Wprowadzany po cichu europejski portfel tożsamości cyfrowej (tak zwany EUDIW) może niepostrzeżenie dostarczyć eurokratom narzędzia do wprowadzenia totalitarnej kontroli na wzór chiński.
Projekt budowy europejskiego superpaństwa nabiera rozmachu niemal z każdym mijającym tygodniem. Skupionej jedynie na wybranych jego elementach opinii publicznej najczęściej nawet nie informuje się, na jak wielu poziomach przygotowywane są mechanizmy i rozwiązania mające ułatwić zarządzanie tym nowym tworem politycznym.
Więcej niż dowód
Wesprzyj nas już teraz!
Jednym z takich elementów jest pozornie niegroźny projekt portfela tożsamości cyfrowej, przedstawiający się w założeniach swoich twórców jako zwyczajne uporządkowanie i zwieńczenie krajowych systemów e-administracji. Forsowane przez eurokratów nowe narzędzie jest dodatkowo przedstawiane jako całkowicie „dobrowolne” i „inkluzywne”, uwzględniające potrzebę zachowania przez obywateli prywatności w internecie.
Za tym standardowym parawanem unijnej nowomowy kryje się jednak coś, co może wyposażyć rządzących Państwem Europa w niezwykle potężne źródło informacji o obywatelach oraz natchnąć ich równie wielką pokusą, by z tej wiedzy skorzystać w nieodpowiedni sposób, a nawet permanentnie nadużywać jej w celu stworzenia systemu politycznego niedopuszczającego żadnego realnego sprzeciwu na wzór wschodnich reżimów.
Podstawowym celem utworzenia europejskiego portfela tożsamości cyfrowej jest według eurokratów chęć zapewnienia sprawnego kontaktu obywatela z państwem. Cyfrowe narzędzie, które ma być dostępne na smartfonach będzie docelowo pełniło jednocześnie rolę dowodu osobistego oraz aplikacji pozwalającej podpisywać dokumenty i kontaktować się z urzędami, ale także uniwersalnego „klucza” umożliwiającego logowanie się do wszelkiego rodzaju aplikacji, portali czy mediów społecznościowych. Jak więc wyraźnie widać, portfel tożsamości cyfrowej będzie czymś znacznie więcej niż tylko europejską wersją mObywatela, gdyż docelowo będzie warunkował nasz dostęp do rzeczywistości wirtualnej (istnieją także obawy, że do tej niewirtualnej również).
Koniec anonimowości
Jak zwraca uwagę Ordo Iuris, niepokój może budzić fakt, iż równolegle z pracami nad EUDIW postępują przygotowania do wprowadzenia nowych przepisów przewidujących centralizację certyfikacji stron internetowych. Zasłaniając się rzekomą koniecznością „walki z dezinformacją” rządzący byliby w stanie nie tylko cenzurować internet, odmawiając certyfikacji stron, ale dodatkowo również wymagać, aby poprzez portfel tożsamości cyfrowej wszyscy użytkownicy sieci przestali być dla władzy anonimowi. Nie jest absolutnie dziełem przypadku, że od wielu miesięcy trwa nadzorowana przez Brukselę zmasowana akcja na rzecz walki z „hejtem w internecie”, w którą w zadziwiająco skoordynowany sposób włączyli się nawet celebryci i znani youtuberzy. Przez „hejt” rozumie się tu oczywiście poglądy inne niż te aprobowane przez liberalne elity.
Twórcy europejskiego portfela tożsamości cyfrowej na każdym kroku zarzekają się, że proponowane przez nich rozwiązanie będzie całkowicie dobrowolne. Mając jednak w pamięci to, że zaledwie trzy lata temu Unia Europejska również początkowo usilnie zapewniała, że tak zwane paszporty kowidowe będą w pełni dobrowolne, można tego rodzaju zapowiedzi odczytywać jako zwyczajnie fałszywe. W podobny sposób przez całe lata zapewniano wszystkich, że Unia Europejska nie przekształci się nigdy w superpaństwo, lecz od czasów sformowania nowej koalicji rządzącej w Niemczech dążenie do stało się jawne i oficjalne.
