„Duński rząd przyjął propozycję przepisów, które zmuszą tamtejszych rolników do płacenia podatku od emisji CO2 w wysokości ok. 100 euro od każdej hodowanej krowy. W celu zmniejszenia emisji – rzecz jasna. Wszelako, jak wiadomo, nad narzuceniem podobnego haraczu rolnikom we wszystkich państwach UE, a więc i w Polsce, pełną parą pracuje już Komisja Europejska”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Piotr Gabryel.
Publicysta kpi, że zapewne wprowadzając specjalny podatek od dwutlenku węgla produkowanego przez krowy eurokraci z jednej strony chcą zapobiec „katastrofie klimatycznej”, a z drugiej – zadbać o nasze zdrowie. Rolnicy i hodowcy przerzucą bowiem koszty nowego podatku na konsumentów, w związku z tym mleko i wołowina zdrożeją. To sprawi, że ludzie przestaną korzystać z przetworów mlecznych i jeść wołowinę i dzięki temu szybciej „nawrócą się” na weganizm.
„Nie oszukujmy się, zaraz po wołowinie, która jest przecież dla unijczyków nieledwie poletkiem doświadczalnym, szybko przyjdzie czas na podatki od wieprzowiny, baraniny, mięsa drobiowego itd. I potem podatki te będą ustawicznie podwyższane – tak jak dziś ETS ze swym kretyńskim handlem, nieustannie drożejącymi uprawnieniami do emisji CO2”, alarmuje zastępca redaktora naczelnego tygodnika „Do Rzeczy”.
Wesprzyj nas już teraz!
Na koniec Gabryel zwraca uwagę, że Bruksela przygotowuje dla nas „substytuty mięsa” i dlatego nieustannie rozszerza listę jadalnych… robaków. „Bruksela serwuje nam więc już larwy mącznika, szarańczę wędrowną i świerszcza domowego, a komu mało mięska z tych insektów, może sobie dorzucić na talerz także, a jakże, larwy chrząszcza pleśniowego. (…) No, po prostu palce lizać! I oczywiście… smacznego!”, podsumowuje.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG