Dlaczego papież Franciszek przyjął na audiencji prywatnej byłego prezydenta USA, Billa Clintona, którego prezydentura rozpoczęła skrajnie antychrześcijańską erę w polityce Stanów Zjednoczonych? I co robił w jego delegacji Alexander Soros, dziedzic George’a Sorosa? Choć służby prasowe Watykanu bagatelizowały tę sprawę, za kulisami musiało dojść do wielu ciekawych rozmów. Pisze o tym w Katholisches.info Giuseppe Nardi.
W ubiegłą środę papież Franciszek przyjął na audiencji prywatnej byłego prezydenta USA, Billa Clintona. Wśród gości, których Clinton „przywiózł” do Watykanu, znalazł się również syn i dziedzic George’a Sorosa, Alexander Soros. Jak wskazuje Giuseppe Nardi, ten fakt wywołał w sieci lawinę komentarzy: Open Society Foundation należąca do Sorosa jest przecież doskonale znana ze swojej antychrześcijańskiej postawy. Franciszek przyjął już wielu eksponentów estabilishmentu lewicowo-liberalnego. Według Giuseppe Nardiego można mówić o swoistym zbieraniu trofeów przez wpływowych lewicowców: dla nich spotkanie z papieżem należy po prostu do rzeczy, które trzeba w życiu zrobić.
W przypadku Sorosów nie chodzi jednak o pierwsze kontakty. W 2015 roku George Soros przekazał 650 tys. dolarów na sponsorowanie wizyty Franciszka w Stanach Zjednoczonych. Sprawa wyszła na jaw przy okazji afery WikiLeaks; przepływ pieniędzy nadzorował ówczesny przewodniczący elitarnej Rady Kardynałów, zaufany Franciszka kard. Oscar Rodriguez Maradiaga z Hondurasu.
Wesprzyj nas już teraz!
Giuseppe Nardi przypomniał, że wizyta Alexandra Sorosa w Watykanie w delegacji Clintona została oczywiście skrupulatnie przygotowana. Zgodnie z regułami, Watykan otrzymał wcześniej listę gości i ją zaaprobował. To ciekawe, że sam George Soros nigdy nie odwiedził papieża: być może wywołałoby to zbyt wielką krytykę w świecie. Jednak odwiedziny młodego Sorosa, który chce pokazać, że teraz rządzi on, okazały się już możliwe…
Media watykańskie próbowały zresztą zbagatelizować sprawę: podkreślono, że Alexander Soros nie rozmawiał sam na sam z papieżem; Franciszek bezpośrednio rozmawiał tylko z Billem Clintonem, a Soros i inni członkowie delegacji zwiedzali wówczas Watykan. Alexander Soros miał pojawić się u papieża tylko po to, by go pozdrowić i zrobić sobie kilka zdjęć. „Watykan starał się zatem zbagatelizować w oczach opinii publicznej tę sprawę, podczas gdy za kulisami nawiązywano kontakty, zacieśniano znajomości i toczono rozmowy, które nie zostały upublicznione” – zauważył Nardi.
Jednak to nie tylko obecność Alexandra Sorosa w Watykanie powinna rodzić wątpliwości. Co robił tam sam Bill Clinton? Nardi przypomniał, że to za jego prezydentury Stany Zjednoczone weszły na jednoznacznie antychrześcijańską, rewolucyjną drogę. To w tym czasie zaczęto używać takich pojęć jak prawa reprodukcyjne, to wówczas rozpoczęła się agresywna promocja aborcji i negacja porządku Stworzenia. „Clintonowie są lobbystami polityki, która w punktach centralnych, zwłaszcza w kwestii nienegocjowalnych wartości, jest całkowicie niezgodna z nauczaniem Kościoła” – podkreślił.
Na koniec Nardi zwrócił uwagę, że papież przyjął Clintona na audiencji prywatnej. O ile oficjalne audiencje są elementem obowiązkowej polityki Watykanu i mają związek z działalnością dyplomatyczną Stolicy Apostolskiej, to prywatna audiencja dla byłego prezydenta ma inny charakter; nierzadko mówi wiele o politycznych sympatiach i wsparciu…
Źródło: Katholisches.info
Pach