Raport „Drapieżny Zielony (Nie)Ład”, który powstał na zlecenie NSZZ „Solidarność”, wzywa do odrzucenia sztandarowego programu Unii Europejskiej, ogłoszonego w celu odbudowy gospodarki po tak zwanej pandemii COVID-19: Zielonego Ładu. Chociaż prace nad nim trwały jeszcze zanim pojawił się kryzys covidowy, to sama „pandemia” miała być świetną okazją do wdrożenia tak zwanej zielonej strategii.
Komisja Europejska na swojej oficjalnej witrynie alarmuje, że „zmiana klimatu i degradacja środowiska stanowią zagrożenie dla kontynentu i reszty świata. Aby sprostać tym wyzwaniom, Europa potrzebuje nowej strategii na rzecz wzrostu – służącej przekształceniu Unii w nowoczesną, oszczędną i konkurencyjną gospodarkę, która w 2050 roku osiągnie zerowy poziom emisji gazów cieplarnianych netto; w której nastąpi oddzielenie wzrostu gospodarczego od zużywania zasobów; w której żadna osoba ani żaden region nie pozostaną w tyle”.
Wesprzyj nas już teraz!
I dalej: „Europejski Zielony Ład to nasz plan działania na rzecz zrównoważonej gospodarki UE. Można to osiągnąć poprzez przekształcenie wyzwań związanych z klimatem i środowiskiem w nowe możliwości we wszystkich obszarach polityki, a także zadbanie o to, by transformacja była sprawiedliwa i sprzyjała włączeniu społecznemu”.
Europejski Zielony Ład (dalej: EZŁ) przewiduje przejście na gospodarkę o obiegu zamkniętym, neutralną dla klimatu do 2050 roku. Stąd zaproponowano przyjęcie kontynentalnego prawa o klimacie, by deklaracje polityczne przekształcić w zobowiązanie prawne i pobudzić inwestycje w tzw. zielony sektor, który de facto może jeszcze bardziej szkodzić ludziom i przyrodzie (m.in. chodzi o przejście na energię odnawialną – farmy wiatrowe i fotowoltaikę, rozwój elektromobilności, termomodernizację, rozwój biotechnologii, GMO II generacji, cyfryzację, w tym Internet Rzeczy IoT i smart cities, wytwarzanie na skalę przemysłową biomasy itp.).
Osiągnięcie tych celów będzie wymagało ogromnych nakładów środków w produkcję szkodliwych dla środowiska baterii litowo-jonowych, w technologię 5G, a nawet 6G, tzw. sztuczną inteligencję oraz zmian struktur własnościowych ziemi, a nade wszystko stałego zwiększania wszelakich podatków ekologicznych i ograniczania wolności ludzi.
Zmiana, która już się dokonuje, jest koordynowana globalnie, regionalnie i lokalnie. Polega ona m.in. na przetransferowaniu oszczędności obywateli na inwestycje w wątpliwe technologie oraz usługi.
W związku ze spodziewanymi buntami ubożejącego społeczeństwa, konieczne jest zwiększanie roli państwa – wszechwładzy urzędników i polityków – oraz tworzenie bardziej wyrafinowanych systemów nadzoru.
Dekarbonizacja gospodarki przewidziana w EZŁ zakłada całkowitą rezygnację z ropy, węgla i docelowo także gazu na rzecz OZE. Gaz jest traktowany jako paliwo przejściowe.
Działania unijne
Po raz pierwszy program Europejskiego Zielonego Ładu unijni politycy przedstawili już 11 grudnia 2019 roku (pandemię ogłoszono w marcu 2020), chociaż „zielona transformacja” trwa od dekady. Przyspieszyła od szczytu Rio+20 w 2012 roku.
14 stycznia 2020 r. unijni biurokraci przedstawili plan inwestycyjny na rzecz EZŁ i mechanizmu sprawiedliwej transformacji. 4 marca 2020 t. pojawił się wniosek ustawodawczy w sprawie prawa o klimacie, zakładający osiągnięcie przez UE neutralności klimatycznej do 2050 r.
Szefowa KE Ursula von der Leyen, prezentując przed niespełna pięcioma laty założenia EZŁ, przypomniała, że osiągnięcie neutralności pod względem emisji dwutlenku węgla do 2050 roku będzie wymagało szybkiego odejścia od wysoko zanieczyszczających gałęzi przemysłu i technologii. Obiecała – czy też zagroziła – że EZŁ „nie pozostawi nikogo w tyle”.
