Antychrysta, który u Sołowiewia wydaje się bardzo przyjazny i otwarty; nie rani niczyich uczuć; pozwala każdemu mieć swoje zdanie; nikogo nie potępia; brata się ze wszystkimi; na końcu tylko wypatroszy wiarę z twierdzenia o absolutności i wyłączności Jezusa Chrystusa, a zatem jest radykalnie obejmujący, jest przyjacielem różnorodności i równości, braterstwa wszystkich – dodaje.
W tzw. kościele synodalnym, który rozwijał się przez kilkadziesiąt ostatnich lat, choć dopiero teraz przybrał taką nazwę, nie traktuje się już Chrystusa jako jedynej drogi do zbawienia. To nie byłoby współczesne i mogłoby kogoś urazić lub zdewaluować – ironizuje biskup, wskazując jednak, że takie podejście w swojej istocie obraża właśnie samego Chrystusa, który zlecił Kościołowi nawracanie wszystkich ludzi.
Zamiast Mater et Magistra (Matki i Nauczycielki bądź też Filaru Prawdy) Kościół stał się wspólnotą debatującą, w której wszystko zaczyna się od nowa – diagnozuje Marian Eleganti, zaznaczając, że pomimo usiłowań „reformatorów” Duch Święty nie zaprzecza sam sobie, a to pozwala nam rozpoznać, co płynie z wiary objawionej, a co jest wymysłem tych, którzy chcą stworzyć nowy, wypaczony Kościół.
Źródło: lifesitenews.com
FO