12 sierpnia 2024

Niepewność jutra, dezintegracja przedmieść, islamizacja, kradzieże, podpalenia. Francja wraca do poolimpijskiej „normalności”

(fot. EPA/Tolga Akmen / POOL Dostawca: PAP/EPA.)

Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024 uznano we Francji za wielki sukces. Dlaczego? Powodów wymienia się przynajmniej kilka, m. in. udało się uniknąć zagrożeń bezpieczeństwa, turystom i sportowcom udzielił się „ludyczny nastrój”, Sekwana została „ujarzmiona” i przeprowadzono w niej zaplanowane zawody. Ponadto sukcesy sportowe francuskich olimpijczyków – rekordowa liczba medali i piąte miejsce w klasyfikacji generalnej igrzyska – pozwoliły na chwilę zapomnieć społeczeństwu o innych problemach, głębokich podziałach, czy kryzysie politycznym i ekonomicznym.

To właśnie „integracyjny walor sportu” jest dla francuskich władz najważniejszy. Czy może jednak być inaczej w kraju przeoranym podziałami społecznymi, niepewnością jutra, dezintegracją przedmieść, wpływami islamizmu, przyrastającą liczbą nielegalnych migrantów? To właśnie sport ma być dla mieszkańców kraju nad Sekwaną remedium na wszelkie bóle i problemy, a przy okazji za sprawą sportu „ludzie mają się jednoczyć”, a same zmagania zawodników mają budować pozytywny wizerunek Francji poza jej granicami.

Tego typu drogą idzie od wielu lat Belgia, gdzie sport pozostał właściwie jedyną wspólną wartością tego rozpadającego się kraju. Czy na Francję to również wystarczy?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wraca polityka

11 sierpnia igrzyska jednak się zakończyły i wraca kwestia „chleba”, który ma zapewnił Francuzom nowy rząd, którego wciąż nie ma. Co ciekawe uniesiony sukcesem igrzysk prezydent Macron nie wyklucza… rozpisania kolejnych przedterminowych wyborów.

Zakończenie igrzysk olimpijskich oznacza także zakończenie rozejmu politycznego. Prezydent ciągle nie powołał premiera, ponieważ domaga się stworzenia wcześniej większościowej koalicji.

Lewica uważa, że jako zwycięskie ugrupowanie ma mandat do zgłoszenia swojego kandydata, ale bez poparcia centrum nie miałby on szans akceptacji. Macron ma rozpocząć konsultacje w tej sprawie po 19 sierpnia i nie można wykluczyć, że będzie chciał zdyskontować sukces olimpiady także w polityce.

W aspekcie możliwości kolejnych wyborów, trzeba sobie postawić pytanie: czy Francja naprawdę się zmieniła od poprzedniego „lata zamieszek” w „lato radości olimpijskiej”? Media zwracały uwagę, że wyjątkowo dobrze funkcjonował transport publiczny, nie było strajków, a na ulicach było bezpieczniej niż zwykle. Na ile spowodowała to obecność dziesiątek tysięcy policjantów, a na ile „entuzjazm społeczny” trudno ocenić. Sukces tego sportowego spektaklu wydaje się jednak oczywisty. Przez 2 tygodnie nie była to ta sama Francja, gdzie plądrowane są sklepy i podpalane samochody. Nad Sekwaną powiało nawet społecznym optymizmem. Na jak długo go jednak wystarczy?

 

Atak na chrześcijan to tylko „szczegół”, a sport będzie fundamentem nowego narodu?
Urzędnik państwowy wysokiego szczebla Jean-Eric Schoettl ocenia, że „błogosławione są te chwile zapału, które dają Francuzom możliwość doświadczenia Francji pojednanej ze sobą i gorąco zjednoczonej wokół pozytywnych wartości; (…) Pozwalają Francuzom utożsamić się z krajem, który zwycięża i wierzy w siebie. Dają Francuzom poczucie, że społeczeństwo francuskie może uniknąć podziałów i fragmentacji”.

Schoettl dodaje, że „w takich chwilach buduje się narracja narodowa”, chociaż i on uważa za niepotrzebne takie „prowokacje” jak „parodia Ostatniej Wieczerzy” i uznaje je za „bezsensowny, chociaż niepokojący szczegół, który został jednak wymazany przez niewiarygodny sukces całości”.

W mediach pojawiają się nawet dywagacje o nowym sposobie „tworzeniu narodu”. Odcięcie się od korzeni i historii rzeczywiście wywołało pustkę i zachwiało tożsamością Francuzów.
Jean-Eric Schoettl stwierdza, że „w ciągu ostatniego półwiecza Francuzi byli świadkami znacznego wycofywania się tradycyjnych struktur, jak rodzina, szkoła, kościół, sąsiedztwo, armia, związki zawodowe, partie, ruchy młodzieżowe itp.”. Teraz nadrzędną „wartością republikańską” staje się sport.

Republika potrzebuje obrzędów, emblematów i upamiętnień, bo żadne społeczeństwo nie może obejść się bez symboli – wyjaśnia Schoettl i dodaje, że właśnie „sukces igrzysk olimpijskich przyczynia się do powstania bogatego dziedzictwa wspomnień”, czy „chęci dalszego ugruntowywania dziedzictwa”.