Komisarz porównała transformację do epokowego wydarzenia lądowania na Księżycu. – Naszym celem jest pogodzenie gospodarki z naszą planetą – zaznaczyła, wskazując, że Europa chce być liderem w dziedzinie przyjaznych dla klimatu gałęzi przemysłu i tak zwanych czystych technologii. Unia „neutralna dla klimatu” to nadrzędny cel EZŁ.
Oznacza to aktualizację ambicji wspólnoty w zakresie klimatu już do 2030 roku – redukcję emisji CO2 o 55 procent, by zastąpić 40-procentowy cel. Wymagało to przeglądu i dostosowania wszystkich regulacji, począwszy od dyrektywy w sprawie odnawialnych źródeł energii i efektywności energetycznej, przez handel emisjami CO2 i podział wysiłków, a także niesławną dyrektywę LULUCF, dotyczącą zmiany użytkowania gruntów. Przewiduje się „inteligentną integrację sektora”, łączącego obszary energii elektrycznej, gazu i ciepłownictwa w jednym systemie.
Szereg gruntownych zmian musi nastąpić do 2030 roku, ponieważ jest to ostatni cykl inwestycyjny, jeśli Unia chce osiągnąć cel „czystego przemysłu” do 2050 roku.
Portal PCh24.pl od dawna przestrzegał przed bezrefleksyjnym przyjęciem unijnej polityki klimatycznej i „zielonym ładem”. Wielokrotnie pisaliśmy o szkodliwych przepisach, które powodują poważne zakłócenia dla gospodarki. Wskazywaliśmy, że nawet William Nordhaus, zdobywca Nagrody Nobla w 2018 r. za modelowanie ekonomiki zmian klimatu, wyraźnie mówił, iż programy „zielonego ładu” bardzo obciążą obecne pokolenie i sam zasugerował, by nie odchodzić w tak szybkim tempie od paliw kopalnych. Ocenił, że jeśli nawet temperatura na świecie wzrosłaby o ponad 3 stopnie C, to i tak nie będzie oznaczało to tragedii.
Scenariusz, który przewiduje całkowite docelowe poleganie na odnawialnych źródłach energii, wymaga ogromnej ilości miejsc do jej magazynowania (obecnie są to baterie litowo-jonowe). Jednak możliwe do odzyskania rezerwy litu na całym świecie wynoszą zaledwie 13,5 miliona ton (dane USGS). Tymczasem potrzeba 26 mln ton litu, by zasilić przewidywane 2 miliardy samochodów elektrycznych do 2035 roku. To ponad dwukrotnie więcej niż jest obecnie dostępne.
Ogromnych kosztów transformacji nie jest w stanie ponieść polskie społeczeństwo, co potwierdza raport przygotowany na zlecenie NSZZ „Solidarność”, a zaprezentowany po raz pierwszy podczas XXXIII Forum Ekonomicznego w Karpaczu.
Opracowanie, które zrecenzowali: dr hab. Małgorzata Burchard-Dziubińska, prof. Uniwersytetu Łódzkiego, prof. dr hab. Michał Gabryel Woźniak z Uniwersytetu Rzeszowskiego, prof. dr hab. Jerzy Żyżyński z Uniwersytetu Warszawskiego, przedstawia analizy dotyczące skutków ideologii EZŁ w polityce społeczno-gospodarczej, stosunku Polaków do EZŁ oraz jego niezgodności z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej. Dokument opisuje skutki podatkowe i fiskalne, a także koszty bezpośrednie dla gospodarki i społeczeństwa, w tym ograniczenia wydobycia zasobów, jego wpływ na rolnictwo, wpływ systemu ETS czy zagrożenia dla rozwoju międzynarodowej współpracy handlowej.
Unijna „polityka przemocowa”
Autorzy raportu krytykują KE za prowadzenie „polityki przemocowej” mocno ingerującej w politykę narodową państw. EZŁ przedstawiany jest jako „nie tylko ideologia, ale przede wszystkim pretekst i narzędzie do zawładnięcia społeczeństwami i gospodarkami państw narodowych, wręcz ich skolonizowania”.
