Choć wielu z uwagą patrzy na USA przez pryzmat walki toczonej o fotel prezydenta, to w kraju tym odbywa się inna, ważna batalia. Jak zauważa Grzegorz Górny na wpolityce.pl, chodzi o wybory, ale do rad szkolnych i do Sądów Najwyższych w poszczególnych stanach, gdzie trwa zacięta bitwa kulturowa. W ocenie publicysty, bitwa ta zadecyduje o obliczu cywilizacyjnym współczesnej Ameryki.
Lewica nie kryje tego, że szkoła ma nie tylko uczyć, ale nade wszystko indoktrynować, wpajając młodym ludziom hasła spod znaku gender, trans czy inkluzji. W USA takim ważnym elementem lewicowej narracji jest też krytyczna teoria rasowa. Taka praktyka spotyka się jednak coraz częściej ze sprzeciwem rodziców, którzy sięgają po dostępne środki, by chronić swoje dzieci – a tu pewne możliwości otwierają rady szkolne.
„W Stanach Zjednoczonych rady szkolne mają bardzo szerokie uprawnienia w poszczególnych okręgach. Mogą m.in. ustalać program nauczania, zatwierdzać obecność książek w bibliotekach, przydzielać środki finansowe na konkretne projekty, rozpatrywać skargi rodziców, a nawet zwalniać nauczycieli” – wskazuje Górny.
Wesprzyj nas już teraz!
I dlatego rodzice zaczynają walczyć o miejsca w radach. Swoją szansę dostrzegają tu też politycy, którzy angażują się (i całkiem niemałe środki finansowe) w walkę o szkolne rady. „Wspomniana rywalizacja wynika z zarówno z troski o własne dzieci, jak i ze świadomości, jak wielką rolę odgrywa system oświaty we współczesnej wojnie kulturowej” – pisze Górny.
Niebagatelne jest też znaczenie sądów w USA, co pokazuje choćby wyrok Sądu Najwyższego USA w sprawie Roe versus Wade, który znacząco wpłynął na tzw. prawodawstwo aborcyjne. Jednak i na poziomie stanów wiele zależy od orzeczeń tamtejszych Sądów Najwyższych. Mają one m.in. wpływ na kształt organów wyborczych. Nie dziwi zatem, że w oczach polityków stają się „języczkiem u wagi”. Dążą oni bowiem – co oczywiste – do rozwiązań faworyzujących kandydatów danej partii, a sądy mogą im w tym przeszkodzić.
Górny zauważa, że nie można zapominać też o prokuratorach stanowych, którzy w 45 spośród 50 stanów wybierani są w wyborach powszechnych. „W ciągu ostatnich dziesięciu lat sam tylko George Soros wydał na amerykańskie kampanie prokuratorskie 40 milionów dolarów, które doprowadziły do wyboru 75 jego faworytów” – przypomina publicysta.
Grzegorz Górny przywołuje tez przypadek Janet Protasiewicz, sędzia Sądu Najwyższego w stanie Wisconsin, która została wybrana na stanowisko w kwietni 2023 roku. Wybór ten był ważny, gdyż konserwatyści przed wyborem mieli przewagę 4:3, a było wiadomo, że najbliższą sprawą do rozstrzygnięcia będzie kwestia tzw. aborcji. Ruszyła walka o miejsce sędziowskie, a w kampanię wpompowano… 45 mln USD. Wybrano Janet Protasiewicz, zadeklarowaną jako praktykujący katolik. W rzeczywistości ta kandydatka partii demokratycznej jest zwolennikiem „legalizacji aborcji”. „I to by było na tyle w kwestii apolityczności sędziów we wzorcowej demokracji świata” – konkluduje Górny.
Źródło: wpolityce.pl
MA
Ideologia „równości” wchodzi do polskich szkół. Co na to minister?!