Podwójne standardy w traktowaniu Europejczyków przypominają czołową zasadę cywilizacji islamskiej; podział na Ziemię Pokoju – Dar al-Islam, oraz Ziemię Wojny – Dar al-Harb.
Świat arabski od dobrych kilku lat prowadzi intensywną ekspansję w piłkarskiej Europie. Płynące szerokim strumieniem petrodolary otwierają na oścież drzwi klubów i serca sponsorów; astronomiczne kwoty kuszą działaczy, trenerów i samych piłkarzy, zapewniając klubom z „oil money” tytuły i splendor. Zawodnikom zaś, niewyobrażalne dla zwykłego śmiertelnika bogactwo.
O zaistnieniu w prestiżowym świecie marzą m.in. szejkowie z Arabii Saudyjskiej. Jednak w odróżnieniu od kolegów z Kataru i Emiratów Arabskich, rojaliści z Rijadu postanowili ściągnąć wielki futbol do siebie.
Wesprzyj nas już teraz!
Arabską wiosnę w Europie rozpoczął Cristiano Ronaldo. Ogłaszając swój transfer do Al-Nassr, portugalski gwiazdor może się pochwalić statusem najlepiej zarabiającego piłkarza w historii. 38-latek otrzymuje aż 200 mln euro rocznie, nie licząc kontraktów reklamowych, szacowanych na co najmniej drugie tyle.
Nic dziwnego, że w ślad za nim podążają liczne gwiazdy; Karim Benzema, Neymar, Sadio Mane, Marcelo Brozović, Jordan Henderson, Aymeric Laporte, Fabinho, N’Golo Kante, Diogo Jota, Ruben Neves, Kalidou Koulibaly, Roberto Firmino czy Riyad Mahrez– to tylko niektóre głośne nazwiska zasilające szeregi Saudi Proffesional League.
Na pieniądze szejków załapali się również Polacy; przez krótki czas stanowisko trenera Abha FC piastował Czesław Michniewicz, a barw klubu broni do dzisiaj Grzegorz Krychowiak.
Jednak arabski sen tysiąca i jednej nocy kończy się dla niektórych prawdziwym koszmarem. Mimo nieprawdopodobnych pieniędzy i klimatu, kojarzącego się bardziej z wakacjami niż pracą, coraz więcej piłkarzy chce z Arabii Saudyjskiej uciekać.
Po niespełna kilku miesiącach walizki spakował Jordan Henderson. Pobyt u Saudyjczyków okazał się dla legendy Liverpoolu na tyle traumatyczny, że opuszczał kraj nie zawracając sobie głowy wynagrodzeniem. Podobnie szybko arabska przygoda może skończyć się dla Karima Benzemy; choć niegdysiejszy super-snajper Realu Madryt tłumaczy się problemami zdrowotnymi, liczne głosy sugerują wielkie rozczarowanie przeprowadzką do muzułmańskiego kraju. I to pomimo, że Francuz sam jest gorliwym wyznawcą Proroka.
Z Arabią Saudyjską wkrótce może pożegnać się sam Ronaldo. Portugalczyk coraz częściej wykazuje na boisku symptomy choroby psychicznej, wynikającej – jak głoszą plotki – nie tylko z niezaspokojonych ambicji. Choć gwiazdorzy narzekają na niski poziom rozgrywek, trzecioligową frekwencję czy piekielny upał, na niekorzyść szejków przemawiają przede wszystkim kwestie poza sportowe.
Szerokim echem w zachodnich mediach odbił się wywiad Aymerica LaPorte, który wylewał żale na zwyczaje panujące u nowego pracodawcy. Hiszpan zwracał uwagę na bliskowschodni kupiecki charakter zarządzania, gdzie negocjacje traktowane są jak dobra rozrywka, a strony nie przywiązują się za bardzo do ustalonych warunków.
