7 stycznia 2024

Niebezpieczna gra kardynała Fernándeza. Jakie będą konsekwencje?

(fot. PCh24.pl )

Reakcje biskupów Kościoła katolickiego na deklarację Fiducia supplicans przyniosły pewien skutek: Dykasteria Nauki Wiary wydała zgodę na faktyczne zawieszenie stosowania swojego dokumentu. Nie ma jednak powodów do radości. Gorszący dokument pozostaje w mocy i w wielu miejscach Kościoła będzie z lubością stosowany przez progresistów – również w Polsce. Musimy troszczyć się nie tylko o własną diecezję, ale o cały Kościół powszechny – zwłaszcza jeżeli błędy wychodzą z samego Watykanu. W tej kwestii, niestety, nic się nie zmieniło, a „cofnięcie się” Fernadneza od początku mogło być częścią jego planu.

Kard. Victor Manuel Fernández ogłaszając 18 grudnia 2023 roku deklarację doktrynalną Fiducia supplicans musiał dobrze wiedzieć, że wywoła w ten sposób gigantyczne kontrowersje; nie jest przecież idiotą.

Z tego powodu w tekście dokumentu wielokrotnie (sic) zapewniał, jakoby wszystko, co ogłasza, było w pełni zgodne z doktryną Kościoła katolickiego.

Wesprzyj nas już teraz!

Biskupi na całym świecie ocenili to jednak inaczej. Trudno wymienić wszystkich, którzy wyrazili swój sprzeciw wobec deklaracji doktrynalnej Fernándeza: to duża grupa episkopatów w Afryce, a także episkopaty Węgier i Ukrainy; błogosławienie par jednopłciowych odrzucił też rzecznik KEP ks. Leszek Gęsiak SJ; sprzeciwiło się temu wielu biskupów we Francji i Stanach Zjednoczonych; wreszcie – niektórzy kardynałowie. Ten sprzeciw jest szczególnie ciekawy, bo przeciwko Fiducia supplicans wystąpili aż trzej purpuraci wyniesieni do purpury przez samego Franciszka: Gerhard Müller, Daniel Fernando Sturla oraz Fridolin Ambongo, z których pierwszy jest od dawna krytykiem Franciszka, drugi dotąd nie zabierał głosu w spornych kwestiach, a trzeci to członek elitarnej przypapieskiej Rady Kardynałów i stąd uchodzi za człowieka papieża.

Fernándeza poparli za to tacy biskupi jak Niemcy, Belgowie czy liberalni Amerykanie, a to doprawdy nie świadczy dobrze o wiarygodności jego zapewnień, jakoby Fiducia supplicans była rzeczywiście zgodna z doktryną.

Każdy zdrowo myślący człowiek rozumie przecież, że błogosławienie pary homoseksualnej, niezależnie od teoretycznych uzasadnień, będzie odbierane jako aprobata dla sodomii. Złośliwie mógłbym napisać, że o to zresztą chodziło, co pokazała natychmiastowa reakcja jezuitów w USA z o. Jamesem Martinem na czele; nie znam jednak wewnętrznych intencji przyświecających Fernándezowi, więc od wydawania takich osądów muszę się powstrzymać. Można jedynie stwierdzić, że obiektywnie Fiducia supplicans stanowi ogromne wsparcie dla antykatolickiej, bezbożnej i wrogiej człowiekowi rewolucji homoseksualnej, która niszczy moralnie społeczeństwa Zachodu od 1968 roku, a która próbuje dziś zainfekować również kraje afrykańskie.

W każdym razie przeciwko Fiducia supplicans zrodziła się gigantyczna reakcja – i powtórzę raz jeszcze, jest skrajnie niewiarygodne, by kard. Fernández tego nie przewidział. Przypominam, że Fiducia supplicans została opublikowana zaledwie jeden dzień po tym, jak błogosławieństwa dla związków homoseksualnych zostały wprowadzone w tzw. Kościele Anglii, co stało się w niedzielę 17 grudnia. Decyzję anglikanie ogłosili już zimą ubiegłego roku, co wywołało w ich wspólnocie gigantyczne zamieszanie. Anglikanie z Afryki i innych krajów globalnego Południa uznali, że anglikanie z Anglii dopuścili się zdrady – i zadeklarowali, że odtąd będą wyraźnie podkreślać swoją odrębność od „zaprzańców” z Wysp Brytyjskich. Biorąc pod uwagę fakt, że między chrześcijanami anglikańskimi a katolickimi w Afryce nie ma większych różnić w kwestiach moralnych było absolutną oczywistością, że episkopaty katolickie zareagują na wprowadzenie błogosławieństw w Kościele analogicznie. Tak się rzeczywiście stało.

Sądzę, że najnowsze „oświadczenie prasowe” kardynała Fernándeza należy czytać właśnie w tym kontekście, to znaczy zakładając, że dobrze przewidział opór. Zasadniczą treścią tego „oświadczenia” jest oficjalne udzielenie zgody na to, by biskupi realizowali Fiducia supplicans tak, jak chcą: to znaczy albo w pełni, albo wcale. Innymi słowy: jedni mogą natychmiast wprowadzić w życie błogosławieństwa związków homoseksualnych i tzw. nieregularnych, a inni mogą zająć się „refleksją” nad dokumentem, zawieszając czy też po prostu odkładając ad Kalendas Graecas realizację tego tekstu. Fernández chce jednak, by wszyscy zaakceptowali Fiducia supplicans w teorii, nawet jeżeli w praktyce nie będą z niej korzystać.

W ten sposób Fernández chce, jak sądzę zrealizować trzy cele.

Po pierwsze, próbuje zmusić cały Kościół do intelektualnej albo duchowej kolaboracji z herezją. Nawet jeżeli jakiś biskup nie zgadza się z Fiducia supplicans i uważa ten dokument za de facto heretycki i bluźnierczy, to według Fernándeza powinien poddać się jego woli i w teorii zaakceptować deklarację. Jeżeli tak by się stało, cały Kościół zostałby niejako „wciągnięty” do wspólnoty nieprawości, która akceptuje błogosławienie par sodomskich

Po drugie, prefekt Dykasterii Nauki Wiary chce powstrzymać zaostrzanie nastrojów, rzucając niezadowolonym „koło ratunkowe”: powołując się na jego „oświadczenie” mogą teraz ogłosić wiernym, że nie ma się czym przejmować, bo w ich diecezjach nie będzie takich błogosławieństw. Fernández chciałby zatem, żeby dla świętego spokoju biskupi zrezygnowali z krytykowania jego i Franciszka, tym samym zgadzając się na obowiązywanie błędów w innych diecezjach, jeżeli tylko oni osobiście będą mogli być wolni od plagi błogosławieństw dla LGBT.

Po trzecie, Fernández realizuje plan zaprowadzania w Kościele katolickim różnorodności w doktrynie i moralności. Taki plan papież Franciszek przedstawił już w swoim programowym dokumencie Evangelii gaudium z 2013 roku, pisząc, że chrześcijanie powinni przestać „śnić” o „monolitycznej doktrynie”, a konferencje episkopatów – czy to krajowe, czy to kontynentalne – mogą otrzymać pewien „autentyczny autorytet doktrynalny”. W praktyce ma to oznaczać, że w różnych miejscach Kościoła będzie się wierzyć inaczej: w Niemczech po sodomicku, w Polsce po katolicku. Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to stan docelowy: koncepcja „jedności w różnorodności” jest wyłącznie etapem przejściowym do zaprowadzenia jednolitej, nowej wykładni wiary. Franciszek pokazuje to bardzo jednoznacznie. W 2016 roku ogłosił Amoris laetitia, w efekcie czego w niektórych Kościołach lokalnych wprowadzono Komunię dla rozwodników, w innych – nie. Jednak w październiku 2023 roku kardynał Fernández polecił takie wprowadzenie wszystkim episkopatom – jakkolwiek nie zostało to jak dotąd zrealizowane. W 2021 roku Franciszek ogłosił Traditionis custodes – w imię pielęgnowania tradycji liturgicznej Kościoła nakazał wszystkim biskupom stopniowo „wygaszać” liturgię trydencką, tak, by ostatecznie całkowicie zniknęła z Kościoła. Franciszek nie krył tego celu, wskazując, jakoby to nowa liturgia była „jedynym” wyrazem rytu rzymskiego, co jest obiektywną nieprawdą. Tak samo jest z Fiducia supplicans. Fernández pozwala na „różnorodność”, ale pisze wyraźnie, że chodzi o „tymczasowe” zawieszanie wdrażania tej deklaracji w życie. Ostatecznie błogosławieństwa dla par LGBT mają być obowiązkowe w całym Kościele.

Jestem bardzo ciekaw, jak skończy się ta potężna, niebywała w historii Kościoła afera. Czy biskupi dadzą się „kupić” i zaakceptują nieuczciwą ofertę Fernándeza? Część – niewątpliwie tak, ale sądzę, że bardzo wielu hierarchów pozostanie na pryncypialnym stanowisku – i to nie tylko w Afryce. Nie będą ani wdrażać w życie Fiducia supplicans, ani też publikować czy ogłaszać jakichkolwiek deklaracji „teoretycznie” akceptujących treść tego dokumentu. Sądzę zresztą, że na tym etapie Fernández zresztą nawet tego nie oczekuje: wystarczy mu zasianie ziarna chaosu i rzucenie liberalnym biskupom na całym świecie „kotwicy”, którą mogą się uczepić wprowadzając błogosławieństwa par sodomskich. Ile można zepsuć, tyle się zepsuje – resztę Fernández pozostawi już innym.

Istnieje jednak duża nadzieja, że rewolucjoniści się przeliczyli, to znaczy że Fiducia supplicans jest dokumentem tak bardzo rażąco sprzecznym z Tradycją, że doprowadzi do reakcji wśród biskupów i kardynałów, którzy zdecydują się – nawet wyłącznie wewnętrznie – całkowicie zerwać z liberalną linią pontyfikatu Franciszka. To może ujawnić się na następnym konklawe. Kluczowe pytanie brzmi zatem: kiedy to konklawe się odbędzie. Jeżeli Bóg zabierze Franciszka szybko, jeszcze w okresie jakiegoś wzburzenia tym czy innym rażącym dokumentem, może przynieść to ozdrowieńczy efekt w postaci wyboru papieża, który uprzątnie gigantyczny bałagan po swoim poprzedniku. Jeżeli jednak z Bożego dopustu papież Franciszek będzie rządzić w Kościele kolejne długie lata, sprawy mogą się potoczyć zupełnie inaczej. Zachęcam Czytelnika do intensywnej modlitwy za Kościół.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(51)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 311 931 zł cel: 300 000 zł
104%
wybierz kwotę:
Wspieram