„Rząd i Główny Inspektorat Ochrony Środowiska (GIOŚ) mają listę nielegalnych składowisk niebezpiecznych odpadów. Ale jej nie upublicznią”, informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
GIOŚ przez wiele miesięcy podkreślał, że nie może udostępnić listy nielegalnych składowisk odpadów niebezpiecznych w Polsce, ponieważ… jest to dokument wewnętrzny. „Informacje na temat konkretnych miejsc zostały pozyskane przez wojewódzkich inspektorów ochrony środowiska, w ramach działań kontrolnych. GIOŚ twierdził, że są one niepełne i nie stanowią informacji publicznej na temat wszystkich miejsc nagromadzenia odpadów w kraju”, czytamy. Chodzi o co najmniej 768 takich miejsc, z czego w 231 zostały nagromadzone odpady niebezpieczne. Łącznie chodzi o co najmniej 3,86 mln ton odpadów.
Sprawa jest na tyle poważna, że została skierowana do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Wyrok zapadł w grudniu, a NSA podkreślił w nim, że lista nielegalnych składowisk odpadów niebezpiecznych jest informacją publiczną pomagającą społeczeństwu „ocenić skuteczność wykonywania zadań przez organ powołany do kontroli przestrzegania przepisów chroniących środowisko naturalne”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Nie zmieniło się tylko jedno – lista nadal nie została upubliczniona”, podkreśla „DGP”.
– Musimy kierować się odpowiedzialnością za ludzi i państwo. Decyzja o zastrzeżeniu tych informacji jest zasadna, ponieważ w odniesieniu do niektórych miejsc toczą się śledztwa prokuratorskie. Chodzi też o względy bezpieczeństwa i aspekty psychologiczne – mówi „DGP” Anita Sowińska, wiceminister klimatu i środowiska.
Nieoficjalnie można usłyszeć, że urzędnicy obawiają się podpalania odpadów po ujawnieniu miejsc ich składowania, potencjalnych „eskalacji sąsiedzkich” i ewentualnego zaktywizowania mafii śmieciowej.
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”
TG