O Świętych Obcowaniu myślimy głównie w kontekście kultu osób kanonizowanych. Tymczasem dogmat ten dotyczy nie tylko nabożeństwa, ale także sfery naszych… codziennych relacji.
Wiarę w Świętych Obcowanie Pan Jezus przekazał Apostołom. Dlatego już w ułożonych przez nich Credo mówimy wierzę w Świętych Obcowanie. Oznacza ono związek pomiędzy trzema wymiarami życia Kościoła – Wojującym na ziemi, Cierpiącym w czyśćcu i Tryumfującym w niebie. Świętych Obcowanie to całokształt relacji pomiędzy członkami Kościoła, a więc tymi, którzy poprzez łaskę uświęcającą włączeni są do Mistycznego Ciała Chrystusa. Dotyczy ono zatem również sfery naszego codziennego obcowania, o tyle, o ile podejmujemy je z nadprzyrodzonych pobudek.
Agapa symbolem Świętych Obcowania
Wesprzyj nas już teraz!
Z różnych powodów w pierwszych wiekach chrześcijaństwa dogmat ten był przez wiernych szczególnie dobrze rozumiany. Łatwiej bowiem było mówić o Świętych Obcowaniu w czasie prześladowań, gdy dosłownie każdy mógł dzisiaj być prostym człowiekiem, a jutro męczennikiem i to często w gronie kilku czy kilkunastu innych męczenników…
Rozumiano wówczas, że świętym w znaczeniu potocznym ma być każdy chrześcijanin, gdyż każdy ma żyć w łasce uświęcającej (dlatego Modlitwę Pańską nazywano też Modlitwą Świętych, czyli po prostu wiernych). Ale czy w takim razie powołanie do świętości oznaczało tylko życie w łasce uświęcającej? Przecież to można od biedy zrobić po najmniejszej linii oporu, według dzisiejszych standardów – przystępując do spowiedzi raz w roku i nie popełniając grzechów ciężkich!
Oczywiście, że i w tamtych czasach i dziś Pan Bóg wymaga od każdego trochę więcej, jednak – jak zaznacza św. Tomasz z Akwinu – nie każdy jest wezwany do heroizmu czy choćby do aktów miłości doskonałej (np. oddania życia czy ryzykowania zdrowia za innych kosztem własnej rodziny). Funkcjonujemy w określonych okolicznościach, a miarę naszej świętości w dużej mierze wyznaczają nasze obowiązki stanu. Dlatego też ukuło się przekonanie, że życie Świętych dla większości nie jest wzorcem do dosłownego naśladowania, lecz raczej pobudką dla podziwiania mocy i doskonałości Bożej.
Szczególnym wyrazem społecznego aspektu Świętych Obcowania w pierwszych wiekach chrześcijaństwa były agapy, a więc uczty, które tradycyjnie odbywały się po Mszy Świętej, chyba że władze pogańskie akurat utrudniały takie spotkania. Był to piękny zwyczaj, w ramach którego bogatsi członkowie wspólnoty przynosili jedzenie, aby zasiąść do stołu, nie bacząc na pozycję w hierarchii społecznej. Ale objawia się w tym zwyczaju dużo więcej niż tylko potrzeba więzi społecznych w gronie wiernych…
Jak dowodzi w pracy Świętych Obcowanie wybitny przedwojenny jezuita, ks. prof. Marian Morawski, właśnie ten szczególny związek wiernych w Mistycznym Ciele odpowiadał za przeniknięcie ewangelicznego zakwasu do tkanki społecznej. Świętych Obcowanie było źródłem prawdziwej równości wśród chrześcijan. Gdy czytamy akta męczeństwa pierwszych chrześcijan – pisze Morawski – „uderza prześliczna rola, jaką między nimi grają niewolnicy”. Zwraca uwagę, że nie ma różnicy w opisie ze względu na stan i pochodzenie, a wręcz można odnaleźć „jakiś czulszy podziw”, gdy mowa o niewolnikach – pozbawionych prawie wszystkiego, a więc gorzej wyposażonych w porządku naturalnym, by przeciwstawiać się oprawcom.
