18 lipca 2024

Prof. J. Friedman: Koniec z narzucaniem ideologii przez USA. Inaczej Waszyngton przegra

Bidenowska polityka inkluzji i obrony demokracji w starciu z autokracjami poniosła fiasko. Jeśli Stany Zjednoczone nie zmienią swojej polityki, nie zaprzestaną wojny ideologicznej związanej z narzucaniem ideologii gender i innych „sztywnych” pseudo wartości pozostałym krajom, nie zbudują silnych sojuszy i przegrają rywalizację z Chinami i Rosją. Czas na wyciągnięcie lekcji z historii i rezygnację ze „sztywnej ideologii” – sugeruje prof. Jeremy Friedman z Harvard Business School.

W artykule „The Case for Inclusive Alliances” zamieszczonym 17 lipca br. na łamach „Foreign Affairs”, Friedman wskazuje, że „Ameryka musi na nowo odkryć ideologiczną elastyczność, która pomogła jej wygrać zimną wojnę”.

Ekonomista, uważa, że Chiny stanowią obecnie znacznie większe wyzwanie dla Stanów Zjednoczonych niż Rosja sowiecka. „Tam, gdzie kiedyś Stany Zjednoczone kładły nacisk na demokrację i wolną przedsiębiorczość, obecnie często promują wolność religijną, prawa LGBTQ i swoisty rodzaj feminizmu. Nawet długoletni sojusznicy USA zaczęli sprzeciwiać się eksportowi amerykańskich wartości. W 2021 roku prezydent Francji Emmanuel Macron nazwał niektóre teorie nauk społecznych w całości zaimportowane ze Stanów Zjednoczonych egzystencjalnym zagrożeniem dla Francji, odnosząc się do postępowych idei na takie tematy, jak rasa i przywileje. Inne rządy zareagowały z jeszcze większą wrogością. Na przykład Stany Zjednoczone zagroziły w lutym ograniczeniem pomocy dla Ghany, jeśli nie wycofają ustawodawstwa antygejowskiego, co skłoniło niektórych Ghańczyków do wezwania swojego rządu do zbudowania silniejszych więzi gospodarczych z Chinami” – pisze Friedman.

Wesprzyj nas już teraz!

Autor obszernego eseju podkreśla, że obecnie to Chiny i Rosja są bardziej elastyczne ideologicznie niż Stany Zjednoczone.

Moskwa i Pekin prezentując się jako „obrońcy tradycyjnych wartości” zyskują licznych sojuszników pośród krajów rozwijających się, odgrywających obecnie kluczową rolę na arenie międzynarodowej. Putin, pisze Friedman, „popiera przepisy antygejowskie, kpi z języka inkluzywnego i w 2021 roku stwierdził, że uczenie dzieci o wskaźnikach płynności płci stanowi zbrodnię przeciwko ludzkości”.

Co jednak istotniejsze, „Chiny inwestują w programy mające na celu szerzenie swojego przesłania za granicą. Szybko rozbudowały Departament Komunikacji Międzynarodowej Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin. Departament został pierwotnie utworzony w celu współpracy między KPCh a innymi partiami komunistycznymi, ale w latach 90. jego zakres działania został rozszerzony i objął stosunki z wszelkiego rodzaju organizacjami politycznymi”.

Departament ten do 2001 r. utrzymywał stosunki z 418 stronami w 147 krajach, przyjmując lub wysyłając około 300 delegacji rocznie. Za rządów Xi Jinpinga, w 2017 r. ów departament zorganizował w Pekinie pierwszy „Światowy Dialog Partii Politycznych”. Kolejne miały miejsce w 2021 r. i w 2023 r. Dzięki tym spotkaniom Chińczycy nawiązują silną współpracę polityczną z partiami i podmiotami z innych krajów. I to właśnie niepokoi Friedmana, który zwrócił uwagę, że Pekin podczas tych spotkań nie wymaga od swoich partnerów przyjęcia chińskiego systemu wartości.

