Mówienie o sądzie Bożym w historii i nad historią nie oznacza głoszenia śmierci, lecz przepowiadanie życia, a kto mówi o sądzie Bożym, nie jest „prorokiem zagłady”, ale raczej zwiastunem nadziei.
Królestwo Boże i Jego sprawiedliwość
Wesprzyj nas już teraz!
Zacznijmy nie od Starego Testamentu, gdzie zawartych zostało wiele wzmianek o karach Bożych, ale od słów samego naszego Pana, który mówi nam: „Starajcie się naprzód o Królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6, 33).
Te słowa Ewangelii są programem życia każdego z nas i przypominają jedno z błogosławieństw: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” (Mt 5, 6).
Poczucie sprawiedliwości jest jednym z pierwszych zmysłów moralnych naszego rozumu: filozofowie określają je jako skłonność woli do oddania każdemu tego, co mu się słusznie należy. Tęsknota za sprawiedliwością tkwi w sercu każdego człowieka. Nie szukamy jedynie tego, co prawdziwe, dobre i piękne, ale także tego, co sprawiedliwe. Każdy kocha sprawiedliwość i nienawidzi niesprawiedliwości. A ponieważ świat jest pełen niesprawiedliwości, a sprawiedliwość ludzka wymierzana przez sądy jest zawsze niedoskonała, dążymy do sprawiedliwości doskonałej — takiej, która nie istnieje na ziemi i którą można znaleźć jedynie w Bogu.
Najsłynniejszy proces w historii, proces naszego Pana Jezusa Chrystusa, usankcjonował najbardziej rażącą niesprawiedliwość wszechczasów. Ale Bóg jest nieskończenie sprawiedliwy, ponieważ nieomylnie oddaje każdemu to, co mu się należy. Piękno wszechświata polega na jego porządku, a porządek ten jest królestwem sprawiedliwości, ponieważ porządek oznacza umieszczenie każdej rzeczy na swoim miejscu, a sprawiedliwość oznacza oddanie każdemu tego, co mu się należy – uncuique suum – jak stanowi prawo rzymskie.
Nieskończona sprawiedliwość Boża
Nieskończona sprawiedliwość Boża objawia się w najwyższym stopniu w dwóch różnych sądach, jakie czekają człowieka u kresu jego życia: sądzie szczegółowym, któremu podlega każda dusza w chwili śmierci, i sądzie powszechnym, któremu zostaną poddani wszyscy ludzie, w ciele i duszy, po końcu świata.
Taka jest wiara Kościoła: każdy człowiek pod koniec swojego życia stanie przed Bogiem aby otrzymać nagrodę lub karę od Pana i Najwyższego Sędziego. Z tego powodu Syrach mówi: Memor est judicii mei, sic enim erit et tuum – „Pamiętaj o moim losie, który będzie też twoim: mnie wczoraj, tobie dzisiaj” (Syr 38, 22).
Ojciec Réginald Garrigou-Lagrange wyjaśnia, że na sądzie szczegółowym dusza rozumie duchowo, że jest sądzona przez Boga i w tym boskim świetle jej sumienie wydaje ten sam Boży osąd. „Dzieje się to w pierwszej chwili, w której dusza zostaje oddzielona od ciała, dlatego też prawdą jest stwierdzenie, że jeśli ktoś umarł, to również zostanie osądzony. Wyrok jest ostateczny a wykonanie wyroku jest natychmiastowe”.
Sąd Boży różni się od sądu ludzkiego. Znany jest przypadek Raymonda Diocrèsa, cenionego paryskiego profesora, który zmarł w 1082 roku. Na jego pogrzeb w katedrze Notre Dame przybyło mnóstwo osób, w tym jego uczeń, święty Bruno z Kolonii. Podczas ceremonii wydarzyła się niepokojąca rzecz, która została zbadana we wszystkich szczegółach przez uczonych, Bollandystów.
Ciało Diocrèsa ustawiono pośrodku nawy głównej kościoła, przykryte jedynie prostym welonem, zgodnie z ówczesnym zwyczajem. Obrzędy pogrzebowe rozpoczęły się i trwały do momentu, w którym kapłan wypowiedział rytualne słowa: – Odpowiedz mi: ile masz nieprawości i grzechów?… W tym momencie spod zasłony pogrzebowej odezwał się grobowy głos: – Sprawiedliwym wyrokiem Bożym zostałem oskarżony!
Z ciała natychmiast zdjęto płótno pogrzebowe, lecz zmarły leżał zimny i nieruchomy. Obrzęd pogrzebowy, który został nieoczekiwanie przerwany, natychmiast wznowiono wśród zgiełku całego zgromadzenia. Pytanie się powtórzyło, a zmarły zawołał głosem jeszcze głośniejszym niż poprzednio: – Sprawiedliwym sądem Bożym zostałem osądzony!
Przerażenie zebranych osiągnęło szczyt. Niektórzy lekarze podeszli do ciała i potwierdzili, że naprawdę jest martwe. W obliczu ogólnego przerażenia i konsternacji władze kościelne zdecydowały o przełożeniu pogrzebu na dzień następny.
Następnego dnia powtórzono ceremonię pogrzebową, ale tym razem, gdy prowadzący obrzęd doszli do tego samego pytania: – Odpowiedz mi: ile masz nieprawości i grzechów? – ciało usiadło pod zasłoną pogrzebową i głośno zawołało: – Sprawiedliwym wyrokiem Bożym zostałem skazany na piekło na wieki!
W obliczu tych strasznych zeznań pogrzeb został przerwany. Zdecydowano, że ciała nie należy pochować na cmentarzu powszechnym. Na trumnie potępionego wypisano słowa, które wypowie w chwili zmartwychwstania: Justo Dei judicio accusatus sum; Justo Dei judicio judicatus sum; Justo Dei judicio condemnatus sum.
Oskarżenie, potępienie, wyrok – oto, co czeka potępionego w dniu sądu ostatecznego.
Z tego powodu święty Augustyn w „Państwie Bożym” stwierdza, że „wszyscy, którzy nieuchronnie umrą, nie powinni martwić się tak bardzo o to, w jaki sposób umrą, ale o to, gdzie będą zmuszeni udać się po śmierci”. A to miejsce, dodajmy, to albo niebo, albo piekło.
Orędzie fatimskie rozpoczyna się przerażającą wizją piekła i przypomina nam, że nasze życie na ziemi to rzecz bardzo poważna, ponieważ stawia przed nami dramatyczny wybór: niebo lub piekło, wieczne szczęście lub wieczne potępienie. Zgodnie z naszym wyborem, zostaniemy osądzeni w chwili naszej śmierci, a wydany wyrok będzie nieodwołalny.
Sąd ostateczny
Ale po śmierci czeka nas także drugi sąd – ostateczny.
Istnienie sądu ostatecznego, który nastąpi po sądzie szczegółowym, jest artykułem wiary. Święty Augustyn syntetyzuje naukę Kościoła w tych słowach: „Nikt nie może wątpić ani zaprzeczać, że Jezus Chrystus, jak głosi Pismo Święte, wyda sąd ostateczny”. Będzie to sąd, przed którym nikt nie będzie mógł uciec.
W godzinie sądu ostatecznego na niebie pojawi się Jezus Chrystus, Bóg – Człowiek, poprzedzony znakiem Krzyża i otoczony zastępami aniołów i świętych (Mt 24, 30 – 31), zasiadający na majestatycznym tronie (Mt 25, 31). Rolę Sędziego powierzył mu Ojciec, jak sam Pan Jezus objawia nam w Ewangelii: „Ja sam z siebie nic czynić nie mogę. Tak, jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy; nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał” (J 5, 30).
Ale dlaczego konieczny jest sąd ostateczny, skoro Bóg osądza każdą duszę zaraz po śmierci, a sąd ostateczny po prostu potwierdzi wyrok wydany już na sądzie szczegółowym? Czy jeden wyrok nie wystarczy?
Święty Tomasz odpowiada: „Każdy człowiek jest osobą samą w sobie, a zarazem częścią całego rodzaju ludzkiego; dlatego musi stanąć przed podwójnym sądem: szczegółowym, po śmierci, kiedy otrzyma według tego, co uczynił za życia, choć nie do końca, bo otrzyma nie co do ciała, ale co do duszy; ale musi nastąpić także inny sąd, zgodny z faktem, że jesteśmy częścią rodzaju ludzkiego: powszechny sąd nad całym rodzajem ludzkim poprzez oddzielenie dobrych od złych” (Saint Thomas Aquinas, In IV Sent. 47, 1, 1, ad 1.).
Doktor Anielski wyjaśnia w innym miejscu, że choć doczesne życie człowieka kończy się wraz ze śmiercią, to jednak w pewien sposób przedłuża się w przyszłości, ponieważ nadal żyje ów człowiek w pamięci ludzi, począwszy od swoich dzieci. Co więcej, życie człowieka trwa nadal w skutkach jego dzieł. Na przykład św. Tomasz mówi: „W wyniku oszustwa Ariusza i innych zwodzicieli niewiara będzie się rozprzestrzeniać aż do skończenia świata; i podobnie aż do tego momentu wiara będzie się rozwijać dzięki głoszeniu apostołów” (Saint Thomas Aquinas, Summa Theologica, III, q. 59, art. 5.).