Dr Artur Bartoszewicz wskazuje, że „ukierunkowanie wydatków publicznych na cele niepotrzebne i nieistotne dla bezpieczeństwa ogranicza potencjał rozwojowy”. Bruksela wręcz prowadzi „wojnę hybrydową”, powodując ubożenie obywateli, upadłości przedsiębiorstw i niebotyczne zadłużenie państw. Społeczeństwa są poddawane totalnej propagandzie klimatycznej. Ma miejsce przemoc finansowa. Cały europejski kontynent „przeistacza się w przestrzeń absorbującą produkty, których utylizacja w przyszłości jest niemożliwa”; „eksportuje zanieczyszczenia środowiska na skalę, która fałszuje obrane ambitne cele”; „tworzona jest piramida finansowa naiwności, która zakłada sukces ideologii, przy czym owa zeroemisyjność ma być sfinansowana ze środków publicznych (de facto różnego typu podatków). Miraż transformacji usprawiedliwia wydawanie środków publicznych. Zawładnięci ideologią Zielonego Ładu politycy i aktywiści dają przyzwolenie na ogromną interwencję państwa we wszystkie rynki i sektory, a wręcz jej żądają. W Polsce do dziś nie oszacowano pełnego budżetu transformacji energetycznej. Kwoty, które mogą się okazać konieczne do wydania do 2030 r. na inwestycje związane z transformacją energetyczną, w tym przekształcenie rynku w tej branży, sięgają w przybliżeniu nawet kilkuset miliardów złotych” – czytamy.
Polacy przeciwko EZŁ. Jego wdrażanie wbrew woli ogółu to „dowód na autokratyczność”
Dr Katarzyna Obłąkowska zaznacza, że „Polacy nie popierają Europejskiego Zielonego Ładu w kształcie znanym w kwietniu 2024 r. Odrzucają większość z 21 rozwiązań tej polityki. Jest to dowód na autokratyczność, a nie demokratyczność działań władz europejskich”. Co więcej, Polacy chcą zmian w EZŁ (42,9%) lub całkowitego jego odrzucenia (34,9%). Bezkrytycznie europejską strategię popiera 3,3% polskiego społeczeństwa.
Blisko 57% Polaków chce referendum w sprawie odrzucenia Europejskiego Zielonego Ładu.
Dr Obłąkowska ocenia, że „Polacy chcą demokracji. Jedynie władcy autokratyczni nie dają suwerenowi prawa do wypowiedzenia się w referendum. Dalej czeka już tylko państwo wszechpotężne, trzymające miecz nad głową człowieka poddanego, karzące go za każde niezgodne z wolą władców słowo”.
Wraz z negatywnymi opiniami dot. EZŁ, „na przełomie kwietnia i maja 2024 r. zwiększył się w Polsce poziom eurosceptycyzmu, ale większość Polaków jest nadal za pozostaniem Polski w UE (63,1%). Jednak, niecałe 12% chce federalizacji UE i nieco ponad 3% opowiada się za unifikacją. 62,2% widzi UE jako „Europę Ojczyzn”.
EZŁ niezgodny z Konstytucją RP
Prof. Ryszard Piotrowski uważa, że koncepcja EZŁ, jak również konkretne rozwiązania dotyczące jego wdrażania, „są niezgodne z postanowieniami Konstytucji RP”. Napisał również: „koncepcja odgórnie wymuszonej i bezalternatywnej, naukowo uzasadnionej przebudowy społeczeństwa i gospodarki jest nie do pogodzenia z art. 1 także ze względu na art. 30. Istotne postanowienia Europejskiego Zielonego Ładu są niezgodne z art. 2 i 5. Jest niezgodna z zasadą społecznej gospodarki rynkowej wyrażoną w art. 20. Zastąpienie reguł rynkowych regułami poprawności klimatycznej w procesie przekształcania UE powoduje, że kryterium przewagi konkurencyjnej staje się nie zdolność wytwarzania, ale niskoemisyjność. Jest również niezgodna z zasadą ochrony własności ustanowioną w art. 21 oraz zasadami ograniczania korzystania z konstytucyjnych wolności i praw, określonymi w art. 31 ust. 3. Stwarza potencjalne zagrożenie dla prawa do ochrony życia prywatnego i rodzinnego, zapewnionego w art. 47 Konstytucji RP. Wdrożenie jej naruszy art. 76. Regulacje wykraczają poza zakres kompetencji podlegających przekazaniu w myśl art. 90 ust. 1. Przekazanie kompetencji organów władzy państwowej w niektórych sprawach, przewidziane w tym przepisie, nie oznacza przekazania „organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu” kompetencji do decydowania o sposobie życia obywateli bez pozostawienia im możliwości wyboru. Arbitralny charakter, nieproporcjonalność i bezalternatywność reguł składających się na Europejski Zielony Ład oznacza rezygnację z możliwości stanowienia o losie mieszkańców Polski w takim zakresie, w jakim ma się dokonać zaplanowane przekształcenie UE, co jest równoznaczne z konstytucyjnie wykluczoną rezygnacją z możliwości stanowienia o losie Polski”, czytamy.
