„Ekologiczna” rewolucja motoryzacyjna, której przyspieszenie obserwujemy od kilkunastu lat nie przyniosła spodziewanych rezultatów, jeśli chodzi o walkę z emisją gazów cieplarnianych i globalne ocieplenie. Zachodni „eksperci” nie mają wątpliwości – to wina „większych i cięższych samochodów osobowych”.
Najnowsze „odkrycie” zachodnich „ekspertów”, którzy za cel numer jeden postawili sobie walkę o klimat i uznali, że najlepszym sposobem do osiągnięcia wyznaczonych „celów klimatycznych” będzie walka z kierowcami opisuje serwis Interia.pl.
Z danych przywołanych przez Interię wynika, że w latach 2010-2020 emisja gazów cieplarnianych do atmosfery spadła średnio o 4,2 proc. „Nie jest to dużo, szczególnie biorąc pod uwagę, że właśnie te lata to duży wzrost popularności hybryd, pojawienie się hybryd ładowanych z gniazdka oraz pierwszych modeli elektrycznych, które były dostępne w normalnej sprzedaży (a nie krótkich seriach, traktowanych jako ciekawostki) i faktycznie nadawały się do codziennej jazdy. To także czas powszechnego downsizingu, czyli przechodzenie na coraz mniejsze i w założeniu oszczędniejsze silniki oraz proekologicznch rozwiązań, takich jak systemy start/stop, automatycznie gaszące silniki podczas stania w korku czy na światłach”.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem „ekspertów” spadek emisji gazów cieplarnianych do atmosfery powinien być dużo wyższy. Dlaczego jednak jest taki, jaki jest? Ich zdaniem winę za to ponoszą coraz większe i cięższe samochody.
„Według raportu Global Fuel Economy Initiative (GFEI) SUV-y stanowią obecnie większość rynku nowych samochodów (51 proc.), a średnia masa pojazdów osiągnęła najwyższy w historii poziom ponad 1,5 tony. Zwiększają się też rozmiary samochodów, a średnia powierzchnia zajmowana przez nowy model osiągnęła 4,2 m2. Jak podaje The Guardian jest to wina producentów samochodów, którzy sprzedają SUV-y po wyższych cenach pomimo proporcjonalnie niższych kosztów produkcji. Autorzy wspomnianego raportu apelują do wprowadzenia ograniczeń dla rozmiarów pojazdów, aby SUV-y zaczęły znikać z rynku”, czytamy.
Sprawę skomentował Michał Domański, dziennikarz działu Motoryzacja w serwisie Interia, który zauważył, że w przeszłości mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją. Kiedy silniki Diesla zostały uznane przez polityków i „ekspertów” za nie-ekologiczne i zaczęto z nich rezygnować i wprowadzać ograniczenia uniemożliwiające poruszanie się pojazdami z takimi silnikami. Okazało się jednak, że „ekologiczne samochody” emitują więcej gazów cieplarnianych niż Diesle. Dlaczego?
„Diesel spala mniej paliwa, to emituje mniej szkodliwych substancji w tym także CO2, na którego redukcję nacisk kładziony jest od lat. (…) Sprzedaż Diesli jednak spadała, a zużywających więcej paliwa silników benzynowych – rosła. W efekcie średnia emisja CO2 nowych samochodów (uśredniając emisję każdego nowego pojazdu sprzedanego na terenie Unii Europejskiej) również zaczęła rosnąć, chociaż od lat spadała”, wyjaśnia Domański.
Nie inaczej będzie w przypadku SUV-ów. Polityczne normy dla ekologicznych silników są tak wyśrubowane, że producentom samochodów najbardziej opłaca się produkować właśnie 5-metrowe SUV-y, bo w ten sposób mają oni pewność, że normy zostaną spełnione po najmniejszych kosztach.
„To właśnie decyzje polityków i lobby ekologów sprawiło, że producenci dostosowali się do nowej rzeczywistości. A rzeczywistość jest taka, że nie ma sensu tworzyć małych, prostych, tanich zużywających małe ilości paliwa samochodów, ponieważ aby spełniały obecne normy, nie mogą być ani proste ani tanie. Natomiast doskonale w wymogi obecnie pojmowanej ekologii, wpisują się pojazdy duże i ciężkie, na których przy okazji dobrze się zarabia (tu warto przypomnieć, że koncerny motoryzacyjne sprzedają samochody dla zysku, a nie dla idei). Zwróćmy też uwagę, że według dzisiejszych standardów, auto ekologiczne to auto elektryczne. Tymczasem elektryczny kompaktowy hatchback może dzisiaj ważyć 1,8-1,9 tony, a więc nawet 700 kg więcej od spalinowego odpowiednika. Dodajmy również, że w październiku udział elektryków w europejskiej sprzedaży nowych aut wyniósł rekordowe 14 proc.”, podsumowuje Michał Domański.
Źródło: Interia