„Polityka” przyjrzała się katastrofie demograficznej naszego wschodniego sąsiada. Lewicowy periodyk w zaskakujący sposób pomija jednak przyczyny wieloletniego kryzysu, który jedynie pogłębiła rosyjska napaść w 2022 r.
„W 1991 r. wybijająca się na niepodległość Ukraina była na 22. miejscu najludniejszych krajów świata. Mieszkały tam wówczas 52 miliony ludzi. Tymczasem w ciągu najbliższej dekady populacja kraju może się skurczyć do 24 milionów!” – Agnieszka Lichnerowicz rozpoczyna w alarmistyczny sposób swój artykuł.
Autorka przyznaje nawet, że katastrofa demograficzna stawia realne pytania o możliwości powojennej odbudowy naszego wschodniego sąsiada. Cytowane w tekście autorytety snują również porównania z Hołodomorem z lat 30. XX w., podczas którego komuniści zagłodzili 4 mln mieszkańców tego kraju.
Wesprzyj nas już teraz!
Choć wśród licznych powodów kryzysu publicystka wymienia oczywiste straty wojenne, przymusową emigrację i „drenaż mózgów”, zauważa jednocześnie, że rosyjska napaść jedynie pogłębiła tragiczny w skutkach problem, z którym Ukraina borykała się od dekad.
Jednak gwałtownemu spadkowi poziomu dzietności, który może na Ukrainie osiągnąć rekordowe 0,7 (przy 2,1 jako wskaźniku zastępowalności pokoleń), autorka poświęca zaledwie jedno zdanie. Jako przyczyny podaje ogólnikowe i enigmatyczne tłumaczenia o „postsowieckiej zapaści gospodarczej”, „bezwzględnej transformacji” czy „braku stabilności”.
Tymczasem głównym powodem niskiej dzietności, która tak przeraża redaktorów „Polityki” nie są rosyjskie kule i bomby, ale rozkład moralny społeczeństwa, objawiający się plagą niestabilności w związkach, powszechną mentalnością antykoncepcyjną oraz aborcyjną hekatombą, która pochłonęła życie – zgodnie z oficjalnymi danymi – przynajmniej miliona dzieci w ostatniej dekadzie.
Ministerstwo Ochrony Zdrowia Ukrainy podawało jeszcze w 2014 roku, że co piąta ciąża kończyła się aborcją. Jeżeli dodać do tego skalę „zabiegów” nierejestrowanych, nawet statystyki mówiące o 200-250 tys. aborcji rocznie nie wydają się przesadzone.
Nie można się dziwić, że lewicowe media, pisząc o depopulacji Ukrainy pomijają główne powody, szukając odpowiedzi w drugo- lub trzeciorzędnych kwestiach. Niewielu stać na stanięcie w prawdzie, kiedy okazuje się, że promowane „lewicowe ideały”, zagrażają istnieniu Ukrainy bardziej niż rosyjskie naloty, bombardowania i przesiedlenia razem wzięte.
PR
Filip Obara: Liberalny świat dostaje łomot. Gdy Van Damme wkracza do zniewieściałej Francji