Widać w tym spore zachłyśnięcie się igrzyskami. Problem w tym, że to zjawiska krótkotrwałe. Francja zdobywała już piłkarskie mistrzostwa i dość szybko podstawowe problemy tego kraju wracały.

Wiele pożarów zostało w czasie igrzysk ugaszonych, ale cały czas tliły się kolejne awantury. Wystarczy przypomnieć np. awanturę hidżaby sportowców francuskich, czy narzucanie ideologii LGBT (ceremonia otwarcia), genderyzmu (boks), feminizmu, itd. Wszystko wskazuje, że niedługo kwestie te powrócą ze zdwojoną siłą i właśnie dlatego władze kraju zastanawiają się jak „przedłużyć efekt igrzysk”?

Będzie to niezwykle trudne, bo dobrej woli po lewej stronie sceny polityczno-ideologicznej nie ma. Mer Paryża, socjalistka Anne Hidalgo już oznajmiła, że „te igrzyska miażdżą przesłanie skrajnej prawicy”. Widać, że pokusa ideologicznego wykorzystania olimpiady jest i tak po stronie lewicy silniejsza, niż pomysł budowania na tym fundamencie jakiejś nowej wspólnoty. Zresztą fundament to dość kruchy i zawali go już każda następna sportowa porażka, nie wspominając o zwykłej codzienności.

 

Sukces ekonomiczny…

Festiwal optymizmu medialnego jednak trwa. Rządzący zapewniają także o sukcesie ekonomicznym igrzysk. Podaje się, że paryskie igrzyska olimpijskie są „sukcesem gospodarczym i turystycznym”, co ogłosiła m. in. minister ds. turystyki Olivia Grégoire. Polityk podała, że w stolicy Francji frekwencja w muzeach i restauracjach wzrosła o 25 proc., a igrzyska olimpijskie wywarły pozytywny wpływ na hotele, restauracje i bary w regionie paryskim, ale też na inne miasta-gospodarzy igrzysk.

Jej zdaniem był to też „ogromny sukces organizacyjny” i wielka „promocja wizerunku Francji”. Podkreśliła, że ​​„na tym nie kończą się korzyści gospodarcze, bo w przeszłości wykazano, że igrzyska przynosiły pozytywne efekty jeszcze długo po ich zakończeniu”. Jej zdaniem „ostateczny szacunek korzyści w ciągu piętnastu lat, wyniesie łącznie dziewięć miliardów euro”. Przypomniała, że sama olimpiada kosztowała 8,8 miliarda euro, ale składają się na to „głównie inwestycje prywatne,  które w dużej mierze pokryją koszty”.

 

…i sportowy?

Na koniec o aspekcie sportowym. Chiny, USA, Australia, Japonia, Francja – taka jest pierwsza „piątka” tabeli medalowej igrzysk letnich w Paryżu.

Nawet w najmniejszych miejscowościach, przed rozpoczęciem roku szkolnego, biedniejsze rodziny dostają „bon sportowy” i cały poradnik z adresami klubów kilkunastu dyscyplin działających na ich terenie. Oczywiście do tego dochodzi etatystyczne wsparcie sportu, czyli finansowanie przez państwo szans medalowych celem podniesienia prestiżu władzy. Dla Francji, jak wspominaliśmy, sport to obecnie najważniejszy  element integracji społecznej i już jeden z ostatnich, po likwidacji powszechnej służby wojskowej i kryzysie edukacji. Złudny to pomysł, ale nic lepszego nie mają. I rzeczywiście „wielokulturowość” ich reprezentacji pokazuje, że przez sport młodzież imigranckiego „banlieu” zyskuje awans społeczny. Z tym, że dotyczy to jednostek.

Od momentu przyznania igrzysk Paryżowi, rząd wywierał silną presję na swoich sportowców. Pałac Elizejski zdefiniował konkretną strategię finansową, która miała pomóc sportowcom w przygotowaniach. Przeznaczono tu spore sumy.

Tu warto przypomnieć, że nad Sekwaną odgórne wspieranie sportu zaczęło się zaraz po 1960 roku i fatalnych dla tego kraju igrzyskach olimpijskich w Rzymie. Było to fiasko francuskiego sportu (5 medali i ani jednego złotego). Od tego czasu Francja dostrzegła ponad sportowy wymiar olimpiady i stara się to wykorzystywać.

„Jeśli Francja błyszczy za granicą dzięki swoim myślicielom, uczonym i artystom, musi błyszczeć także przez swoich sportowców. Kraj musi być wielki dzięki jakości swojej młodzieży i nie możemy sobie wyobrazić tej młodzieży bez sportowych ideałów” – powiedział w 1960 roku De Gaulle i ta strategia jest kontynuowana. Rząd podjął wówczas trzy ustawy programowe dotyczące budowy 4000 sal gimnastycznych, 1500 basenów i 8000 boisk sportowych. Obecnie Francja błyszczy już tylko dzięki swoim sportowcom i pewnie Charles de Gaulle nie myślał, że kiedyś to wszystko stanie na głowie?

 

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(10)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 311 251 zł cel: 300 000 zł
104%
wybierz kwotę:
Wspieram