W Korei Południowej, gdzie jest ogromny problem – nie wiem czy powoli do nich nie dobijamy, ale to kwestia technologii i dostępności – dziewięcioletnie dzieci są testowane w szkole testami przesiewowymi w kierunku uzależnienia od Internetu. Jeżeli u jakiegoś dziecka zostanie wykryty problem, to jest ono „wyciągane” ze szkoły i wysyłane na dwutygodniowy detoks cyfrowy. W Polsce problem uzależnień jest podobny, tyle że nic się z tym nie robi. Mówi o tym w rozmowie z PCh24.pl dr n. med. Bohdan Woronowicz.
Marta Dybińska: Panie Doktorze, kogo szczególnie dotyczy problem uzależnienia cyfrowego?
Dr n. med. Bohdan Woronowicz: Szczególnie dużo młodych ludzi jest uzależnionych od Internetu. Oni sobie nie wyobrażają innego życia. Osoba, która jest uzależniona od Internetu spędza w nim bardzo dużo czasu, bo musi wiedzieć co się dzieje, sprawdzać, być na bieżąco, itd. „Nie ma czasu” ma naukę, pracę i inne obowiązki.
Wesprzyj nas już teraz!
Takie zachowanie to sygnał, że jest jakiś problem, że trzeba pomyśleć o detoksie od Internetu?
– Detoks elektroniczny dotyczy tych, którzy nie potrafią w sposób kontrolowany korzystać z Internetu. Wiele dzieci ma z tym problemy… Niestety w 2017 roku została znowelizowana ustawa o grach hazardowych. Z Funduszu Rozwiązywania Problemów Hazardowych zabrano aż 2/3 środków. Po cichu, w nocy, pod wodzą pana Kuchcińskiego i bez żadnej konsultacji ze specjalistami. Były to pieniądze przeznaczone na prowadzenie badań dotyczących uzależnień behawioralnych, profilaktykę i leczenie osób uzależnionych, ale również i na szkolenie specjalistów. Kiedy zobaczyłem co się dzieje – doszedłem do wniosku, że rządzącym nie zależy na tym, żeby rzetelnie rozwiązywać ten problem. Ciekawy jestem co będzie teraz – czy po 15 października, nowy rząd będzie mądrzejszy czy okaże się taki sam jak poprzedni…
Na co zostały przeznaczone pieniądze z Funduszu Rozwiązywania Problemów Hazardowych?
– Tamte pieniądze zostały przeznaczone na nowo utworzony Fundusz Wspierania Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, który miał wspierać rozwój organizacji sprzyjających rządzącym.
Jak to możliwe, że nie ma wsparcia w sytuacji, kiedy problem dotyczy przecież tak często dzieci i młodzieży? Władze nie widzą, że uzależnienie od Internetu to nie są żarty?
– Dla mnie jest to wielki skandal, że te pieniądze zostały odebrane, zamiast dalej wspierać profilaktykę, badania, terapię. Doszedłem do wniosku, że nie ma z kim i nie ma o czym rozmawiać. W Korei Południowej, gdzie jest ogromny problem – nie wiem czy powoli do nich nie dobijamy, ale to kwestia technologii i dostępności – dziewięcioletnie dzieci są testowane w szkole testami przesiewowymi w kierunku uzależnienia od Internetu. Jeżeli u jakiegoś dziecka zostanie wykryty problem, to jest ono „wyciągane” ze szkoły i wysyłane na dwutygodniowy detoks cyfrowy. Na tym się oczywiście nie kończy, bo nic by to nie dało. Jednocześnie jego rodzice i cała rodzina zostaje objęta specjalistyczną opieką po to, aby kiedy dziecko wróci do domu mogło żyć w taki sposób, aby uzależnienie się nie rozwijało. A u nas w ogóle nikt o tym nie mówi… Nie zapomnę jak jeszcze przed 2015 rokiem mówiłem o tych problemach w Ministerstwie Oświaty, to skończyło się na tym, że sobie pogadałem i koniec. Myślałem, że władza się zmieni to będzie inaczej, a okazało się, że było jeszcze gorzej, bo nie dość, że nic nie zrobili to jeszcze zabrali pieniądze. Są jakieś szczątkowe działania, ale nie ma np. miejsca na nieodpłatny detoks cyfrowy dla tych, którzy są zagrożeni. A to powinno być w ramach NFZ, jak wszystko inne…
Z uzależnieniem choćby człowiek bardzo chciał – sam sobie chyba nie poradzi?
