OpenAI, Amazon, Google, Meta oraz 16 innych wiodących podmiotów zajmujących się sztuczną inteligencją utworzyły konsorcjum na rzecz zwalczania tzw. deepfake’ów w kampanii wyborczej. Od fałszywych filmów i obrazów, dużo większy wpływ na decyzje wyborów ma jednak sama kontrola i cenzura przepływu informacji na platformach społecznościowych. Na wolnościową rewolucję w tej dziedzinie zapewne przyjdzie jeszcze poczekać.
Największe firmy z sektora sztucznej inteligencji ogłosiły porozumienie na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, zobowiązując się do prób wykrywania dezinformacji wyborczych wspomaganych przez AI, reagowania na nie oraz zwiększania świadomości publicznej na temat potencjalnego zagrożenia oszustwem. Wśród sygnatariuszy porozumienia są OpenAI, Google i Amazon.
„Powszechność AI sprawiła, że produkcja realistycznych fałszywych obrazów, dźwięków i wideo stała się szeroko dostępna, a to budzi obawy, że technologia ta będzie wykorzystywana do wprowadzania w błąd wyborców w roku, gdy wybory zadecydują o przywództwie 40 proc. populacji świata” – napisała.
Wesprzyj nas już teraz!
Firmy zadeklarowały wykorzystanie technologii do minimalizowania ryzyka treści wyborczych generowanych przez AI, w tym do ograniczania cyfrowych treści fałszujących słowa lub działania kandydatów politycznych oraz innych uczestników wyborów.
Podczas gdy BigTech-y głośno zobowiązują się do walki z dezinformacją opartą o AI, największy wpływ na decyzje wyborców ma jednak sam sposób administrowania przepływem informacji w internecie, który w znacznej mierze uzależniony jest od prywatnych polityk koncernów technologicznych. Największe media i platformy społecznościowe wielokrotnie cenzurowały przekaz niezgodny z lewicowo-liberalnym światopoglądem.
Przykładowo, Mark Zuckerberg, właściciel Facebooka (Meta) otwarcie przyznał, że jego firma blokowała reklamy o charakterze pro-life przed referendum dot. aborcji w Irlandii w 2018 r. Największą kampanię cenzorską, media społecznościowe rozpoczęły natomiast podczas tzw. pandemii koronawirusa, kiedy bezwzględnie cenzurowały przekaz niezgodny z wytycznymi Białego Domu. Zuckerberg przyznał w 2023 r., że blokowano nawet treści, które „z perspektywy czasu okazały się prawdą”. Niezwykle rygorystyczne podejście przejawia także YouTube, który będąc częścią Google’a, stanowi największą na świecie platformę z filmami.
Nieco świeżego powietrza wolności słowa w internecie wpuścił Elon Musk, wykupując Twittera (teraz X) w 2022 r. za niebagatelną sumę 44 miliardów dolarów. Jednak nawet ten „wolnościowy absolutysta”, jak określa siebie miliarder, jest przekonany, że standardy społeczności powinny wykluczać „10 proc. z lewej i 10 proc. z prawej” strony opinii publicznej.
Źródło: PAP / własne PCh24.pl
PR
Mark Zuckerberg ma kłopoty. Facebook i Instagram znikną z Europy?