Kard. Giorgio Marengo, który podejmował papieża Franciszka w Mongolii, mówi o wizycie w rozmowie z watykańskimi mediami. Pytany o najważniejsze elementy, wskazywał przesłanie na rzecz pokoju, radości, przyjaźni i dialogu międzyreligijnego. O Chrystusie – ani słowa. Dlaczego nikogo to już nie zaskakuje?…
Zapytany, jakie ziarna nadziei zasiał papież Franciszek w Mongolii, kardynał odparł: – Obecność Ojca Świętego niewątpliwie zaoferowała ziarna harmonii, jako rodzaj przypomnienia dla nas wszystkich jako reprezentantów różnych tradycji religijnych, wielkiej wagi współpracy, budowy społeczeństwa, w których wartości duchowe są wysoko cenione, a w którym pęd do szybkiego zyskiwania bogactwa zostanie zbalansowany przez wagę ludzkich, moralnych i duchowych wartości – powiedział. – Papież przyniósł przesłanie pokoju, radości, przyjaźni, co tak często podkreślał w swoich wystąpieniach – stwierdził kardynał. W rozmowie kard. Marengo nawet słowem nie wspomniał o Chrystusie, Ewangelii, zbawieniu.
Wikariusz Chrystusa, następca św. Piotra, przybywa do kraju pogrążonego w pogaństwie (szamanizm) i błędach (buddyzm). Według kardynała Kościoła Chrystusowego najważniejszym przesłaniem, jakie przyniósł, nie jest jednak nadzieja zbawienia w Jezusie Chrystusie, ale… pokój, współpraca, przyjaźń. Czyja współpraca i czyja przyjaźń? Różnych „tradycji religijnych”, tak, jakby religia wyznająca Wcielonego Boga była tylko jedną z wielu, równorzędną, ani mniej, ani bardziej prawdziwą od innych.
Wesprzyj nas już teraz!
Dlaczego Marengo w ten sposób podsumował wizytę papieża? Wydaje się, że dlatego, iż… takie było jej sedno. W końcu sam papież mówił w Mongolii o różnych „tradycjach religijnych”, mając na myśli również wiarę katolicką. Przekonywał, że te różne „tradycje religijne” są „powołane” (sic!) do budowy doczesnego pokoju i współpracy.
Tak wyglądać może ostateczna degradacja świętej religii katolickiej – staje się „tradycyjnym” zespołem „wartości duchowych”, które służą doczesności. Nic więcej, nic mniej.
Katechizm powiada, że przed przyjściem Chrystusa Kościół przejdzie końcową próbę; pojawi się wówczas „oszukańcza religia, dająca ludziom pozorne rozwiązanie ich problemów za cenę odstępstwa od prawdy”; największym jej oszustwem będzie „pseudomesjanizm, w którym człowiek uwielbia samego siebie zamiast Boga i Jego Mesjasza”; takie oszustwo ujawnia się zawsze, kiedy „dąży się do wypełnienia w historii nadziei mesjańskiej, która może zrealizować się wyłącznie poza historią przez sąd eschatologiczny” (por. KKK, 675-676).
Czytając o istocie przesłania Franciszka w Mongolii trudno nie przypomnieć sobie tych passusów…
Pach