Dziecko umarło pierwsze. Maleńka Elżbieta Bonifacja, długo oczekiwany i wymodlony cud, przetrwała na tym świecie zaledwie trzy tygodnie.
Życie jej matki od wielu lat było wypełnione bólem, ale prawdziwego czyśćca dostąpiła dopiero teraz. Nie ma nic bardziej rozdzierającego, mocniej naznaczonego udręką, silniej uderzającego w Niebo niemym krzykiem rozpaczy – niż oczy kochającej matki wpatrzone w martwe dziecko. To moment, w którym rozpoczyna się jej własne umieranie.
Mała królewna
Wesprzyj nas już teraz!
Jadwiga Andegaweńska, najmłodsza córka króla Polski i Węgier Ludwika, przyszła na świat prawdopodobnie w lutym 1374 roku. Jej patronką była św. Jadwiga Śląska (takież imię nosiła także prababka przyszłej królowej, żona Władysława Łokietka).
Od najmłodszych lat królewna zdradzała ciekawość świata i pociąg do nauki. Na dworze w Budzie otrzymała staranne wykształcenie. Potrafiła czytać i pisać, poznała podstawy kilku języków obcych, przejawiała zamiłowanie do muzyki, interesowała się osiągnięciami nauki i sztuką.
Gdy miała niecałe cztery lata, rodzice zaręczyli ją z dwakroć starszym Wilhelmem Habsburgiem. Ceremonia przybrała postać formalnego „ślubu na przyszłość” (sponsalia de futuro), którego ważność wymagała skonsumowania związku po osiągnięciu przez małżonków pełnoletności (w owym czasie wymóg ten wynosił 14 lat dla chłopców i 12 dla dziewcząt). Gdyby Jadwiga lub jej opiekunowie zerwali porozumienie, dla Wilhelma przewidziano nielichą rekompensatę w wysokości 200 000 florenów w złocie.
Zaręczyny dzieci były więc swoistym kontraktem międzydynastycznym, dość powszechnym w ówczesnej Europie. Trzeba przyznać, że w tym przypadku wybranek ogromnie przypadł do serca małej Jadwidze. Pokochała go szczerą, czystą miłością. Niestety, wielka polityka miała zadać bolesny cios jej uczuciom.
Na polskim tronie
W 1382 roku na zjeździe w Radomsku rycerstwo polskie zadecydowało o obraniu na króla Polski jednej z córek zmarłego niedawno Ludwika Węgierskiego.
Po pewnych perturbacjach wybór padł na najmłodszą Jadwigę. Na jesieni 1384 roku przybyła ona do Krakowa. 16 października została uroczyście koronowana na Wawelu przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Bodzantę. Rozpoczęła panowanie jako Jadwiga z Bożej łaski królowa Polski, a także pani i dziedziczka ziem krakowskiej, sandomierskiej, sieradzkiej, łęczyckiej, kujawskiej i pomorskiej.
Dzisiejszy Słownik Języka Polskiego definiuje termin „królowa” dwojako: „samodzielna monarchini sprawująca najwyższą władzę w królestwie lub żona króla”. Jednak właśnie z uwagi na niejednoznaczność tego słowa trzeba podkreślić, że Jadwigę (choć na co dzień używającą żeńskiego tytułu regina) koronowano na pełnoprawnego władcę, króla Polski (in regem Poloniae coronata). Była pierwszą kobietą, jaka dostąpiła tego zaszczytu (drugą miała zostać w przyszłości Anna Jagiellonka).
Jadwiga z uwagi na wiek musiała rządzić w oparciu o doradców politycznych. Tym niemniej powszechnie szanowano ją, zrazu zapewne przez wzgląd na zasługi zmarłego ojca. Zarazem od najmłodszych lat zadziwiała otoczenie swą wiedzą i inteligencją. Po wielu latach kronikarz Jan Długosz odnotuje zasłyszaną opinię o młodej Jadwidze: „Wszystko, cokolwiek mówiła i czyniła zdawało się wypływać z powagi, która zwykła cechować sędziwy wiek”.
Odszczekasz jak pies!
W 1385 roku do Krakowa przybył Wilhelm Habsburg, z zamiarem dopełnienia ceremonii małżeństwa.
Panowie małopolscy, prowadzący politykę zagraniczną państwa, mieli inne plany. Postanowili wydać Jadwigę za wielkiego księcia Litwy Jagiełłę, obiecującego w zamian przyjęcie chrztu wraz ze swymi poddanymi. Nie sposób opisać rozpacz dwojga zakochanych. Jadwiga próbowała ucieczki, porwała nawet za topór, chcąc zrąbać zamkniętą bramę wawelską. Jakoś wyperswadowano jej ten pomysł. Opiekunowie odwoływali się do racji stanu, a szczególnie konieczności krzewienia chrześcijaństwa – że „Królestwo Polskie uzyska największą zasługę i zapewni sobie po wsze czasy najwyższe uznanie i chwałę, jeżeli dzięki jego działaniu blask czystej wiary chrześcijańskiej zajaśnieje u Litwinów, Żmudzinów i reszty barbarzyńskich narodów”.
Pociechą w strapieniu służył jej sam biskup krakowski, choć prawdziwego ukojenia doznała podczas modlitwy przed Czarnym Krucyfiksem – przywiezionym z Węgier wizerunkiem Ukrzyżowanego, umieszczonym w jednym z bocznych ołtarzy wawelskiej katedry. Powiadano, że podczas czuwania królowej miał objawić się sam Chrystus, zachęcając do wzięcia własnego krzyża („Czyń, co widzisz!”). Załamany książę Wilhelm opuścił Kraków. Obojgu młodym musiało wystarczyć wspomnienie pożegnalnego tańca w refektarzu klasztoru św. Franciszka w Krakowie, odtańczonego „nader jednak skromnie i z najwyższym umiarem”.
Po latach pojawiły się plugawe pogłoski, stanowiące element wojny propagandowej prowadzonej przeciw Polsce przez jej wrogów zewnętrznych. Jadwigę oskarżano o skonsumowanie związku z Wilhelmem i dopełnienie małżeństwa, co po jej ślubie z Jagiełłą dawało niebagatelny zarzut bigamii. W kraju oszczerstwa miotał dawny stronnik Wilhelma, rycerz Gniewosz z Dalewic. Wezwany przed sąd, przed którym udowodniono mu kłamstwa, został skazany na ich publiczne odwołanie: „Gniewosz zmuszony natychmiast do wykonania wydanego wyroku wszedł zgięty pod ławkę i dokonał odwołania, w którym się przyznał, że fałszywie rzucał kłamliwe obelgi na królową Jadwigę, i publicznie nawet zaszczekał”.
Korona i łzy
W 1386 roku Jadwiga i Jagiełło stanęli przed ołtarzem. Świeżo upieczony nowy król Polski był oczarowany małżonką, choć z uwagi na różnicę wieku, zrazu miał traktować ją bardziej „po ojcowsku”.
Jak odnotowali kronikarze, „przypatrywał się urodzie królowej z wielkim podziwem”, jako że „nie było podówczas piękniejszej w całym świecie niewiasty”. Czy była w tym związku szczęśliwa? O tym kroniki milczą. Wątpliwe, aby osoba o tak wielkiej wrażliwości całkowicie i szybko wyrzuciła ze swego serca pierwszą miłość. Jej małżeństwo ze starszym o przeszło dwie dekady Jagiełłą wynikało z politycznych rachub. Jednakże Jadwiga okazała się dobrą, wierną żoną, dzielnie wspierającą małżonka także w monarszych obowiązkach.
Po ślubie jej tytulatura powiększyła się o miano najwyższej księżnej Litwy i dziedziczki Rusi. Używała także tytułu dziedziczki Węgier. Co znaczące, zachowała godność władcy Polski, więc w jej przypadku termin „królowa” absolutnie nie ograniczał się do pozostawania jedynie połowicą monarchy. Nie chodzi o samą tytulaturę, gdyż trzeba tu mówić o współrządach dostojnej pary.
Jadwiga wyspecjalizowała się szczególnie w działaniach dyplomatycznych. To ona rozwiązała konflikty między Jagiełłą a Witoldem, także Witoldem a Skirgiełłą, podtrzymując jedność unii polsko-litewskiej. To ona unormowała stosunki z państwem węgierskim, a przez czas swego panowania również z Zakonem Krzyżackim. Sam wielki mistrz pruski Konrad von Jungingen, choć twardy zawodnik w negocjacjach, o pani na krakowskim tronie wyrażał się z ogromnym szacunkiem.
