Od 25 lat budzimy sumienia Polaków i kierujemy się nadzieją – mówi w rozmowie z Janem Pospieszalskim Sławomir Olejniczak, prezes Stowarzyszenia im. Ks. Piotra Skargi. – Im bardziej nam się wydaje, że sytuacja jest beznadziejna, tym bardziej winniśmy praktykować cnotę ufności do Opatrzności Bożej i zaufania do Matki Najświętszej. Ona zapowiedziała w Fatimie, że Jej Niepokalane Serce w końcu zatryumfuje. Ona jest Panią Dziejów i zwycięży. Nie wiemy kiedy, nie wiemy jak potoczą się nasze losy, ale dopóki nie zdetronizowaliśmy Jej w naszych duszach, będzie się nami opiekować. Dlatego trzeba trwać w tych naszych zmaganiach ufając, że Ona jest naszą Hetmanką i we właściwym momencie da zwycięstwo – podkreślił.
Zaczęło się 25 lat temu
Wesprzyj nas już teraz!
W roku 2024 mija 25 lat od powołania do życia Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi. Organizacja powstawała w czasie, gdy Polska przeszła już zmianę ustrojową. Polacy byli przekonani, że otrzymali upragnioną wolność. Ale przeprowadzona transformacja szła w parze z rewolucją kulturową i obyczajową – nową formą zniewolenia.
Jak wspominał Sławomir Olejniczak, w czasie, gdy rewolucja kulturowa i obyczajowa wtargnęła do Polski, nie było niezależnego środowiska, które broniłoby zasad chrześcijańskich. Owszem, funkcjonowały pewne organizacje, ale były one z założenia związane z pewnymi strukturami, a więc były zależne.
– Kiedy pojawiały się takie inicjatywy, często „przyklejały” się do instytucji kościelnych. My przyjęliśmy inną formułę działania – jako stowarzyszenie prywatne katolików świeckich, a nie publiczne, erygowane w jakiś sposób przez władze kościelne. Postanowiliśmy działać na własną rękę – mówił prezes SKCh.
Jak wspomniał Sławomir Olejniczak, ćwierć wieku temu, w środowisku skupionym dzisiaj wokół SKCh dostrzeżono, że proces antychrześcijańskiej Rewolucji się nie zakończył wraz z tzw. upadkiem komunizmu, że nie istnieje dekomunizacja, a jedynie „transformacja ustrojowa”, czyli de facto przepoczwarzenie systemu bazującego na brutalnej sile, na system oparty na manipulacji.
Paradoksalnie – jak zauważył – żelazna kurtyna była swoistą ochroną przed rewolucją seksualną. A przybywający do Polski znajomi z Zachodu, wyraźnie zauważali, że jesteśmy w tym zakresie opóźnieni o całe pokolenie. Rewolucja musiała więc zacząć odrabiać straty.
Trudne początki
Po okresie przemian okazało się, że jeśli istnieją jakieś organizacje społeczne, to pojawiają się one z lewej strony. Przejmowały one zwykle majątki po tzw. organizacjach społecznych z czasów dawnego ustroju. Pojawiły się także instytucje z dostępem zachodnich funduszy, ale były to często pieniądze wielkich sponsorów, będących częścią lub klonem istniejących już NGO-sów. Były więc to organizacje, którym z Rewolucją było „po drodze”.
Jak mówił prezes Olejniczak, SKCh rozpoczynając swą misję, czerpało ze wzorców zachodnich, amerykańskich, które wskazywały, że można działać niezależnie zarówno w sferze ideowej, jak i finansowej – zarówno jeśli mowa tu o instytucjach państwowych, kościelnych, jak i o wielkich sponsorach.
Tak wdrożony został tzw. direct mailing, czyli komunikacja listowa na dużą skalę. Dwa lata po utworzeniu Stowarzyszenia ruszyła akcja „Orędzie Fatimskie nadzieją dla Polski”, która okazała się „strzałem w 10”. Udało się wokół SKCh zgromadzić Darczyńców, którzy nie tylko utożsamiali się z misją Stowarzyszenia, ale postanowili zainwestować, wspierać tę działalność.
Religia to prywatna sprawa”?
