14 czerwca 2024

Inkluzywne, czyli jakie? Wielkie miasta w służbie społecznej inżynierii (cz. 2)

Chociaż mieszkańcy zachodnich miast – czy to w Europie, czy za Oceanem – marzą przede wszystkim o wygodnym, możliwie luksusowym i spokojnym życiu, to jednak nowocześni inżynierowie społeczni mają dla nich inne plany. Ich realizacji służą między innymi forsowane przez ONZ oraz inne organizacje Agenda 2030 oraz Nowa Agenda Miejska. Uznają one za kluczowe tworzenie miast „inkluzywnych” i „różnorodnych”, zgodnie z ideologią tak zwanego zrównoważonego rozwoju. Za tymi dość przyjaźnie brzmiącymi hasłami kryje się groźna wizja społeczeństwa uformowanego według pomysłów skrajnej lewicy.

 

Bezpieczeństwo najważniejsze

Wesprzyj nas już teraz!

Coraz więcej włodarzy skłania się ku tworzeniu miast 15-minutowych. Metropolie dzielone są na kwartały, w których zamknie się mieszkańców, by nie podróżowali w celu zaspokojenia swoich podstawowych potrzeb dalej niż mogliby przejść lub przejechać w ciągu 15 minut. Przykłady to: Cedar Rapids w stanie Iowa, Ann Arbor, Cleveland itd.

Więcej zielonych terenów również ma ściągnąć więcej osób do śródmieść przekształconych w centra rozrywki. Wiele miast chce zapełniać śródmieścia migrantami i azylantami, oczekując jednak, że rząd federalny pokryje rachunki za przybyszy (np. Nowy Jork).

Z szacunków Nicholasa Blooma, profesora ekonomii na Uniwersytecie Stanforda, wynika, że 12 największych amerykańskich miast łącznie straciło przez „pandemię” około dwóch trzecich mieszkańców centrów miast, z czego około 60 procent wyjechało na pobliskie przedmieścia. Według danych firmy Kastle, trzy lata po wybuchu covidowej paniki obłożenie biur w dalszym ciągu wynosi połowę ich obecnego stanu. Naukowcy z Columbia i New York University szacują, iż praca zdalna przyczyniła się do spadku dochodów z wynajmowania powierzchni biur o pół biliona dolarów w całym kraju. Projektanci miast uważają, że śródmieścia „będą musiały kręcić się wokół czegoś innego niż powierzchnie biurowe”, ponieważ „stara centralna dzielnica biznesowa dobiegła końca”. To było „ostatnie tchnienie ery przemysłowej”.

Śródmieścia tworzą „masę krytyczną” działalności, w której koncentruje się aktywność komercyjna, kulturalna i obywatelska – sugeruje Emily Talen, profesor urbanistyki na Uniwersytecie w Chicago, podkreślając, że „ta koncentracja ułatwia wymianę biznesową, edukacyjną i kulturalną, co zawsze będzie pożądane społecznie i ekonomicznie”.

Pojawiają się sugestie, by miasta przekształcić w przestrzenie dla ludzi młodych i starszych. Pierwszych miałaby ściągać łatwa dostępność rozrywki: restauracje, życie nocne, szybki transport publiczny, różnorodność i tereny zielone. Ludzi starszych zaś – przede wszystkim dostęp do niezliczonych usług i opieki medycznej, możliwość poruszania się pieszo i możliwości kulturalne.

Prof. Esteban Rossi-Hansberg z Uniwersytetu w Chicago nie ma wątpliwości, że miasta staną się mniej biznesowe, a bardziej zorientowane na kulturę i rozrywkę. Przedmieścia zaś będą nastawione na świadczenie pracy.

Duże miasta, metropolie muszą jednak jakoś poradzić sobie z rosnącą przestępczością i niszczeniem tkanki społecznej, czemu towarzyszy postępująca bieda i upadek poziomu edukacji.