Polska nie jest gotowa na implementację EZŁ. Czeka nas drastyczny wzrost wydatków i podatków
Prof. Witold Modzelewski i Katarzyna Wawrzonkiewicz uważają, że polski system podatkowy „nie jest gotowy na implementację Zielonego Ładu i Paktu Klimatycznego w wyznaczonych przez UE ramach czasowych”. Wprowadzenie przewidzianych ograniczeń zaowocuje „drastycznym wzrostem wydatków budżetowych przy jednoczesnym zubożeniu społeczeństwa i podatników prowadzących działalność gospodarczą (rolniczą i pozarolniczą), a przede wszystkim spadkiem wpływów z najważniejszych podatków”. Przełoży się to na wzrost cen dóbr konsumpcyjnych, może przyczynić się do spadku konkurencyjności polskich przedsiębiorstw i znacznie ograniczyć konsumpcję towarów i usług wysokoemisyjnych (zwłaszcza paliw silnikowych) powodując „trwały spadek dochodów budżetowych”.
„Wprowadzenie tak doniosłych zmian wymaga czasu i niewyobrażalnych wręcz nakładów finansowych, których obecnie Polska – jako państwo i jej obywatele – nie jest w stanie ponieść. Należy również podkreślić, że bez porozumienia na ogólnoświatowym poziomie zmniejszenie emisji CO2 do atmosfery przez UE mvgyn/ddniewiele zmieni, bo inne kraje w tym czasie prawdopodobnie jeszcze zwiększą swoje emisje i globalna suma emisji CO2 może nawet wzrosnąć (UE jest odpowiedzialna wyłącznie za 7,0 procent światowych emisji gazów cieplarnianych). Wprowadzenie Zielonego Ładu i Paktu Klimatycznego spowoduje: spadek dochodów budżetowych (budżet państwa i budżet jednostek samorządu terytorialnego) z opodatkowania pośredniego sektorów wysokoemisyjnych oraz handlu towarami i świadczenia usług dyskryminowanych przez nowe nakazy i zakazy (szacunkowo o ok. 30,0 – 35,0% rocznie w początkowym okresie; później spadek będzie jeszcze głębszy); spadek wpływów z podatków dochodowych w wyniku wzrostu kosztów w sektorze przedsiębiorstw oraz spadku zatrudnienia w sektorze wysokoemisyjnym (nawet do 50,0 – 55,0%); spadek dochodów Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i Narodowego Funduszu Zdrowia (składki na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne) w wyniku spadku zatrudnienia w sektorze wysokoemisyjnym (ostrożne szacunki – do 25,0 – 30,0%)”.
Nieopłacalna energia z farm wiatrowych i fotowoltaicznych
Prof. Władysław Mielczarski przestrzega przed stagnacją europejskich gospodarek i kolosalnymi kosztami dla społeczeństwa. Poddał on analizie 4 główne kierunki realizacji Zielonego Ładu: system efektywności energetycznej budynków, system handlu pozwoleniami na emisje dwutlenku węgla, rozwój alternatywnych środków transportu oraz koszty energii elektrycznej dla odbiorców. Uwzględniwszy różne formy dopłat i dotacji wykazał, ile kosztuje produkcja energii z paliw kopalnych i OZE.
„Przeprowadzone analizy wskazują, że nawet po uwzględnieniu kosztu zakupu pozwoleń na emisje CO2 (podatek ETS) koszty całkowite produkcji energii elektrycznej przez farmy wiatrowe i farmy fotowoltaiczne są większe od kosztów produkcji energii elektrycznej z węgla i wynoszą one odpowiednio: elektrownie węgla brunatnego – 535,0 PLN/MWh2 , elektrownie węgla kamiennego – 610,0 PLN/MWh, farmy wiatrowe lądowe – 754,0 PLN/MWh, farmy fotowoltaiczne – 819,0 PLN/MWh”.
Grozi nam załamanie systemu energetycznego
Prof. Maciej Chorowski wraz z dr. hab. Ziemowitem Malechą wskazali, że „bezkrytyczne wdrażanie wszystkich tych aktów prawnych, a w szczególności dotyczących energetyki w warunkach polskiego miksu energetycznego, doprowadzi do załamania się energetyki, utraty konkurencyjności przez polską gospodarkę oraz pauperyzacji znacznej części ludności Polski”.
