Komisja Europejska nęka platformę Elona Muska, „X”, domagając się usuwania „szkodliwych wiadomości”. Eurokraci chcą, by cenzura objęła m.in. krytyczne materiały na temat polityki klimatycznej, czy roszczeń lobby LGBT.
W UE od 25 sierpnia br. obowiązuje Akt o Usługach Cyfrowych (DSA), który wymaga od mediów społecznościowych i przeglądarek cenzurowania treści prawdziwych, ale uznanych za szkodliwe. Chodzi o tzw. „dezinformację” i „mowę nienawiści”, chociaż nie ma prawnej definicji tego typu pojęć. Funkcjonują jedynie poradniki i tak zwane dobre praktyki w zakresie zwalczania „mis-, mal– i disinformation”, przygotowane przez postępowych „ekspertów”. Regulacje DSA mają być rozszerzone na mniejsze platformy internetowe od lutego 2024 r.
Za brak moderowania treści i niezwalczanie „mowy nienawiści” mediom społecznościowym i przeglądarkom grozi kara utraty do 6 procent globalnych rocznych przychodów.
Wesprzyj nas już teraz!
Komisja Europejska w październiku zażądała wyjaśnień od Meta, X i You Tube’a w sprawie obowiązkowych środków podjętych w celu zwalczania „dezinformacji” i „wzmacnianych oraz rozpowszechnianych nielegalnych treści” w związku z wyborami w Polsce i wojną izraelsko-palestyńską.
W tym tygodniu Bruksela wszczęła formalne postępowanie przeciwko platformie X Elona Muska, powołując się na akt o usługach cyfrowych (DSA).
Zdaniem eurokratów, dawny Twitter nie przestrzega cenzorskich wymogów wynikających z DSA w zakresie usuwania „nielegalnych treści z witryny na terenie UE”. – W pełni wykorzystamy nasz zestaw narzędzi, aby chronić naszych obywateli i demokracje – oznajmił Thierry Breton, komisarz ds. rynku wewnętrznego, który zajmuje się egzekwowaniem prawa w zakresie technologii cyfrowych.
Zgodnie z DSA, platformy muszą szybko usuwać „szkodliwe” treści, przy jednoczesnym poszanowaniu praw podstawowych. „Strażnicy prawomyślności” muszą usuwać „podejrzane” posty i publikować raporty na temat domniemanych naruszeń. Pomagają im użytkownicy i już istniejące organizacje, jak na przykład Centre for Countering Digital Hate (CCDH) – organizacja non-profit, która , jak sama wskazuje, zajmuje się zwalczaniem „dezinformacji” i „mowy nienawiści” w sieci.
Podmioty wdrażające w życie unijne przepisy powinny także analizować „zagrożenia systemowe” dla „praw podstawowych, procesów wyborczych, bezpieczeństwa publicznego, spójności społecznej, różnorodności i inkluzywności”. Na celowniku znajdują się wiadomości prawdziwe, które jednak mogłyby zaszkodzić unijnym władzom, polityce eurokratów, mogłyby podkopywać zaufanie do instytucji, powodować dyskomfort psychiczny wybranych grup itp.
Niestety, kwestia ustalania co jest wiadomością szkodliwą budzi ogromne obawy, ponieważ nie ma definicji prawnej tego typu informacji. Ich określenie pozostaje w rękach rządzących eurokratów, którzy przygotowują kodeksy postępowania w tym zakresie. DSA przewiduje także respektowanie ograniczeń wolności wypowiedzi narzuconych przez krajowe organy.
Mniejsze platformy internetowe mają czas do 17 lutego 2024 r., by dostosować moderację treści, reklamy online i zapewnić przejrzystość dla przedsiębiorców.. Bardzo duże platformy są zobowiązane przestrzegać regulacji już od sierpnia tego roku.
Platforma Muska od dawna jest na celowniku Komisji Europejskiej. We wrześniu Bruksela oznaczyła X jako medium o domniemanym szczególnie wysokim poziomie szerzenia „dezinformacji” w porównaniu z innymi stronami. W październiku wszczęto dochodzenie w związku z rzekomą „dezinformacją” po ataku Hamasu na Izrael 7 października.
Obecnie Bruksela domaga się dalszego dostępu do wewnętrznych danych X na potrzeby dochodzenia.
