Przed sądem w Edynburgu rozpoczyna się we wtorek spór prawny między rządem szkockim a brytyjskim, dotyczący projektu ustawy o uznaniu płci, który ma pozwalać w Szkocji na tzw. zmianę płci w dokumencie tylko na podstawie deklaracji.
W grudniu zeszłego roku szkocki parlament przyjął projekt ustawy umożliwiającej identyfikację płciową „na żądanie”. W styczniu tego roku rząd brytyjski zablokował wejście w życie tego projektu, argumentując, że nowe prawo byłoby sprzeczne z przepisami dotyczącymi równości.
Od wtorku przez trzy dni obie strony będą prezentować swoje stanowisko przed Court of Session, najwyższym szkockim sądem w sprawach cywilnych, który ma orzec, czy Alister Jack, brytyjski minister ds. Szkocji, miał prawo zablokować projekt. Przegrana strona będzie mogła odwołać się od tej decyzji do wyższej izby Court of Session, a z kolei od apelacji można się jeszcze będzie odwołać do Sądu Najwyższego Zjednoczonego Królestwa. Według stacji BBC, cała ta procedura może potrwać nawet lata, zwłaszcza, że sprawa zablokowania szkockich przepisów nie ma precedensu.
Wesprzyj nas już teraz!
Obecnie aby dana osoba uzyskała prawne uznanie innej płci niż jej biologiczna, musi przedstawić zaświadczenie medyczne o dysforii płciowej, czyli niezgodności płci biologicznej z odczuwaną, drugą opinię lekarską o proponowanej terapii, a także dowód, że co najmniej przez minione dwa lata odczuwała tę niezgodność. Zaświadczenie o uznaniu innej płci może być wydane tylko osobie, która ukończyła 18 lat. Każda osoba je otrzymująca musi zadeklarować, że z nowo uznaną płcią pozostanie do końca życia.
Szkocki rząd twierdził, że te wymogi są „zbyt skomplikowane i zbyt mocno ingerujące w prywatność”. Przyjęty projekt znosi wymóg diagnozy medycznej o niezgodności płciowej, czyli do zmiany wystarczy deklaracja zainteresowanej osoby. Co więcej, projekt umożliwia deklarowanie płci nieletnim od 16 r.ż. i skraca minimalny okres „życia z niegodnością” do trzech i sześciu miesięcy. Co ciekawe, nie będzie wymogu pozostania z nową płcią do końca życia.
Krytycy rozwiązania zwracają uwagę, że ustawa otworzy osobom jedynie deklarującym dysforię – bez potwierdzenia jej diagnozą – dostęp do kobiecych toalet, przebieralni, oddziałów szpitalnych czy więziennych i może to być wykorzystywane do napaści seksualnych.
Choć teoretycznie ustawa, jeśli by weszła w życie, obowiązywać będzie tylko w Szkocji, miałaby wpływ na resztę kraju. Brytyjski rząd wskazywał, że stworzyłaby ona sytuację, w której ta sama osoba może mieć inną płeć w Szkocji, a inną w pozostałej części kraju, co z kolei grozi powstaniem „turystyki genderowej”, czyli przenoszeniem się w celu wykorzystywania prawnej zmiany płci w takich celach jak zasiłki, emerytury czy miejsca w szpitalach.
PAP / oprac. PR