Chrystus kilkukrotnie zapowiedział Swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie, precyzował nawet okoliczności tych wydarzeń. Zawczasu też mówił o zaparciu się Piotra, czy zdradzie Judasza. Wszystko, co Mesjasz ogłaszał, stało się rzeczywistością. Nie mamy zatem żadnych podstaw, by wątpić w inne Jego obietnice, jak choćby ta: A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata, albo kolejna: Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata […] Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Wierząc w słowa Jezusa, Kościół od początku swego istnienia jak najgorliwiej dbał o Ciało i Krew Pana. Świadomość Bożej obecności w Najświętszym Sakramencie skłaniała chrześcijan do otaczania Go więcej niż królewską czcią wypływającą z prawdziwej miłości.
Kościół otrzymał Eucharystię od Chrystusa, swojego Pana, nie jako jeden z wielu cennych darów, ale jako dar największy, ponieważ jest to dar z samego siebie, z własnej osoby w jej świętym człowieczeństwie, jak też dar Jego dzieła zbawienia – pisze święty Jan Paweł II w encyklice Ecclesia de Eucharistia. Czy w obecnych czasach zawsze stawiamy Pana Jezusa w centrum naszej uwagi i oddajemy Mu należny kult i uwielbienie? A może pod wpływem “postępu” i “humanizmu” coraz częściej przyjmujemy postawę antropocentryczną i dbamy w pierwszej kolejności o wygodę wiernych?
Dyscyplina w kulcie Starego Przymierza
Wesprzyj nas już teraz!
Stary Testament wyraźnie pokazuje, że Bogu nie jest obojętne, w jaki sposób Go czcimy. Pan osobiście decydował, kto może wejść do Namiotu Spotkania i dotykać poświęconych przedmiotów, a karą za wykroczenie była śmierć: Izraelici nie będą się mogli zbliżać do Namiotu Spotkania, by nie byli winni grzechu zasługującego na śmierć. Sami tylko lewici mogą pełnić służbę w Namiocie Spotkania i będą dźwigać ciężar ich win. […] Obdarzyłem was służbą kapłańską, a jeśli się kto niepowołany zbliży – zginie.
Bóg określał bardzo precyzyjnie jakie ofiary każde z dwunastu plemion Izraela powinno składać, w jakiej kolejności i w jakich naczyniach należy to czynić. Arka Przymierza na czas podróży pokrywana była wieloma warstwami drogocennych materiałów, jak np. tkanina karmazynowa, fioletowa purpura, skóry delfinów i borsuków. Kapłani składali ofiary na pieczołowicie przygotowanym i ozdobionym ołtarzu wykonując przy tym specjalne, szczegółowo opisane ruchy, np. gest kołysania. Tylko Aaron i jego synowie mogli dotykać świętych przedmiotów i przynależnych do nich naczyń i narzędzi, zaś inni mogli przypłacić śmiercią samo nawet spojrzenie na odsłonięte świętości.
Wszystko to wynikało z jasnych poleceń Pana. W swej dokładności podał On nawet wymiary, jakie ma mieć Jego Świątynia w Jerozolimie. Jak widać, to, co zewnętrzne, miało dla Boga znaczenie.
Wielbię Ciebie w każdym momencie…
Jako chrześcijanie nie musimy już sprawować kultu wedle wskazań Starego Testamentu, ponieważ to w Chrystusie wypełniło się całe Prawo i to On jest Barankiem Przebłagalnym przewyższającym wartością wszystkie dawne ofiary razem wzięte. Czy wobec tego zwolnieni jesteśmy z okazywania jakiejkolwiek czci? Wręcz przeciwnie! Chrześcijanie, wedle nauki przekazanej Apostołom, czyli Tradycji i Pisma Świętego, nie mogą pozwolić sobie na skąpstwo w oddawaniu chwały Panu.
Przypomnijmy sobie następującą sytuację z Ewangelii wg św. Łukasza:
A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest [Chrystus] gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem. Ewangelia wg św. Marka dodaje: A niektórzy oburzyli się, mówiąc między sobą: Po co to marnowanie olejku? Wszak można było olejek ten sprzedać drożej niż za trzysta denarów i rozdać ubogim. I przeciw niej szemrali. Lecz Jezus rzekł: Zostawcie ją; czemu sprawiacie jej przykrość? Dobry uczynek spełniła względem Mnie.
Dlaczego więc, w myśl idei pewnych progresywnych środowisk w Kościele, mielibyśmy porzucić drogocenne, złote puszki, pateny, zdobione monstrancje, wyrafinowane artystycznie i misternie wykonane ołtarze oraz wszystko, co wyraża nasz szacunek wobec Chrystusa? Czemuż to kunsztowne ornaty zamienia się dziś na strój np. klauna, a czasem nawet na “tęczową” szatę afirmującą bunt wobec podstawowych katolickich wartości?
Działania te są dla mnie niezrozumiałe, a jeszcze bardziej dziwi mnie brak reakcji „z góry”. Obecnie toleruje się podobne procedery i nie upomina się kapłanów, którzy w obecności Boga w tabernakulum pozwalają na tego typu „teatr” w kościele. Bolesnym jest, iż katolicki mainstream próbuje przedstawić tę sprawę jako działania “dobroczynne”, “skierowane do młodzieży” lub “w ramach dialogu” i broni zawzięcie czegoś obiektywnie szpetnego i często bluźnierczego.
Adaptacja myśli protestanckiej?
Wszyscy znamy zgniłe owoce rewolucji protestanckiej: ogołocone z blasku i ozdób “zbory”, zniszczone obrazy i rzeźby religijne, profanacje Najświętszego Sakramentu, “powszechne kapłaństwo wszystkich wiernych” etc.
Kontrreformacja zaś stawiała opór herezjom trwając w bogactwie i pięknie prawdziwego kultu – zapierające dech w piersiach, monumentalne świątynie, uroczysta liturgia, bogato zdobione szaty liturgiczne, mistrzowska sztuka sakralna, procesje z kwiatami, chorągwiami, feretronami i dzwonami w tle cudownych pieśni eucharystycznych. To właśnie wyróżniało naszą wiarę – cześć dla Pana Jezusa ukrytego w białej Hostii.
Na szczęście w wielu polskich parafiach nadal możemy podziwiać świetność nabożeństw. Są w naszej Ojczyźnie księża – sama takiego znam – którzy zaraz po objęciu parafii ochoczo biorą się za renowację obrazów, wyzłocenie naczyń liturgicznych i tabernakulum, udoskonalenie oświetlenia, wymianę ławek i żyrandoli, czy nadanie połysku podłodze. Dodatkowo troszczą się oni o to, by wszystkie odpusty i święta były zorganizowane na jak najwyższym poziomie. Warto podkreślić, że wierni są z tego powodu zadowoleni, hojnie wspierają niezbędne inicjatywy i licznie angażują się w przygotowanie godnej oprawy uroczystości. Dbałość o aspekty zewnętrzne jest zatem także dzisiaj niezwykle istotna, nadaje bowiem prawdziwego blasku duchowemu życiu katolików i utwierdza ich w przekonaniu, iż przebywa z nimi sam Bóg.
Coraz częściej jednak obserwuje się postawy zbliżone do myślenia protestantów, którzy przecież pogardzali Sanctissimum. W imię czego pewne “skrzydła” Kościoła obierają tę drogę? Może w ramach ekumenizmu? Jak widać, na skutek tych działań to nie my zmieniliśmy heretyków, tylko oni nas. Sądząc po współczesnym, dość niezdyscyplinowanym i bardzo swobodnym sposobie rozdawania Komunii Świętej, zdaje się, że w pojmowaniu Eucharystii zwróciliśmy się w stronę myśli Huldrycha Zwingliego: Chrystus powiedział: “Bierzcie i jedzcie”, a nie “Klękajcie i patrzcie”.
Godnie czy wygodnie?
Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą – to pierwsze i nadrzędne przykazanie. Wobec tego godziwe traktowanie Ciała i Krwi Pana musi stać wyżej niż komfort wiernego czy wygoda posługującego kapłana.
Widzimy dziś, jak podczas niektórych Mszy Świętych, np. w ramach masowych wydarzeń religijnych, Pan Jezus jest poniewierany, pakowany w spożywcze, plastikowe miski i rozdzielany tłumom niczym przekąska. W ostatnim czasie w “postępowych” parafiach zdarzało się, że świeckie szafarki, tą samą ręką, którą dotykały Hostii przy udzielaniu Komunii Świętej, za sekundę mierzwiły każdemu dziecku w kolejce czuprynę. Czy w tych małych okruszkach, które pozostały na dłoniach kobiet, nie ma już Chrystusa?
Człowiek jest istotą popełniającą błędy i niezamierzone „wypadki” przy spełnianiu posługi kapłańskiej mogą się zdarzyć. Zrozumiałe są dla mnie problemy ze sprawowaniem kultu w stanach wyższej konieczności lub w dramatycznych okolicznościach, np. podczas sprawowania Mszy Świętej w obozie koncentracyjnym, posługiwania na polu bitwy itp. Jednak dzisiaj w imię bycia “sympatycznym” wobec ludzi, świadomie dopuszcza się do profanacji Sacrum.
Jako usprawiedliwienie słyszymy: “Jezus wybaczy, przecież robimy to w dobrej wierze”. W moim przekonaniu to nie jest odpowiednie podejście. Z pewnością lepiej nie stwarzać okazji do nadużyć i powierzyć pieczę nad Najświętszym Sakramentem komuś, kto został do tego przez Boga powołany, czyli kapłanom.
Dramatyczne sceny nadużyć nie powinny jednak gasić w nas ducha. Przeciwnie! Może to być dla nas impuls do wytrwalszej i głębszej modlitwy za Kościół. Cieszmy się, że jako Polacy mamy możliwość trwać przy odwiecznym i wzniosłym obliczu sprawowania Bożego kultu, którego istotę podsumowują słowa polskiej pieśni eucharystycznej:
Kłaniam się Tobie, Przedwieczny Boże, Którego niebo objąć nie może; Ja, proch mizerny, przed Twą możnością; Z wojskiem Aniołów klękam z radością…
Zofia Michałowicz
W ramach cyklu [OKIEM MŁODYCH] prezentujemy materiały młodych Autorów przygotowane dla PCh24.pl
„Oppenheimer” – trudny temat, trudny bohater, świetny film [Zdobywca 7 Oscarów]