„Czy ktoś jeszcze pamięta referendum, które zostało przeprowadzone łącznie z październikowymi wyborami parlamentarnymi?”, pyta na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Łukasz Warzecha.
Publicysta przypomina, że w październikowym referendum wzięło udział „niewiele ponad 40 proc. uprawnionych”, którzy odpowiedzieli na 4 pytania.
W ocenie eksperta programu „PRAWY PROSTY. PLUS” na antenie PCh24.TV z dzisiejszej perspektywy – niemal pół roku po referendum – widzimy jak wielką szansę wówczas zmarnowano.
Wesprzyj nas już teraz!
„Pytanie o barierę na granicy z Białorusią było kompletnie bez sensu, bo nikt nie proponował jej likwidacji. Pytanie pierwsze (o „wyprzedaż majątku narodowego”) było najczystszą propagandą. Może jeszcze jakoś broniło się pytanie o wiek emerytalny. (…) Można było w referendum zapytać o pomoc socjalną dla Ukraińców, no ale to rządowi nie pasowało”, czytamy.
Zdaniem Warzechy październikowe referendum to dobitny dowód na to, że władza w Polsce tak naprawdę nigdy nie traktowała poważnie obywateli.
„Można było zapytać o rezygnację z prawa weta w UE, a pytanie o imigrację można było zadać językiem neutralnym. Można było pokazać obywatelom, że traktuje się ich opinię oraz ich samych poważnie, a nie tylko jako dodatek do własnej kampanii na rzecz rozpaczliwej próby utrzymania się przy władzy. Dzisiejsza niepewność co do wielu aspektów dalszego działania państwa ma swoje źródło również w tym, jak PiS potraktował wówczas wyborców”, podsumowuje publicysta.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG
Gadowski, Warzecha, Karpiel. TEGO PANICZNIE BOI SIĘ HOŁOWNIA! STANOWSKI NA PREZYDENTA?