16 lutego 2024

Tak Toskańczycy czczą swą wybawicielkę – Matkę Bożą Pocieszenia. Historia z niechlubnym wątkiem polskim

(Obchody święta Matki Bożej Pocieszycielki w Arezzo (Toskania) / fot. Claudio Ademollo)

15 lutego mieszkańcy Arezzo w Toskanii tłumnie nawiedzają katedrę, aby oddać hołd Patronce miasta – Matce Bożej Pocieszenia. Tam, w specjalnie dobudowanej kaplicy, znajduje się skromna i niewielka płaskorzeźba. Pomimo nieokazałych rozmiarów i estetyki, która nie zrównuje jej z dziełami największych włoskich mistrzów, właśnie w tym wizerunku Matka Najświętsza zechciała okazać miastu swą łaskę, cudownie chroniąc mieszkańców przed trzęsieniami ziemi. Niestety, w dobie ekspansji rewolucyjnej Francji niechlubną kartę w historii Arezzo zapisali Polacy, gdyż legiony Dąbrowskiego brały udział w pacyfikowaniu katolickiej, kontrrewolucyjnej ludności… [RELACJA Z WŁOCH – TYLKO W PCh24.pl]

Jak co roku, 15 lutego odwiedzam kaplicę Madonna del Conforto, w której mój przodek, Luigi Ademollo, wykonał jeden z fresków. Moje rodzinne Arezzo przeżywa moment religijnego ożywienia w dzień wspomnienia swojej Patronki, która XVIII wieku uratowała je przed trzęsieniem ziemi. Do dziś tego typu kataklizm nie zdarzył się w naszym mieście, co zawdzięczamy właśnie Jej – Matce Bożej Pocieszenia, którą czcimy z nabożeństwem i wdzięcznością.

We Mszy pontyfikalnej celebrowanej przez biskupa Mediolanu, Mario Del Pini, jak co roku wzięły udział władze miasta: burmistrz, komendant policji i przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości. Całe Arezzo oddawało hołd swojej Patronce od wczesnych godzin porannych do późnego wieczora, kiedy to reprezentacja złożona z uzbrojonych mężczyzn z czterech dzielnic oraz artystów i muzyków weszła do katedry, a następnie ustawiła się w kaplicy Madonny del Conforto. Tutaj dziewczęta we wspaniałych średniowiecznych strojach, złożyły kwiaty przed ołtarzem i wykonały gest pokłonu flagą. Ceremonia była kontynuowana modlitwą maryjną, pozdrowieniem biskupa, hymnem do Matki Bożej i błogosławieństwem.

Wesprzyj nas już teraz!

Dziewica przyjęła, jak to jest w zwyczaju, hołd od Stowarzyszenia Viva Maria, które podtrzymuje pamięć o kontrrewolucyjnym powstaniu, które rozpoczęło się w Arezzo w 1799 roku i uwolniło całą Toskanię i większość środkowych Włoch spod francuskiego jarzma. Członkowie tej organizacji również ubrani są w XIX-wieczne stroje i niosą sztandary.

Mieszkańcy Arezzo oddają cześć Matce Bożej Pocieszenia / fot. Claudio Ademollo

Jak mieszkańcy Arezzo uniknęli kary Bożej

Wszystko zaczęło się w drugiej połowie XVIII wieku, kiedy to liczne trzęsienia ziemi odnotowywano niemal wszędzie: w Hiszpanii, Persji, a także we Włoszech. W 1781 roku ogromne trzęsienie ziemi zniszczyło kilka miast w regionach Marche, Umbria, Romania, a także w Toskanii, gdzie znajduje się Arezzo. Kataklizmy niszczyły dobytek i pochłaniały setki ofiar. W roku 1783 kolejne trzęsienie ziemi nawiedziło Mesynę na Sycylii.

Wyjaśnia to atmosferę strachu i przerażenia, która powstała w Arezzo i w całej Toskanii, kiedy 1 lutego 1796 roku, pośród euforii karnawału, dały się odczuć pierwsze wstrząsy, które powtarzały się w kolejnych dniach z różną intensywnością: od 1 do 10 lutego odnotowano ponad 30 wstrząsów.
Ponadto, zgodnie z raportem opata Angelucciego, oprócz prądów tellurycznych pojawiały się i inne zjawiska naturalne: przerażające huki, błyski ognia w nocy, groźne chmury, zmętnienie wód Arno.

