– Przewrót pałacowy byłby możliwy w sytuacji, gdyby załamał się front na Ukrainie, a w Rosji z dnia na dzień nastąpiłby kolaps gospodarczy, który opróżniłby kieszenie kremlowskiej elity. Albo gdyby elita dostała od Zachodu zapewnienie, że usunięcie Putina poskutkuje zniesieniem sankcji indywidualnych i bezbolesnym zakończeniem wojny – bez konieczności płacenia reparacji, za to przy zachowaniu przez Rosję części zdobyczy terytorialnych – mówi w rozmowie z tygodnikiem „Do Rzeczy” prof. Hieronim Grala, historyk specjalizujący się w dziejach Rosji.
W ocenie polskiego naukowca nie ma takiego satrapy, którego nie da się obalić. – Putin przez wiele lat musiał dzielić się władzą i nie jest tak potężnym samodzierżcą jak Stalin czy Iwan Groźny. Najbardziej jednak prawdopodobne, że Putin wyznaczy w pewnym momencie swojego następcę. Podobnie jak jego wyznaczył Jelcyn. Putin już jednak ogłosił, że wystartuje w planowanych na 17 marca 2024 r. wyborach prezydenckich. Jeśli więc dojdzie do sukcesji, to w późniejszym terminie. Jelcyn też do pewnego momentu nie chciał się żegnać z władzą i robił wszystko, by wzmocnić swoją pozycję i moment odejścia maksymalnie opóźnić. W końcu jednak zrozumiał, że jest na to zbyt słaby – podkreśla.
Zapytany „czy otoczeniu Putina w ogóle opłaca się odsuwać go od władzy?”, prof. Grala odpowiada:
Wesprzyj nas już teraz!
„Wojna jest jedynym kapitałem politycznym Putina, który odkleił się od rzeczywistości i uwierzył, że jest nowym carem Piotrem Wielkim. Jeśli ją zakończy, to straci wszystko. Ale jeśli wojna będzie trwać, to tracić na tym będzie kremlowska elita, która ma już dość ponoszenia kosztów niezbyt udanej inwazji. Pokój będzie zaś możliwy tylko wówczas, gdy odejdzie Putin. Zmiana na tronie posłuży też jako pretekst tym spośród zachodnich liderów, którzy nie mogą się doczekać, aż znowu będą mogli robić interesy z Rosją. A to spora motywacja dla otoczenia Putina. W zamian za pokój kremlowskie elity mogą nawet zwrócić Ukrainie Krym. Jeszcze pół roku temu bym w to nie uwierzył. Oczywiście, znowu, Putin Krymu oddać by nie mógł, bo aneksja była jego osobistym, największym sukcesem. Ale w jego otoczeniu dojrzewa już inne spojrzenie. Jak się wydaje, obecnie Rosjanie zgodziliby się oddać półwysep, gdyby mogli w zamian zachować Donbas. Co im po turystycznym Krymie, na którym i tak nikt nie chce się wczasować? Donbas to co innego – zniszczony wojną, ale perspektywiczny region przemysłowy”.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG
„Wszystkie maski Kremla. Czy Rosja się nawróciła?” ZOBACZ CAŁY FILM!