– W żadnym uzależnieniu człowiek sobie sam nie poradzi. Może na jakiś czas, tzw. siłą woli coś próbować, ale w uzależnieniach pomagają specjaliści – ich trzeba szkolić, a na szkolenia potrzebne są pieniądze.
Czyli w naszym społeczeństwie temat uzależnienia od Internetu tak jakby nie istnieje…
– Kilkanaście lat temu robiłem konferencję, na którą zaprosiłem specjalistkę ze Stanów Zjednoczonych Hilary Cash – z ośrodka leczenia młodych ludzi z tego typu problemami. Zaczęła nas szkolić, i w Funduszu Rozwiązywania Problemów Hazardowych były na to pieniądze. Z tych pieniędzy można było również zbadać jak u nas wygląda to zjawisko. Mój kolega ze Stanów Zjednoczonych, Ryszard Romaniuk, który odwiedził ten ośrodek a nam pomagał w organizacji konferencji powiedział: wiesz co mnie najbardziej zdziwiło? Ci młodzi ludzie stali w rozmowie ze mną prawie nosem w nos. Nie umieli kontaktować się na inną odległość, tylko na taką jaką mają do smartfona/laptopa…
Przykre, ale z drugiej strony z jakichś względów jednak chętnie z Internetu korzystamy.…
– Na pewno jest to wygoda – można dużo się dowiedzieć. Sam przestałem kupować gazety, podstawowe wiadomości mam w Internecie. Proszę zwrócić uwagę na ludzi, którzy jeżdżą metrem, tramwajem, autobusem – osiemdziesiąt procent „siedzi w smartfonie” korzystając z Internetu. Też często zaglądam, ale to nie jest tak, że rano, kiedy się obudzę to pierwsze co robię to włączam Internet. Są ludzie, którzy budują siebie takimi jakimi chcieliby być za pomocą Internetu, np. mały otyły blondyn może się przestawiać jako wysoki, szczupły brunet. Niektórzy w ten sposób się dowartościowują, a poza tym – można komuś anonimowo zrobić jakieś świństewko… Smutne to jest.
Nie tylko w metrze, ale też w pociągach… rzadko kiedy można spotkać kogoś, kto czyta książkę…
– Kiedyś ludzie w pociągach ze sobą rozmawiali, a teraz każdy zajmuje się swoimi sprawami.
Dlatego uciekamy w wirtualny świat, bo czujemy się akceptowani i bezpieczni?
– Internet poza tym, że dużo daje – jednocześnie powoduje różnego rodzaju problemy. Można stać się ofiarą hejtu. Są przecież znane przypadki samobójstw młodych ludzi, których hejt zabił.
Jeśli dziecko nie znajduje miłości i akceptacji w domu, znajdzie je wśród wirtualnych „przyjaciół”? Może problem jest w dorosłych, że nie potrafimy już ze sobą rozmawiać?
– Jednym z problemów jest też to, że niejednokrotnie rodzice sami są uzależnieni, a jeszcze wcześniej byli „ciemną masą” jeśli chodzi o korzystanie z Internetu. Pamiętam jak kiedyś tatuś z mamusią przyprowadzili do mnie szesnastolatka. Zaczęli po nim „jechać”: tego nie robi, tamtego nie robi, bo siedzi w komputerze… W pewnym momencie chłopak zapytał swojego taty: ojciec, a co ty robisz po przyjściu z pracy?. I dyskusja się skończyła. Rodzice nie wiedzą w jaki sposób nauczyć dzieci sensownego korzystania z Internetu.
Czasami nawet może nie zdajemy siebie sprawy z tego, do czego może być zdolny człowiek, uzależniony do Internetu?