Wręcz przeciwnie, Chiny przekonują, że „reprezentują pluralizm i tolerancję w przeciwieństwie do hegemonii i ideologicznego przymusu Stanów Zjednoczonych”.

Liu Jianchao, szef Departamentu Komunikacji Międzynarodowej, w marcu tego roku bronił „różnorodności cywilizacji” i potępiał kraje za „narzucanie innym własnych wartości i modeli”.

Przywódca chiński Xi Jinping promuje kampanię „Globalnej Inicjatywy Cywilizacyjnej”, przedstawiającej Chiny jako światowego obrońcę różnorodności kulturowej, politycznej i ideologicznej.

Wykładowca z Harvardu nie ma wątpliwości, że „zaściankowa” polityka USA skoncentrowana na obronie demokracji w starciu z autokracją, promowania ideologii gender, zrównoważonego rozwoju i inkluzji, doprowadzi kraj do upadku.

„Nadszedł czas aby amerykańscy przywódcy przypomnieli sobie, jak ważna dla zimnej wojny była elastyczność ideologiczna. Waszyngton musi na nowo nauczyć się tolerować przywódców i systemy odmienne od amerykańskiego. Nie oznacza to, że Stany Zjednoczone powinny wspierać los krwawych dyktatur, tak jak to miało miejsce w XX wieku. Oznacza to jednak, że Waszyngton powinien zacieśnić więzi z wadliwymi demokracjami, takimi jak Brazylia, Indie, Indonezja i Turcja” – uważa badacz.

Dodaje, że „Waszyngton może także wykazać się większą elastycznością, nie postrzegając już swojej rywalizacji z Chinami i Rosją jako rywalizacji pomiędzy demokracją a autokracją”, ponieważ nie pozwala to zbudować globalnej koalicji w celu rywalizacji z Chinami i Rosją.

„Waszyngton powinien zaprzestać organizowania szczytów na rzecz demokracji. Oprócz sygnalizowania, że ​​urzędnicy amerykańscy nie szanują autokratycznych partnerów, spotkania te wymagają od Waszyngtonu podjęcia próby przeanalizowania, które kraje zaliczają się do demokracji, co prowadzi do zarzutów o hipokryzję. Ostatecznym rezultatem jest pozbycie się niedemokratycznych sojuszników, takich jak Egipt, Arabia Saudyjska i Wietnam”.

Friedman przyznał, że „sztywność ideologiczna stanowi także przeszkodę w zawieraniu umów o wolnym handlu, które są kluczowe dla cementowania stosunków USA w regionie Indo-Pacyfiku”. Na przykład Partnerstwo Transpacyficzne nie powiodło się między innymi dlatego, że „Stany Zjednoczone przywiązywały zbyt dużą wagę do walki ze zmianami klimatu i zachęcania do rozwoju niezależnych związków zawodowych w Wietnamie”.

Podobnie nie powiodły się rozmowy na temat Indo-Pacyficznych Ram Gospodarczych na rzecz Dobrobytu, gdyż USA wymagały od partnerów „działania w sposób zrównoważony i włączający, nie oferując nawet w zamian rozszerzonego dostępu do rynku”.

Profesor radzi politykom amerykańskim, by „byli mniej wybredni” w kwestii wyznawanych wartości, aby móc doprowadzić do zawarcia umowy o wolnym handlu w regionie Indo-Pacyfiku.

Wskazał ponadto, że konieczne jest budowanie międzynarodowej koalicji, by nie dopuścić do wywrócenia porządku światowego przez Chiny i Rosję. Koalicja ta jednak nie może opierać się na obronie demokracji, lecz na „poszanowaniu międzynarodowych granic i prawa”. W przeciwnym razie znacznie skurczy się pula potencjalnych sojuszników i wiele krajów zostanie „wepchniętych w ramiona konkurentów”.

Friedman radzi wziąć lekcję z historii i szczegółowo przyjrzeć się temu, co sprawiło, że USA wygrały zimną wojnę. To elastyczność ideologiczna otwartość umożliwiła Waszyngtonowi skuteczniejsze pielęgnowanie sojuszy i zdobywanie zwolenników za granicą oraz utrzymywanie legitymizacji w kraju.

Zwycięstwo w zimnej wojnie sprawiło, że „od upadku Związku Radzieckiego Stany Zjednoczone stały się bardziej sztywne niż Chiny czy Rosja, co przyczyniło się do spadku ich popularności za granicą”. Waszyngton musi „zmienić kurs, zamiast pogrążać się w ideologicznej bitwie”.

Autor artykułu przywołał dzieje Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, która była nietolerancyjna. Walki frakcyjne, wymuszanie posłuszeństwa i lojalności zaowocowały jej fiaskiem, mimo że międzynarodowy komunizm tuż po wojnie miał się dobrze i mógł się rozwijać niemal organicznie w wielu krajach.

Moskwa narzucając „konformizm ideologiczny za pośrednictwem swoich organizacji, w tym Kominternu – oficjalnej organizacji międzynarodowego komunizmu” – przyczyniła się do upadku partii komunistycznych w całej Europie. Moskwa straciła także najważniejszego partnera, Chińską Republikę Ludową. Jej alienacja ostatecznie rozbiła cały międzynarodowy ruch komunistyczny.

Autor przypomniał, że pod koniec II wojny światowej Komunistyczna Partia Stanów Zjednoczonych cieszyła się najwyższym w historii poziomem członkostwa. Jednak poparcie dla niej gwałtownie spadło – jeszcze „przed prześladowaniami ze strony makkartyzmu” – między innymi dlatego, że „podążała ona za sowieckimi dyktatorami, próbując przejąć kontrolę nad związkami zawodowymi i innymi grupami lewicowymi”, zniechęcając wielu potencjalnych sojuszników. „Na początku 1956 roku niektórzy amerykańscy komuniści otwarcie obwiniali za zły stan swojej partii ideologiczną sztywność Moskwy i niewolnicze posłuszeństwo swoich przywódców wobec sowieckich urzędników”.

W rezultacie Partia Komunistyczna w USA na początku 1956 roku miała 20 tys. członków; dwa lata później pozostało z tego około 15 procent. W następnej dekadzie podczas rebelii studenckiej partia była zbyt słaba, aby odegrać jakąkolwiek rolę.

Ówczesny sojusz zachodni „nie opierał się na dogmatycznych zobowiązaniach ideologicznych”, lecz na „powstrzymaniu wspólnego totalitarnego wroga”. Waszyngton przymykał oko na przejmowanie władzy przez partie socjalistyczne na Zachodzie np. we Francji i Włoszech. Jednak surowo postępował względem państw Trzeciego Świata, tracąc tam wielu potencjalnych przyjaciół. Wykorzystała to Moskwa, która tolerowała pewne różnice w świecie postkolonialnym, gdzie „względy bezpieczeństwa wydawały się mniej istotne, a droga do naukowego socjalizmu – definiowanego przez Sowietów jako gospodarka centralnie planowana zbudowana wokół kolektywizowanego rolnictwa i industrializacji kierowanej przez państwo – była dłuższa w krajach z niewielkim przemysłem i niewielką liczbą proletariuszy”.

Kiedy Związek Radziecki upadł, Stany Zjednoczone poczuły się pewniej i stały się „jeszcze bardziej wybredne w stosunku do swoich sojuszników”. Jednak dzisiaj – w przeciwieństwie do połowy XX wieku – państwa rozwijające się odgrywają kluczową rolę w rywalizacji wielkich mocarstw, a „konkurencja Stanów Zjednoczonych z Chinami ma bardziej globalny charakter niż zimna wojna, której centrum toczyło się w Europie”.

Dlatego konieczna jest drastyczna zmiana polityki USA.

Źródło: foreignaffairs.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(1)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 311 251 zł cel: 300 000 zł
104%
wybierz kwotę:
Wspieram