Sąd Boży nie kończy się zatem śmiercią, ale rozciąga się do końca czasów, ponieważ dobry wpływ świętych i zły wpływ potępionych trwa. Św. Benedykt, św. Franciszek i św. Dominik zasłużą na odpłatę za całe dobro, jakie ich dzieło czyniło aż do skończenia świata, natomiast Luter, Wolter i Marks zostaną ukarani za całe zło, jakie wyrządzą poprzez swoje dzieła aż do końca świata. Z tego powodu musi nastąpić sąd ostateczny, na którym wszystko, co w jakikolwiek sposób dotyczy każdego człowieka, zostanie doskonale i jasno osądzone. O ile w sądzie szczegółowym każdy człowiek będzie sądzony przede wszystkim pod kątem słuszności intencji, z jaką działał, o tyle w sądzie powszechnym jego dzieła będą oceniane obiektywnie, przede wszystkim pod kątem skutków, jakie wywarły na społeczność.
Po bezpośrednim sądzie przed Bogiem w chwili śmierci konieczny jest sąd publiczny nie tylko przed Bogiem, ale także przed wszystkimi ludźmi, wszystkimi aniołami, wszystkimi świętymi i Najświętszą Maryją Panną, ponieważ jak głosi Ewangelia: „Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome” (Łk 12, 2). Słusznym jest, że ci, którzy dostąpili nieba dzięki cierpieniom i prześladowaniom, zostaną uwielbieni, podczas gdy liczni niegodziwi i przewrotni ludzie, którzy w oczach ludzi wiedli szczęśliwe życie, zostaną publicznie zniesławieni. Ojciec Michael Schmaus mówi, że sąd ostateczny ujawni prawdę lub fałsz dzieł kulturalnych, naukowych i artystycznych człowieka: prawdę lub fałsz filozoficznych wskazówek, instytucji politycznych oraz sił religijnych i moralnych, które poruszyły historię; znaczenie różnych sekt i herezji, wojen i rewolucji (Michael Schmaus, Le ultime realtà, Edizioni Paoline, Rome, 1960 s. 247.). Ciała Ariusza, Lutra, Robespierre’a i Marksa są już prochem, ale w dniu sądu ich księgi, posągi i nazwiska będą musiały zostać publicznie przeklęte.
Dodajemy, że każdy człowiek rodzi się i żyje w obrębie narodu, a jego działanie przyczynia się do przemiany narodów i ludów, w których żyje, na dobre lub złe, a te ludy i narody zostaną osądzone na podstawie ich kultury, instytucji i praw. Dlatego Ewangelia mówi, że „gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie” (Mt 25, 31 – 33).
Zatem nie zostanie ogłoszony tylko sąd nad poszczególnymi ludźmi i aniołami. Również narody są powołane do wypełniania zamierzeń Opatrzności i dlatego muszą dostosować się do woli Bożej, która rządzi wszechświatem. Na sądzie powszechnym okaże się, czy i w jakim stopniu każdy naród wypełnił zadanie powierzone mu przez Boga.
Prałat Antonio Piolanti pisze: „Przyczyny mądrości skrywają tajemnice gdy jeszcze biegnie czas, ale w końcu czas będzie musiał wylać swe skarby przed oczyma powszechnego zgromadzenia. Wszystkie maski opadną, a szczęśliwi faryzeusze będą nosić piętno niezatartej hańby” (Giudizio divino, w Enciclopedia Cattolica, vol. VI (951), col. 731 (731 – 732).
Sąd obejmie całą historię ludzkości, zostanie ona publicznie odsłonięta na większą chwałę Bożą. Będzie to triumf Opatrzności Bożej, która na przestrzeni dziejów w sposób niewidzialny i nieprzenikniony kieruje losami ludzi i narodów.
W obliczu tego nieodwołalnego wyroku wszyscy zgromadzeni w dolinie Jozafata ogłoszą wielkie wezwanie: Iustus es Domine, et rectum iudicium tuum – „O Panie, jesteś sprawiedliwy i wyrok Twój jest słuszny” (Ps 119, 137).
Sąd szczegółowy i sąd ostateczny to dwa najbardziej doniosłe momenty, w których sąd Boży objawia się nad ludźmi i narodami. Po nich następuje nagroda lub kara. W przypadku poszczególnych osób nagroda lub kara może obowiązywać albo w czasie ich życia na ziemi, albo w wieczności, natomiast w przypadku narodów, które nie mają życia wiecznego, nagroda lub kara może zostać wymierzona jedynie w ciągu dziejów. A ponieważ sąd powszechny zamyka historię, w tym momencie Jezus Chrystus nie skazuje różnych narodów na karę wieczną, ale raczej otworzy oczy całej zebranej ludzkości po to by ujrzała, jak każdy naród został nagrodzony lub ukarany na przestrzeni dziejów, zgodnie z jego cnotami lub grzechami.
Ważne by zrozumieć, że zarówno w przypadku poszczególnych ludzi, jak i całych narodów, sąd ostateczny jest kulminacyjnym momentem sądu Bożego, ale Bóg nie ogranicza się do sądzenia tylko w tej godzinie: można powiedzieć, że sądzi od chwili powstania wszechświata. Na początku historii następuje sąd – wydany przez Boga wobec Lucyfera i zbuntowanych aniołów – tak jak na początku stworzenia człowieka następuje sąd przeciwko Adamowi i Ewie. Od tego momentu aż do końca czasów nie przestaje obowiązywać sąd Boży wobec stworzeń, gdyż Opatrzność Boża podtrzymuje w bycie cały stworzony wszechświat i kieruje go ku jego kresowi. Wszelkie poruszenia świata fizycznego, świata moralnego i świata nadprzyrodzonego są chciane przez Boga, z wyłączeniem grzechu, który jest powodowany wyłącznie przez wolne stworzenie.
Pan Jezus mówi, że wszystkie włosy na naszej głowie zostały policzone (Łk 12, 7). Tym bardziej prawdą jest, że każdy nasz czyn, nawet najmniejszy, podlega osądowi Boga. Ale Bóg jest nie tylko nieskończenie sprawiedliwy, jest też nieskończenie miłosierny i nie ma sądu Bożego pozbawionego miłosierdzia, tak jak nie ma wyrazu miłosierdzia Bożego bez najgłębszej sprawiedliwości. Być może najpiękniejszy przykład tego wspólnego objęcia sprawiedliwości i miłosierdzia jest nam dany w wielkim darze sakramentu pokuty. W tym sakramencie, w którym grzesznik zostaje osądzony i rozgrzeszony, kapłan, działając in persona Christi, sprawuje władzę sądowniczą Kościoła, ale także sprawuje ojcowskie miłosierdzie Boga, odpuszczając nam grzechy. Sprawiedliwość Boża interweniuje aby przywrócić porządek poprzez pokutę, na jaką zasługuje wina, a miłosierdzie Boże objawia się w przebaczeniu naszych grzechów, przez które Bóg uwalnia od kar wiecznych.
Karanie narodów
To, co dotyczy ludzi, odnosi się też do narodów. Bóg nie jest nieobecny w historii; jest w niej również zawsze obecny swym bezmiarem i nie ma takiego momentu w czasie stworzonym, w którym nie objawiłby On swojej boskiej sprawiedliwości i miłosierdzia nad wszystkimi narodami. Każde nieszczęście, jakie nawiedza narody w ciągu ich historii, ma swoje znaczenie. Ich przyczyny czasami umykają nam, lecz pewne jest, że źródłem wszelkiego dopuszczonego przez Boga zła jest grzech człowieka. Święty Prosper z Akwitanii, uczeń św. Augustyna, twierdzi, że „często przyczyny Bożego działania pozostają ukryte i widać jedynie skutki” (Prosper of Aquitaine, De vocatione omnium gentium (La vocazione dei popoli, Città Nuova, Rome 1998, s. 74). Jedno jest pewne: jakiekolwiek są przyczyny wtórne, przyczyną pierwszą jest zawsze Bóg: wszystko od Niego zależy.
Warto w tym miejscu zadać sobie pytanie, w jaki sposób Bóg osądza i karze zachowania różnych ludów i narodów na przestrzeni dziejów. Odpowiedź Pisma Świętego, teologów i świętych jest jednoznaczna. Tria sunt flagella quibus dominus castigat: wojna, zaraza i głód. Tymi trzema plagami – wyjaśnia św. Bernardyn ze Sieny (Feria quinta post dominicam de Passione, w Opera omnia, Ad Claras Aquas, Florence, 1950, vol. II, pp. 84 – 8) – Bóg karze trzy główne wady człowieka – pychę, rozwiązłość i chciwość: pychę, gdy dusza buntuje się przeciwko Bogu; rozwiązłość, gdy ciało buntuje się przeciwko duszy, chciwość, gdy rzeczy stworzone buntują się przeciwko człowiekowi. Wojna jest karą za pychę narodów, epidemie są karą za ich rozwiązłość, a głód jest karą za ich chciwość.
Znaki, po których możemy poznać, że sądy Boże są bliskie
W swoich kazaniach św. Bernardyn analizuje Psalm 119, w którym czytamy: Tempus faciendi Domine dissipaverunt legem tuam – „Dla Pana czas już jest działać: pogwałcili Twoje Prawo” (Ps 119, 126). W tym wyrażeniu psalmisty św. Bernardyn wyróżnia trzy momenty. Tempus — czas, jaki miłosierdzie Boże daje ludziom na zmianę postępowania. W tym czasie Bóg udostępnia grzesznikom możliwość zawieszenia wyroku, uchylenia kary, odpuszczenia przewinienia, otrzymania łaski. Bóg czeka, bo pragnie nawrócenia grzeszników. Czas oczekiwania może być długi, ale ma swój limit. Jeśli w tym czasie nie nastąpi pokuta, kara jest logiczna i konieczna.