Platforma zaznacza, że usuwa niektóre treści, ale stara się je moderować w taki sposób, aby zachować równowagę i wolność słowa. „Ryzyko popełnienia skrajnego błędu jest ogromne: z jednej strony można usunąć treści, które są naprawdę niebezpieczne; z drugiej strony ryzykuje się cenzurą”, napisali przedstawiciele X.
Medium musi dostarczać specjalne raporty dot. usuwania „nielegalnych” treści. Z raportu wynika, że od 28 sierpnia do 20 października do władz X napłynęło z krajów UE 35 006 zgłoszeń dotyczących „nielegalnych lub szkodliwych wypowiedzi”. Moderatorzy X uznali, że 23 061 zgłoszeń było bezzasadnych. Oznakowane treści nie naruszały bowiem polityki platformy, więc nie podjęto względem nich żadnych działań.
Dodano, że posty „okropne, ale zgodne z prawem” mogą mieć ograniczony zasięg, ale nie będą usuwane. Komisarz Breton nalegał w październiku, by platforma Muska bardziej reagowała na wnioski „właściwych organów ścigania i Europolu”, i usuwała znacznie więcej zawartości, gdy zostanie o to poproszona.
„Unijni cenzorzy” mają bardziej przyjrzeć się „wiadomościom wprowadzającym w błąd” i funkcji Community Notes, by odrzucać szereg informacji politycznych. Program Community Notes umożliwia zwykłym użytkownikom weryfikację wiadomości, z pominięciem pseudoniezależnych „weryfikatorów faktów”. Bruksela chciałaby, aby tworzone lub finansowane przez nią grupy rzekomo niezależnych dziennikarzy weryfikowały wiadomości, odrzucając „dezinformację” i „mowę nienawiści”. Jednak nie ma definicji prawnej tego typu pojęć.
Stworzony przez eurokratów kodeks postępowania DSA definiuje dezinformację jako „fałszywe lub wprowadzające w błąd treści rozpowszechniane z zamiarem oszukania lub zapewnienia korzyści gospodarczych lub politycznych, i które mogą wyrządzić szkodę publiczną”.
Unijne pseudoelity interpretują dezinformację bardzo szeroko. Europejskie Obserwatorium Monitorowania Cyfrowego – finansowane przez Komisję, które zajmuje się „sprawdzaniem faktów” – wskazało na trzy charakterystyczne narracje dezinformacyjne podczas wyborów w Europie w 2023 r.
W przypadku wyborów w Estonii za dezinformację uznano posty mówiące o tym, że energia odnawialna jest droższa od gazu. W Hiszpanii dezinformacją miały być wiadomości na temat negatywnych skutków nielegalnej migracji, pisanie o przemocy ze strony nielegalnych przybyszy i o tym, że przyczynią się oni do „wyczerpywania pieniędzy publicznych”.
Ponadto za niedopuszczalne uznano krytykowanie hiszpańskiego prawa odnośnie identyfikacji płciowej. Ma to stanowić „zagrożenie dla kobiet”. Nie można krytykować polityki genderowej, negatywnie pisać o nadużyciach sodomitów itp.
W związku ze zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego można spodziewać się nasilenia działań cenzorskich ze strony KE i wielu innych instytucji. By stłumić wolność słowa szereg podmiotów międzynarodowych i organizacji podjęło już określone działania. ONZ przymierza się do wprowadzenia globalnej cenzury, o czym przywódcy państw będą rozprawiać we wrześniu 2024 r. podczas specjalnej sesji ONZ (Szczyt Przyszłości i Pakt Przyszłości). Stosowne propozycje dotyczące „integralności informacji” przedstawił szef ONZ Antonio Guterres.
Światowe Forum Ekonomiczne uznało cenzurę (ustanowienia strażników przepływu informacji) za warunek niezbędny w celu zapewnienia cyberbezpieczeństwa. Nastąpiło niezwykłe ożywienie licznych służb europejskich zacieśniających współpracę cenzorską w celu „budowania odporności demokracji” zagrożonej przez wszystkich tych, którzy stracili – z różnych powodów – zaufanie do instytucji i demokracji liberalnej. Zastraszanie i kneblowanie swobodnej wymiany poglądów są kluczowe dla wprowadzenia wielu projektów mających pozwolić na budowę nowej utopijnej rzeczywistości eko-cyfrowej.
Źródło: brusselssignal.eu, PCh24.pl
AS
Elon Musk dotrzymał słowa. Dowody cenzury politycznej na Twitterze ujrzały światło dzienne
Miliardy dolarów strat. Bud Light poparł LGBTQ+ i wpakował się w gigantyczne tarapaty