Przez lata kadencji Joe Bidena na stołku prezydenta USA władza w Waszyngtonie, a wraz z nią posłuszne lewicowo-liberalne media, konsekwentnie ignorowała bezprecedensową skalę kryzysu humanitarnego na południowej granicy, z którym stany były zmuszone walczyć same. Nagle w mainstreamowej telewizji NBC News pojawił się materiał na ten temat. Czy oznacza to, że Biden walczy o głosy w wyborach, czy naprawdę zmienia podejście do problemu?
Od początku rządów Bidena obowiązuje tzw. polityka otwartych granic, a prezydent nie próbował nawet korzystać ze swoich prerogatyw, by zapobiec milionowej fali nrachodźców, wśród których znajduje się wielu wysłanników meksykańskich karteli handlujących śmiertelnym fentanylem i innych kryminalistów.
Problem zauważyła poprawna politycznie stacja NBC News, która napisała na swoim portalu, że jeszcze niedawno południową granicę USA usiłowali pokonać migranci z pobliskich państw, a dziś są to migranci z czterech kontynentów. Medium powołało się na dane opublikowane przez amerykański Departament Bezpieczeństwa Krajowego.
Wesprzyj nas już teraz!
– Nasz system nie jest przygotowany do radzenia sobie z migracją w obecnej postaci – powiedział szef Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego Alejandro Mayorkas w wywiadzie dla NBC News. – Mamy system, który zmodyfikowano ostatnio w 1996 r. Teraz mamy rok 2024. Świat się zmienił – dodał polityk, który jest oskarżany przez konserwatystów o współodpowiedzialność za doprowadzenie do tego kryzysu.
Jak podkreślił portal, do niedawna 90 proc. migrantów przekraczających nielegalnie południową granicę USA pochodziło z Meksyku, Gwatemali, Hondurasu i Salwadoru, jednak proporcja ta uległa dramatycznej zmianie. Dziś migranci z tych czterech państw stanowią zaledwie połowę, zaś pozostałe 50 proc. pochodzi z odleglejszych części świata. NBC wplotło jednak te informacje w osobliwą narrację, sugerując, że zmiana ta zaszła nie przez politykę otwartych granic, ale w okresie… tzw. pandemii Covid-19.
Najliczniejszą grupę stanowią obecnie migranci z krajów Ameryki południowej – zauważył portal. Jeszcze w 2019 po nielegalnym przekroczeniu granicy zatrzymano zaledwie 400 Kolumbijczyków, lecz w 2023 było ich niemal czterysta razy więcej – ponad 154 tys. Liczba migrantów z Chin i Indii wzrosła odpowiednio ponad 11-krotnie i pięciokrotnie – stwierdził portal.
W przypadku migrantów z niektórych państw odnotowano „oszałamiający wzrost”. Przed pięcioma laty na granicy zatrzymano 20 osób pochodzących z Mauretanii i 60 osób z Turcji. Natomiast w ubiegłym roku amerykańska straż graniczna zatrzymała po ponad 15 tys. osób pochodzących z każdego z tych dwóch państw. W latach 2014–2022 średnia liczba obywateli Chin, przekraczających południową granicę bez wymaganych dokumentów, wynosiła około 1,4 tys. osób rocznie. W 2023 roku przekroczyła 24 tys.
Migracje są organizowane przez transkontynentalne sieci przemytnicze. – Różne sieci często specjalizują się w konkretnych narodowościach – powiedział portalowi Adam Isacson, waszyngtoński ekspert ds. migracji. – Jeśli jesteś Somalijczykiem, to przybywasz do Quito i dołączasz do grupy Somalijczyków. Jeden przemytnik przekazuje cię drugiemu, a sieć powiązań sięga aż do granicy amerykańsko-meksykańskiej – dodał.
Zdaniem specjalistów branża przemytnicza rozkwitła dzięki nowym technologiom. Migranci na całym świecie są obecnie wyposażeni w tanie smartfony, które umożliwiają bezproblemową komunikację i płatności. A przemytnicy szeroko reklamują się na TikToku, WeChat, WhatsApp lub innej platformie popularnej w kraju, którego mieszkańcom proponują emigrację do USA.
– Nasza istniejąca infrastruktura, procesy i personel przestały odpowiadać temu, co działo się w terenie – powiedziała Theresa Cardinal Brown, analityczka amerykańskiej organizacji Bipartisan Policy Centre. Jej zdaniem, kiedy granice zostały ponowne otwarte po pandemii Covid-19, na całym świecie wezbrały fale migracji. Wzrost wywołany pandemią jest obecnie podtrzymywany przez siatki przemytnicze.
– Aby zarządzać regionalnymi przepływami migracyjnymi, konieczna jest współpraca kilku państw – powiedziała portalowi Brown. „By poradzić sobie z przepływami migracyjnymi z półkuli, potrzeba około 20 krajów. Aby uporać się z globalnymi przepływami migracyjnymi, wymagana byłaby współpraca setek państw – przekonywała.
Brown sugerowała, ze kraje te należy „przekonać”, aby zaczęły w jakikolwiek sposób przeciwdziałać migracji, choćby poprzez ograniczenie wydawania wiz. – Jednak wiele państw, zwłaszcza tych historycznie wrogich USA, nie jest chętna do współpracy. Na przykład Nikaragua umożliwia ruch bezwizowy z ponad dwudziestoma krajami afrykańskimi i kilkoma z Azji. Niektórzy przeciwnicy geopolityczni – zwłaszcza Chiny – nie przyjmują rutynowo swoich obywateli deportowanych z USA – wyjaśniła.
– Jesteśmy w punkcie zwrotnym. Musimy uznać, że to, co dzieje się na naszej granicy, to mikrokosmos tego, co dzieje się wszędzie. To nie jest problem granicy amerykańsko-meksykańskiej. To problem ogólnoświatowy – powiedziała Brown.
Źródło: PAP