W drugim momencie Bóg przygotowuje karę dla zatwardziałych grzeszników: to czas, który wyrażają słowa faciendi Domine, które podsumowują – według św. Bernardyna – „gorzką zemstę i surową karę Bożą”, jeśli ludzie nie zechcą zmienić swojego postępowania. Kara natomiast jest aktem miłosierdzia Ojca. Nie pragnie On wiecznej śmierci grzeszników, ale aby żyli i poprzez doświadczenia, które im zadaje, wciąż stara się uzyskać ich nawrócenie. Jest to moment przyłożenia siekiery do korzenia drzewa: securis ad radicem arboris posita est (Mt 3, 10) .
Trzeci moment następuje, gdy przestępstwo już się dopełniło: dissipaverunt legem tuam. Jest to godzina zapuszczenia sierpa i zbierania żniwa, jak mówi anioł w Księdze Apokalipsy: „Zapuść Twój sierp i żniwa dokonaj, bo przyszła już pora dokonać żniwa, bo dojrzało żniwo na ziemi!” (Ap 14, 15).
Jakie znaki wskazują, że zbiory są już dojrzałe? Święty Bernardyn wymienia ich siedem:
- Że popełnia się wiele straszliwych grzechów, jak w Sodomie i Gomorze;
2. Że grzech popełniany jest z pełną świadomością i świadomą zgodą;
3. Że grzechy te popełniają całe narody;
4. Że dzieje się to w publiczny i bezwstydny sposób;
5. Gdy dzieje się to z całym przekonaniem serc grzeszników;
6. Gdy grzechy popełniane są z uwagą i zacięciem;
7. Gdy to wszystko dokonuje w sposób ciągły i wytrwały.
To jest godzina, w której Bóg karze grzechy pychy, rozwiązłość i chciwości plagami zarazy, wojny i głodu.
Tempus faciendi Domine, dissipaverunt legem tuam
„Dla Pana czas już jest działać: pogwałcili Twoje Prawo”. Inny wielki święty, który proroczym głosem nawiązuje do świętego Bernardyna, św. Ludwik Maria Grignon de Montfort, woła w swojej „Ognistej modlitwie za apostołów czasów ostatecznych”:
„Czas działać, Panie, odrzucili Twoje Prawo. Rzeczywiście nadszedł czas, aby spełnić swoją obietnicę. Twoje Boskie przykazania są łamane, Twoja Ewangelia odrzucona, potoki nieprawości zalewają całą ziemię, porywając nawet Twoje sługi. Cała ziemia jest spustoszona, panuje najwyższa bezbożność; Twoje sanktuarium jest zbezczeszczone, a obrzydliwość spustoszenia skaziła nawet święte miejsce. Boża sprawiedliwości, Boża zemsto, czy pozwolisz, aby wszystko to dalej się toczyło? Czy wszystko skończy tak samo jak Sodoma i Gomora? Czy nigdy nie przerwiesz milczenia? Czy będziesz to już zawsze znosić?”.
Św. Ludwik Maria napisał te słowa na początku XVIII stulecia. Dwa wieki później Matka Najświętsza objawiła się w Fatimie, aby oznajmić, że jeśli świat w dalszym ciągu będzie obrażał Boga, zostanie ukarany wojną, głodem i prześladowaniami Kościoła oraz Ojca Świętego, a także „różne narody zostaną unicestwione”.
Ale dzisiaj – sto lat po objawieniach fatimskich, trzysta lat po śmierci św. Ludwika Marii – czy świat przestał obrażać Boga? Czy prawo Boże jest mniej naruszane, Ewangelia w mniejszym stopniu zarzucona, świątynia mniej profanowana? Czy nie widzimy grzechów wołających o pomstę przed obliczem Boga, takich jak aborcja i sodomia, a usprawiedliwionych, wywyższonych i chronionych przez prawa narodów? Czy nie widzieliśmy, jak bożek Pachamama był mile widziany i czczony nawet w świętych murach Watykanu?