Jak wynika z ich badań, takie czynniki jak: „zależność współczynnika EROI (energy return on investement) od technologii wytwarzania energii, konieczność dodatkowych nakładów stabilizujących OZE w okresach bezwietrznych i przy braku nasłonecznienia, potencjał Polski do budowy wielkoskalowych magazynów energii w postaci elektrowni szczytowo-pompowych” wskazują na to, że „energia wytworzona przez niestabilne OZE nie powinna przekroczyć 30% całkowitej generacji energii elektrycznej”. Docelowo powinny być zainstalowane elektrownie jądrowe, ale dopóki one nie zaczną działać, należy uruchomić zmodernizowane bloki węglowe.
„Proponowane rozwiązania nie oznaczają odroczenia transformacji polskiej elektroenergetyki, a wręcz przeciwnie – wskazują na konieczne pilne podjęcie działań związanych z modernizacją starych bloków węglowych, budową wielkoskalowych magazynów energii w postaci elektrowni szczytowo-pompowych oraz wdrożeniem programu rozwoju polskiej energetyki jądrowej. Istotnym elementem transformacji energetyki będzie modernizacja ciepłownictwa, w szczególności rozwój systemów kogeneracyjnych z możliwością magazynowania ciepła i chłodu. Przy budowie nowych farm wiatrowych trzeba wziąć pod uwagę niezbędne dla utrzymania prawidłowego profilu napływającego powietrza odległości między turbinami i innymi obiektami. Przewymiarowanie OZE ze względu na bardzo małą gęstość tej energii doprowadzi do zajęcia nawet kilkunastu procent powierzchni kraju na instalacje energetyczne, co może wręcz zablokować rozwój przemysłu i budownictwa mieszkaniowego”.
Problem z załataniem luki węglowej
Prof. Ilona Jelonek wskazała na trudność związaną z oszacowaniem kosztów „transformacji energetycznej, dekarbonizacji przemysłu wydobywczego, budownictwa, transportu i mobilności, a przy tym wszystkim przemiany ekologicznej”. Jej zdaniem, Polska „stoi przed wieloma wyzwaniami, ale również możliwościami związanymi z Zielonym Ładem i Fit for 55”. „W ramach polityki spójności i Instrumentu na Rzecz Odbudowy i Odporności nasz kraj może otrzymać w latach 2021 – 2027 około 170,0 mld EUR, a do 2030 r. – ok. 250,0 mld EUR. Polska i polskie firmy będą mogły skorzystać także z innych źródeł finansowania. Same pieniądze jednak nie wystarczą, aby przeprowadzić transformację energetyczną. Potrzebne są również strategia i odpowiednie reformy, regulacje w obszarze energetyki, lecz najważniejsze jest podjęcie decyzji, czym załatać lukę węglową, która powstanie w wyniku odchodzenia od węgla”.
Podaje szacunki dotyczące przystosowania polskiej gospodarki do celów Zielonego Ładu i Fit for 55 do 2030 r., które mają wynieść 527,0 mld EUR. „Dodatkowe koszty, ponad normalną wielkość inwestycji, mogą wynieść ok. 60,0 mld PLN rocznie, co daje łącznie ok. 500,0 mld PLN do 2030 r. Należy podkreślić, że koszty będą zależne od wielu czynników, w tym od tempa transformacji i dostępności technologii niskoemisyjnych. Odchodzenie od paliw kopalnych wpędza nas natomiast w nowe uzależnienie np. od metali ziem rzadkich, które są niezbędne dla rozwoju nowego społeczeństwa ekologicznego i scyfryzowanego”.
EZŁ to gigantyczne koszty. Zagraża „biologicznej egzystencji narodu”
Analityk i publicysta gospodarczy Tomasz Cukiernik wskazuje, że „realizacja Europejskiego Zielonego Ładu dla Polski oznacza przede wszystkim gigantyczne koszty. Francuski Institut Rousseau wyliczył, iż łączne „inwestycje” publiczne i prywatne na ten cel wyniosą 2,4 bln EUR, czyli ponad 10,0 bln PLN. Do tego dochodzą liczne klimatyczne europodatki: EU ETS (deficyt uprawnień do emisji CO2 w latach 2021 – 2030 będzie kosztował aż 141,0 mld PLN) i ETS 2 (koszt dla przeciętnej rodziny wyniesie od 1,6 do 8,6 tysiąca PLN), akcyza na węgiel i koks, graniczny podatek węglowy (CBAM)4 , podatek od nierecyklingowanego plastiku (w latach 2021 – 2024 z tego tytułu wpłacimy do budżetu UE 8,6 mld PLN), opłata od emisji CO2 przez samochody spalinowe (auta zdrożeją nawet o kilkadziesiąt tysięcy złotych), opłaty od autostrad i dróg ekspresowych czy podatek od rejestracji samochodu spalinowego i tzw. opłata środowiskowa od pojazdów spalinowych”.
Nie trzeba dodawać, że wszystko to będzie prowadzić do szybkiego ubożenia społeczeństwa. Do tego dochodzą szkodliwe euroregulacje ograniczające wolność obywateli, np. zakaz rejestracji samochodów spalinowych po 2035 roku, obowiązek raportowania ESG (dyrektywa w sprawie należytej staranności przedsiębiorstw w zakresie zrównoważonego rozwoju). Zdaniem Cukiernika, „w wyniku dalszego wdrażania unijnej polityki dekarbonizacyjnej i Europejskiego Zielonego Ładu nasz kraj może całkowicie utracić i bezpieczeństwo energetyczne (braki energii), i suwerenność energetyczną (bo pozbędzie się generowania energii z węgla, który ma), i bezpieczeństwo żywnościowe (upadek rolnictwa), i suwerenność żywnościową (import żywności), a w ten sposób popadnie w zależność od czynników zewnętrznych. To wszystko nie tylko doprowadzi do dewastacji gospodarki, ale nawet zagraża biologicznej egzystencji narodu”.
Ucierpią wszyscy rolnicy
Zdaniem Cezarego Wincenciaka, ucierpią wszystkie gospodarstwa rolne. „Ewidentnie da się zauważyć, że wszelakie prace KE prowadzone w tym obszarze zmierzają w kierunku uchwalenia tzw. dyrektywy metanowej oraz bilansowania śladu węglowego przez ustanowienie różnego typu wskaźników i przeliczników dla stad bydła. W takiej sytuacji sektor rolniczy zajmujący się hodowlą bydła staje się klimatycznym wrogiem numer jeden. Polityka Zielonego Ładu oznacza także ogromną reformę energetyczną, która spowoduje, że wzrosną ceny wszystkich środków do produkcji rolnej, w szczególności tych produkowanych w Polsce przez krajowe przedsiębiorstwa, ale również tych produkowanych w pozostałych krajach UE. W rezultacie w każdym sektorze produkcji rolnej, a więc produkcji mięsa, mleka i przetworów mlecznych, produktów zbożowych, wzrosną koszty produkcji w przeliczeniu na hektar czy też kilogram wytworzonego produktu. Produkty z krajów spoza UE, w których nie obowiązuje taki reżim prawny jak w UE, staną się jeszcze bardziej konkurencyjne wobec produktów z krajów członkowskich UE. Wiadomo również, że KE jasno stwierdziła, iż nie będzie żadnych stałych nacisków na współpracę z krajami trzecimi, będą zaś próby nakłaniania ich do wprowadzenia podobnych reform. Ostatecznie będzie to oznaczać, że do Europy, a więc także do Polski, będą miały dostęp firmy produkujące produkty gotowe i półprodukty według dotychczas stosowanych przez nie zasad, czyli także z utrzymaniem dotychczasowych kosztów produkcji. Na półkach sklepowych konsument będzie miał więc do wyboru w ramach jednej grupy produktowej towary wyprodukowane w zaostrzonym reżimie panującym w UE, narzuconym także polskim producentom, jak również towary zaimportowane z krajów, które podobnych regulacji nie wprowadziły i nie przestrzegają. Zielone światło zapewne dostaną produkty zastępcze, takie jak np. wszelakiego typu owady, produkowane w Europie z przeznaczeniem do konsumpcji pośredniej i bezpośredniej”. KE nie poprzestanie aż zmieni nasze nawyki żywieniowe, zmuszając nas do zmiany diety.
Spekulacyjne systemy handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla
Marek Lachowicz koncentruje się na spekulacyjnym mechanizmie europejskiego systemu handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. Przypomina, że „rozliczanie emisji za pomocą uprawnień (European Union Allowance, dalej: EUA) jest obowiązkowe dla przedsiębiorstw emitujących CO2 w toku działalności (Instalacje). Są to często firmy z sektora energetycznego, ciepłowniczego, stalownie czy producenci betonu. Zapotrzebowanie Instalacji danego kraju na uprawnienia pokrywane jest z trzech źródeł. Część EUA firmy otrzymują do wykorzystania bezpłatnie. Część przydzielana jest państwom członkowskim i następnie odsprzedawana krajowym podmiotom gospodarczym. Przychody z tej sprzedaży stanowią zysk (około)budżetowy. Ewentualne niedobory uprawnień Instalacje muszą uzupełnić na wolnym rynku, po aktualnej cenie”.
