Węgierski minister spraw zagranicznych, Péter Szijjártó, twierdzi, że rząd Węgier w ciągu ostatnich dwóch lat „był w stanie ochronić Węgry przed wojną i stawiał czoła zewnętrznej presji”. Podczas panelu dyskusyjnego w Biatorbágy, szef węgierskiej dyplomacji podkreślił, że rządowi udało się odrzucić wszelkie próby wciągnięcia kraju do „prowojennego obozu”. Budapeszt również przeciwstawiał się wszelkim próbom i presji, które mogłyby prowadzić do decyzji przedłużających i eskalujących wojnę na Ukrainie.
– Jest tylko jedno państwo NATO, które nie transportowało broni na Ukrainę, a jesteśmy to my. Obecnie Słowacja jest drugim takim państwem, ale oni wcześniej wysłali broń – mówił Szijjártó. W opinii szefa węgierskiej dyplomacji, sama sugestia o możliwości wysłania żołnierzy z państw NATO na Ukrainę była „skrajnie niebezpieczna”. Sugestia ta wyszła od prezydenta Francji. Szijjártó dodał, że Rosji nie da się pokonać na polu walki i kraje zachodnie niepotrzebnie przedłużają tę wojnę, która wcześniej czy później i tak musi zakończyć się rozmowami pokojowymi. Im wcześniej to nastąpi, tym lepiej, ponieważ będzie mniej ofiar.
Węgierski polityk wyraził nadzieję, że Donald Trump wygra nadchodzące wybory prezydenckie w USA i wywrze ogromną presję w celu wszczęcia rozmów pokojowych. Ocenił, że unijna strategia wobec wojny na Ukrainie nie powiodła się. Sankcje są bardziej dotkliwe dla państw UE niż dla Rosji. Konflikt stał się bardziej globalny, zamiast być izolowanym, stąd konieczność zmiany kierunku w europejskiej polityce. Dlatego tak ważne są nadchodzące wybory do Parlamentu Europejskiego. Minister spraw zagranicznych Węgier zwrócił uwagę na hipokryzję przywódców UE w stosunku do Federacji Rosyjskiej i Ukrainy. – Niestety, hipokryzja jest obecnie cechą charakterystyczną całej europejskiej polityki, zwłaszcza w sferze wojskowej – komentował. Podobna narracja rozwija się również w kwestii współpracy energetycznej między UE a Rosją.
Wesprzyj nas już teraz!
15 marca premier Węgier, Viktor Orbán, przemawiając w Węgierskim Muzeum Narodowym z okazji rocznicy rewolucji narodowo-wyzwoleńczej z lat 1848–1849, wezwał kraje europejskie do przeciwstawienia się naciskom Brukseli, która swoją polityką destabilizuje europejską gospodarkę, wciągając ją w konflikty zbrojne.
W dniach 15-16 czerwca br. w Szwajcarii odbędzie się szczyt pokojowy dotyczący wojny na Ukrainie. Jednak bez udziału przedstawicieli Rosji. Ukraina domaga się przywrócenia integralności terytorialnej i całkowitego wycofania sił rosyjskich. Przygotowania do szczytu, na wniosek prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, trwają od stycznia. Szwajcarzy prowadzą rozmowy nie tylko z przedstawicielami państw UE i tak zwaną Grupą Siedmiu, ale także z decydentami z Chin i Indii, aby pozyskać ich wsparcie. Rada Federalna Szwajcarii ostatnio poinformowała, że „Obecnie istnieje wystarczające międzynarodowe poparcie dla konferencji wysokiego szczebla w celu rozpoczęcia procesu pokojowego”. Dlatego zdecydowano o jej rozpoczęciu w dniach 15–16 czerwca w kurorcie Bürgenstock w kantonie Nidwalden pod Lucerną.
Konferencja ma wypracować ramy sprzyjające wszechstronnemu i trwałemu pokojowi na Ukrainie, a także „konkretny plan działania dotyczący udziału Rosji w procesie pokojowym”.
Chociaż Moskwa oświadczyła, że nie jest przeciwna negocjacjom w sprawie zakończenia wojny, rosyjscy urzędnicy zapowiedzieli, że nie wezmą udziału w rozmowach w Szwajcarii, ponieważ kraj ten zrzekł się swojej neutralności w odniesieniu do konfliktu na Ukrainie.
Władze szwajcarskie nie ujawniły jeszcze pełnej listy uczestników.
Wojska rosyjskie po dwóch latach wojny okupują prawie jedną piątą terytorium Ukrainy. Rosjanie stawiają warunek, że wezmą udział w rozmowach pokojowych, które będą uwzględniać „nowe realia terenowe”.
Źródło: budapesttime.hu, asiaone.com
AS