„Postępowy katolicyzm usiłuje zakwestionować (…) obraz Boga jako Sędziego , jak i prawdę o sprawiedliwości Bożej, o perspektywie sądu oraz kary”, podkreśla biblista i pisarz Michał Wojciechowski. Owocem tych tendencji jest „zuchwałość, bezczelność i lekceważenie przykazań”, dodaje, wskazując, że choć najlepszą racją dla słusznego postępowania jest miłość do Przenajświętszej Trójcy, to „Bojaźń Boża” pozostaje właściwym drogowskazem i na dzisiejsze czasy. Jak rozumieć ją właściwie?
„Najprostszy rodzaj strachu wobec Boga to lęk grzesznika przed karą”, czytamy w felietonie wykładowcy Uniwersytetu Warmińsko – Mazurskiego. Jak zaznacza pisarz, choć współcześnie ze wszystkich sił stara się ukazać tę postawą jako anachroniczną, to wcale nie jest ona pozbawiona racji. „Można spotkać wywody, że to już nieaktualne,, bo przecież Bóg jest miłosierny. Tak (…), ale dla tych, którzy żałują, że zgrzeszyli i zmieniają swoje życie, choćby w ostatniej godzinie, jak w przypowieści o robotnikach w winnicy”, wyjaśnia prof. Michał Wojciechowski.
Tymczasem dla upartych w złym postępowaniu sam Chrystus zapowiadał nieodwołalne konsekwencje. „Zatwardziałym Jezus groził wyrzuceniem w ciemności zewnętrzne i dodawał, że tam będzie płacz i zgrzytanie zębów (por. MT 22,1)”, zwraca uwagę uczony. Jak dodaje, wymowa tych symboli nie pozostawia złudzeń: „Płacz oznacza rozpacz, a zgrzytanie zębów – wściekłość. Ich połączenie oznacza odsunięcie od Boga oraz niemożność nawrócenia i powrotu”, tłumaczy sens słów Zbawiciela teolog.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak podkreśla prof. Wojciechowski, powody usilnego zniekształcenia wizji Boga jako srogiego sędziego zdaje się dobrze ilustrować jeszcze platońska refleksja. „W (…) dialogu cyniczny dyskutant Trazymach stwierdził, że ludzie zohydzają sprawiedliwość w obawie, że zostanie im wymierzona”. Nieczyste sumienie miałoby więc samo się uspokajać, przedstawiając karę bożą nie jako akt sprawiedliwości, a okrucieństwa, a następnie podważać jej istnienie, w wyniku pozornej sprzeczności z miłosierdziem.
„Odgrywa tu zapewne rolę (…) obecna ideologiczna tendencja do wybielania ludzi, tłumaczenia ich złego postępowania okolicznościami, jakby nie mieli wolności wyboru”, dodaje znawca Pisma Świętego.
Wbrew tym trendom obawa przed wynikiem Sądu Ostatecznego jest wskazana – zaznacza teolog. I choć to miłość jest „właściwą racją unikania zła”, to jednak „żal niedoskonały”, a zatem mający źródło w obawie przed konsekwencjami, również może stanowić motywację dla porzucenia złego. Wystarcza m.in do sakramentalnego rozgrzeszenia.
Są jednak również inne znaczenia „lęku” odczuwanego przez człowieka wobec Boga. Z szacunku i czci do Najświętszej Trójcy bierze się „Bojaźń Boża”. „Nie jest to strach winnego, który zasłużył na karę, lecz (…) człowieka świadomego swoich braków”. Spotkanie słabego człowieka z doskonałością i nieskończonością Boga w oczywisty sposób buduje wszak nabożny podziw… „Z tego szacunku wynika respekt wobec woli Bożej i Bożych przykazań. Lepiej, oczywiście, go odczuwać, niż nie odczuwać. Taki szacunek chroni bowiem od grzechu”, wyjaśnia uczony.
Wreszcie trzecim rodzajem lęku, jaki żywi człowiek wobec Boga jest naturalne napięcie, pojawiające się w spotkaniu z tym co przerasta rozum i naturę. „Spotkanie z Boskością zaczyna się zwykle od lęku. Mojżesz przeraził się płonącym krzakiem, Jakub widzeniem”, zauważa teolog. „Filozof religii Rudolf Otto nazwał to misterium tremendum i misterium fascinosum: Boskość i świętość pobudzają do drżenia i do fascynacji”, przypomina uczony. Zdaniem profesora Wojciechowskiego jeśli ktoś niczego podobnego nie odczuwa, to być może „za słabo wierzy w realną bliskość wszechmocnego Boga (…)”.
Mając to wszystko na uwadze, biblista przypomina, że dobry chrześcijanin, starający się czynić zadość Prawu Bożemu, powinien przede wszystkim miłować Najświętszą Trójcę, a im bliższej jest się Woli Bożej, tym bardziej ufność i zachwyt zastępują miejsce lęku. „Przelękliśmy się, (…) ale nie musimy trwać w lęku. Lęk wobec Boga bierze się bowiem z człowieka i wynika z jego ograniczeń – i w tym sensie jest uzasadniony”, podkreśla profesor. „W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka nie wydoskonalił się w miłości (J 4,18)”, kwituje tekst fragmentem z Ewangelii Św. Jana uczony. Ważne jednak, by brak obaw względem Boga wynikał rzeczywiście z wyrażającej się w zachowywaniu Jego Przykazań miłości, a nie zuchwałego wybielania własnych uczynków.
Źródło: Niedziela
FA