O wielkich planach związanych z projektem europejskiego portfela tożsamości cyfrowej mówią zresztą sami eurokraci. W ramach tak zwanej Cyfrowej Dekady Unia Europejska ma się stać najbardziej zaawansowanym cyfrowo obszarem na świecie, a wedle wytyczonych przez Komisję Europejską celów do końca dekady sto procent usług publicznych ma być dostępnych online, a z cyfrowej tożsamości korzystać ma aż osiemdziesiąt procent obywateli. Osiągnięcie takiego wyniku nie jest w praktyce wykonalne bez zastosowania środków przymusu.
Zgodnie z zaaprobowanym przez wszystkie państwa członkowskie harmonogramem do końca roku 2024 system europejskiego portfela tożsamości cyfrowej ma już być dostępny w całej Europie. Wprowadzenie go do użytku jest absolutnie niezbędne w perspektywie realizacji wartego aż osiemset miliardów euro Funduszu Odbudowy, w ramach którego aż dwadzieścia procent środków przeznaczono na transformację cyfrową. EUDIW ma bowiem znacząco zredukować koszty oraz przede wszystkim wprowadzić Europę na nowy poziom gospodarczej wydajności.
Cyfrowy portfel tożsamości ułatwi życie nie tylko nastającym na nasze wolności władzom, lecz także sektorowi finansowemu. Jak można się dowiedzieć z materiałów Komisji Europejskiej, tworzone właśnie narzędzie będzie także umożliwiało udostępnianie naszych danych finansowych bezpośrednio pracownikom banków i innych instytucji finansowych tak, aby proces przyznawania kredytów stał się jeszcze szybszy niż kiedykolwiek. Tym samym cyfrowy portfel będzie coraz mniej przypominał dowód tożsamości, przyjmując de facto charakter centralnej kartoteki kumulującej informacje na nasz temat. Pod pozorem przekazania obywatelom dostępu do ich danych medycznych planuje się także uczynienie z portfela tożsamości cyfrowej podstawy w kontaktach ze służbą zdrowia.
Ku systemowi punktów społecznych
Już niedługo możemy obudzić się w świecie, w którym bez opracowanego przez eurokratów narzędzia nie będziemy w stanie zalogować się do serwisu społecznościowego, załatwić sprawy w urzędzie, kupić mieszkania czy nawet pójść do lekarza. Nasza cyfrowa smycz będzie nieustannie zbierała dane na temat naszej aktywności, zwyczajów i preferencji. Jeśli zaś uzupełnimy ten niepokojący obraz o równie niepokojący projekt uruchomienia cyfrowego euro, to otrzymamy mogący budzić przerażenie schemat, w którym jeden ośrodek europejskiej władzy będzie posiadał dodatkowo wiedzę o wszystkich naszych zakupach czy operacjach finansowych.
Trzeba powiedzieć wprost, że projekt europejskiego portfela tożsamości cyfrowej jest nie tylko niebezpieczny, ale i całkowicie zbędny – dokładnie tak jak cyfrowa waluta banku centralnego. Wymaganiom związanym z upowszechnieniem się technik cyfrowych można podołać przy pomocy wielu różnych narzędzi posiadających różnych administratorów i nie ma żadnej konieczności uruchamiania nowego „paszportu szczepionkowego” warunkującego nam dostęp do wszystkich usług.
Portfel cyfrowej tożsamości dzieli już w zasadzie tylko krok od chińskiego systemu punktów społecznych. Unia Europejska, niestety, całkowicie się pogubiła i zamiast konkurować o palmę pierwszeństwa w branży technologii cyfrowych tworzy najbardziej zaawansowane narzędzia cyfrowej kontroli swoich obywateli. Nie ma się przy tym co łudzić, że wdrażając niezwykle kosztowny i uderzający w wolności osobiste program zeroemisyjności, unijna władza nie zechce skorzystać z narzędzia, które umożliwi jej jeszcze skuteczniejsze łamanie społecznego oporu.
Jakub Wozinski
Tekst ukazał się w dwumiesięczniku „Polonia Christiana” – numer 98, maj-czerwiec 2024