14 czerwca 2024

Szczyt G7 we Włoszech: USA wspierają Ukrainę. Przywódcy naciskają na promocję aborcji

(Fot: AA/ABACA / Abaca Press / Forum)

Jeszcze w czwartek, podczas szczytu grupy G7, prezydent USA Joe Biden i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mają podpisać długoterminowe porozumienie w sprawie obronności i bezpieczeństwa. Ma to świadczyć o determinacji Stanów Zjednoczonych w kwestii zaangażowania w wojnę na Ukrainie – poinformował doradca Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego, Jake Sullivan. Jednocześnie państwa porozumiały się w sprawie wykorzystania rosyjskich aktywów zamrożonych przez europejskie banki na potrzeby Ukrainy. Dyskutowane są także kwestie aborcji.

„Jeśli Władimir Putin myśli, że może przezwyciężyć koalicję wspierającą Ukrainę, to się myli” – oznajmił Sullivan, dodając, że umowa, podpisana już przez 15 innych krajów, nie będzie bezpośrednio angażować wojsk amerykańskich na terenie Ukrainy.

„Będziemy nadal zwiększać koszty rosyjskiej machiny wojennej. Ogłosimy nowe kroki w celu odblokowania zamrożonych rosyjskich aktywów, aby przynieść korzyść Ukrainie i pomóc jej odzyskać siły po zniszczeniach spowodowanych przez armię Putina” – komentował z kolei rzecznik ds. bezpieczeństwa narodowego Białego Domu, John Kirby.

Wesprzyj nas już teraz!

Podczas szczytu G7 przywódcy będą rozmawiać o wojnie na Ukrainie, Bliskim Wschodzie, braku równowagi w handlu z Chinami, sztucznej inteligencji i migracji.

Szczyt, który zaczyna się 13 czerwca, zakończy się dwa dni później. Ze względu na niepewny wynik wyborów prezydenckich w USA oraz zmiany składu w Parlamencie Europejskim, wybory we Francji czy Wielkiej Brytanii, obecni decydenci grupy G7 będą starali się dojść do porozumienia w wielu kwestiach, w szczególności odnośnie przekazania Ukrainie zamrożonych aktywów rosyjskich i polityki wobec Chin.

Rzecznik Białego Domu wyraził „całkowitą pewność, że niezależnie od tego, kto zajmie miejsca w Parlamencie Europejskim, będziemy nadal ściśle współpracować z naszymi partnerami z UE we wszystkich kwestiach związanych z naszymi wspólnymi interesami na całym kontynencie europejskim. To obejmuje wspieranie Ukrainy”.

Szczyt G7 we Włoszech rozpoczął się od osiągnięcia porozumienia w sprawie amerykańskiej propozycji udzielenia Ukrainie pożyczki w wysokości 50 miliardów dolarów z wykorzystaniem zamrożonych rosyjskich aktywów jako zabezpieczenia.

Dyplomaci potwierdzili, że osiągnięto porozumienie zanim przywódcy w ogóle wylądowali na szczycie, na którym przemówi m.in. papież Franciszek. Przywódcy zjechali do Borgo Egnazia w regionie Apulia w południowych Włoszech.

W piątek Franciszek będzie mówił o obietnicach i zagrożeniach związanych ze sztuczną inteligencją i najprawdopodobniej zaapeluje o zakończenie wojen na Ukrainie i Bliskim Wschodzie.

Włosi zaprosili także kilku afrykańskich przywódców, w tym prezydenta Algierii Abdelmadjida Tebboune, prezydenta Kenii Williama Ruto i prezydenta Tunezji Kaïsa Saïeda w celu wywierania nacisku w sprawach polityki rozwojowej i migracyjnej. Oprócz tego w szczycie wezmą udział prezydent Brazylii Luiz Inácio Lula da Silva, premier Indii Narendra Modi i prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan.

Propozycja Stanów Zjednoczonych dotycząca pożyczki w wysokości 50 miliardów dolarów dla Ukrainy wykorzystuje jako zabezpieczenie odsetki od zysków z zamrożonych aktywów Banku Centralnego Rosji, w większości przechowywanych w Unii Europejskiej.

Francuski urzędnik podczas środowej konferencji prasowej zaznaczył, że przywódcy podjęli decyzję polityczną, ale należy ją jeszcze dopracować technicznie i prawnie. Sprawa jest skomplikowana, ponieważ w przypadku ostatecznego odmrożenia rosyjskich aktywów – na przykład wskutek zakończenia wojny – zyski z odsetek nie będą już mogły zostać wykorzystane na spłatę pożyczki. Konieczne będzie porozumienie o podziale obciążeń z innymi krajami.

Przywódcy zajmą się także kwestią upowszechnienia dostępu do aborcji i promocji ideologii gender na całym świecie. Biuro prasowe rządu włoskiego zaprzeczyło doniesieniom, jakoby rząd Meloni próbował złagodzić wydźwięk komunikatu w sprawie aborcji, który ma się pojawić na zakończenie szczytu.

Francuski urzędnik przyznał jednak, że istnieją rozbieżne poglądy z włoskimi negocjatorami na niektóre tematy, w tym na temat „zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego” oraz szczepionek.

Włoski minister spraw zagranicznych Antonio Tajani potwierdził, że dyskutuje się o aborcji i rozmowy będą kontynuowane podczas szczytu G7.

Dzień przed szczytem media donosiły „o torpedowaniu języka na temat praw seksualnych i reprodukcyjnych zawartego w projekcie komunikatu G7”. Premier Meloni miała sprzeciwić się zamiarowi włączenia sformułowań mówiących o znaczeniu zachowania i zapewnienia skutecznego dostępu do bezpiecznej i legalnej aborcji oraz opieki poaborcyjnej.

Meloni, popularna wśród wyborców, której partia Bracia Włosi umocniła się po elekcji do Parlamentu Europejskiego, wsparła w swoim kraju szybsze procesy ofiar przemocy domowej, a także zwiększyła świadczenia na dzieci. Zezwoliła także działaczom pro-life na wejście do klinik aborcyjnych.

Przed czwartkowym szczytem Stany Zjednoczone, Japonia, Francja i Niemcy miały podjąć wysiłki, aby uwzględnić w tekście komunikatu końcowego sformułowanie „bezpieczne i legalne aborcje”.

W zeszłorocznym oświadczeniu z Hiroszimy wezwano do „pełnego zaangażowania na rzecz osiągnięcia dla wszystkich kompleksowych praw w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”.

Następnie przywódcy G7 oświadczyli, że ich celem będzie „osiągnięcie kompleksowych SRHR [zdrowia i praw seksualnych i reprodukcyjnych] dla wszystkich, w tym poprzez zajęcie się kwestią dostępu do bezpiecznej i legalnej aborcji oraz opieki poaborcyjnej”. Przywódcy G7 zobowiązali się do torpedowania wszelkich prób podważenia „ciężko wypracowanego postępu w tej dziedzinie”.

Na początku kwietnia tego roku ministrowie spraw zagranicznych grupy G7 mieli się zobowiązać do promowania „zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego oraz praw” w tym zakresie. Chodzi oczywiście nie tylko o aborcję, ale także tranzycję i promocję dewiacji seksualnych na całym świecie.

Włoska agencja ANSA poinformowała, że w najnowszym projekcie konkluzji ze szczytu G7 usunięto punkt dotyczący zagwarantowania „skutecznego i bezpiecznego dostępu do aborcji”.

Kwestia powszechnego dostępu do aborcji aż do końca ciąży jest ważna dla państw grupy G7, które aspirują, by rządzić całym światem. Zaznacza się, że zabijanie dzieci poczętych, nawet w trzecim trymestrze ciąży, ma kluczowe znaczenie dla promocji „równouprawnienia płci” (gender equality).

Takie stanowisko forsują Kanada i Francja. Przepisy w stylu kanadyjskim nie tylko zezwalają na aborcję aż do urodzenia, ale także wymagają cenzurowania treści pro-life w internecie, które są klasyfikowane jako „wprowadzające w błąd”.

Na szczycie G7 w Biarritz we Francji w 2019 r. światowi przywódcy zostali poinformowani przez Radę Doradczą ds. Równości Płci, że usunięcie wszelkich gwarancji prawnych dla dzieci poczętych i zezwolenie na aborcję aż do urodzenia jest zalecaną „dobrą praktyką” w dążeniu do poprawy „równouprawnienia płci”.

W swoich wytycznych dot. wspierania równouprawnienia płci oraz wzmacniania pozycji dziewcząt i kobiet, Rada Doradcza wymieniła: „zakaz dezinformacji na temat bezpiecznej aborcji” oraz „prawo wyboru i prawo do bezpiecznej aborcji” jako sposoby wspierania równości płci.

W Zaleceniach powołano się na francuską ustawę wprowadzoną w życie w 2017 r., która zabrania „dezinformacji na temat aborcji”. Chociaż ustawa była ostro krytykowana za stronniczość ideologiczną oraz fakt, że jest tak szeroka, iż zagraża istnieniu stron internetowych pro-life, francuskie prawo idzie nawet dalej, zabraniając wyrażania moralnej dezaprobaty dla aborcji w celu zniechęcenia kogoś do aborcji.

Przywołano również kanadyjskie regulacje aborcyjne, które pozwalają na aborcję bez ograniczeń przez dziewięć miesięcy ciąży, jako przykład regulacji chroniącej „prawo wyboru i prawo do bezpiecznej aborcji”.

Promowanie skrajnych przepisów aborcyjnych, a także przepisów ograniczających wypowiedzi pro-life opisano jako „fundamentalne dla wspierania praw dziewcząt i kobiet w krajach G7”. Do grupy G7 należą: Kanada, Francja, Niemcy, Włochy, Japonia, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone.

Można zadać sobie pytanie, dlaczego państwom G7 tak bardzo zależy na powszechnym dostępie do aborcji? Właściwie nic się nie zmieniło od lat 70., gdy promowano raporty Klubu Rzymskiego dotyczące konieczności ograniczenia liczby ludności na świecie, by zmniejszyć presję na cenne surowce naturalne i inne zasoby Ziemi.

To myślenie eugeniczne wciąż dominuje na prestiżowych uczelniach światowych. W 2022 r. na stronie Yale University ukazał się artykuł pt. „How Preventing Unwanted Pregnancies Can Help on Climate”, gdzie można przeczytać: „Dobrowolne planowanie rodziny jest zbyt często ignorowane jako sposób na zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych. Jednak udostępniając technologie reprodukcyjne bardziej swobodnie, możemy zmniejszyć globalną populację – i emisję powodowaną przez człowieka – w sposób zgodny z wolnościami osobistymi”.

W opinii wyrażonej przez Roberta N. Proctora i Londę Schiebinger 21 lipca 2022 r. czytamy, że „Każdego roku do atmosfery przedostaje się około 36 miliardów ton antropogenicznego dwutlenku węgla, głównie w wyniku spalania paliw kopalnych. Przy 8 miliardach ludzi na Ziemi oznacza to, że każdy człowiek emituje średnio 4,5 tony dwutlenku węgla rocznie (…). Przy opracowywaniu rozwiązań spowalniających globalne ocieplenie zbyt często ignorowany jest fakt, że znaczna liczba ciąż jest niezamierzona, a wiele z nich jest niechcianych. (…) Według najnowszych szacunków około 270 milionów kobiet w wieku rozrodczym ma niezaspokojone zapotrzebowanie na nowoczesną antykoncepcję. Unikanie niechcianych porodów – poprzez udostępnienie antykoncepcji i aborcji na całym świecie – znacznie ograniczyłoby liczbę urodzeń, a tym samym (w dłuższej perspektywie) emisję dwutlenku węgla wytwarzanego przez człowieka. Gdyby ostatecznie zmniejszyć całkowitą populację świata o 10 procent, zredukowałoby to emisję dwutlenku węgla o 3,6 miliarda ton rocznie, czyli więcej niż całkowite łączne emisje Niemiec, Japonii, Brazylii, Turcji, Meksyku i Australii”.

Autorzy ubolewali, że instytucje międzynarodowe wydają się unikać podawania „korzyści klimatycznych” z ograniczenia liczby ludności na świecie, na co wpływ mają przeszłe doświadczenia eugeniczne.

„Kontekst historyczny jest oczywiście kluczowy dla zrozumienia tego tabu. Kontrola populacji oparta na rasie była filarem nazistowskiej polityki i propagandy, a także w obu Amerykach eugenicy mocno naciskali na „pozytywną” i „negatywną” eugenikę, nagradzając hodowlę pewnych populacji uznawanych za lepsze i sterylizację ludzi uznawanych za gorszych. Około 30 stanów USA przyjęło przepisy umożliwiające przymusową sterylizację każdej osoby uznanej za niezdolną fizycznie lub psychicznie, co zostało podtrzymane przez Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych. Nawet po upadku ruchu eugenicznego kontrola populacji zyskała złą sławę w wyniku usankcjonowanych przez państwo wysiłków na rzecz ograniczenia płodności, szczególnie w biedniejszych częściach świata. Na przykład przymusowa wazektomia w Indiach w latach 70. wywołała ostry sprzeciw, który doprowadził do obalenia rządu Indiry Gandhi. Kolejnym ważnym punktem zwrotnym była Międzynarodowa Konferencja ONZ na temat Ludności i Rozwoju w Kairze w 1994 r., która traktowała wszelkie wysiłki mające na celu ograniczenie wzrostu populacji w krajach rozwijających się jako maskowanie planu ograniczania populacji Globalnego Południa. W rezultacie uwaga globalnych agencji politycznych przesunęła się z kontrolowania populacji na zdrowie reprodukcyjne, a obecnie celem jest promowanie równości płci, edukacji i wzmacniania pozycji kobiet. Od tego czasu globalne fundusze na planowanie rodziny spadły, wraz ze środowiskowym uzasadnieniem planowania rodziny”.

Autorzy napiętnowali kraje prowadzące politykę pronatalną, w tym Polskę, i wskazali na szereg „zaniedbań” w postaci np. „nieuwzględnienia technologii reprodukcyjnych – takich jak kontrola urodzeń i aborcja medyczna – jako części technologii (…), ignorując wpływ technologii reprodukcji człowieka (a tym samym wolności reprodukcyjnej) na całkowitą emisję dwutlenku węgla”.

Domagali się, by Grupa Robocza III IPCC, która bada możliwości łagodzenia zmian klimatu, uwzględniała kwestię „zwiększania swobód reprodukcyjnych”, które „mogą przynieść korzyści klimatyczne”.

Uznali także pronatalizm za „formę nacjonalizmu”, która „jest sprzeczna z rzeczywistością, że populacja pozostaje znaczącym czynnikiem powodującym globalną emisję gazów cieplarnianych”.

Ubolewali, że „w wielu częściach świata dostęp do antykoncepcji i aborcji pozostaje dramatycznie ograniczony. Obecnie zaledwie 37 procent kobiet żyje w krajach, w których aborcja jest dostępna na życzenie. Szacuje się, że w Afryce 92 procent kobiet żyje w warunkach bardzo restrykcyjnych przepisów; w Ameryce Łacińskiej odsetek ten wynosi blisko 97%. Wiele krajów całkowicie zakazuje aborcji. Aborcja jest obecnie nielegalna w Andorze, Arubie, Kongo, Curaçao, Republice Dominikany, Egipcie, Salwadorze, Haiti, Hondurasie, Iraku, Jamajce, Laosie, Madagaskarze, Malcie, Mauretanii, Nikaragui, Filipinach, Senegalu, Sierra Leone i Surinamie, Tongu, Zachodnim Brzegu i Strefie Gazy oraz (ostatnio) w wielu częściach Stanów Zjednoczonych”.

Postulowali, by „zmniejszyć populację w sposób zgodny z prawami i wolnościami człowieka”, „przeformułowując tę możliwość łagodzenia jako środek zapobiegania niechcianym porodom”. Dodano, że „zmniejszanie populacji w ten sposób jest zgodne z poszerzaniem wolności człowieka; ponownie naszym celem powinno być ograniczenie lub wyeliminowanie porodów wyraźnie niechcianych”.

„W skali globalnej musimy myśleć o łagodzeniu zmian klimatu szerzej, uwzględniając technologie reprodukcyjne lub ich brak. Należy rozszerzyć korzyści płynące z planowania rodziny, aby uwzględnić ich wartość w zapobieganiu zmianom klimatycznym. To korzyść dla obu stron – ratowanie planety przy jednoczesnym poszerzaniu wolności człowieka” – konstatowali Robert N. Proctor, który jest profesorem historii nauki na Uniwersytecie Stanforda i profesorem medycyny pulmonologicznej, oraz Londa Schiebinger, profesor historii nauki im. Johna L. Hindsa na Uniwersytecie Stanforda i dyrektor Gendered Innovations w nauce, zdrowiu i medycynie, inżynierii i środowisku.

Źródło: voanews.com, lbc.co.uk, euractiv.com, ansa.it, righttolife.org.uk, e360yale.edu

AS

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(2)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 031 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram