Dokument roboczy Synodu o Synodalności mówi nieustannie o Kościele, procesach, misyjności… ale niewiele mówi o Chrystusie. To próba odejścia od Chrystocentrycznej teologii Vaticanum II, pisze amerykański publicysta, George Weigel.
W artykule opublikowanym na łamach „First Things” George Weigel stwierdził, że II Sobór Watykański otworzył swój najważniejszy dokument, konstytucję dogmatyczną o Kościele Lumen gentium, wspaniałą proklamacją: Chrystus jest światłością narodów. Następnie przypomniał o obowiązku Kościoła, jakim jest głoszenie Ewangelii wszelkiemu stworzeniu. W ten sposób dokonało się swoiste przejście od Kościoła skupionego na instytucji i eklezjocentrycznego, tak jak wymagały tego wyzwania wieków XVI-XIX, do Kościoła skupionego na Chrystusie, co św. Jan Paweł II nazwał Nową Ewangelizacją.
Publicysta zauważył, że w obliczu atakowania Kościoła przez protestanckich reformatorów, a następnie na skutek narodzin europejskich nacjonalizmów, katolicyzm zaczął definiować się w terminach jurydycznych. Był to swoisty koncept Kościoła jako bastionu; zarazem było w nim wiele zapału misyjnego, co ujawniło się przy okazji głoszenia Dobrej Nowiny obu Amerykom oraz Afryce i Azji. Według Weigla tamten model sugerował jednak, że spotykamy Chrystusa poprzez Kościół – stając się katolikami; tymczasem właściwiej jest mówić, że spotykamy Chrystusa – i dzięki temu jesteśmy włączani do Kościoła.
Wesprzyj nas już teraz!
W XX stuleciu wielu teologów uznało, że model katolicyzmu wyrosły na gruncie walki z protestantyzmem i późniejszymi rewolucjami ma coraz mniej skuteczności ewangelizacyjnej. Dlatego w Lumen gentium Ojcowie Soboru poszli za przywództwem papieża Piusa XII, który opisał Kościół jako Mistyczne Ciało Chrystusa. Ojcowie Soboru sięgnęli też po język i obrazy Ojców Kościoła, którzy opisywali Kościół w kategoriach Chrystocentrycznych i biblijnych. Kościół przedstawiano zatem jako owczarnię, a jego członków jako trzodę, którą opiekuje się Dobry Pasterz; jako uprawne pole Boga, jak Bożą winnicę, w którym to sam Chrystus jest prawdziwą winoroślą; jako Bożą świątynię, miejsce zamieszkania Boga wśród nas; jako Oblubienicę Baranka, ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa.
To odzyskanie biblijnego i patrystycznego Chrystocentryzmu, uważa Weigel, pozwoliło Kościołowi w wielu miejscach na świecie (tam, gdzie katolicyzm jest dziś naprawdę żywotny) na wielkie sukcesy ewangelizacji: Kościół oferował ludziom przyjaźń z Jezusem Chrystusem, wcielonym Synem Bożym. Dzięki temu spotkaniu mogła zaistnieć misyjna komunia uczniów Pana.
Tej Chrystocentrycznej, biblijnej teologii Kościoła nie ma jednak w Instrumentum laboris, dokumencie roboczym Synodu o Synodalności, zauważa publicysta. Weigel wyliczył, odwołując się do publikowanych w sieci zestawień, że słowa: Kościół oraz eklezjalny pojawiają się w dokumencie 484 razy; synodalny i synodalność – 342 razy; misja i misyjny – 142 razy; proces – 87 razy. Dla kontrastu, Jezus pojawia się 14 razy, a Chrystus 35 razy.
„We wczesnej fazie swojego pontyfikatu papież Franciszek przestrzegał Kościół przed autoreferencyjnością – mówieniu zawsze o sobie; papież słusznie ogłaszał, że jest to przeszkoda w przybliżaniu światu Chrystusa, światłości narodów. A jednak globalny proces synodalny od 2021 roku okazał się być gigantycznym ćwiczeniem w autoreferencyjności” – wskazał Weigel.
„Zgromadzenie synodalne w październiku będzie musiało uratować Synod od jego dokumentu roboczego. Zostało to dokonane w latach 2014, 2015 i 2018. Można i trzeba zrobić to raz jeszcze, we wierności duchowi i literze Vaticanum II” – podsumował Amerykanin.
Źródło: firstthings.com
Pach