Mieszkańcy Arezzo – uznając trzęsienie ziemi za sprawiedliwą karę Bożą za grzechy, a zarazem za pełne miłości wezwanie do poprawy życia – sformowali procesje pokutne z relikwiami Świętych Patronów miasta, tłoczyli się w kościołach i konfesjonałach, a pełni wiary i nadziei, rozpoczynając Wielki Post, zintensyfikowali akty postne i pokutne.

W pobliżu Porta di San Clemente znajdowało się hospicjum kamedułów, znane jako Ospizio della Grancia, rodzaj farmy zakonnej, gdzie w piwnicy ojcowie sprzedawali wino nalewane kranikiem bezpośrednio ze zbiornika, aby móc wspierać mniej zamożnych. W tej piwnicy znajdowała się również kuchenka, na której rozpalano ogień w czasie żniw i w niektóre zimowe dni, aby ogrzać się i coś ugotować.

Łatwo sobie wyobrazić, jak poczerniałe od dymu były ściany i sufit! W ścianie, niemal bezpośrednio nad kuchenką, znajdowała się mała, glazurowana płaskorzeźba z terakoty, przedstawiająca Madonnę, z inskrypcją u dołu „Sancta Maria, ora pro nobis”. Skromna płaskorzeźba była cała poczerniała od dymu, kurzu, wilgotnych oparów z paleniska i brudu pozostawionego tam przez owady; do produkcji dymu przyczyniała się także mała lampka naftowa, umieszczona na półce poniżej, którą pobożnie zapalano każdego wieczoru.

Wizerunek ten przedstawiał Matkę Bożą z Provenzano, pochodzącą ze Sieny, nazwaną tak ponieważ został umieszczony przez św. Katarzynę Benincasę na ścianie rudery zbudowanej na ruinach zamku bohatera Provenzano Salvani, rządcy Sieny, który zginął w bitwie pod Colle Val d’Elsa (w 1269 roku) i jest z wielką estymą wspominany przez Dantego w części Boskiej komedii poświęconej czyśćcowi (Purgatorio XI, 121-138).

Była to Pietà, Madonna z Panem Jezusem zdjętym z krzyża na kolanach. W 1552 roku, podczas hiszpańskiej okupacji Sieny, bezbożny żołnierz uderzył w terakotę arkebuzem: tylko górna część Madonny, popiersie i twarz pozostały nienaruszone.
Oddanie Toskańczyków dla tych biednych pozostałości świętego wizerunku było ogromne. Polichromowane reprodukcje Madonny rozprzestrzeniły się wszędzie, a jeden z nich dotarł właśnie do kamedulskiego hospicjum w Arezzo.

Ołtarz z Madonną del Conforto w Arezzo / fot. Claudio Ademollo
Ukoronowany przez papieża wizerunek Matki Bożej Pocieszenia w Arezzo

15 lutego 1796 roku, w poniedziałek po pierwszej niedzieli Wielkiego Postu, o trzeciej nad ranem, nowe trzęsienie ziemi ponownie wzbudziło strach, do tego stopnia, że ze wszystkich części miasta dochodziły smutne wróżby, że zniszczenie Arezzo jest nieuchronne…

Wówczas miało miejsce następujące zdarzenie. O zmierzchu trzej rzemieślnicy, Antonio Tanti, Giuseppe Brandini i Antonio Scarpini, odwiedzają piwnicę w hospicjum, aby kupić wino, a przed tą poczerniałą płaskorzeźbą rozmawiają o bolesnych wydarzeniach dnia i smutnych omenach na przyszłość. Nagle Tanti wybucha okrzykiem: Święta Dziewico, to będzie zła noc!. Scarpini kontynuuje: Najświętsza Dziewico, wiele razy Ci bluźniłem, wszyscy Ci bluźniliśmy. Prosimy Cię o przebaczenie z miłości do Boga.

W tym momencie kelnerka Domitilla zachęca ich do modlitwy i zaufania Matce Bożej. Zgadzają się, a kiedy przygotowują się do modlitwy, Tanti mówi: Chcę zapalić lampę dla wspaniałej Matki Bożej. Zapalałem ją tyle razy i chcę zapalić ją ponownie tego wieczoru. Po zapaleniu lampki i umieszczeniu jej pod wizerunkiem Matki Bożej wszyscy klękają i rozpoczynają odmawianie Litanii Loretańskiej. Wtem, przy pierwszych wezwaniach, jeden z nich patrzy w górę i zauważa, że płaskorzeźba zmienia kolor: z brudnej żółto-czarnej barwy nagle staje się biały i błyszczący. Zaskoczony i poruszony woła: Patrzcie, patrzcie, Matka Boża zmienia kolor!

Wszyscy wpatrują się w wizerunek Bogurodzicy, wstają i ze zdumieniem zauważają, że stała się biała jak śnieg i tak błyszcząca, jakby miała rubiny i diamenty na piersi. Zdejmują lampę z półki, aby upewnić się, że nie jest to jej odbicie i zauważają, że płaskorzeźba jest naprawdę biała i lśniąca.

Od tego momentu wstrząsy trzęsienia ziemi nie są już odczuwalne. Głęboko poruszeni świadkowie płaczą z wdzięczności dla Matki Bożej, która zechciała pocieszyć wszystkich mieszkańców Arezzo, uwalniając ich od plagi trzęsienia ziemi.

Wieści o cudownym zdarzeniu rozeszły się błyskawicznie, a do hospicjum napłynął ogromny tłum pragnący zobaczyć, poznać, dotknąć… Wszyscy płakali, wszyscy się modlili, a ulice miasta nie dźwięczały już echem lamentów i przerażonych krzyków, ale pieśniami uwielbienia i dziękczynienia…

Biskup Niccolò Marcacci, po początkowej chwili ostrożnej niepewności, kierowany wewnętrznym impulsem, przybył w towarzystwie kilku kanoników do Hospicjum Grancia, aby zweryfikować cudowny charakter tego, co się wydarzyło. Po wydaniu wstępnego pozytywnego wyroku nakazał uroczyste przeniesienie płaskorzeźby do katedry miejskiej, po czym zainicjował regularny proces kanoniczny w celu ustalenia prawdy o tym wydarzeniu.

Natychmiast rozpoczął się nieustanny ruch ludzi w kierunku katedry, która, choć duża, często okazywała się niewystarczająca, aby pomieścić tak wielu wiernych dziękujących i wielbiących Matkę Bożą. Tego samego wieczoru, na znak szczęścia wdzięczności, zaimprowizowano wielką iluminację świetlną całego miasta.

Wielkie poruszenie miejscowego ludu doprowadzi kilka lat później do budowy kaplicy poświęconej Matce Bożej – budowy, w której wszyscy ludzie będą uczestniczyć: niektórzy finansowo, niektórzy dostarczając materiałów budowlanych, wozów i zwierzęta, a inni pracując. Ta kaplica jest do dziś „domem” Matki Bożej Pocieszenia.

Gennaro Landi, obraz Matki Bożej Pocieszenia z Arezzo

Polacy w służbie Rewolucji

Jednak kilka lat później katastrofa innego rodzaju nawiedziła Arezzo, które ponownie wymagało interwencji Świętej Patronki. Na początku kwietnia 1799 roku armia francuska, dowodzona przez kapitana Lauvergne’a – narzuciwszy miastom północnych Włoch rewolucyjne zasady wymierzone w religię katolicką i Kościół – zajęła Arezzo.

Rano 6 maja wszyscy mieszkańcy powstali z okrzykiem „Viva Maria!”. Rosnące w mieście symboliczne drzewo wolności zostało ścięte, a na jego miejscu wzniesiono duży krzyż, uwolniono więźniów, aresztowano jakobinów, a miasto ozdobiono znów flagami toskańskimi, papieskimi i austriackimi, zaś dzwony rozbrzmiewały nieustannie, aby wezwać wszystkich do kontrrewolucji. Francuzi podjęli próbę oporu, ale po krótkiej wymianie ognia, w wyniku której zginęły dwie osoby, a kilka zostało rannych, szybko opuścili miasto.

Po Mszy Świętej i uroczystej procesji dziękczynnej powstał pierwszy zalążek armii liczącej około 38 tysięcy ludzi, która przyniosła ulgę wielu miastom, które jedno po drugim powstawały przeciwko Francuzom w obronie chrześcijańskich zasad. Flagi i napisy tej armii wychwalają Dziewicę Pocieszenia, oficjalnie ogłoszoną „Generałową Armii”.

Pierwszą bitwą nowo utworzonej armii Aretine pod sztandarami Maryi było starcie z Polakami z Legionu Włoskiego generała Dąbrowskiego 14 maja 1799 roku…

Aby poprawnie ująć historyczne ramy tej sprawy, rzecz działa się wiosną 1799 roku, a wojska francuskie, jak wspomniano, najechały neutralne Wielkie Księstwo Toskanii, którego częścią było Arezzo. Wielki Książę, kuzyn cesarza Austrii z dynastii Habsburgów, uciekł do Wiednia, a Francja ustanowiła własny rząd tymczasowy. Nasi przodkowie zamiast „Wolności, Równości i Braterstwa” – które już od kilku lat otrzymywali od Wielkiego Księcia Piotra Leopolda – widzieli przemoc, rabunki, rekwizycje, obowiązkowy pobór do wojska i obrazę religii. Ponieważ byli bardziej zdeterminowani niż my w dzisiejszych czasach, 6 maja 1799 roku zbuntowali się z okrzykiem „Niech żyje Maryja!” i wypędzili Francuzów z Arezzo.

Aby zmusić Arezzo do posłuszeństwa Rewolucji, francuski rząd we Florencji nakazał generałowi Janowi Henrykowi Dąbrowskiemu, dowódcy korpusu 4 400 polskich żołnierzy sprzymierzonego z Francuzami maszerować na zbuntowane miasto.

W swoich zapiskach z tego okresu Dąbrowski wspomina, że nie był zbyt przekonany do starcia z rebeliantami z Arezzo, ale ponieważ przebywał ze swym Legionem w Perugii i musiał udać się do Florencji, trasa zaprowadziła go do Arezzo. I tak Dąbrowski ruszył w kierunku naszego miasta. Arezzo nie miało zorganizowanej armii zdolnej do walki z 4 400 polskimi weteranami. Miało za to mnóstwo chłopów uzbrojonych w strzelby, z którymi wyruszali na polowania. Dowódcy Arezzo – Giovan Battista Albergotti i Giovanni Brozzi – zamiast przedsięwziąć statyczną obronę na granicach miasta, zorganizowali setki chłopów ukrywających się w zbożu, za żywopłotami, za winoroślami, którzy czekali na przejście Polaków, strzelali do nich, a następnie uciekali do lasu. W małej wiosce Rigutino ustawiono dużą barykadę, bronioną przez wielu uzbrojonych ludzi, a także dwie armaty.

Dąbrowski wkroczył do Valdichiany z Terontoli i natychmiast musiał walczyć, tracąc około trzydziestu swoich żołnierzy. Rankiem 14 maja dotarł w okolice Arezzo. Generał przestudiował plan i wysłał swojego zastępcę, pułkownika Józefa Chamanda, naprzód z awangardą, która miała udawać, że idzie w kierunku Arezzo. On sam, z resztą Legionu, miał pozostać w tyle gotowy do obrania drogi na Florencję bez przechodzenia przez Arezzo.

Pułkownik Chamand wyruszył w kierunku miasta. W międzyczasie dowództwo Aretine wysłało około dziesięciu młodych mężczyzn na koniach – dowodzonych przez Martino Romanellego – wzdłuż królewskiego traktu (Strada Regia), aby upewnić się, gdzie przybył polski Legion. Kiedy jeźdźcy usłyszeli bębny awangardy, Martino Romanelli postanowił ukryć się i czekać. W pewnym momencie zobaczyli pułkownika Chamanda z biskupem i dwoma lub trzema innymi polskimi kawalerzystami, podczas gdy kolumna poprzedzona bębnami znajdowała się „o rzut kamieniem”.

Romanelli i jego ludzie odczekali chwilę, a kiedy Polacy dotarli w pobliże ich kryjówki, zaatakowali ich, strzelając z pistoletów i atakując ich szablami. Romanelli zabił Chamanda, którego pomylił z samym generałem Dąbrowskim ze względu na dużą czapkę i list, który miał w kieszeni zaadresowany do Dąbrowskiego. W starciu zginęli także inni Polacy. W międzyczasie uzbrojeni włoscy chłopi, którzy stacjonowali na żwirze, w domach i za murami pobliskiego młyna wodnego, wyładowali swoje karabiny na żołnierzach wroga. Romanelli zabrał kapelusz i list Chamanda i zawiózł wszystko do Arezzo, ogłaszając, że zabił Dąbrowskiego.

W międzyczasie nadjechała kolumna Dąbrowskiego i również starła się z chłopami ustawionymi na barykadzie. Zginęło ośmiu chłopów i kilku Polaków. W tym momencie polscy żołnierze rozpoczęli odwet na cywilach: kilku starcach z pobliskich wiosek. Ci, ponieważ byli chorzy, nie mogli uciec i zostali zabici w swoich łóżkach. Podpalano domy i stogi siana, opróżniano beczki z winem, bezczeszczono kościoły. Na szczęście dla samego miasta, po tych drobnych starciach wspierające rewolucyjną Francję wojska skierowały się w stronę Florencji, a Arezzo zostało ocalone.

Z Arezzo, Claudio Ademollo

oprac. Filip Obara

Chleb i sól św. Agaty od ognia ustrzeże chaty

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(28)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 301 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram