Niemiecka Droga Synodalna przedstawia się jako próba dostosowania Kościoła katolickiego do nowych czasów tak, aby łatwiej prowadzić ewangelizację. W istocie jednak jej program jest starym programem rewolucyjnym. Przyznał to teraz 87-letni Walter Bayerlein, który w latach 1971-1975 uczestniczył w tak zwanym Synodzie Würzburskim. Była to pierwsza wielka próba Niemców zmiany fundamentalnych elementów nauki Kościoła.
Bayerlein wskazał, że tematy, którymi się wówczas zajmowano, były w swojej istocie tożsame z tymi, które podejmuje dziś Droga Synodalna. – Cele są stare, takie jak te, którym poświęciłem kilka lat swojego życia jako członek Synodu Würzburskiego – powiedział Bayerlein w rozmowie z portalem Katholisch.de. – Chodzi o władzę w Kościele, o klerykalizm, o sensowne ukształtowanie małżeństwa, rodziny i seksualności oraz o prawo do współdziałania dla niewyświęconych członków Kościoła, by wskazać na kilka przykładów – dodał.
Według Bayerleina między synodem z lat 70. a Drogą Synodalną istnieją głównie różnice techniczne; synod miał aprobatę papieża Pawła VI, a zaangażowani w niego biskupi działali bardziej kolegialnie, niż ma to miejsce na nieuznanej oficjalnie przez Watykan Drodze.
87-latek nie spodziewa się, by obecna Droga Synodalna umożliwiła Kościołowi w Niemczech wprowadzenie konkretnych zmian. Bayerlein zwrócił uwagę na globalny proces synodalny, który jest jej kontekstem, wskazując, że choć w synodalnych dokumentach – jak w czerwcowym Instrumentum laboris – mówi się o wielu problemach podejmowanych przez Niemców, to z drugiej strony Watykan zdaje się niemieckie propozycje traktować jako egalitarystyczne i stąd je lekceważyć.
Źródło: Katholisch.de
Pach