– Kiedyś była taka sytuacja, że rodzice zabrali dziecku smartfon, a synuś zaczął im grozić, że ich pozabija jak natychmiast mu nie oddadzą telefonu. Ojciec nie zostawił sprawy, tylko oddał do sądu, zrobiła się afera. Ile takich sytuacji było, gdzie następowało niszczenie sprzętu, demolka domu? Szczególnie problem jest tam, gdzie nie ma ojca w domu. Jak matka wychowuje sama syna to jak już troszkę synek stanie się silniejszy – czuje się bezkarny.
Z drugiej strony – lepiej dać dziecku smartfona, bo sami też musimy trochę odpocząć… Co w tym złego?
– Kiedy byłem młody to leciałem grać w piłkę, a w tej chwili dzieci i młodzież przesiadują w Internecie. Pojawiają się też inne problemy: otyłość, problemy ze wzrokiem, tzw. zespół cieni nadgarstka. Jest jeszcze tzw. „żółwia szyja”. Jak się małemu dziecku daje smartfona czy tableta, żeby się odczepiło, to później rosną takie dzieci. To jest wina rodziców, bo dzieci tego nie rozumieją. Trzeba zacząć od uczenia rodziców, ale ręce opadają jak widzę podejście władz, którym niby tak zależy na obywatelach. Nie wiem czy teraz coś się zmieni w tym temacie.
Czas jaki spędzamy w mediach społecznościowych można sprawdzić, a to może nam dać do myślenia czy aby na pewno nie marnujemy swoje czasu na przeglądanie treści bez sensu?
– Jeśli byśmy zaczęli liczyć ile czasu spędzamy w Internecie i co robimy – często są to media społecznościowe i różne głupoty, wtedy możemy się połapać, że coś się dzieje nie tak. Poza tym, badania na temat problemowego korzystania z Internetu mówią, że częściej angażują się osoby, które odczuwają samotność, osoby, które mają inne deficyty społeczne, problemy z kontaktami, niską samooceną. Na większe uzależnienie też narażone są osoby, które były maltretowane, miały urazy emocjonalne w dzieciństwie.
Sami jesteśmy w stanie wprowadzić detoks cyfrowy, czy to nierealne?
– Ponad dwa lata temu wydałem książkę: „Zachowania, które mogą zranić” – są w niej opisane nietypowe – jeszcze do niedawna – uzależnienia. W książce umieściłem testy, które pozwalają stwierdzić czy mamy problem czy też nie. Można zrobić pewne ograniczenia, można wyłączyć powiadomienia, żeby cały czas nie siedzieć wpatrzonym w smartfona. W przypadkach uzależnień potrzebna jest pomoc specjalistów
Czym właściwie jest detoks cyfrowy?
– Tak jak każdy detoks – odstawieniem trującej substancji. W tym przypadku toksyną jest przebywanie i korzystanie z Internetu. W detoksie alkoholowym odstawia się alkohol i człowiek cierpi, tak samo odstawia się Internet. Objawy można porównać z objawami odstawiennymi, abstynencyjnymi po alkoholu, czy po innych substancjach psychoaktywnych.
Dr n. med. Bohdan Tadeusz Woronowicz – specjalista psychiatra, certyfikowany specjalista i superwizor psychoterapii uzależnień. Założyciel Ośrodka Terapii Uzależnień w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, którym kierował przez prawie 40 lat. Wiele lat temu odznaczony przez Prezydenta RP Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski w uznaniu za „wybitne zasługi i zaangażowanie w działalności na rzecz ludzi uzależnionych”. Uhonorowany również Nagrodą m.st. Warszawy „w uznaniu zasług dla Stolicy Rzeczypospolitej Polskiej”, a przez Ministra Zdrowia honorową odznaką „Zasłużony dla ochrony zdrowia”. Jest Konsultorem Zespołu Komisji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych oraz laureatem Nagrody Pelikana przyznawanej przez Licheńskie Centrum Pomocy Rodzinie i Osobom Uzależnionym osobom „znacząco zaangażowanym” w pomoc osobom uzależnionym. Honorowy członek Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności.