Już od początku 2024 roku w całej UE wejdzie w życie minimalny 15-porcentowy podatek. Obejmie on duże międzynarodowe spółki. Wszystko po to, by zminimalizować unikanie opodatkowania. Cel wydaje się szczytny, lecz wiele jego aspektów budzi wątpliwości. Tym bardziej że w dłuższej perspektywie może on objąć także inne kraje.
W kontekście działań służących wprowadzeniu globalnego podatku minimalnego często pada tajemnicze słowo BEPS. Mowa o inicjatywie opracowanej przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) w celu zwalczania unikania opodatkowania przez przedsiębiorstwa międzynarodowe. Skrót BEPS pochodzi od „Base Erosion and Profit Shifting” (osłabianie podstawy opodatkowania i przenoszenie zysków). Celem inicjatywy OECD jest zapobieganie sytuacjom, w których firmy uchylają się od płacenia fiskusowi poprzez przenoszenie swoich zysków do krajów o niskim opodatkowaniu lub wykorzystywanie luk w systemach podatkowych różnych państw.
Prace nad BEPS rozpoczęły się w 2013 roku. Momentem przełomowym był zaś 8 października 2021 roku. Wówczas bowiem prawie 140 państw (także spoza OECD) uczestniczących w obradach osiągnęło porozumienie w sprawie międzynarodowej reformy podatkowej i metod jej wdrażania.
Wesprzyj nas już teraz!
Plan tejże reformy składa się z dwóch filarów. W ramach pierwszego z nich- państwa, w których największe międzynarodowe spółki generują zyski, otrzymają prawo do opodatkowywania ich. Bez względu na to, gdzie mieści się formalna siedziba korporacji. To sposób na przeciwdziałanie przenoszenia zysków uzyskanych w „normalnych” krajach” do państw z niskimi podatkami. Drugi filar dotyczy działań w celu ustanowienia minimalnego podatku, mającego wynosić co najmniej 15 proc.
Unia Europejska sprawnie zabrała się za wdrażanie tych zaleceń. 15 grudnia 2022 roku Rada UE przyjęła bowiem dyrektywę w sprawie minimalnego 15-procentowego podatku dla międzynarodowych organizacji z obrotem minimum 750 milionów euro rocznie. Istnieją tu pewne szczegółowe doprecyzowania (dotyczące choćby zwolnienia niektórych podmiotów i nie tylko), lecz brak tu miejsca na rozwijanie tej kwestii. Warto natomiast pamiętać, że według unijnych planów podatek ten powinien obowiązywać od 1 stycznia 2024 roku.
Mimo że czasu pozostało już niewiele, w Polsce jak dotąd (do 12 września) nie uchwalono stosownych przepisów. To jednak prędzej czy później nastąpi. Co ciekawe, może dojść do sytuacji, że korporacje będą musiały zapłacić wstecz podatek wyrównawczy. Jak twierdzą Klaudia Szrszeń, Michał Walek i Michał Stępień na łamach strony firmy doradczej PwC „mimo że mechanizm Pillar II powinien zacząć obowiązywać w Polsce od 1 stycznia 2024 r., wciąż nie znamy jeszcze projektu przepisów implementujących. Warto zwrócić uwagę, że brak terminowej implementacji nie spowoduje wyłączenie naszego kraju z tego mechanizmu. Międzynarodowe grupy kapitałowe posiadające swoje spółki w Polsce będą i tak zobowiązane do kalkulacji polskiej efektywnej stawki podatku oraz – jeśli nie osiągnie ona docelowych 15 proc. – zapłaty podatku wyrównawczego. Opóźnienie może jedynie sprawić przesunięcie w czasie wprowadzenia krajowego podatku wyrównawczego, a tym samym utratę przez polskiego fiskusa części zysków”.
Sposoby nadużywania systemu
Trzeba obiektywnie przyznać, że sposoby na unikanie opodatkowania przez wielonarodowe firmy okazały się bardzo skuteczne. Z badania Ludviga Wiera i Gabriela Zucmana (WIDER Working Paper 121/2022) wynika, że około 37 procent zysków międzynarodowych korporacji wypracowanych w innych krajach trafia do rajów podatkowych. Jeszcze w 1970 roku było to poniżej 2 procent. Taka sytuacja wynika z rozkwitu branży zajmującej się pomocą w unikaniu opodatkowania oraz rozkwitu gospodarki cyfrowej, opartej na własności intelektualnej. Jej globalny i niematerialny charakter utrudnia zlokalizowanie miejsca prowadzenia rzeczywistej działalności i sprzyja łatwemu przenoszeniu siedzib do rajów podatkowych.
