Hans Joachim Schellenhuber to jeden z czołowych klimatystów świata. Niemiecki fizyk stał na czele poczdamskiego Instytutu ds. Badań nad Zmianą Klimatu i włożył znaczący wkład w rozwój teoretyczny koncepcji tzw. katastrofy ekologicznej. Założyciel wpływowej instytucji przekonuje, że aby powstrzymać tragiczne konsekwencje „globalnego ocieplenia” koniecznie jest dalsze ograniczanie wolności obywatelskich. Jednym z obostrzeń, jakie pochwala Schellenhuber jest zakaz lotów wewnątrzkrajowych. Tymczasem niedawno promotora eko- agendy widziano na pokładzie samolotu, przewożącego pasażerów między niemieckimi miastami…
Jak donosi portal kath.net, Schellenhuber „został przyłapany na lotnisku w Berlinie podczas lotu krajowego”. Ekologista nazywany „papieżem klimatycznym” oczekiwał na samolot do Monachium, stolicy Bawarii.
Kompromitację ekologisty komentował na antenie stacji die Welt związany z tym medium publicysta Henryk Broder. – Ten człowiek jest hipokrytą z zawodu i był nim od zawsze. Zajmuje się badaniem naukowym tego, co sam sfabrykował. (…) Należy do tej kasty kapłańskiej, która z kwestii klimatu uczyniła religię – zauważał dziennikarz.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem rozmówcy „die Welt” podwójna moralność jest wśród promotorów klimatycznej histerii normą. Proponując ograniczanie swobód obywatelskich sami prowadzą oni dostatni tryb życia. Nasuwa to skojarzenia ze starą łacińską maksymą „Quod licet Iovi, non licet bovi” (łac. Co wolno Jowiszowi, nie wolno bydłu), wskazywał dziennikarz. W języku polskim popularny jest odpowiednik tego powiedzenia odwołujący się do wojewody…
– Pan Schellenhuber wpisuje się w starą tradycję. „Kasta kapłańska” zawsze miała wyłączność na to, czego zabraniała innym (…). I on należy do „kasty kapłańskiej”,dokładnie tak jak (…) Greta – dodawał Broder. Jak wskazywał, eko- fanatycy sami „pluskają się w winie”, a jednocześnie wzywają innych, by dla „ziemi i klimatu” podczas kąpieli korzystali z zimnej wody.
Wywoławszy skandal Schellenhuber bronił się, twierdząc, że szybka podróż jest w jego wypadku koniecznością, aby mógł brać udział w konferencjach poświęconych zmianie klimatu. Zdaniem Brodera podobne „alibi” jedynie potwierdza poczucie uprzywilejowania eko- agitatorów. Ciekawe, czy słyszał on o czymś takim, jak Zoom (popularna aplikacji pozwalająca na organizację wideorozmów) – zastanawiał się gość stacji „die Welt”. – Ci robotnicy z ich rodzinami wyjeżdżając na weekend (…) mają stać w korku, kiedy eko-aktywiści przyklejają się do ulicy. Ale Pan Schellenhuber ma wolny przejazd – dodawał.
Źródło: kath.net, Youtube/ die Welt
FA
Ekologia integralna. Czy Kościół ma stać się kolejną „organizacją pozarządową”?