Kardynał Dieudonnè Nzapalainga z Bangi w Republice Środkowoafrykańskiej dokonał bilansu wojskowej obecności Rosjan w jego kraju. Jak przyznał, żołnierze wysłani przez Moskwę pomogli w walce z rebeliantami antyrządowymi, ale przejęli kontrolę nad kluczowymi zasobami kraju.
Republika Środkowoafrykańska to duży, ale słabo zaludniony kraj. Na ponad 620 tys. km2 mieszka niespełna 5 mln ludności. Większość ludzi wyznaje chrześcijaństwo, przy czym katolicyzm nieznacznie dominuje nad ruchami zielonoświątkowymi. Prawi 15 proc. ludności to muzułmanie.
W kraju od lat toczą się walki między siłami rządowymi a rebeliantami. Władze nie były zdolne poradzić sobie z nimi samodzielnie i poprosiły o pomoc Rosję. Od kilku lat w kraju przebywają m.in. wagnerowcy.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak przyznaje kardynał Dieudonnè Nzapalainga, rosyjska pomoc nie jest bynajmniej charytatywna.
– Rosjan wezwano, żeby zapewnić bezpieczeństwo. Od czasu ich przybycia sytuacja się poprawiła. Jest jednak oczywiste, że nie przyjechali tu dla finatropii – powiedział purpurat cytowany przez włoską agencję prasową Fides. – Chcą kontrolować kopalnie złota i diamentów. Eksploatują nasze zasoby mineralne – dodał.
Według kardynała Rosjanie tak naprawdę po prostu… „zastąpili rebeliantów w kontroli nad najważniejszymi strategicznymi miejscami”. Dzięki swojej sile militarnej mogli przedostać się do odległych obszarów i wyrzucić bojówki antyrządowe. Rebelianci nie byli w stanie skutecznie walczyć z wagnerowcami, dlatego porzucali pozycje i oddawali im pole.
Rosyjska obecność w kraju ma też poważne znaczenie dla polityki międzynarodowej. Kardynał powiedział, że drastycznie pogorszyły się relacje z Paryżem.
Francuzi zaczęli opuszczać kraj; dopiero niedawno prezydent Emmanuel Macron porozumiał się z prezydentem Republiki Środkowoafrykańskiej Faustinem-Archange Touadéraera, wznawiając relacje.
Źródło: fides.org
Pach