Międzynarodowe korporacje używały i nadal używają licznych mechanizmów służących zmniejszaniu opodatkowania. Kreatywność w tej materii nie zna granic. Jednym ze sposobów to nierynkowe ceny transferowe (transfer pricing). Polega to na wymianie dóbr czy usług (na przykład własności intelektualnej) pomiędzy różnymi spółkami działającymi w obrębie jednego holdingu. Wszystko po to, by wykazać wyższe zyski w krajach o niższych podatkach (a niższe w krajach z mniej liberalnym fiskusem). Klasykę stanowi także umieszczanie siedzib holdingów w krajach przyjaznych podatkowo, takich jak choćby Irlandia czy wręcz w klasycznych rajach podatkowych.
Częsta metoda polega również na przenoszeniu zysków generowanych w mniej liberalnym kraju A do bardziej liberalnego podatkowo kraju B. Służą temu choćby sztuczne długi i odsetki, które sprzyjają zmniejszeniu papierowych zysków w krajach z wysokimi podatkami. W rzeczywistości pieniądze i tak pozostają w rodzinie.
Opisy metod można mnożyć, lecz ich istota sprowadza się do tego samego: pozostawienia pieniędzy w korporacji. Często służyło i służy do tego wykorzystywanie umów międzynarodowych o unikaniu podwójnego opodatkowania. Dlatego obecnie walka z unikaniem opodatkowania uchodzi za równie istotną co przeciwdziałanie podwójnemu opodatkowaniu.
Mentalność antykapitalistyczna
Choć nadużycia niektórych firm są niewątpliwie, a stawka 15-procentowa nie wydaje się zbyt wygórowana, wprowadzenie minimalnego podatku budzi również pewne obawy. Jednym z problemów jest uznawanie zysków „wielkich korporacji” za służące wyłącznie poprawie stanu konta miliarderów z pierwszych stron gazet. Oczywiście ci korzystają najwięcej. Jednak, jeśli działań rządowych pogorszy się sytuacja finansowa spółek, to problemy dotkną także pracowników i inwestorów (w tym wielu oszczędzających w funduszach emerytalnych). A także- klientów, którym spółki mogą podwyższyć ceny (lub obniżyć jakość towarów i usług). Z pewnością stracą też gospodarki krajów stosujących korzystne stawki podatkowe, jak choćby Irlandia czy Luksemburg.
Oczywiście nie można wykluczyć, że w przypadku 15 procentowego podatku minimalnego dla dużych firm międzynarodowych korzyści przeważą nad kosztami. Trudno bowiem podważać konieczność wdrożenia klarownych i sprawiedliwszych przepisów podatkowych. Bardziej niepokojące od samych przepisów są jednak motywy działania ich zwolenników i antyrynkowa atmosfera towarzysząca dyskusji na temat międzynarodowego podatku. W korporacjach widzi się wyłącznie pazerne byty, działające na szkodę społeczną. Nie widzą zaś tego, że na ich sukces wpłynęły zazwyczaj nie tylko budząca wątpliwości działalność prawników i księgowych, lecz także zdolność do zaspokajania gustów i potrzeb konsumentów. Na przykład Apple słynie z unikania opodatkowania. Regularnie jednak trafia na czoło rankingów najsilniejszych marek, a klienci rzucają się wręcz na nowe iPhony.
Ku globalnej unifikacji władzy?
Tymczasem dominująca w kwestiach walki z unikaniem opodatkowania retoryka przybiera coraz bardziej populistyczny charakter. Przedstawicieli międzynarodowych spółek przedstawia się jako żądnych zysku egoistów. Z drugiej zaś strony rządy, ministerstwa finansów, urzędy skarbowe i międzynarodowe gremia typu UE i OECD jawią się jako ostoje sprawiedliwości i troski o zwykłego człowieka. Nie trzeba jednak wielkiej wiedzy o świecie oraz mentalności urzędników i polityków, by tę narrację odrzucić. „Słudzy publiczni”, podobnie jak prywatne firmy, kierują się w znacznej mierze, o ile nie przede wszystkim, własnym interesem.
Oprócz wspomnianej radykalnej „mentalności antykapitalistycznej” (Ludwig von Mises), problemem związanym z minimalnym podatkiem jest osłabienie konkurencji podatkowej między państwami. Tymczasem rywalizacja między różnymi systemami podatkowymi i prawnymi poszczególnych państw stanowi barierę chroniącą przed tyranią. Można oczywiście wyobrazić sobie jednolity unijny, a potem światowy podatek, a nawet jednolity globalny rząd, lecz czy naprawdę tego chcemy? I czy obecne działania nie zmierzają powoli właśnie w tym kierunku?
Stanisław Bukłowicz