W działalności SKCh ważna jest formacja religijna. – Każdy z członków, czy założycieli SKCh miał jakąś formację katolicką – czy to ze szkoły, z rodziny, czy różnych kręgów, które tworzył. Koledzy np. byli swego czasu związani z Klubem Zachowawczo-Monarchistycznym, więc jest to taki rys konserwatywny i tradycyjny. Ta formacja była widoczna od samego początku – mówił.
A jak dodał prezes Olejniczak, religijność nie jest sprawą prywatną. Przeciwnie, jest sprawą publiczną, a nasze publiczne świadectwo jest bardzo ważne. – Pan Jezus wyraźnie powiedział: „Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (por. Mt 10,32-33) – zauważył.
Rewolucja i Kontrrewolucja
– Widzieliśmy, że po tej transformacji ustrojowej zagrożenia rewolucyjne, antycywilizacyjne, antychrześcijańskie nie zniknęły. Dostrzegaliśmy, że one istnieją nadal, ale działają w inny sposób. Nasiliła się rewolucja seksualna, uderzając przede wszystkim w rodzinę. Mieliśmy tę świadomość, że co, co już mocno było lansowane na Zachodzie, trafi prędzej czy później do Polski. I tak się stało. Tyle co nasza działalność się rozwinęła, a pojawił się projekt legalizacji tzw. związków partnerskich. Rządziła wtedy koalicja SLD-PSL, byliśmy już po referendum akcesyjnym – wspomina prezes SKCh.
Jak mówił, monitorując działalność organizacji promujących tzw. prawa LGBT widać było, że coś jest planowane. – Miał być to taki wielki prezent na wejście do UE – legalizacja związków partnerskich, w domyśle również homoseksualnych. Kiedy zaczęliśmy o tym mówić z politykami z prawej strony, to pukali się w czoło i mówili: „Panie, co Pan opowiada, w katolickim kraju to niemożliwe”. A projekt już leżał w szufladzie – dodał Sławomir Olejniczak.
Jak mówił, w środowisku SKCh było oczywistym, że jeżeli nie będzie oporu społecznego, to ustawa zostanie przeforsowana. – Tak się nie stało m.in. dzięki naszej kampanii, która narobiła hałasu. Zaalarmowaliśmy i środowiska kościelne, i konserwatywne. Batalia była trudna. Bo przecież Senat przyjął projekt tej ustawy. W roku 2005 przeprowadziliśmy pierwszą w historii polskiego Sejmu akcję masowej wysyłki kart protestacyjnych, adresowanych do Marszałka Sejmu. Wówczas funkcję tę pełnił Włodzimierz Cimoszewicz. W czasie, gdy Kancelaria Sejmu otrzymywała 2-3 tys. listów miesięcznie, to wtedy wpłynęło ich aż 87 tysięcy. To wstrząsnęło maszyną biurokratyczną i wywołało popłoch. Projekt schowano do szuflady, a po kolejnych wyborach zmienił się układ sił w Sejmie i sprawa wylądowała w koszu – powiedział prezes SKCh.
Kościół i polityka
Sławomir Olejniczak był też pytany o postawę Kościoła wobec przemian kulturowych i jego prawa do zabierania głosu w kwestiach moralnych – często dziś kwalifikowanych jako polityczne, a zatem wyłączone spod kościelnej pieczy.
– Niektórzy mówią, że w polskim Kościele dominuje kult świętego spokoju i w postawie hierarchów była widoczna taka obawa przed narażeniem się władzy świeckiej. Ale działalność polityczna podlega ocenom moralnym, bo jest to działalność wolna i świadoma. Zatem te akty, które ludzie podejmują, możemy oceniać pod kątem moralnym. Gdy Jan Paweł II mówił o strukturach grzechu wskazywał, że nie są to kwestie tylko indywidualne – bo powołuje się instytucje dla promocji tego grzechu i legalizuje się ten grzech. W ten sposób staje się on tzw. prawem człowieka. Tutaj ten obowiązek pasterzy, aby interweniować, jest więc bardzo ważny. Budujemy pewien „porządek” w sferze publicznej, który ostatecznie sprzyja potępieniu dusz. Tutaj Kościół powinien ostro się sprzeciwiać. W praktyce różnie to wygląda – powiedział.
Rozpoznawanie świata
Jam podkreślał prezes Olejniczak, jako katolicy mamy dbać o zbawienie duszy nie tylko swojej, ale i bliźnich. Taki jest nasz obowiązek. Zatem musimy umieć rozpoznawać to, co dzieje się wokół nas. – Poprzez to, że podejmujemy czyny moralnie dobre, czy złe, grzeszne, wpływamy na naszych bliźnich, na ich działania. Trzeba tu zatem zawsze zachowywać tę perspektywę ostateczną życia człowieka. Nawet w życiu społecznym, a szczególnie podejmując działalność taką jak to czyni SKCH – dodał. – Stąd też naszą misję wyraziliśmy hasłem, nawiązując do ks. Piotra Skargi: Przebudźmy sumienia Polaków! Zatem zawsze się do tych sumień dobijamy. Sumień, które w tej chwili są zagłuszane. Dziś próbuje się blokować osoby, które krzyczą, jak choćby ks. Skarga, czy prorocy starotestamentowi, którzy napominali naród wybrany, wzywali do opamiętania i przestrzegania Praw Bożych, bo nastąpi katastrofa. Ludzie często nie słuchali ich głosu, a nawet próbowali ich zagłuszyć. A jednak to, co głosili, było proroctwem – mówił prezes SKCh.
Jak wyjaśnił, niekoniecznie trzeba otrzymać tu jakąś nadprzyrodzoną wizję, bo można i trzeba wyciągać właściwe wnioski mając na względzie pewne zasady życia i moralne wskazania. – Pan Bóg nie ustanowił ich dla własnego widzimisię, ale po to byśmy mogli żyć na tym świecie dobrze, lub źle – jeśli je odrzucimy – dodał.
Ach ten indywidualizm
Jan Pospieszalski poruszył też kwestię odpowiedzialności świeckich w podejmowaniu działalności związanych z życiem Kościoła. Nie brakuje dziś bowiem takich, co dziś chcą reformować Kościół wedle własnych wizji, odchodząc od Ewangelii lub próbując naciągać ją do własnych potrzeb. – Powinniśmy podejmować działania w oparciu o Ewangelię, a nie próbować przebudowywać struktury Kościoła, czy wyręczać duchowieństwo w ich posłudze. Nie wspomnę już o uzurpowaniu władzy, którą ma hierarchia w Kościele. Niestety takie organizacje się pojawiają. To nie prowadzi do niczego dobrego i powoduje zamieszanie. W efekcie nie wiadomo kto jest za co odpowiedzialny. Czy świeccy mają wyręczać księży, czy też księża świeckich. Za tym idzie dostosowywanie Kościoła do ducha tego świata. Tymczasem ustępstwa wobec tego świata nigdy Kościołowi nie służyły. Powodują one ostatecznie zaniedbywanie misji ewangelicznej, do której jesteśmy powołani. Uczeń nie będzie lepszy od Mistrza. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że Pan Jezus, któremu nie możemy zarzucić niedoskonałości czy błędów, ostatecznie tak bardzo się naraził, że poprzez kampanię oszczerstw zrobiono z Niego przestępcę i ukrzyżowano. Dlatego zdajemy sobie sprawę z tego, że będziemy musieli iść pod prąd. Nie jest łatwo, miło i przyjemnie. A pokusy tego świata są takie, by ułatwić sobie życie i funkcjonować bez krzyża. Wówczas pojawiają się pomysły, aby dostosować Ewangelię do wymogów świata – podsumował.
W ten nurt poprawiania Pana Jezusa wpisuje się liberalizm, który promuje postawę indywidualizmu w Kościele oraz powoduje głosy, że oto Kościół sprawdza się jako instytucja charytatywna, ale głosi niedościgniony ideał, więc należy potratować to jako niezobowiązującą propozycję, z której może wyjąć to, co zbyt trudne.
– Liberalizm potwierdza zasadę, że jeśli nie żyjesz tak jak wierzysz, to zaczniesz wierzyć tak jak żyjesz. Potem mamy dorabianie sobie teorii i racjonalizowanie tego co jest złe, czy dobre, bo ja tak czuję. Tylko, że ostatecznie subiektywizm powoduje to, że każdy ma swoją prawdę i rację. Współistnienie takich społeczności jest bardzo kruche, wówczas do głosu dochodzi prawo silniejszego. Stad tak ważna jest misja Kościoła nauczania o obiektywnej prawdzie, wynikającej z Prawa Bożego, ale też z prawa naturalnego. To niekoniecznie musi być Prawda Objawiona. Poznając naturę ludzką możemy wyprowadzać prawa nas obowiązujące i na tym fundamencie budujemy przepisy prawne, które nas obowiązują. Przykazania Boże są niezmienne, skłonność do grzechu ciągle jest ta sama, stąd subiektywistyczne podejście jest ślepą drogą, która ostatecznie prowadzi do rozpadu społeczeństwa. Zatem, albo będzie ono budowane na zasadach moralnych, wynikających z prawa naturalnego i Ewangelii, albo będzie oparte na brutalnej sile. I tego doświadczaliśmy przez różne totalitaryzmy. W inny sposób nie da się zachować spójności społecznej. Liberalizm jest tu tylko formą przejściową poczucia wolności, czy raczej tolerowanej samowoli, która ostatecznie kończy się przemocą – wskazał Sławomir Olejniczak.
Dusza nieśmiertelna
Jak mówił prezes SKCh, na każdego człowieka należy patrzeć z perspektywy celu ostatecznego, mając w pamięci, że ma on nieśmiertelną duszę. A człowiek ostatecznie winien się zbawić. – Ludzie odrzucają tę prawdę przyjmując, że nie ma nic poza światem materialnym. Tylko w tej perspektywie celem ostatecznym jest stanie się pokarmem dla robactwa w ziemi. To dość uboga perspektywa. I rozpaczliwa. Myślę, że stąd mamy też do czynienia ze stanem powszechnego smutku, by nie powiedzieć depresji. Jest to plaga społeczna. Kolejki do psychiatrów, psychologów o tym świadczą. Nie da się swojego życia zamknąć w sferze materialnej. Jest coś więcej. I niespokojne jest serce ludzkie, dopóki nie spocznie w Bogu. Gdzieś w tej naturze człowieka, który został stworzony na obraz i podobieństwo Boże, coś się odzywa i człowiek czegoś szuka – podkreślił prezes Olejniczak.
Dlatego SKCh, nawiązując do swojego hasła, chce poruszać sumienia ludzkie i budzić je. A to może zaboleć. – Poprzez nasze działania wypominamy grzeszne życie i przypominamy, że coś czynione jest źle. Bywa, że coś w takim człowieku się odzywa. Ze swej strony oddziałujemy poprzez słowa, obrazy, ale to Pan Bóg działa swoją Łaską i dobija się do sumień ludzkich. Oczywiście człowiek ma wolną wolę i może zareagować na różne sposoby. Może podjąć refleksję i pomyśli o naprawie swego życia. Inni zaś się odwrócą, powiedzą: „zamknij gębę” i będą chcieli nas wykluczyć z życia społecznego. Ci, którzy są promotorami tej antychrześcijańskiej Rewolucji i grzechów w sferze publicznej, z pewnością nie będą naszymi przyjaciółmi i będą podejmować działania, by nas zagłuszyć, a w przyszłości może i wyeliminować życia społecznego. Dziś jeszcze nie możemy mówić o otwartych prześladowaniach, jeszcze nie wprowadzono tego zapisu cenzorskiego o mowie nienawiści, ale różnego rodzaju ataki medialne, czy kampanie oszczerstw już się wobec nas pojawiały – wspomniał prezes SKCh.
Sławomir Olejniczak pytany o ocenę ostatniego ćwierćwiecza w polityce wskazał, że jest za nami wiele zaprzepaszczonych szans. Wynikało to z faktu, że liderzy nie zajmowali zdecydowanej postawy – choćby w kwestii obrony życia. – My możemy, jako świeccy, robić wiele różnych rzeczy, ale autorytet biskupów, którzy są następcami Apostołów jest bardzo duży. Gdyby w takich sprawach społecznych zajmowali zdecydowane stanowisko, to byłoby ono ogromnym wsparciem dla naszej działalności i światłem dla polityków – mówił.
– Naszą misją jest wchodzenie w sferę społeczną, bo to też są okoliczności, które w ostatecznym rozrachunku mogą sprzyjać albo naszemu zbawieniu, albo potępieniu. Jeżeli mamy prawo pozwalające na zabijanie dzieci nienarodzonych, to łatwiej jest ten grzech popełnić, niż w sytuacji, gdy jest to prawem zakazane. Jeśli mamy prawa pozwalające na zawieranie związków jednopłciowych, dyskryminuje się wówczas małżeństwo naturalne, oparte na związku mężczyzny i kobiety, to też sprzyja upadkowi instytucji rodziny i popadaniu przez ludzi w grzech – dodał.
Prezes Olejniczak podkreślał jak ważna w tym działaniu jest niezależność SKCh. – Zdarzały się zakulisowe próby nacisków przez polityków na władze kościelne, by coś z nami zrobić, ale to nie było możliwe, bo jesteśmy organizacją niezależną. Władze kościelne mogły rozłożyć ręce i powiedzieć, że nic w tej sprawie zrobić nie mogą – mówił.
Ale to nie byłoby możliwe wyłącznie dzięki wsparciu licznych Darczyńców. – Jest grono osób, które nas wspiera, inwestuje w naszą działalność, to znaczy, że są oni przekonani o słuszności tej misji. To jest wymierne. To nie tylko wsparcie finansowe, ale olbrzymi kredyt zaufania tych ludzi do tego co robimy. To rodzi także w nas moralne zobowiązanie, byśmy tę misję dalej prowadzili, byśmy nie uciekali od odpowiedzialności i byśmy nadal budzili sumienia i przypominali o tym, że Polska bez Boga, bez Maryi Królowej daleko nie zajdzie – podkreślił prezes Olejniczak.
Obecnie, po zmianie władzy w Polsce, sytuacja katolików uległa pogorszeniu. Lewica walcząca z Kościołem oraz promotorzy „praw LGBT” u władzy, nic dobrego Polsce nie przyniosą. Stąd też Stowarzyszenie tym bardziej będzie przypominać te wszystkie prawdy jakie dotąd głosiło. – Musimy mieć jednak świadomość, że skutki podejmowanych przez rząd działań politycznych są coraz bardziej widoczne. To 30-lecie Rewolucji moralnej, obyczajowej, kulturowej, mentalnej w Polsce przynosi owoce. Kiedy słyszę słowa hymnu „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy” to zaczyna wybrzmiewać to złowieszczo – bo wymieramy. I to jest skutek tej Rewolucji, która zniszczyła dziedzictwo chrześcijańskie. Uderza się w małżeństwo i rodzinę, więc rodzi się coraz mniej Polaków i możemy zniknąć, tak jak w przeszłości znikały różne narody i cywilizacje – zauważył.
– I tu nie musi być jakieś bomby atomowej, masowych mordów, wywózek do łagrów – sami wymrzemy nie mając kolejnych pokoleń. To ogromne ryzyko. I bolesne jest to, że Polacy są mądrzy dopiero po szkodzie, po wstrząsie historycznym, np. takim jak rozbiory. Wtedy dopiero ktoś sobie przypomniał, że ks. Skarga miał rację. Ale gdy ostrzegał na początku XVII wieku przed zagrożeniami, to był lekceważony. I często tak jest, że dopiero, gdy trudne doświadczenia historyczne następują, to sumienia ludzkie zaczynają się budzić. Mam nadzieję, że tym razem przebudzenie nastąpi na tyle wcześnie, że uda nam się wyjść na prostą z tego zakrętu historii w jaki wchodzimy – powiedział Sławomir Olejniczak.
A jak dodał, trzeba kierować się nadzieją. – Im bardziej nam się wydaje, że sytuacja jest beznadziejna, tym bardziej winniśmy praktykować cnotę ufności do Opatrzności Bożej i zaufania do Matki Najświętszej. Ona zapowiedziała w Fatimie, że Jej Niepokalane Serce w końcu zatryumfuje. Ona jest Panią Dziejów i zwycięży. Nie wiemy kiedy, nie wiemy jak potoczą się nasze losy, ale dopóki nie zdetronizowaliśmy Jej w naszych duszach, będzie się nami opiekować. Dlatego trzeba trwać w tych naszych zmaganiach ufając, że Ona jest naszą Hetmanką i we właściwym momencie da zwycięstwo – podsumował prezes SKCh.
MA