Cykliści wskazują na problem coraz mniejszej przepustowości ścieżek rowerowych w centrach dużych miast. Jako rozwiązanie proponują poszerzanie ścieżek; mechanizm, który sami oceniali jako nieskuteczny w odniesieniu do ruchu samochodowego.
– Drogi rowerowe w Warszawie wciąż są tak projektowane, jakby rower służył okazjonalnie do rekreacji. Tymczasem dla wielu warszawiaków i warszawianek to główny środek transportu do pracy, do szkoły – mówi „Wyborczej” Łukasz Porębski, żoliborski radny Miasto Jest Nasze.
Jak wyjaśniono w artykule, w wielu miejscach w Warszawie dochodzi do zatorów na ścieżkach rowerowych. W godzinach szczytu ma się tam odbywać „istny armagedon”; z wąskich ścieżek korzystają zarówno rekreacyjni rowerzyści, pędzący dostawcy jedzenia, kierowcy hulajnóg jak i rodzice z dziećmi.
Wesprzyj nas już teraz!
Co ciekawe, jako receptę wskazuje się poszerzanie tras rowerowych. Rozwiązanie, które ci sami aktywiści potępiali w dyskusji na temat ruchu samochodowego. W ich opinii dodawanie pasów nie poprawiało przepustowości, a płynny ruch w mieście miały zapewniać…zwężenia.
Sceptycyzm wobec ingerencji w istniejącą infrastrukturę wyraził prezes Zarządu Dróg Miasta, Mikołaj Pieńkos. W jego ocenie, najlepszym wyjściem z sytuacji jest po prostu budowanie nowych ścieżek rowerowych. Prezes ZDM wyraził przekonanie, że znaczna część problemów wcale nie wynika z przewężeń na niektórych odcinkach.
– To prawda: na niektórych drogach tworzą się zatory rowerzystów. Ale to wciąż są pojedyncze przypadki – mówił. Jak czytamy w „Wyborczej”, prezes ZDM „apeluje o rozsądną jazdę, bo, stwierdza, to, co dzieje się na drogach rowerowych, w dużej mierze zależy też od kultury rowerzystów”.
PR