Czy to wszystko nie powinno być osądzone przez Boga? A kto miłuje Boga, czyż nie powinien miłować i pragnąć godziny Jego sprawiedliwości jak dnia sądu ostatecznego?: Iustus es Domine, et rectum iudicium tuum – „Sprawiedliwy jesteś, Panie, i sąd Twój jest pełen słuszności” ? (Ps 119, 137)
Dlaczego narody nie zdają sobie sprawy z kar, które im grożą
Wśród katolików, ilekroć jakiś naród czy lud spotyka jakieś nieszczęście, znajdują się tacy, którzy twierdzą, że nie wiedzą, czy jest to kara, czy próba. Jednak w przeciwieństwie do prób, które spotykają poszczególnych ludzi, zło dotykające narody zawsze oznacza karę. Może się zdarzyć, że cnotliwy człowiek będzie musiał wiele wycierpieć, aby wykazać się cierpliwością, jak to przydarzyło się Hiobowi. Cierpienia, jakich doświadczają poszczególni ludzie w swoim życiu, nie zawsze są karą; częściej są próbą, która przygotowuje ich do osiągnięcia szczęścia wiecznego. Jednak w przypadku narodów cierpienia spowodowane wojną, epidemiami czy trzęsieniami ziemi są zawsze karą, ponieważ narody nie istnieją wiecznie. Twierdzenie, że plaga może być „próbą” dla narodu, nie ma żadnego sensu. Może to być próba dla poszczególnych ludzi danego narodu, ale nie dla narodu jako całości, ponieważ narody otrzymują karę w czasie, a nie w wieczności.
Kary narodu rosną proporcjonalnie do grzechów narodu. I, proporcjonalnie do wzrostu swoich grzechów, niegodziwcy umacniają także swoje odrzucenie idei kary, jak zrobił to Voltaire w swoim bluźnierczym „Poemacie o katastrofie w Lizbonie”, napisanym po strasznym trzęsieniu ziemi, które zniszczyło stolicę Portugalii w 1755 roku. Kościół zawsze odpowiadał na bluźnierstwa ateistów, przypominając, że wszystko, co się dzieje, zależy od Boga i ma jakiś sens. Kiedy jednak sami ludzie Kościoła zaprzeczają idei kary Bożej, oznacza to, że kara już trwa i jest nieodwracalna. W czasach epidemii wirusa arcybiskup Mediolanu Mario Delpini posunął się nawet do stwierdzenia, że „pogańskim pomysłem jest myślenie, iż to Bóg zsyła plagi”. W rzeczywistości myślenie, że Bóg nie zsyła plag, czyni kogoś nie poganinem, ale ateistą. Fakt, że właśnie tak myśli wielu biskupów na całym świecie, oznacza, że episkopat katolicki jest pogrążony w ateizmie. To znak, że kara Boża już się rozpoczęła.
Święty Bernardyn wyjaśnia, że im bardziej zbliża się kara Boża, tym mniej zdają sobie z tego sprawę ludzie, którzy na nią zasługują. Przyczyną tej ślepoty umysłu jest pycha, initium omnis peccati – „początek wszelkiego grzechu” (Syr 10, 13). Pycha zaciemnia umysł, nie pozwala mu dostrzec, jak blisko jest zagłady, a Bóg pragnie przez tę ślepotę poniżyć pysznych.
Za pomocą św. Bernardyna możemy także zinterpretować werset z Księgi Psalmów, który Leon XIII włączył do swoich „Egzorcyzmów przeciwko zbuntowanym aniołom”: Veniat illi laqueus quem ignorat, et captio quam abscondit, apprehendat eum et laqueum cadat in ipsum (Ps 35, 8) – „Niech przyjdzie na nich zagłada niespodziana, a sidło, które zastawili, niech ich pochwyci; niechaj sami wpadną w dół, który wykopali”.
Święty Bernardyn twierdzi, że ten fragment Psalmów można interpretować w trzech aspektach.
Po pierwsze, z Bożego punktu widzenia: Veniat illi laqueus quem ignorat. Pierwsza przyczyna tej niewiedzy – mówi św. Bernardyn – pochodzi od Boga, który dla ukrycia swoich planów posługuje się epidemiami i głodem: laqueus est pestis vel fames et consimilia – „sidłem jest zaraza lub głód i tym podobne”. Przede wszystkim Bóg usuwa przewodników ludu, nie tylko przewodników politycznych i duchowych, ale także aniołów, którzy przewodzą narodom. Bóg odbiera wówczas lumen veritatis („światło prawdy”), czyli łaskę, która, jak każde dobro, pochodzi od Niego. Wreszcie Bóg pozwala grzesznym ludziom wpaść w ręce ich własnych występków; demonów, które zastępują aniołów; oraz bezbożnych, którzy ich prowadzą do otchłani.
Et captio quam abscondit, apprehendat eum. Kiedy już odebrano im wszelkich przewodników i światło prawdy, zatwardziali ludzie nie tylko nie nawracają się – gdy Bóg ogłasza karę – ale wręcz mnożą swoje grzechy. To zaś powiększa ślepotę narodów.
Et laqueum cadat in ipsum. Grzesznicy nie są świadomi godziny kary, spadającej na nich nagle i nieoczekiwanie. Zabiegi, którymi próbowali zniszczyć dobro, obróciły się przeciwko nim. Są nie tylko karani, ale i upokarzani. W ten sposób spełniło się proroctwo Izajasza: „Lecz przyjdzie na ciebie nieszczęście, którego nie potrafisz zażegnać, i spadnie na ciebie klęska, której nie zdołasz odwrócić,
i przyjdzie na cię zguba znienacka, ani się spostrzeżesz” (Iz 47, 11).
Strach przed Bogiem i terror ludzki
Kiedy zaczyna się kara, demon, widząc, że jego plany zostają pokrzyżowane, szerzy wśród narodów strach, przedsionek rozpaczy. Bezbożni przeczą istnieniu katastrofy; dobrzy rozumieją, że już nadeszła, lecz zamiast wykorzystać okazję do odrodzenia, ulegają pokusie, aby widzieć w niej jedynie godzinę własnej zagłady. Dzieje się tak, gdy nie chcą za tymi wydarzeniami dostrzec mądrej ręki Boga przeciwdziałającego poczynaniom ludzi. Archidiakon Henri-Marie Boudon, autor drogi sercu świętego Ludwika Marii Grignon de Montfort, pisze: Dieu ne frappe que pour être regardé; et l’on n’arrête les yeux que sur les créatures — „Bóg uderza, aby Go kontemplować, ale zamiast tego, kierujemy wzrok ku stworzeniom”.
To wszystko nie oznacza, że nie należy obserwować, analizować i zwalczać poczynań sił rewolucyjnych. Nigdy jednak nie można zapominać, że Rewolucja zawsze jest w końcu pokonywana w toku historii przez autodestrukcyjną naturę, którą posiada, podczas gdy Kontrrewolucja zawsze zwycięża dzięki owocności dobra, jakie nosi w sobie.
Ateizm jest wykluczeniem Boga z każdego aspektu ludzkiej działalności. Wielkie zwycięstwo wrogów Boga nie polega na dławieniu naszego życia lub ograniczaniu naszych fizycznych swobód, ale raczej na usuwaniu myśli o Bogu z naszych umysłów i serc. Wszelkie ludzkie rozumowanie oraz spekulacje filozoficzne, historyczne i polityczne, w których Bóg nie zajmuje pierwszego miejsca, są fałszywe i iluzoryczne.
Bossuet mówi: Toutes nos pensées qui n’ont pas Dieu pour objet sont du domaine de la mort – „Wszystkie nasze myśli, których przedmiotem nie jest Bóg, należą do domeny śmierci”. To prawda i możemy też powiedzieć, że wszystkie nasze myśli, których przedmiotem jest Bóg, należą do domeny życia, ponieważ Jezus Chrystus, Sędzia i Zbawiciel rodzaju ludzkiego, jest „Drogą, Prawdą i Życiem” (J 14, 6). Mówienie o sądzie Bożym w historii i nad historią nie oznacza zatem głoszenia śmierci, lecz życia, a kto mówi o sądzie Bożym, nie jest „prorokiem zagłady”, ale raczej zwiastunem nadziei.
Ci, którzy dzisiaj z coraz większą mocą odrzucają ideę kary Bożej, to ludzie Kościoła. Odrzucają karę, ponieważ odrzucają sąd Boży, zastępując go osądem świata. Ale bojaźń Boża rodzi się z pokory, podczas gdy strach przed światem rodzi się z pychy.
Bać się Boga jest najwyższą mądrością – Timor Domini initium Sapientiae – głosi Księga Koheleta, która kończy się następującymi słowami: Deum time, et mandata ejus serva: hoc est enim omnis homo – „Boga się bój i przykazań Jego przestrzegaj, bo cały w tym człowiek!” (Koh 12, 13). Kto nie boi się Boga, zastępuje przykazania Boże przykazaniami świata w obawie przed odizolowaniem, potępieniem i prześladowaniem. Strach przed światem, będący konsekwencją grzechu, popycha ludzi do ucieczki przed bitwą, podczas gdy bojaźń Boża popycha ludzi do walki.
Wielki francuski pisarz Ernest Hello twierdzi, że „bać się imienia Bożego oznacza nie bać się niczego” (L’homme, Librairie Académique Perrin, Paris 1911, s. 102). Przypomina nam także słowo Pisma Świętego, którego głębi nigdy nie uda nam się w pełni zrozumieć: „Naucz mnie, Panie, Twej drogi, bym postępował według Twojej prawdy; skłoń moje serce ku bojaźni Twojego imienia!” (Ps 86, 11).
Radość istnieje tylko tam, gdzie jest obecność Boga, a Bóg nie może być obecny, jeśli nie ma bojaźni Pańskiej. Duch Święty mówi, że nie ma nic większego nad bojaźń Pańską – Nihil melius est quam timor Domini (Syr 23, 27); Duch Święty nazywa bojaźń Pańską źródłem życia – Timor Domini fons vitae (Prz 14, 27); oraz radością — Timor Domini gloria, gloriatio et laetitia et corona exultationis! (Syr 1, 11).
To właśnie bojaźń Boża prowadzi nas do rozpoznania Bożej ręki w tragicznych wydarzeniach naszych czasów i do podjęcia walki ze spokojną odwagą.
Rycerz, Śmierć i Diabeł
„Rycerz, śmierć i diabeł” to miedzioryt wykonany przez Albrechta Dürera w 1513 roku. Dzieło prezentuje jeźdźca w hełmie na głowie, uzbrojonego w miecz i lancę, jadącego na majestatycznym rumaku, naprzeciw śmierci, która pokazuje mu klepsydrę wyrażającą ulotność życia oraz naprzeciw diabła przedstawionego jako rogate zwierzę trzymające halabardę.
W lutym 1951 roku Plinio Corrêa de Oliveira użył tego obrazu w artykule opublikowanym na łamach czasopisma Catolicismo , aby zilustrować zderzenie nie mogącej się cofnąć Rewolucji z Kościołem, który mimo wszystko nie zdołał zatriumfować. Autor napisał:
„Wojna, śmierć i grzech ponownie przygotowują się do zniszczenia świata, tym razem na większą skalę niż kiedykolwiek. W 1513 roku niezrównany talent Dürera ukazał je w postaci rycerza wyruszającego na wojnę, w pełnej zbroi. Towarzyszyły mu śmierć i grzech, ten ostatni przedstawiony jako jednorożec. Europa, już wtedy pogrążona w niepokojach poprzedzających pseudoreformę, zmierzała w stronę tragicznej ery wojen religijnych, politycznych i społecznych wywołanych przez protestantyzm.
„Następna wojna, nie będąc wyraźnie i bezpośrednio wojną religijną, tak bardzo wpłynie na święte dążenia Kościoła, że prawdziwy katolik nie będzie mógł nie dostrzec w niej głównie aspektu religijnego. Zniszczenia zaś, które zostaną rozpętane, będą z pewnością nieporównywalnie bardziej druzgocące niż destrukcja, do której doszło w poprzednich stuleciach”.
„Kto wygra? Kościół?”.
„Chmury, które mamy przed sobą, nie są różowe. Ale ożywiają nas niezwyciężoną pewnością, że nie tylko Kościół – co jest oczywiste, biorąc pod uwagę Boską obietnicę – nie zniknie, ale w naszych czasach odniesie triumf jeszcze większy niż pod Lepanto”.
„Jak? Kiedy? Przyszłość należy do Boga. Wiele powodów do smutku i niepokoju pojawia się przed nami, nawet gdy patrzymy na niektórych naszych braci we wierze. W ogniu walki jest możliwe, a nawet prawdopodobne, że nastąpią straszne odstępstwa. Jest jednak całkowicie pewne, że Duch Święty nadal wzbudza w Kościele godne podziwu i niezłomne siły duchowe wiary, czystości, posłuszeństwa i poświęcenia, które w odpowiednim momencie ponownie okryją chwałą imię chrześcijańskie.
Plinio Corrêa de Oliveira zakończył swój artykuł nadzieją, że wiek XX będzie „nie tylko wiekiem wielkiej bitwy, ale przede wszystkim wiekiem ogromnego triumfu”. My sami powtarzamy tę nadzieję, która rozciąga się na XXI, nasze stulecie, erę koronawirusa i nowych tragedii, ale także czas odnowionej wiary w obietnice fatimskie; wiary, którą pragniemy wyrazić słowa skierowane przez papieża Piusa XII do Akcji Katolickiej w 1948 roku:
„Znacie, umiłowani synowie, tajemniczych jeźdźców, o których mówi Apokalipsa. Drugi, trzeci i czwarty z nich to wojna, głód i śmierć. Kto jest pierwszym jeźdźcem na białym rumaku? «Jeździec miał łuk i dano mu wieniec, i jechał jako zwycięzca» (Ap 6, 2). To Jezus Chrystus. Wizjoner-ewangelista nie widział jedynie ruiny spowodowanej grzechem, wojną, głodem i śmiercią; dostrzegł także, przede wszystkim, zwycięstwo Chrystusa. I rzeczywiście droga Kościoła przez wieki to tylko droga krzyżowa, ale jest ona też, w każdym stuleciu, marszem triumfalnym. Kościół Chrystusowy, ludzie wiary i miłości chrześcijańskiej, są zawsze tymi, którzy niosą światło, odkupienie i pokój pozbawionej nadziei ludzkości. Iesus Christus heri et hodie, ipse et in saecula („Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki”, Hbr 13, 8). Chrystus jest waszym przewodnikiem od zwycięstwa do zwycięstwa. Podążajcie za nim”.
Roberto de Mattei
Konferencja wygłoszona 21 maja 2020 r. podczas internetowego Rzymskiego Forum Życia.