Irańscy hakerzy, którzy wykradli materiały i emaile sztabu wyborczego Donalda Trumpa, usiłowali przekazać je pracownikom kampanii Joe Bidena, ówczesnego kandydata Demokratów – podało w środę FBI i inne amerykańskie służby. Według służb nic nie wskazuje, by Demokraci skorzystali z oferty.
Opublikowany w środę wspólny komunikat FBI, Biura Dyrektora Wywiadu Narodowego (ODNI) i zajmującej się cyberbezpieczeństwem agencji CISA dotyczy nowych informacji na temat ujawnionego już w czerwcu włamania irańskich hakerów na konta ludzi Donalda Trumpa. Początkowo podawano, że hakerzy podszywający się pod byłego pracownika sztabu Trumpa rozesłali te materiały mediom, w tym „Washington Post” i Politico.
Jak jednak wynika z oświadczenia służb, na przełomie czerwca i lipca próbki wykradzionych danych wysłano także do pracowników sztabu wyborczego Joe Bidena, który wówczas był kandydatem Demokratów na prezydenta. „Obecnie nie ma informacji wskazujących, że ci odbiorcy odpowiedzieli” – napisano w komunikacie.
Wesprzyj nas już teraz!
Według oficjeli służb cytowanych przez „Washington Post”, oferowane przez irańczyków materiały to m.in. dossier dotyczący słabych punktów kandydata Republikanów na prezydenta JD Vance’a i wewnętrzne sondaże. Sztab Kamali Harris podał w środę, że nie był świadomy irańskich prób przesłania materiałów, w pełni współpracują ze służbami i że e-maile zostały wysłane na prywatne skrzynki trzech pracowników kampanii Bidena.
– Z całą stanowczością potępiamy wszelkie próby ingerencji podmiotów zagranicznych w wybory w USA, w tym tę niepożądaną i niedopuszczalną złośliwą działalność – powiedziała rzeczniczka sztabu Morgan Finkelstein.
Trump sprawę skomentował podczas występu na środowym wiecu w Long Island w Nowym Jorku. – Oni wysłali wszystkie te materiały, bo Biden pracuje z Iranem, a Iran niezupełnie mnie lubi. Bo oni byli gotowi zawrzeć ze mną układ, tylko że mieliśmy wybory, które były ukartowane i ukradzione (…) To jest prawdziwa ingerencja w wybory, a nie te wymyślone bzdury, którymi chcieli mnie obarczyć z Rosją – powiedział, odnosząc się do afery z 2016 r., kiedy rosyjscy hakerzy wykradli e-maile kampanii Hillary Clinton i opublikowali je na portalu Wikileaks.
Tym razem do publikacji skradzionych przez Iran informacji nie doszło, bo media nie zdecydowały się ujawnić otrzymanych materiałów.
Źródło: PAP / Oskar Górzyński, Waszyngton
USA: kolejny zamach na Donalda Trumpa. FBI zatrzymało prawdopodobnego napastnika