Wytrawna dyplomatka, potrafiła kiedy trzeba stanąć do rozprawy orężnej. W roku 1387 poprowadziła wyprawę zbrojną, odzyskując dla Królestwa Polskiego przejściowo utraconą Ruś Czerwoną. Po tym zwycięstwie obdarowała przywrócony na łono ojczyzny Lwów licznymi przywilejami, rozpoczynając okres świetności Lwiego Grodu.
Tym niemniej królowa pozostała wrażliwą na losy przypadkowych ofiar konfliktów. Podczas zaburzeń w Wielkopolsce, poruszona płaczem i skargami włościan, wymogła na mężu zwrot skonfiskowanych przez wojsko dóbr. Wypowiedziała wtedy z goryczą ponadczasową sentencję:
– Powróciliśmy im bydło. A któż im łzy wylane powróci?
Wiara i rozum
Z niezliczonych przewag Jadwigi bodaj najdonioślejsze odniosła na polu krzewienia wiary, kultury i nauki.
Jej dwór skupiał najtęższe umysły kraju, prawdziwą elitę intelektualną. To z jej inspiracji dokonano tłumaczenia na język polski Księgi Psalmów (Psałterz floriański). Wspierała ubogich studentów. To za sprawą jej zabiegów u papieża utworzono wydział teologiczny na Akademii Krakowskiej. Uczelni tej zapisała w testamencie wszystkie posiadane klejnoty, w tym nawet królewskie insygnia; to dlatego jej klejnoty grobowe wykonane zostały z drewna i skóry.
Aktywnie, z własnej szkatuły wspierała dzieło chrystianizacji Litwy i Rusi, nie zapominając o potrzebie stałej ewangelizacji własnego kraju. Ufundowała i doposażyła wiele świątyń i klasztorów, także szpitali. Nie były to działania na pokaz. Królowa dawała osobiste świadectwo wiary. Pisał o niej Jan Długosz: „Była ona bardzo powabna na twarzy, lecz obyczajami i cnotami powabniejsza; […] przez Wielki Post i Adwent poskramiała ciało swoje włosiennicą i nadzwyczajnymi umartwieniami. Była pełna wielkiej szczodrobliwości wobec biednych, wdów, przybyszów i wobec wszelkich nędzarzy i potrzebujących. Nie było w niej lekkomyślności, nie było gniewu […] pychy, zazdrości lub zawziętości. Odznaczała się głęboką pobożnością i niezmierną miłością Boga”.
Gwiazda
Przez pierwszych 12 lat pożycia Jadwiga i Jagiełło nie doczekali się potomstwa. Królowa modliła się gorąco o ten cud, a ślady jej pragnień pozostały w niektórych fundacjach, szczególnie ołtarzach wzniesionych ku czci świętych matek (Najświętszej Maryi Panny, św. Anny, św. Brygidy).
Wielu poddanych szczerze bolało nad strapieniem dobrej władczyni i trwało wraz z nią w modlitwach. Kiedy więc nagle gruchnęła wieść, że Jadwiga jest w stanie błogosławionym, wybuchł powszechny entuzjazm. Ale czas radości nie trwał długo.
22 czerwca 1399 roku Jadwiga powiła córeczkę. Poród był ciężki. Zarówno matka, jak i dziecko były w stanie krytycznym. Ze skąpych informacji wyłaniających się ze źródeł dzisiejsi medycy diagnozują możliwość wystąpienia gorączki połogowej. Na domiar wszystkiego Jadwiga, będąc niewiastą słusznego wzrostu (175 – 180 cm), obdarzona została przez naturę nader wąską i wysoką miednicą; mogło to doprowadzić do ciężkich obrażeń dziecka i matki podczas porodu. Dzisiaj w jej przypadku zastosowano by z pewnością cesarskie cięcie. Trudno wszakże porównywać ówczesną wiedzę medyczną i umiejętności położnicze z dzisiejszymi. W owych czasach (i przecież nie tylko wtedy) komplikacje i zgony okołoporodowe były zjawiskiem nader częstym.
