Matka Boża w Fatimie zapowiadała, że Rosja będzie instrumentem kary dla Zachodu. W La Salette mówiła o zniszczeniu Paryża, Marsylii i wielu innych miast Europy. Dziś, kiedy Zachód ogłasza pogwałcenie prawa naturalnego mianem „uniwersalnych wartości”, kara jest wręcz nieuchronna. Pisze o tym prof. Roberto de Mattei.
Płomienie wojny, przemocy i terroru ogarniają świat we Wielkanoc 2024 roku. Podczas gdy Rosja atakuje ukraińskie miasta pociskami hipersonicznymi, cios uderzył w samo serce Moskwy: masakra została przeprowadzona z tym samym okrucieństwem, z jakim Hamas zaatakował państwo Izraela 7 października; przyznało się do niej ISIS. Europa, choć u jej granic toczy się wojna, podczas szczytu Rady Europejskiej w dniach 20-21 marca w Brukseli ujawniła swoją niezdolność do uzbrojenia się i do obrony. Zapytany przez dziennikarza Nicolę Porro, minister obrony Włoch Guido Crosetto przyznał, że gdyby Italia padła ofiarą ataku takiego jak na Ukrainę, natychmiast by skapitulowała (Quarta Repubblica, 25 marca 2024).
Problem nie leży w niewystarczającej liczbie ludzi i broni, ale w psychologicznym rozbrojeniu Zachodu, gdzie nie ma już miejsca na ofiarę. Wielki hiszpański myśliciel Juan Donoso Cortés (1809-1853) stwierdził, że godzina Rosji nadejdzie wtedy, kiedy socjalizm zdusi patriotyzm w sercach Europejczyków. Patriotyzm, jak wyjaśnia św. Tomasz z Akwinu, zakłada pietas, cnotę moralną, która łączy miłość do kraju z miłością do rodziców (Summa theologica, II-II, q. 101, a. 3). Pietas, zanim stała się cnotą chrześcijańską, była cnotą rzymską; dziś została zagubiona w «okrutnym i nieludzkim» społeczeństwie (Benedykt XVI, encyklika Spe salvi z 30 listopada 2007 roku), które z powodu egoizmu zabija własne dzieci.
Wesprzyj nas już teraz!
Francuski prezydent Emmanuel Macron 27 lutego 2024 roku zaproponował wysłanie żołnierzy NATO na Ukrainę. Jednak to ten sam Macron jest przywódcą państwowym, który zaprezentował konstytucjonalizację aborcji przez parlament jego kraju w dniu 4 marca jako «uniwersalne przesłanie». Wraz z odbieraniem niewinnym prawa do życia upadają wszystkie zasady moralne, a triumf odnoszą egoizm i relatywizm. Kto zmierzy się – i w imię jakich wartości – z Dagestańczykami, Kazachami i Buriatami, którzy przyjdą w celu podboju do Europy z gór Kaukazu i stepów rosyjskiej Azji?
Większość europejskich polityków zdystansowała się od słów Macrona, mówiąc, że oznaczałoby to ryzyko wywołania wojny nuklearnej. Nikt nie pamięta, że jest coś gorszego od katastrofy nuklearnej, a jest to grzech, przekroczenie Bożego prawa, prawdziwa przyczyna wszystkich indywidualnych i kolektywnych nieszczęść ludzkości. Kiedy takie przekroczenie jest publiczne i kiedy ogłasza się je prawem, nieuchronnie domaga się to Bożej kary. To nie propozycja wysłania żołnierzy na Ukrainę przybliża nuklearną rzeź, ale ogłoszenie praw – we Francji i w Europie – które u samego źródła niszczą zasady naturalnego i chrześcijańskiego porządku.
W tym samym marcu 2024 roku najbardziej znany rosyjski dziennikarz Władimir Sołowjow zastanawiał się w swoim programie, jakie francuskie miasto uderzyć najpierw bombą atomową. „Nie mogę się zdecydować, czy Paryż, czy Marsylię” – powiedział milionom widzów.
Słowa nie są czynami, ale łatwość, z jaką – z wesołą dzikością – mówi się o eksterminacji wrogich miast, toruje drogę takim czynom. W 1917 roku Matka Boża w Fatimie wskazała na Rosję jako na narzędzie Bożego gniewu za grzechy ludzi; w tajemnicy z La Salette objawionej Melanii Calvat w 1846 roku wyraziła się w następujących słowach: „Paryż zostanie spalony, a Marsylia pochłonięta; kilka wielkich miast zostanie wstrząśniętych i zniszczonych trzęsieniami ziemi; będzie się uważać, że wszystko jest stracone; będzie widać tylko mordy, będzie słychać tylko broń i bluźnierstwa” (Jacques Maritain, La Salette, ed. Michel Cortevlle, Angelicum University Press, Rzym 2022, s. 514).