Według danych Major Cities Chiefs Association, skupiającego szefów policji, liczba zabójstw w dużych miastach wzrosła o dwie piąte w latach 2019 – 2022, czyli z 6 406 do 9 138. W 2022 roku na obszarze Nowego Jorku odnotowano 438 zabójstw w porównaniu z 319 trzy lata wcześniej. Na razie wciąż jednak jest daleko do statystyk z początku lat 90., gdy odnotowywano ponad 2 tysiące zabójstw rocznie.

Nie tylko możliwości pracy zdalnej sprzyjają opuszczaniu śródmieść, ale paradoksalnie także rosnące ceny mieszkań. Obecnie koszty wynajęcia przeciętnego lokum z jedną sypialnią wynoszą ponad 2 000 dolarów w 14 spośród 100 największych miast w kraju: 3 550 dolarów miesięcznie w Nowym Jorku, 3 000 USD w San Francisco, 2 370 w Los Angeles i 2 300 dolarów na terenie stolicy.

Te rosnące ceny mają po części wynikać ze spekulacji funduszy inwestycyjnych działających w branży nieruchomości, które wykupują mieszkania i podnoszą czynsze zgodnie z wyrafinowanymi algorytmami, wypychając z rynku najemców o niższych dochodach.

Miasta postrzegane dawno temu przez jednego z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych, Thomasa Jeffersona jako miejsca „zarazy dla moralności, zdrowia i wolności człowieka”, a przez byłego prezydenta Donalda Trumpa jako „płonące i pełne przestępczości” mierzą się z wyzwaniami politycznymi, gospodarczymi oraz rasowymi.

Akademicy apelują o pilne zajęcie się nierównościami, „strukturalnym rasizmem” i dyskryminacją. Stąd projekty sprzyjające „transom”, promocja „sprawiedliwości społecznej” i wszelkich dewiacji. Miasta pogrążają się w wojnie kulturowej, generując jeszcze więcej niesprawiedliwości.

Obserwuje się jeszcze coś. Na przykładzie Los Angeles widać, jak powstają nowe siły polityczne obejmujące związki zawodowe, ekologów i grupy kolorowych, którzy łącząc siły, realizują postulaty „postępowej” polityki.

„Miasta Równości”

Europejskie metropolie stawiają nie tylko na miasta 15-minutowe, ale także przyjmowanie dużej liczby migrantów. Mają być tworzone „miasta równości” (raport Ocena ex-ante projektu „Miasta Równości” w ramach obszaru tematycznego Agenda Miejska dla UE z czerwca 2023 r.).

Władze administracyjne w tych dużych skupiskach ludności koncentrują swe działania na uprzywilejowaniu wybranych grup (ze względu na wiek, niepełnosprawność, płeć, „orientację seksualną – LGBTIQ). Jednocześnie przyjmuje się zasadę „niepozostawiania nikogo w tyle”.

Miasta takie mają stosować wielopoziomowe zarządzanie i dostosować się do czterech kierunków polityki UE: zielonej transformacji (Europejski Zielony Ład), uwzględniania aspektu miejskiego i terytorialnego (w tym Nowej Karty Lipskiej, Paktu Amsterdamskiego, Porozumienia z Lublany, Nowego Europejskiego Bauhausu, Agendy Terytorialnej 2030), komponentu gospodarki społecznej (Europejskiego planu działań na rzecz ekonomii społecznej, ekosystemu przemysłowego itp.) i wreszcie transformacji cyfrowej (Europejska strategia cyfrowa). Wszelkie działania mają być powiązane z celami i zadaniami Agendy 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju.

Miasta zaangażowane są na rzecz „lokalizacji celów zrównoważonego rozwoju”, dążąc do pozyskania większych uprawnień w systemie globalnego zarządzania. O różnych inicjatywach w tym zakresie informuje Global Taskforce of Local and Regional Goverments.

Samorządy zaangażowane w realizację celów Agendy 2030 związane z Globalną Grupą Zadaniową ds. Samorządów Lokalnych i Regionalnych (GTF) i uczestniczące w pierwszym tygodniu Forum Politycznego Wysokiego Szczebla 2023 (HLPF) w lipcu 2023 roku, zaapelowały o jeszcze większą „lokalizację” (przeniesienie na poziom samorządów realizacji celów zrównoważonego rozwoju), a także upowszechnienie dobrowolnych przeglądów terytorialnych z realizacji celów Agendy 2030. Miasta godząc się na mechanizm dobrowolnych przeglądów, są bowiem rozliczane z realizacji wcześniej zatwierdzonych programów, które stają się dla nich obowiązkowe. Uznano, że cel 11. Agendy 2030 jest niezbędnym akceleratorem wszystkich celów zrównoważonego rozwoju.

W ubiegłym roku zorganizowano około 20 szkoleń i wydarzeń towarzyszących związanych z lokalizacją celów Agendy 2030. Przykładowo United Cities and Local Goverments (UCLG) i United Nations Population Fund (UNFPA) podpisały historyczny protokół ustaleń w sprawie „lokalizacji” ICPD 30. Zgodnie z tym dokumentem, obie organizacje mają wzmacniać „prawa dziewcząt i kobiet” w miastach na całym świecie, promując powszechny dostęp do środków antykoncepcyjnych, identyfikując liderów, zwłaszcza kobiety burmistrzów, które zaangażowałyby zasoby miasta w cele związane z Programem działania przyjętym przez Międzynarodową Konferencję na temat Ludności i Rozwoju (ICPD) w Pekinie w 1994 r. – programem kładącym nacisk na „prawa seksualne” i „prawa reprodukcyjne”.

Władze UE wespół z postępowymi samorządami obecnie skupiają się na prowadzeniu wojen kulturowych, promując i narzucając ideologię genderową oraz wzmacniając pozycję migrantów.

Jednak – jak pokazuje doświadczenie amerykańskich miast – eksperymenty podjęte w celu poprawy sytuacji grup wykluczonych, przyzwalanie wręcz na przestępczość ze strony pewnych społeczności rasowych, określonych grup etnicznych w imię budowania inkluzji, czy też rozbudowywany system zasiłków socjalnych sprawiły, że wielu Amerykanów w poszukiwaniu normalności, a nie „fajności” opuściło śródmieścia.

Nie rekreacja, turystyka, zabawa i ideologia, ale bezpieczeństwo, dostępne mieszkania i dobre szkoły przyciągają tych, którzy chcą pracować, płacić podatki i normalnie żyć. Elity miejskie wraz z tak zwanymi aktywistami nie chcą tego dostrzec, prześcigając się w proponowaniu ideologicznych rozwiązań.

Nie przyjmują na przykład do wiadomości wyników najnowszych badań i ankiet przeprowadzonych wśród mieszkańców. Te jednoznacznie wskazują na to, że ludzi bardziej niż jakakolwiek inna kwestia, niepokoi poziom przestępczości w miastach.

W dalszej kolejności mieszkańcy wskazują na priorytety dostępności niedrogich mieszkań, mniejszej gęstości zaludnienia, dobrych i bezpiecznych, a przy tym niezideologizowanych szkół, kompetentnego zarządzania, czyli m.in. radzenia sobie m.in. z problemami przestępczości, bezdomności i narkomanii.

Ludzie oczekują normalności aż do bólu, a nie eksperymentowania z coraz nowszymi programami ideologicznymi, np. batalii o dostępność toalet publicznych czy szatni dla „transów”.

Podobnie ma się rzecz w Europie. Tymczasem wielu włodarzy miast stawia na pozyskanie migrantów, którzy mieliby zrekompensować utratę ludności i wpływów podatkowych z powodu starzenia się populacji europejskiej. Jednak już teraz władze mierzą się z gettoizacją i tworzeniem tzw. wspólnot równoległych.

Duński przypadek walki z gettoizacją

W obliczu społecznych problemów Duńczycy poszli w przeciwnym kierunku względem koncepcji inkluzji. 1 grudnia 2019 roku Ministerstwo Transportu i Mieszkalnictwa opublikowało strategię walki z tzw. gettami. Strategia oficjalnie uznała za takowe 28 dzielnic, przy czym 15 spośród takich obszarów miejskich sklasyfikowano jako „twarde getta”.

Jeszcze w latach 90. socjaldemokratyczny premier Poul Nyrup Rasmussen ostrzegał przed „ogromnymi problemami stwarzanymi przez niektóre dzielnice miejskie, zamieszkiwane przez wielu bezrobotnych imigrantów żyjących w warunkach przypominających getto”. To określenie odniósł do miejskich osiedli zamieszkałych głównie przez populację imigrantów spoza Zachodu i charakteryzujących się wyższą niż przeciętna stopą bezrobocia oraz przestępczości.

W 2004 roku pierwszy liberalno-konserwatywny rząd pod przewodnictwem Andersa Fogha Rasmussena zatwierdził program walki z „gettoizacją”, ostrzegając przed przekształceniem się gett w „enklawy etniczne” z „niewielkim lub żadnym kontaktem gospodarczym, społecznym i kulturalnym z resztą społeczeństwa”. Te „równoległe struktury społeczne” stanowią zagrożenie społeczno-gospodarcze i kulturowe dla pozostałych mieszkańców.

W 2010 roku liberalny premier Lars Løkke Rasmussen stwierdził, że „należy położyć kres społeczeństwom równoległym”, stosując ostrzejsze podejście, np. wyburzanie istniejących budynków mieszkalnych i ponowne przekształcenie przestrzeni miejskiej.

W 2018 r. w orędziu noworocznym Ramussen przywołał „dziury na mapie Danii” będące powodem wielkiego niepokoju, „ponieważ macki gett rozciągają się na ulice”, szerząc przemoc „w szkołach”, gdzie zaniedbane dzieci znajdują się na krawędzi, sięgając do „miejskiej kasy, gdzie dochody są niższe, a wydatki wyższe niż dozwolone”, oraz do społeczeństwa, „gdzie tracą na znaczeniu cenione duńskie wartości, takie jak równość, liberalizm i tolerancja”.

Dokument strategiczny z 2010 roku, zatytułowany „Powrót getta do społeczeństwa – zwalczanie społeczeństw równoległych w Danii” oficjalnie określił trzy kryteria potrzebne do sklasyfikowania dzielnicy miejskiej jako getta: poziom bezrobocia, poziom przestępczości i odsetek mieszkańców pochodzenia niezachodniego, w tym ich potomków. Stworzona wówczas „Lista gett” jest corocznie aktualizowana.

W 2013 roku centrolewicowy rząd dodał do tej listy dwa dodatkowe kryteria: dochody i wykształcenie. Zamiast określenia „getto” użyto opisowej formy: „obszary społecznie upośledzone”. Wiosną 2018 r. rząd liberalno-konserwatywny przygotował kolejny plan strategiczny, tym razem zatytułowany „Dania bez społeczeństw równoległych. Żadnych gett w 2030 r.” i zatwierdzony następnie przez socjalistów.

Obecnie getto to obszar miejski spełniający następujący zestaw kryteriów: populacja, która liczy ponad 1 000 mieszkańców; połowa lub więcej mieszkańców pochodzi z krajów niezachodnich lub są potomkami imigrantów; stopa bezrobocia sięga co najmniej 40 procent; odsetek mieszkańców skazanych za naruszenie kodeksu karnego, ustawy o broni i ustawy o narkotykach, jest trzykrotnie wyższy niż średnia krajowa (na podstawie ostatnich dwóch lat); co najmniej 60 procent mieszkańców w wieku 30 – 59 lat posiada wykształcenie nie wyższe niż podstawowe (poziom edukacji obowiązkowej); co najmniej 55 procent mieszkańców (w wieku 15 – 64 lata) utrzymuje się ze średnich dochodów brutto niższych niż dochody brutto podobnej grupy w tym samym regionie.

Po spełnieniu dwóch pierwszych kryteriów oraz dwóch dodatkowych na liście, rozstrzyga się los dzielnicy miejskiej. Jeśli dany obszar pozostaje na „liście gett” przez pięć kolejnych lat, automatycznie zostaje uznany za „twarde getto”. Dla tych obszarów miejskich konsekwencje są ogromne, gdyż wiążą się z kompleksowym procesem rozbiórki zabudowań, przesiedleń, odbudowy i renowacji mieszkań.

Duńczycy chcą zmniejszyć do 2030 roku dostępność mieszkań komunalnych dla maksymalnie 40 procent kwalifikujących się rodzin i w ogóle ograniczyć budownictwo komunalne. Obiekty użyteczności publicznej mają być sprywatyzowane. Przewidziano wyburzenie 3 700 mieszkań. Część z istniejących tego rodzaju lokali komunalnych ma być sprzedana prywatnym inwestorom. Około 900 zostanie przekształconych w mieszkania komunalne dla młodzieży i osób starszych. By poprawić strukturę mieszkańców, w gorszych dzielnicach ma się pojawić więcej osób „zamożnych ekonomicznie i społecznie”.

Rząd chce karać za „szkodliwe” wychowywanie najmłodszego pokolenia oraz nieprzestrzeganie zasad i przepisów socjalnych. Wprowadzono wymóg obowiązkowej obecności dzieci w przedszkolach, sprawdzany jest poziom znajomości języka duńskiego przez przedszkolaków, wprowadzany jest do szkół większy odsetek uczniów – obcokrajowców. Zakazuje się tzw. wyjazdów reedukacyjnych, czyli długich i regularnych pobytów dzieci w krajach pochodzenia rodziców. Przewidziano surowsze kary za przestępstwa popełnione w „getcie” i innych dzielnicach.

Ma więc miejsce zjawisko „twórczej destrukcji”, o którym pisał geograf David Harvey. Przesiedlenia, przebudowa i inne proponowane zmiany mają kosztować władze Danii 1,3 miliarda euro.

Krytycy programu twierdzą, że został zainicjowany ogromny i kompleksowy miejski eksperyment społeczny, z którym to państwo nigdy wcześniej nie miało do czynienia (szerokie działania prowadzone jednocześnie w wielu różnych obszarach miejskich na terenie całego kraju). Skutki ryzykownej operacji mają być nieprzewidywalne.

Propagatorzy polityki inkluzywnej sugerują, że zarówno sposób podejmowania decyzji przez władze duńskie – zwłaszcza na szczeblu gminnym – jak i proponowane zmiany pozbawione są inkluzywności, dialogu i zaangażowania lokalnych stowarzyszeń oraz społeczności mieszkańców.

O ile Duńczycy zdecydowali się na działania odwrotne do inkluzji, wszelkie programy instytucji unijnych koncentrują się na budowaniu różnorodności i włączeniu migrantów.

Yasminah Beebeejaun w opracowaniu naukowym z 2022 r. zatytułowanym Whose diversity? Race, space and the European city twierdzi, że wśród białych Europejczyków jest tak mocno zakorzeniony „rasizm” i mentalność kolonialna, iż niemożliwe wydaje się zbudowanie wspólnoty inkluzywnej. A dowodem na to był chociażby sprzeciw Europejczyków wobec wszczęcia podobnych protestów pod hasłem Black Lives Matter jak w Ameryce. Zdaniem uczonej, eurocentryczny etos przynależności rzuca wyzwanie różnorodności, która nie uwzględnia hegemonii białych. Beebeejaun przewiduje, iż nie da się zaprowadzić równości i inkluzji w Europie. Raczej czeka nas więcej wojen kulturowych.

Agnieszka Stelmach

CZYTAJ: Inkluzywne, czyli jakie? Wielkie miasta w służbie społecznej inżynierii (cz. 1)

Inkluzywne, czyli jakie? Wielkie miasta w służbie społecznej inżynierii (cz. 2)

Nadchodzi totalne zniewolenie?! Ta publikacja rozwieje wątpliwości – zapraszamy na konferencję

„Wielki Reset”. Bezbożna rewolucja? [ANALIZA]

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij