Dążenie do świętości na ziemi to jakby udostępnianie naszego życia Chrystusowi i życie zgodnie z Jego wolą. Świętym oddajemy cześć ze względu na obecność w nich Chrystusa. Na pierwszym miejscu w gronie świętych jest Maryja – całe Jej życie jest w pełni oddane Bogu – mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl ks. prof. Marek Tatar, prodziekan Wydziału Teologicznego UKSW i kierownik Katedry Mistyki Chrześcijańskiej UKSW.
Marta Dybińska: Księże Profesorze, mamy Matkę Bożą, która prowadzi nas do Chrystusa. Po co nam jeszcze święci? Czy święci mają jakąś inną misję?
Ks. prof. Marek Tatar, Wydział Teologiczny UKSW: – Maryja jest na pierwszym miejscu w gronie świętych. Nie możemy zapominać o tym, że Maryja była człowiekiem. Oczywiście, specjalny przywilej w postaci Niepokalanego Poczęcia, przygotowania Jej roli w całej historii zbawienia, jest doskonale znany. Dzięki przekazowi biblijnemu możemy wprost określić Jej sposób życia w pełni oddanego Bogu. W Maryi widzimy to, co w teologii określa się „pośrednictwem w Pośredniku”. Maryja nie wykonuje niczego za Jezusa Chrystusa, ani tym bardziej wbrew Jemu. Maryja podczas wesela w Kanie Galilejskiej mówi: „Uczyńcie wszystko co Syn wam powie”, a nie: „co ja wam mówię”. Zawsze jest przekierowanie na Chrystusa. Dlatego tak ważna dla mariologii jest dewiza per Christum ad Mariam. Święci są dowodem tego, co w teologii nazywamy „zjednoczeniem z Chrystusem”, czyli jest to stan nieba, dążenie do pełni świętości.
Wesprzyj nas już teraz!
Na czym polega świętość?
– Dążymy do spotkania Boga twarzą w twarz. Powszechnie używamy określania, że dążymy do nieba, czyli stanu zbawionych. Ta świętość realizuje się już w pewnym wymiarze w życiu ziemskim, chociaż dzielimy czas na ten ziemski i eschatologiczny – po naszej śmieci. W liturgii mamy stwierdzenie „Życie Twoich wiernych o Panie zmienia się, ale się nie kończy” – jest to zmiana jakości życia. Zachwyca mnie powiedzenie, które mają alpiniści, sam też przez kilkanaście lat się wspinałem… Kiedy mówi się o kimś, że zginął w górach, oni odpowiadają: „Nie zginął, ale przeszedł na drugą stronę grani”. My go nie widzimy, ale w tym stwierdzeniu jest nieprawdopodobny ładunek wiary w życie człowieka, który zakończył życie ziemskie. Wspólnota Kościoła jest wspólnotą Chrystusa, Maryi, świętych i tych, którzy oczyszczając się dążą świętości.
Właśnie tak chyba powinniśmy rozumieć Kościół. Jako wspólnotę tych, którzy żyją i tych, którzy z tego świata już odeszli?
– Kiedy gromadzimy się na liturgii to gromadzimy się z całym Kościołem, a nie tylko z Kościołem żyjących. Jest to piękne świadectwo, które dziś jest nam bardzo potrzebne – rozumienia Kościoła, ponieważ Kościół niekiedy sprowadza się do formy czy do postaci instytucji. Święci są dowodem tego, że życie człowieka jest ukierunkowane na spotkanie z Bogiem twarzą w twarz. Za św. Pawłem możemy powtórzyć, że od Boga wyszliśmy i naszym powołaniem jest powrót do Boga. Święci stają się dla nas wzorem. Mamy świętych Kościoła od ponad dwudziestu wieków. Bez względu na czas, okoliczności, kulturę, poglądy, wojny – mamy świętych. Oni są dowodem, ale też wzorem. Potwierdzają, że każdy czas jest dobry na świętość. Oni nie mieli wyjątkowego czasu, wyjątkowych wydarzeń, wyjątkowych sytuacji, które pozwoliły im się uświęcać. Oni odczytywali rzeczywistość w kluczu ewangelicznym, i tak ją przeżywali. Są dla nas dowodem, że również nasz czas, który jest czasem ogromnej próby dla ludzi wierzących jest czasem znakomitym dla uświęcenia się.
Niebo kojarzy nam się raczej z miejscem, ale nie jest ono stanem naszej duszy?
– To bardzo dobre określenie teologiczne: niebo jest stanem ostatecznego zjednoczenia z Bogiem, ale niebo zaczyna się już tutaj, na ziemi. Nie jest tak, że jest jakaś sztuczna granica. Granicą jest biologiczne zakończenie naszego życia.
Jak powinniśmy rozumieć sformułowanie „dążenie do świętości na ziemi”?
– Jest to jakby udostępnianie mojego życia Chrystusowi i życie zgodnie z Jego wolą. Jan Paweł II w encyklice o Eucharystii porównuje „fiat” Maryi, które wypowiedziała podczas Zwiastowania i „tak”, które wypowiadamy, kiedy przyjmujemy Komunię świętą. Kiedyś ten fragment wziąłem na moje kapłańskie rozmyślanie. I zacząłem się zastanawiać jaka jest różnica pomiędzy mną, kiedy przyjmuję Komunię świętą i mam w sobie – jak wierzymy – realną obecność Chrystusa i tabernakulum. Jak mówią święci, przed człowiekiem, który przyjął Komunię świętą należałoby klęknąć. Idąc troszkę za św. Janem od Krzyża można powiedzieć, że to uświęcające życie na ziemi jest jednoczeniem się w wypełnianiu woli Bożej. Jan mówi wprost, żeby nic nie było przeciwnego woli Bożej, ale żeby nasza wola była całkowicie zgodna z wolą Bożą i całkowicie była jej posłuszna. Jan mówi, że potrzebne jest życie oczyszczające, czyli odrzucenie tego, co się sprzeciwia temu, żeby Bóg mnie wypełnił – jeśli tak mogę powiedzieć.
Czego potwierdzeniem jest beatyfikacja i kanonizacja?
– Oznacza to, że dany człowiek jest w gronie zbawionych. Jest w niebie. Kościół musi mieć na to dowody, a skoro chce mieć dowody, to nie tylko przeprowadza proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny, ale wręcz od Boga żąda potwierdzenia w postaci cudu. Beatyfikacja czy kanonizacja nie jest naszą opinią. Pytamy Pana Boga o jego wolę wobec tego człowieka, zanim ogłosimy go świętym – przykładem dla ludzi, którzy żyją w tej chwili.
W jaki sposób święci mogą nam pomóc abyśmy weszli do Królestwa Niebieskiego?
– Są oni „pośrednikiem w Pośredniku”. Oddajemy cześć i kult świętym nie ze względu na ich doskonałość ludzką, tylko na obecność Chrystusa w nich. Ich prosimy o wstawiennictwo, pomoc, asystencję. Świętym nie przypisujemy atrybutów boskich. Prosimy ich i opiekę, stąd mamy patronów. Przykre jest to, że dziś sekularyzujący się świat– wybiera sekularystyczne imiona, bo jakie ma wybrać, jeśli odrzuca obecność i działanie Pana Boga. Zeszliśmy do poziomu nadawania imienia dla określenia kogoś, a nie patronatu.
Sam Chrystus nam nie wystarczy, że potrzebujemy świętych?
– Oczywiście, że wystarczy. Jest „Głównym uświęcającym” jeśli można tak powiedzieć, ale natura człowieka potrzebuje tego drugiego aspektu – wzorców.
Nie wystarczy to, że mamy w mieszkaniu obrazki z wizerunkami świętych? Po co jeszcze dodatkowo mamy się do nich modlić?
– Nie modlimy się do świętych. Kierujemy się do Boga, przez wstawiennictwo świętych. Oni nie są głównym obiektem kultu, tylko tymi, którzy są nam pomocni w naszej modlitwie i dążeniu do Boga.
Można zaprzyjaźnić się ze świętym?
– Dokładnie. Wierzymy w obcowanie świętych, wyznajemy wiarę w obcowanie świętych. Co to znaczy? Że mamy z nimi kontakt. Nie kierujemy naszej modlitwy do przedmiotu, ale do osoby w pełni żyjącej w Bogu. W pewien sposób ten kontakt przekłada się też i na nasze życie. Duch Święty może się posługiwać takim przykładem świętego, aby człowieka pokierować w jego życiu. Można powiedzieć, że to nie my się posługujemy świętymi, ale Bóg się posługuje świętym, żeby inspirować człowieka.
Podczas jednej z homilii na Jasnej Górze, o. Ciechanowski mówił o czterech kątach w naszych mieszkaniach. Dlaczego jednego nie „oddać” Panu Bogu? Jednych to zainspiruje, innych – nie przekona… Ktoś powie, że Boga powinno mieć się w sercu, nie w figurkach, obrazach…
– Prawosławie mówi o tzw. „pięknym kącie”. Nie da się rozdzielić dwóch rzeczywistości – naszego życia codziennego i życia duchowego, bo to by była pewna życiowa schizofrenia. Jeśli więc w moim domu wisi obraz, krzyż, wizerunek – jest to po to, aby żyć w świadomości obecności Bożej. Oczywiście, świętość nie zależy od ilości obrazków w moim domu. Z pewnością pewne otoczenie, które tworzymy, jest wyrazem mojej wiary choćby dla tych, którzy przychodzą do mojego domu, ale jest to też pewnego rodzaju wyznanie wiary.