Rządząca Polską koalicja KO-Lewica-TD ustami ministra rozwoju Krzysztofa Hetmana ogłosiła nowy program „Mieszkanie na Start”. Zdaniem ekspertów, których poprosił o skomentowanie propozycji zawartych w tym programie serwis GazetaPrawna.pl pewne jest tylko jedno – kolejny wzrost cen nieruchomości.
„Rządowy program zakłada wsparcie w zakupie własnego mieszkania. (…) Ministerstwo proponuje różne dopłaty do rat dla kredytów wziętych do końca 2025 roku. Mają one obowiązywać przez 10 lat i być zróżnicowane w zależności od wielkości gospodarstwa domowego. Dopłata będą wahały się od 0,5 do 1,5 proc. Warunkiem uzyskania pomocy od państwa będzie kryterium oparte o próg podatkowy. Single będą mogli zarabiać maksymalnie 10 tys. zł brutto, a dwuosobowe gospodarstwo – maksymalnie 18 tys. zł. Co więcej, wysokość kredytu nie będzie limitowana, ale dopłata naliczana ma być tylko od określonej wysokości kapitału. To oznacza, że kredytobiorca w dwuosobowym gospodarstwie, który zaciągnie kredyt na kwotę np. 450 tys. zł, uzyska dopłatę obliczoną tak, jakby kredyt ten wyniósł 400 tys. zł”, wyjaśnia portal „DGP”.
Zapytany przez serwis GazetaPrawna.pl o nowy pomysł rządu Tuska Bartosz Turek, ekspert HREIT, podkreślił, że propozycje władzy nie pozostaną bez wpływu na ceny nieruchomości, a konkretnie – znacznie je podniosą. – W mojej ocenie ceny nie spadną – chociażby przez rosnące wynagrodzenia, niskie bezrobocie i prawdopodobny spadek stóp procentowych. Jeżeli jednak program okaże się zbyt liberalny, będziemy notowali dwucyfrowe wzrosty cen mieszkań – wyjaśnia.
Wesprzyj nas już teraz!
Przypomnijmy – resort rozwoju na rządowy program zamierza przeznaczyć 500 mln zł, przy założeniu, że skorzysta z niego 50 tys. kredytobiorców. Start rozwiązania ma nastąpić w drugiej połowie roku.
Według Ewy Teczak – ekspert rynku mieszkaniowego Otodom – możemy mieć do czynienia z podobną sytuacją jak w przypadku Bezpiecznego Kredytu 2 proc. Chodzi o ograniczoną pulę środków. – Wiemy, że będzie promocja i wiemy, że trzeba działać szybko żeby się załapać. Jeżeli rząd nie uwzględni w projekcie limitów ceny za m2, to pojawi się kolejny mocny czynnik cenotwórczy – tłumaczy.
Tęczak przytacza statystyki Otodom Analytics, z których wynika, że w ciągu roku na najważniejszych rynkach w kraju ceny wzrosły od 10-11 proc. w Katowicach i Łodzi, przez 16-17 proc. w Warszawie i Wrocławiu, po 22-23 proc. w Krakowie i Poznaniu. W Gdańsku w porównaniu do grudnia 2022 r. ceny wzrosły o 26 proc., co nominalnie dało dodatkowe 3,2 tys. zł na metrze kwadratowym.
– Co dla kupujących oznaczały te wzrosty? Jeśli weźmiemy pod uwagę najtańszy obecnie z tych siedmiu rynków – Łódź, gdzie średnie ceny ofertowe wynoszą obecnie już ponad 9,6 tys. zł, to dla zainteresowanych zakupem mieszkania o metrażu 50 mkw. w porównaniu do ubiegłego roku oznacza wzrost o 56 tys. w cenie całkowitej. We Wrocławiu trzeba mieć na takie mieszkanie obecnie o 103 tys. zł więcej, a w Gdańsku aż 161 tys. więcej. Czy zdolność kredytowa nabywców, mimo statystycznego wzrostu płacy średniej, obniżki stóp procentowych i złagodzenia wyliczania zdolności kredytowej przez banki wzrosła w tym roku aż tak bardzo? Wciąż też nie można zapominać o inflacji, która co prawda już tak nie szokuje jak jeszcze kilka miesięcy temu, ale przecież nadal z nami jest – podsumowuje Ewa Tęczak.
Źródło: GazetaPrawna.pl
TG
Za twarz i do krainy uśmiechu Tuska. Oto „szczęśliwa Polska”