W ostatnich dniach we Francji miały miejsce dwa wydarzenia o doniosłych skutkach. Obydwa są powiązane z imigracją. W obydwu chodzi o młodych ludzi już we Francji zadomowionych, którzy mieli obywatelstwa Republiki. W obydwu przypadkach rząd w Paryżu woli jednak tworzyć sztuczną rzeczywistość i w nią wierzyć zamiast uznać panujące realia.
Chuligani czy rewolta antyfrancuska?
Wesprzyj nas już teraz!
Pierwsze wydarzenie to „ekspedycja” młodych mężczyzn z imigranckiego osiedla na wiejską zabawę w Crepol i zamordowanie 16-letniego chłopaka. Atakujący chuligani użyli noży, a podczas aktu mordu krzyczeli, że „trzeba zabijać białych”.
Sześciu zatrzymanych nosi imiona Chaïd, Yasir, Mathys, Fayçal, Kouider i Yanis. Dla francuskich środowisk prawicowych mord ten, to antyfrancuska rewolta w mikroskali.
W odpowiedzi na zbrodnię przez Francję przetoczyły się organizowane przez prawicę demonstracje, a portret zabitego 16-latka pojawiał się na stadionach piłkarskich trzymany przez grupy kibiców.
Reakcją rządu była pacyfikacja nastrojów, powoływanie się na rządy prawa, a nawet zapowiedź rozwiązania kilku „ultraprawicowych” organizacji.
Islamistyczny terrorysta czy wariat?
Drugie wydarzenie dotyczy ataku 26-letniego islamskiego terrorysty, francuskiego „obywatela” Armanda (Imana) Rajabpoura-Miyandoaba w okolicach wieży Eiffele’a w Paryżu.
Terrorysta pochodzenia irańskiego zabił nożem turystę z Niemiec, po czym zaatakował młotkiem jeszcze dwie osoby krzycząc przy tym „Allah Abkar”.
Po zatrzymaniu napastnik stwierdził, że był to odwet za „umierających muzułmanów w Afganistanie i w Palestynie”.
Co ciekawe islamski terrorysta był znany policji i służbom wywiadu. Zaraz po osiągnięciu pełnoletniości rozważał wyjazd do Syrii, a później planował ataki terrorystyczne.
25 listopada 2015 roku został aresztowany za planowany atak na La Défense, za co został skazany na pięć lat więzienia. Wyszedł po 3 latach.
Armand Rajabpour-Miyandoab był powiązany z Abdoullakhem Anzorowem, zabójcą Samuela Paty’ego, profesora zamordowanego 16 października 2020 r. w Conflans-Sainte-Honorine. Powiązano go także z Larossim Abbalą, autorem podwójnego zabójstwa w czerwcu 2016 r. funkcjonariusza policji Jeana-Baptiste’a Salvainga i jego partnerki Vanessy Schneider w Magnanville.
Był również w kontakcie z Adelem Kermiche – islamistą, który zamordował 85-letniego księdza Jacques’a Hamela. Kapłanowi poderżnięte gardło 26 lipca 2016 r. na zakończenie Mszy Świętej w obecności trzech sióstr zakonnych i kilku parafian.
Według dziennikarza France 24 i specjalisty ds. terroryzmu Wassima Nasra przed podjęciem akcji napastnik nakręcił dwuminutowy filmik, w którym oświadczył, że jest „zwolennikiem kalifatu Państwa Islamskiego” i przyrzeka „wierność kalifowi Abu Hafsowi”. Twierdził także, że podejmuje akcję, aby „pomścić muzułmanów”.
Co zaś ogłosiły francuskie władze? Że nie był to żaden terrorysta, tylko „wariat, który nie wziął leków”. Szef francuskiego MSW Gérald Darmanin zasugerował, że należy zmienić prawo i wprowadzić przymusowe leczenie takich „pacjentów”. Pominąwszy fakt, że zalatuje to na kilometry „psychiatrią sowiecką”, to jest to kierowanie uwagi medialnej na fałszywe tory. Darmanin na antenie TF1 mówił, że „policjanci nie są lekarzami”, a mają do czynienia z „osobami z zaburzeniami psychotycznymi, które wywołują radykalne postrzeganie islamu”.
Końskie okulary lewicy
W sukurs MSW poszła lewica. Jej politycy uważają, że islamistyczny atak terrorystyczny w Paryżu to wina… „zapaści systemu psychiatrycznego”. Szef lewicowej partii France Insoumise Jean-Luc Mélenchon, ubolewał nad „morderstwem i obrażeniami spowodowanymi urojeniowymi motywami religijnymi”. Oficjalna wersja wyraźnie kładzie nacisk na to, że osobnik leczył się „neurologicznie i psychiatrycznie”, więc był to bardziej czyn wariata, niż islamisty. Melenchon generalizował atak, który wstrząsną Francję, mówiąc, że przecież także „kilku z nas groziły śmiercią osoby, które wydają się być tego samego pokroju”.
– Czas zdać sobie sprawę z konsekwencji zapaści systemu leczenia psychiatrycznego! Opieka, monitorowanie i przymusowe leczenie to pilna sprawa, by uchronić tego typu osoby przed niebezpieczeństwem – kontynuował lider LFI.
Wcześniej inny polityk LFI, Manuel Bompard apelował, aby czynowi nożownika „nie nadawać znaczenia politycznego”, bo dokonała go „osoba wyraźnie niezrównoważona”. Z kolei polityk Zielonych (EELV) Sandrine Rousseau wypowiadała się w podobny sposób, zaniepokojona „sposobem, w jaki monitoruje się osoby cierpiące na choroby psychiczne”.
Wydaje się, że to kolejny przykład stawiania złej diagnozy w imię uzyskania doraźnego, społecznego spokoju. Zabójstwo 16-latka w Crepol usiłuje się w sztuczny sposób przekierować na bezpieczne społecznie dla władzy pole zwykłej przestępczości, a mord w Paryżu na problem… służby zdrowia. Ucieka się od tematu niebezpieczeństw, jakie niesie z sobą, krótko i długoterminowo zjawisko imigracji.
Pozorowane działania
Rząd tylko udaje, że coś robi, a przykładem mogą być prace nad ustawą o imigracji. W Senacie, gdzie większość ma centroprawica wprowadzono kilka ważnych poprawek, ale izba niższa je skreśliła. Ustawa jest i tak dość „ostrożna” i ma raczej za zadanie uspokojenie społeczeństwa, tym, że władze „coś robią”, niż rzeczywiste ograniczenie imigracji.
Ustawa przewiduje m.in. ograniczenie niektórych barier utrudniających wydalanie „nielegalników”. Obejmuje to między innymi zniesienie ochrony osób, które przybyły do Francji przed ukończeniem 13. roku życia lub tych, którzy przebywają na nielegalnie terytorium kraju od ponad dwudziestu lat.
Ustawa przemycała już jednak furtkę do masowych legalizacji prawa pobytu nielegalnych imigrantów, w postaci zatrudniania w deficytowych zawodach. W zawodach, w których brakuje rąk do pracy, „fachowcy” mieli dostawać karty pobytowe. Dla centroprawicy była to niemal „brama” do legalizacji pobytu dużej części nielegalnych migrantów, których liczbę MSW szacuje obecnie na od 600 do 900 000. Pomysł jednak podtrzymał parlament.
„Kompromis” przewiduje legalizację pobytu po 8 miesiącach pracy w deficytowych zawodach i wyposażenie prefekta w możliwość sprzeciwu w przypadkach migrantów, którzy dopuścili się „zagrożenia porządku publicznego”, nie przestrzegają „wartości Republiki”, czy są poligamistami.
Przy ustawie o imigracji, wspólny front obozu prezydenckiego i lewicowej koalicji NUPES doprowadził także np. do skreślenia artykułu wprowadzonego przez senatorów, który odbierał nowym imigrantom prawo do zasiłków rodzinnych i APL (dopłaty do mieszkań) przez pierwszych 5 lat pobytu. Parlament nie zgodził się także na pomysł Senatu, by ograniczyć bezpłatną pomoc medyczną dla nielegalnych migrantów, czy uznania nielegalnego pobytu (po odrzuceniu wniosku azylowego i otrzymania nakazu opuszczenia kraju) za przestępstwo. Minister spraw wewnętrznych Gérald Darmanin dla uspokojenia prawej strony, mówił, że jest otwarty na pomysł ustanowienia „kontyngentu” rocznego legalizacji pobytu. Czasami lepiej jest nic nie robić, niż NIC robić… Pozorowanie działań obronnych może jeszcze wystarczy na uspokojenie społeczeństwa, z tym, że zapewne niezadługo jakiś „kolejny „wariat” lub „chuligan z predmieść” ów święty spokój znowu podważy…
Bogdan Dobosz
Czy to już „wojna domowa”? Echa tragedii na wiejskiej zabawie wstrząsnęły Francją