„Ultimatum, które im stawiasz, nie ma dla nich znaczenia” – mówił zdobywca Premier League. „To znaczy, oni naprawdę zajmują się swoimi sprawami. Negocjujesz coś, a oni nie akceptują tego po podpisaniu (…) nie wiem, czy tak by się stało w Europie” – wskazywał podwójne standardy panujące u szejków.
Były piłkarz „The Citizens” narzekał również, że po przyjeździe do kraju Saudów, nawet największe gwiazdy traktowane jak zwyczajni pracownicy. „Nie ułatwili nam tego [adaptacji – red.]. W rzeczywistości wielu zawodników jest niezadowolonych. Dbają o nas, ale nie na tyle, by mi się to podobało. Oznacza to, że w Europie płacą ci dobrą pensję, ale lepiej o ciebie dbają” – stwierdził.
La Porte wyraził również rozczarowanie „jakością życia”, wszak – jak przyznawał – „wielu z nas przybyło tutaj nie tylko dla piłki nożnej”. Choć Hiszpan nie sprecyzował o jakie standardy chodzi (na marginesie: krytyka rządu w Arabii Saudyjskiej grozi poważnymi konsekwencjami) portale branżowe wskazują m.in. surowy zakaz spożywania alkoholu i palenia papierosów, nie mówiąc już o otwartych na oścież klubach nocnych. O radykalizmie panującym w ojczyźnie Mahometa niech świadczy chociażby fakt, że pierwszy oficjalny sklep monopolowy otwarto tam dopiero w styczniu b.r.
Na decyzję o rezygnacji z lukratywnej oferty mogą mieć również wpływ partnerki piłkarzy. Pobyt w kraju ukształtowanym przez najbardziej radykalną szkołę koraniczną (hanbalicką) sprawia, że życie WAGs (wives and girlfriends) pozbawione imprez, butików i roznegliżowanych zdjęć w social mediach, kompletnie traci swoje znaczenie. Co więcej, żony i dziewczyny piłkarzy są zaczepiane na ulicach, czasami nawet wyzywane od kobiet lekkich obyczajów, a obsługa potrafi je wyprosić ze sklepu za m.in. zbytnio odkryte ramiona. Dziewczyny skarżą się, że do obiadu nie mogą zamówić nawet butelki wina, a wypoczynek na plaży skutecznie psują złowrogie spojrzenia odzianych w burkini koleżanek.
Jak bardzo poprawność polityczna przeżarła zachodnie umysły, pokazują z kolei urojenia Jordana Hendersona, który przechodząc do ligi saudyjskiej wyraził „nadzieję, że pomoże wprowadzić zmiany w kraju”. Za takowe rozumiał akceptację „praw LGBTQiA+”, których w Anglii był lojalnym ambasadorem.
Zderzenie dogmatycznie multikulturowego Zachodu ze światem islamu, oprócz tego, że niezwykle bolesne, pokazuje naiwność Europy, która w samobójczym odruchu przyjmuje rzesze migrantów, akceptuje tamtejsze prawa i zwyczaje, wyznacza strefy no-go, zezwala na budowy meczetów i publiczne modlitwy. Ulegając zwiedzeniu tzw. liberalnego islamu, europejskie elity łudzą się możliwością pogodzenia nakazów Koranu z demokracją liberalną. Nawet Kościół katolicki, celebrując dni mahometańskiej religii, ulega tej niezrozumiałej naiwności.
Jednocześnie na Bliskim Wschodzie musimy tańczyć jak nam zagrają, o czym mogliśmy przekonać się przy okazji mundialu w Katarze. A wychwalającym brak tęczowych flag na stadionach należy przypomnieć, że w niektórych częściach świata muzułmańskiego, gorzej od homoseksualistów traktowani są tylko wyznawcy Chrystusa.
Podwójne standardy w traktowaniu Europejczyków przypominają czołową zasadę cywilizacji islamskiej, istniejącą już od hidżry: podział na Ziemię Pokoju – Dar al-Islam, oraz Ziemię Wojny – Dar al-Harb.
Piotr Relich