Podjęte w roku 2018 przepisy dotyczące ograniczenia niedzielnego handlu wkrótce mogą zostać zmienione. Pod pretekstem niezdania egzaminu i niespełnienia oczekiwań, pod obrady Sejmu wprowadzony został poselski projekt ograniczenia zakazu niedzielnego handlu. Stoją za nim posłowie partii Szymona Hołowni.
Pod projektem zmiany ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele i święta widnieją podpisy polityków Polski 2050 – Trzecia Droga, zaś posłem, który daje twarz projektowi jest Ryszard Petru. Regulacja, w skrócie, dotyczy zwiększenia liczby niedziel, w których handel – dziś ograniczony ustawą – będzie mógł się odbywać. Chodzi o każdą pierwszą i trzecią niedzielę miesiąca w zamian za lepsze wynagrodzenie pracowników, dni wolne w zamian i gwarancję wolnych dwóch niedziel w miesiącu.
Projekt już został „wrzucony” na obrady Sejmu, który zajmie się nim na najbliższym posiedzeniu, które zaplanowano od 12 czerwca 2024 roku.
Wesprzyj nas już teraz!
Wnioskodawcy twierdzą, że zmiany są potrzebne, bo obecne regulacje nie spełniły pokładanych w nich nadziei. To znaczy, wolne niedziele w obecnym kształcie nie przyczyniły się do „wsparcia małych, lokalnych sklepów w ich konkurencji z wielkimi sieciami handlowymi”. Jako dowód posłowie wskazują, że „w okresie 2014-2023 liczba placówek handlowych w Polsce zmalała o 33,5 tys., a w samym 2023 roku zamknięto 3 tys. placówek”.
Tyle tylko, że powodem zamykania placówek był m.in. obciążający „spadek” po tzw. pandemii, rosnące koszty prowadzenia biznesu i galopująca inflacja, skłaniająca klientów do zaciskania pasa. W wyścigu po klienta niewątpliwie wygrały dyskonty, które stosowały z jednej strony agresywny marketing, zaś z drugiej były elastyczne, jeśli idzie o godziny otwarcia w dni handlowe.
Tu warto przystanąć i zastanowić się, czy otwarcie handlu na kolejne niedziele uratuje lokalne biznesy. Zdecydowanie nie ma ku temu przesłanek. Czemuż zatem służyć miałaby zmiana?
Argument drugi. Posłowie chcą zmian, bo „opinia Polaków nt. zakazu handlu w niedzielę jest podzielona” (zniesienie zakazu popiera 46% ankietowanych, a jego utrzymanie – 44%). Projekt zaś – wedle autorów – ma być pomysłem na kompromis. Jak czytamy w uzasadnieniu, „zgoda na częściowe niedzielne otwarcie sklepów wraz z wyższymi wynagrodzeniami dla pracowników pozwolą pogodzić interesy klientów chcących robić zakupy oraz pracowników sektora”. Tu tradycyjnie pojawia się dodatkowo „argument ze studentów” pragnących dorabiać w weekendy.
Argument trzeci – nadużycia i wyjątki. To fakt, że byliśmy świadkami rozmaitych prób omijania zakazu handlu. Pamiętamy też rozpaczliwą walkę rządu z tego rodzaju praktykami. To jednak powód do tego, by myśleć o tym jak stanowić dobre prawo i nie dziurawić go wyłomami, ale nie do tego, aby rezygnować z przyjętych już – także społecznie – rozwiązań.
Jak czytamy dalej, dla projektodawców ważne jest utrzymanie „ochrony szczególnego charakteru niedzieli jako dnia świątecznego i zagwarantowania pracownikom handlu możliwości wypoczynku”. Jak nowa ustawa ma to realizować, równocześnie zwiększając liczbę handlowych niedziel? Otóż proponuje się, by za pracę w niedzielę przysługiwało 200% wynagrodzenia. Na tym nie koniec. Pracownik miałby prawo do innego dnia wolnego (za pracującą niedzielę) oraz gwarancją co najmniej dwóch niedziel wolnych od pracy (w miesiącu kalendarzowym).
Projektodawcy uważają, że ich propozycja pozwoli „zwiększyć swobodę wyboru konsumenta, który z jakichś przyczyn (np. intensywna praca zawodowa) jest zmuszony do robienia zakupów w niedzielę – dwie niedziele handlowe w miesiącu pozwolą osobom na uzupełnienie zapasów”. A jak dodają, „wyższe wynagrodzenie dla osób muszących pracować w ten dzień będzie natomiast dobrą rekompensatą za pracę w ten dzień, a także skłoni właścicieli sklepów do kalkulacji, czy ich otwarcie w ten dzień jest ekonomicznie opłacalne”.
Czy to będzie osłabienie wielkich, czy też wyrównanie szans mniejszych graczy? Posłowie przewidują jedynie, że „nastąpi wzrost zatrudnienia i dochodów osób zatrudnionych w handlu”. Zatem można wnioskować, że sieci handlowe jeszcze bardziej umocnią swoją pozycję na rynku.
Tylko pocieszeniem będzie, że mikroprzedsiębiorcy oraz mali i średni przedsiębiorcy nadal będą mogli korzystać z „przywileju” w postaci możliwości nieodpłatnej pomocy w handlu najbliższej rodziny.
Z pewnością warto przyglądać się ruchom wokół handlowych niedziel. Pamiętajmy też, że w przestrzeni publicznej – i to od strony lewej – „wrzucany” jest coraz śmielej pomysł ograniczenia tygodnia pracy do 4 dni. W obu rozwiązaniach koszty zmian spadną na pracodawców (m.in. konieczność zatrudnienia dodatkowych pracowników, wyższe wynagrodzenia za pracę w niedzielę), którzy będą szukali dodatkowego dochodu. Pytanie kluczowe brzmi: gdzie?
Marcin Austyn