Córeczka królowej ochrzczona została imionami Elżbieta Bonifacja. Niestety, mimo starań medyków, dziecko zmarło w dwudziestym pierwszym dniu po narodzinach. Tę wiadomość próbowano ukryć przed królową, by nie pogorszyć jej stanu. Ona jednak poznała prawdę. Ostatnie chwile monarchini opisał jej spowiednik:
– Powiedziano wprawdzie Ewie: „W bólu rodzić będziesz”. Ale Jadwiga w bólu nosiła, z bólem porodziła i porodziwszy dalej srogiego bólu doznaje. Pojawiają się choroby, słabości się na siebie nakładają, jedna choroba niejako wciela się w drugą, jedna słabość w inną słabość tak, że po wyleczeniu jednej pojawiają się inne, jak w miejsce uciętej głowy hydry wyrastały następne. Z ziarna wschodzi dziesięć, ze źdźbła pęczek, z pęczka podwójny pęk słabości.
17 lipca 1399 roku w południe, cztery dni po śmierci córki, „zaopatrzona najświętszym Wiatykiem, namaszczona olejem świętym, bardzo pobożnie i religijnie”, Jadwiga oddała ducha. Miała 25 lat.
Po śmierci monarchini na znak żałoby złamano jej koronę. Na grobie umieszczono inskrypcję: „Gwiazda Polaków, tu spoczywa Jadwiga, ich Królowa”.
Największy skarb
W 1979 roku papież Jan Paweł II zaliczył Jadwigę do grona błogosławionych, zaś w roku 1997 wyniósł ją do chwały świętych. Królowa patronuje studentom, politykom, matkom oraz teologom. Wielu uznaje ją za patronkę Polski i Polaków, choć nie ma tu formalnej decyzji władz kościelnych.
Czy jednak jest to dobra patronka na dzisiejsze czasy w kraju, w którym „elity”, wybrane i oklaskiwane przez ciemny motłoch, dokonują właśnie „zaorania” rodzimego szkolnictwa? Gdzie parę zboczeńców traktuje się na równi z małżeństwem? Gdzie zabicie dziecka nazywa się „prawem kobiet” i „regulacją urodzin”? W kraju, w którym partyjni słudzy narodów obcych wyprzedają za odliczone kwoty resztki suwerenności i honoru? Gdzie już mało kto pamięta o Rusi Czerwonej i Lwowie, o polskiej krwi, co wsiąkła w tamtą ziemię?
Toż przecie wielka królowa, mimo swej anielskiej słodyczy, wygarnęłaby temu tałatajstwu prosto w ślepia:
– Coście, plugawcy, uczynili z moim królestwem?
Czemu Jadwigi nie biorą na sztandary feministki, jako prawdziwej „kobiety sukcesu”? Nie tylko z powodu jej żarliwej religijności. Sukcesy monarchini były owocami jej inteligencji, talentów i ciężkiej pracy. Nie stosowała wobec siebie taryfy ulgowej. Osiągnęła poziom niedostępny dla „polityczek” i „ministerek”, dzierżących swe posady z parytetu, za sam fakt posiadania macicy. Nie, nie sposób nazwać Jadwigi „polityczką”, to uwłaczałoby jej wielkości.
Przy tym wszystkim królowa pragnęła również – a może przede wszystkim – być kobietą. Realizować się w wielkiej miłości z wyśnionym mężczyzną, także w macierzyństwie. A dzisiaj takie kobiety wywołują paroksyzm nienawiści u brudnych wieprzy nurzających się w ekskrementach, u karłów śliniących się na widok niedostępnego dla nich czystego piękna.
***
Kim więc była Jadwiga Andegaweńska? Co pozostawiła po sobie? Dzisiaj wydaje się postacią utkaną z wielkich marzeń i urokliwych snów, nijak nie przystających do naszych skarlałych czasów. I właśnie przez ową całkowitą odmienność, pamięć o Jadwidze jest nam tak bardzo potrzebna, bardziej niż kiedykolwiek.
Gdyby wszystkie zasługi i pragnienia królowej zredukować do trzech najistotniejszych (wszak Boh troicu ljubit), to jej inskrypcja brzmiałaby zapewne:
Święta Kościoła – Władczyni Królestwa – Matka
Andrzej Solak