Dodajmy do tego: czym jak nie właśnie Świętych Obcowaniem jest kult Matki Bożej i płynąca stąd dziejowa rehabilitacja kobiety w hierarchii społecznej? Wypadałoby przypomnieć współczesnym feministkom, jaka była wcześniej pozycja kobiety i gdy mówią dzisiaj, że mężczyzna (a więc i „obcowanie” z nim) nie jest im do niczego potrzebny, to powinny mieć świadomość, że właśnie dzięki Niej mogły dojść do takiego a nie innego punktu. To samo dotyczy podniesienia godności niewolników, u których niektórzy poganie nie uznawali nawet duszy rozumnej, a tymczasem – jak poznajemy ze starożytnych świadectw – we wspólnocie wiernych mogli nie tylko na równi siedzieć przy stole, ale mieli nawet dostęp do godności kościelnych.
Jeden drugiego brzemiona noście – praktyczny wymiar Świętych Obcowania
Z tajemnicy Świętych Obcowania płyną niezliczone wnioski praktyczne. Przede wszystkim – jak zwraca uwagę o. Reginald Garrigou-Lagrange OP przytaczając katechizm bp. Jakuba Benignusa Bossueta – że jesteśmy od siebie nawzajem zależni. „Otóż wszystkie dobra duchowe są wspólne wiernym; łaski, jakie każdy otrzymuje oraz dobre uczynki spełnione przynoszą owoce i całemu ciału, i każdemu z członków Kościoła, z powodu ścisłej ich łączności. Kiedy więc jeden z członków posiada jakieś dobro, wszystkie inne nim się radują, bez przymuszania się do radości. Gdy jednego z członków spotka zmartwienie, niech wszyscy z nim współczują, miast zamykać swe serca” – czytamy.
Widać, jak bardzo Świętych Obcowanie przeciwstawia się współczesnemu egoizmowi i rozpasanemu indywidualizmowi, który do spółki z ogólną „polaryzacją” stylu życia prowadzi do wyobcowania, co dotyka oczywiście również katolików. Nawet w najściślej tradycyjnych środowiskach katolickich często zapominamy o owym Pawłowym wezwaniu: jeden drugiego brzemiona noście, które przypomina właśnie o tym, że jesteśmy wspólnotą, w której jeżeli jeden członek nie domaga, to i inne tracą siłę.
Ze Świętych Obcowaniem jest trochę tak jak z podatkami. Płaci każdy z osobna, ale potem pieniądze rozpływają się po całości (lub wyparowują – korekta na dzisiejsze czasy). Podobnie i modlitwa i dobre uczynki budują całą wspólnotę, tak jak grzechy ją niszczą. Dlatego pojęcie Świętych Obcowania nie ogranicza się tylko do kultu świętych i modlitwy za zmarłych, a dobro, które dajemy, nawet jeżeli przyjęte z niewdzięcznością przez poszczególne osoby, trafia jednak do skarbca całego Mistycznego Ciała i może w taki czy inny sposób do nas wrócić.
Na czym dzisiaj może polegać ów praktyczny wymiar Świętych Obcowania? Najogólniej na tym, by odpowiadać z miłością na braki spowodowane degradacją struktur społecznych. Dawniej było oczywiste, że rodziny trzymały się razem, a przeciętna kobieta nie zostawała sama, mając wszystkie dzieci i cały dom na głowie. Dziś musimy nieraz przekroczyć własną strefę komfortu, by pamiętać o bardziej potrzebujących, o tych, którzy mają więcej dzieci czy trudniejsze warunki; by nie ulegać duchowi czasu, podług którego każdy dba tylko o własny interes i boi się już nie tylko ofiary, ale nawet odrobiny dyskomfortu z powodu miłości bliźniego.
A więc: odwiedzić matkę, która zostaje sama z dziećmi, przywieźć coś dobrego do jedzenia, pomóc w porządkach, a w miarę czasu nawet w remoncie, zaproponować zabranie dzieci, by rodzice mogli gdzieś razem wyjść i podreperować relację, na którą w codziennym biegu nie ma czasu, zainteresować się jak się ktoś czuje, doradzić, zareagować, gdy jest potrzeba, po prostu być i wspierać – to wszystko (a nie tylko wspólna modlitwa) składa się na przyziemny, ale równie ważny wymiar Świętych Obcowania, o ile podejmowane jest z nadprzyrodzonej pobudki, z miłości do Boga i bliźniego, z troski o czyjeś dobro.
Filip Obara