Uprawnienia nabywają m.in. inwestorzy z sektora finansowego, którzy „skoncentrowani są na maksymalizowaniu zysku”. „W warunkach malejącej podaży powoduje to – jak się okazało nienormalną – presję na aprecjację cen EUA. Testy statystyczne właściwe dla instrumentów towarowych wskazują, że w okresie od 1 maja 2017 r. do 30 kwietnia 2023 r. na cenach EUA wielokrotnie tworzyły się bańki cenowe. Zastosowana metodyka nie została nigdy zakwestionowana. Od 2027 r. w UE obowiązywać będzie nowy system ETS 2 obejmujący CO2 emitowany wskutek ogrzewania budynków (z wyłączeniem ciepła sieciowego) oraz transportu drogowego. Jeśli stworzy się na rok 2030 trzy scenariusze: pozytywny (cena EUA = 120,00 EUR, cena ETS 2 = 45,00 EUR), bazowy (cena EUA = 160,00 EUR, cena ETS 2 = 75,00 EUR) oraz pesymistyczny (cena EUA = 200,00 EUR, cena ETS 2 = 100,00 EUR), można oszacować łączne koszty obu systemów dla polskich gospodarstw domowych. W scenariuszu pozytywnym wyniosą one 64,00 mld PLN, w bazowym – 91,00 mld PLN, a w pesymistycznym – 116,00 mld PLN”.
EZŁ zagraża konkurencyjności europejskich firm i zakłóci wymianę międzynarodową
Dr Alina Landowska zwraca uwagę, że ponad 30 mln miejsc pracy, które zależą od handlu zagranicznego, „stoi w obliczu poważnych zmian”. „Takie inicjatywy, jak mechanizm dostosowania cen na granicach z uwzględnieniem emisji CO2 (CBAM7 ), może wpłynąć na konkurencyjność europejskich firm i globalne rynki. Wprowadzenie CBAM może obniżyć eksport azjatyckich produktów do UE, a tym samym spowodować wzrost cen i spadek dostępności niektórych towarów. Azja, coraz mniej zależna od eksportu do Europy, już poszukuje alternatywnych rynków zbytu. CBAM wywołuje spory handlowe z krajami spoza UE, które postrzegają ten mechanizm jako barierę handlową. To może prowadzić do dalszych komplikacji w międzynarodowej współpracy handlowej. UE stoi przed licznymi wyzwaniami w dostosowaniu swojej polityki handlowej do zmieniających się realiów globalnych, a dodatkowe zielone obciążenia” będą mieć szerokie reperkusje geopolityczne i ekonomiczne, włącznie z poważnym osłabieniem europejskich gospodarek”.
Ostry, emocjonalny język raportu
Autorzy raportu na temat „Drapieżnego Zielonego (nie)Ładu” nie stronią od ostrego i nacechowanego emocjonalnie języka. Przykładowo dr Artur Bartoszewicz ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie pisze: „od lat Komisja Europejska (dalej: KE) przyjmuje rolę zbawcy, terapeuty i sędziego w jednej osobie. Bez umocowania w Traktatach, a wręcz świadomie wykraczając poza uzgodnienia w nich zawarte, wdziera się w domenę Państw Narodowych – odbiera im prerogatywy i zmienia (ogranicza bezprawnie) role wobec obywateli i uczestników rynku. KE zawłaszcza, ogranicza i demoluje. KE stała się rakiem na organizmie narodowych państw europejskich i Wspólnoty, chorobą odbierającą siły rozwojowe, wolność decyzji i niezależność myślenia”.
