Kapłani katolickiej parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Chersoniu na Ukrainie mówią o cudzie. Rosyjski pocisk Grad spadł tam obok figury Matki Bożej Fatimskiej, eksplodował, a figurze nic się nie stało, również kościół praktycznie nie ucierpiał.
W chersońskiej świątyni, pomimo ciągłego rosyjskiego ostrzału miasta, księża nadal odprawiają Mszę św. Dookoła świątyni z powodu bombardowań jest wiele zniszczeń, a sam kościół stoi jak stał. Jak donosi proboszcz parafii i jej wikariusz, którzy nie przerywają swojej posługi w Chersoniu, jeden z pocisków burzących Grad spadł dwa metry od figury Matki Bożej Fatimskiej, która stoi w pobliżu kościoła. Do połowy wbił się w ziemię i do tego pod betonowy, wysoki na pół metra murek otaczający figurę. Choć pocisk eksplodował, nie wyrządził prawie żadnych szkód.
Z pisemnej relacji wydarzenia, spisanej przez ks. proboszcza Maksima Padlewskiego, dowiadujemy się: „Mogę powiedzieć, że to był cud Boży. Z doświadczenia jakie skutki ma ostrzał naszego miasta pociskami Grad, wiem że są one opłakane. Wokół naszej świątyni jest sporo ruin. Pocisk uderzył bardzo blisko figury Matki Bożej. Powinna rozsypać się w kawałki, a nic się jej nie stało. Co bardzo ważne, tego dnia parafianie sprzątali kościół i jego otoczenie. Cudem nikt nie zginął, nawet nie był ranny. Dlatego dziękujemy Bogu”. Rzeczywiście było to wydarzenie niezwykłe. Siła eksplozji była tak silna, że rozbiła w drobne kawałki grubą szybę chroniąca kościelny witraż, poświęcony Miłosierdziu Bożemu.
Wesprzyj nas już teraz!
Proboszcz twierdzi, że to nie pierwsza interwencja sił niebieskich, chroniących kościół w Chersoniu. Wspomina sytuację walk o Chersoń, które toczyły się rok temu. W nocy pocisk rakietowy leciał prosto w stronę świątyni. Zatrzymał go jednak mur „Naszą świątynię uratowało ogrodzenie, które pochłonęło całą falę uderzeniową. Pan nieustannie nas chroni. Przyzwyczailiśmy się już do ostrzału, po prostu nadal robimy swoje”. Trudno też wytłumaczyć fakt, iż fala powodziowa, powstała po wysadzeniu przez Rosjan zapory Kachowskiej Elektrowni, zatrzymała się około stu metrów przed kościołem w Chersoniu.
Na początku agresji Rosji na Ukrainę, dwa lata temu, ksiądz proboszcz Padlewski ewakuował się z parafianami do Polski. W sierpniu roku 2022 wrócili do Chersonia. Od tamtej pory cała parafia żyje modlitwą.
Adam Białous