Matka Boża płakała w La Salette, a w Fatimie prosiła o pokutę. Jednak takie słowa jak grzech, pokuta czy kara przemykają niezauważone przez znieczulone sumienia ludzi XXI wieku.
9 kwietnia 1939 roku, na kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej, Pius XII, zaledwie miesiąc wcześniej wybrany papieżem, błagał świat o Chrystusowy pokój: „Nie jest to pokój bez walki czy pokój bez bitew, ale pokój osiągnięty dzięki zmaganiom życia i śmierci, mors et vita duello conflixere mirando: pokojowy owoc zwycięstwa zyskanego za cenę krwi, ponieważ On «wprowadził pokój w niebie i ziemi przez krew krzyża» (por. Kol 1, 20).
„Niestety”, kontynuował papież, „zwłaszcza do naszych dni stosują się słowa proroka: «Mówią: pokój, pokój; a tymczasem nie ma pokoju» (por. Jr 6, 14). Bo jeżeli spojrzymy dookoła, jakiż smutny zobaczymy obraz! Na świecie pełno jest poczucia zaniepokojenia i niezadowolenia; w wielu regionach panuje straszliwa nierównowaga, co zapowiada większe zło; umysły są pochwycone przez strach i przerażenie, jakbyśmy byli w przededniu gorszego czasu. Wszystko to dalekie jest od spokojnego i bezpiecznego «spokoju w uporządkowaniu» (św. Augustyn, De Civitate Dei, XIX, 13), który konstytuuje prawdziwy pokój”.
„Wyjątkową i niezachwianą podstawą, na której opiera się prawdziwy pokój”, wskazywał Pius XII w swojej wielkanocnej homilii, „jest Bóg. Bóg znany, szanowany, respektowany. Umniejszanie lub niszczenie posłuszeństwa Bożemu Stwórcy oznacza jednocześnie zakłócenie albo całkowite zniszczenie pokoju w jednostkach i rodzinach; w narodach i na całym świecie”.
Kiedy wybucha wojna, albo kiedy jest tuż za rogiem, nie ci niosą pokój, którzy nawołują do bezwarunkowej kapitulacji, ale ci, którzy pamiętają, ze nie ma pokoju bez sprawiedliwości, nie ma sprawiedliwości bez porządku, nie ma porządku bez poszanowania prawa naturalnego i prawa Bożego. Prawdziwy pokój jest właśnie tym, czego potrzebuje współczesny świat, zanurzony w nieustannym chaosie, w utracie najwyższych zasad odnoszonych do prawa Ewangelii, których Kościół katolicki jest stróżem, a których Wikariusz Chrystusa jest publicznym głosem. Milczenie Ojca Świętego Franciszka, do którego w dniach Wielkanocy zwracają się z szacunkiem wierni z całego świata, zdaje się być metaforą głębokiego milczenia, które ogarnia Kościół.
Kalwaria była w Wielki Piątek ogarnięta żałobnym milczeniem, przerwanym tylko rozkazami wydawanymi przez rzymskich żołnierzy, bluźnierstwami łotrów, tłumionym płaczem pobożnych kobiet. Ofiara musiała zostać spełniona; na ołtarzu złożono niewinnego Baranka, człowieka-Boga, który przyszedł, aby odkupić grzechy ludzkości.
Dzisiaj ofiarą będzie nade wszystko splamiona ludzkość, która odrzuca ostatnie wezwanie Niebios do pokuty. A jednak decydujące godziny historii są tymi, w których dochodzi do zaskakujących wydarzeń: dobry łotr Dyzma i centurion Longinus publicznie wyznają boskość Chrystusa, podczas gdy Apostołowie uciekają, wyjąwszy św. Jana.
W tej Passze wojny, niech nikt o sobie nie przesądza. Miejmy współczucie dla ginącego Zachodu. Jezus na Kalwarii, zrodzony jako Lux ex Oriente, zwrócił swoje oczy na Zachód, powierzając mu wielką misję. Jak wyjaśnia św. Jan Damasceński, „jest to niepisana tradycja Apostołów: bo wiele jest rzeczy, które przekazali nam poza pismem” (Wykład wiary – De fide orthodoxa, Studio Domenicano, Bologna 2013, s. 603). Sprawiedliwość i pokój (psalm 84) ogarniają i przywracają porządek pod spojrzeniem Chrystusa.
Wystarczy, by ten Boski wzrok pełen obietnic wciąż spoczywał na umierającym Zachodzie, żeby znów rozkwitło życie, pierzchły ciemności, nadszedł świt nowego dnia, który ogłasza Wielkanoc: świt triumfu Niepokalanego Serca Maryi.
Roberto de Mattei
Źródło: corrispondenzaromana.it
Pach