„UE stała się wulkanem, z którego lawa prawa wylewa się, niszczy, dławi, zalewa państwa członkowskie – państwa narodowe. Skutecznie prowadzi politykę przemocową opartą na siedmiu krokach: Definiuje fałszywy problem na podstawie analiz grup lobbingowych i działaczy ideologicznych, którym udowadnia, że państwa członkowskie niedomagają, a ona jest w stanie pokierować zmianą zapewniającą osiąganie tzw. ambitnych celów (etap oczarowania). Tworzy komunikat do obywateli państw członkowskich (de facto do Parlamentu Europejskiego, Rady Europejskiej, Rady, Komitetu Ekonomiczno-Społecznego i Komitetu Regionów), w którym wytwarza nowomowę, język wzbudzania w nas poczucia winy, strachu, nadziei, postprawdy. Wymyśla dialekt wyłączający – używa słów nowych, ważnych, kluczowych, zamykających grupę ideologicznie zaangażowanych w ramach własnych przekonań (etap oświecenia). Tworzy na poziomie unijnym i krajowym zespoły robocze, które wypracowują rozwiązania umożliwiające realizację polityki przyjętej na ogólnym poziomie w komunikacie. Jest to etap kreatywny, na którym następuje spełnianie oczekiwań wyznawców ideologii, jak też grup kreowanych w gospodarce do niesienia nowej idei. Powstają wówczas programy społeczne i gospodarcze, kształtowane są polityki sektorowe i horyzontalne, w których zapisuje się wymogi implementacji wyobrażeń, kłamstw i półprawd z komunikatu (etap tworzenia neoprawdy). Dzięki szerokiej kampanii strachu i przekupstwa finansowego następuje upowszechnianie ideologii. Aby dostać się do struktur unijnych, należy potwierdzić prawdy wiary przez zaangażowanie się w krzewienie przyjętych założeń. Wówczas możliwe jest podjęcie pracy w strukturach KE lub wybranie do struktur wykonawczych KE z delegacji państwa narodowego – to współczesna Arkadia, gdzie zarobki są ogromne, podatki nie istnieją, a emerytura gwarantuje dostatnie życie nawet w młodym wieku (etap potwierdzania neoprawdy). Tworzy się nowe prawo unijne, które wymusza włączenie się obywateli i samych (nawet tych opornych, które stają się automatycznie niepraworządne) państw członkowskich w implementację ideologii. System zachęt i kar, bat i marchewka. Mechanizmy dotacyjne przekonają nawet najbardziej opornych do współuczestnictwa w ideologii. Nie bierzesz, toś głupi. Zrezygnuj z wątpliwości i negacji w zamian za dotację (rekompensata za ból moralny lub ponoszone koszty dostosowania). Demoralizowanie staje się kluczem do sukcesu ideologii (etap przemocy finansowej). Na poziomie KE i państw członkowskich tworzy się np. taksonomię, czyli system klasyfikacji ustanawiający kryteria, które muszą być spełnione w ramach działalności gospodarczej, aby uspójnić aktywność z ideologią. Szeroka implementacja nowomowy i odrzucenie negujących umożliwia podporządkowanie struktur państwa narodowego i obywateli wymogom osiągania abstrakcyjnych (nadal jednak ambitnych) celów przyjętych w komunikacie (etap skolonizowania umysłów). Wypracowanie stałych źródeł finansowania w postaci np. podatków unijnych (przejęcie prerogatyw państwa) i zobowiązań kosztowych, nakładanych na państwa narodowe w celu stałego finansowania ideologii (w tym ogromne kary za opóźnienia i niedostosowanie). Swobodne kształtowanie zakresu i wymiaru ideologii przez multiplikowanie narzędzi koniecznych do wdrożenia oraz zakresu dostosowania obywateli i uczestników rynku (przedsiębiorstw). Państwo, coraz mniej narodowe, staje się swoistym policjantem, który przemocą wymusza w imieniu wspaniałomyślnej i nieomylnej KE zagwarantowanie spokoju i podporządkowania się ideologii (etap skolonizowania państwa narodowego)”.
Krytyce poddawana jest ideologia klimatyzmu, także skorumpowany świat nauki, który w zamian za granty „brnie w kłamstwa i manipulacje”.
Nie ma uzasadnienia dla EZŁ z punktu widzenia ekonomii, racjonalności, a co istotne – regulacje w ramach Ładu są niezgodne z Konstytucją RP, w tym art. 1 wykluczającym kolektywistyczną wizję państwa, prymat państwa wobec jednostki czy radykalną, przymusową transformację społeczną (wszak przewidziano surowe kary za brak realizacji unijnych wytycznych).
EZŁ niezgodny jest nawet z zasadą zrównoważonego rozwoju, „ponieważ zakłada niezrównoważenie rozwoju”, ograniczając możliwości zaspokojenia potrzeb obecnego pokolenia i uzależniając rozwój niemal całkowicie od energii odnawialnej oraz oddzielając wzrost gospodarczy od wykorzystania zasobów. Głęboko ingeruje nie tylko w wolność działalności gospodarczej, ale także prawo własności.
„Koncepcja Europejskiego Zielonego Ładu jest niezgodna z zasadami ograniczania korzystania z konstytucyjnych wolności i praw, określonymi w art. 31 ust.3 Konstytucji RP”. Regulacje EZŁ „wykraczają poza zakres kompetencji podlegających przekazaniu w myśl art. 90 ust. 1 Konstytucji RP”.
Dlaczego więc ideologiczny plan transformacji eko-społecznej jest wdrażany, bez względu na wszystko? I dlaczego winni jego przyjęcia, narzucania, a następnie implementacji w naszym kraju nie ponoszą odpowiedzialności za łamanie prawa?
Agnieszka Stelmach