– Zagraniczne sieci sklepów wielkopowierzchniowych miały dziesięcioletnie wakacje podatkowe. I co się wówczas działo? Kiedy mijał termin dziesięcioletni część sieci albo się ulatniała z Polski, albo przybierała zupełnie inną nazwę i znowu miała dziesięcioletnie wakacje podatkowe. Nie wiem, ile poszło w związku z tym łapówek pod stołem, bo nie wierzę, aby nasi złodzieje robili takie rzeczy za darmo, ale tego się już raczej nigdy nie dowiemy – mówi w rozmowie z PCh24.pl redaktor Stanisław Michalkiewicz.
Szanowny Panie redaktorze, czy możemy być dumni z rządu Donalda Tuska, który tak bohatersko walczy z tzw. alko-tubkami? Okazuje się bowiem, że to największe zagrożenie w dziejach dla Polski i Polaków…
Wesprzyj nas już teraz!
Nie mamy najmniejszego powodu, żeby odczuwać jakąkolwiek dumę w stosunku do rządu Donalda Tuska zwłaszcza po tym, jak premier i jego ministrowie zblamowali się przy okazji powodzi. Sprawa „alko-tubek” to nic innego jak próba podreperowania reputacji rządu. Donald Tusk razem z panią Izabelą Leszczyną chcą odzyskać wizerunek energicznych przywódców, którzy robią porządek w kraju. Tymczasem problem polega na tym, iż nie ma przepisów zakazujących sprzedaży tego typu wyrobów…
Tylko po co przepisy, Panie redaktorze? Przecież podczas posiedzenia rządu Donald Tusk powiedział do jednego z ministrów, iż „tak nie może być”, po czym nakazał mu natychmiast „iść do ministerstwa” i „zająć się tym”…
Premier Tusk zrobił tutaj dokładnie to samo, co robił w czasie pierwszych dni powodzi – pozuje na bardzo energicznego przywódcę państwa polskiego.
Fakty są jednak następujące: sprawa, o której rozmawiamy, jest znana co najmniej od lipca i rządowi Donalda Tuska też jest znana co najmniej od lipca. Nie byłoby żadnej reakcji, gdyby nie podniosły się hałasy!
Nie wiem, kto podniósł te hałasy. Być może „piarowcy”, a być może konkurencja firmy, która wprowadziła te tubki na rynek.
Z jednej strony mamy stanowcze działania rządu w sprawie tzw. alko-tubek. Z drugiej mamy trwającą od lat patologię. Jeden przykład: Rafał Brzoska, właściciel InPostu poinformował, że jego firma zapłaciła w 2023 roku 250 mln zł podatku CIT, czyli 2,5-krotnie więcej niż zapłaciła cała konkurencja jego firmy łącznie. W tym samym roku francuskie DPD w Polsce przy 4 mld zł przychodu zapłacił 33 mln zł podatku, natomiast niemiecki DHL przy 2,6 mld zł zapłacił mniej niż 1 mln zł podatku CIT… Tutaj ani Tusk, ani żaden inny premier nie podejmuje żadnych działań, nie mówi przy kamerach do ministra, żeby „coś z tym zrobił”…
W tym przypadku pokutuje zasada głosząca, że aby wciągnąć do Polski zagraniczny kapitał, to trzeba mu urządzić sztuczne środowisko podatkowo-finansowe. Tego typu praktyki to po prostu dyskryminacja polskich podatników.
Taki mechanizm wprowadzono w latach 90. Już wtedy podnosiłem wraz z przedstawicielami Unii Polityki Realnej, że jest to ostentacyjne złamanie zasady równości wobec prawa.
Pełna zgoda, Panie Redaktorze. Problem nie pojawił się dzisiaj, wczoraj, czy w zeszłym tygodniu…
Tak jest! Problem trwa od ponad 30 lat, kiedy to zaczęło się przyciąganie tzw. obcego kapitału do Polski. Żeby była jasność: ja nie mam nic przeciwko temu, aby obcy kapitał w Polsce inwestował, tylko niech dzieje się to na równych prawach z polskimi podatnikami. Nie może się to odbywać kosztem łupienia polskich podatników.
Przywołam jeden przykład, Panie redaktorze: zagraniczne sieci sklepów wielkopowierzchniowych miały dziesięcioletnie wakacje podatkowe. I co się wówczas działo? Kiedy mijał termin dziesięcioletni część sieci albo się ulatniała z Polski, albo przybierała zupełnie inną nazwę i znowu miała dziesięcioletnie wakacje podatkowe.
Nie wiem, ile poszło w związku z tym łapówek pod stołem, bo nie wierzę, aby nasi złodzieje robili takie rzeczy za darmo, ale tego się już raczej nigdy nie dowiemy.
Dlaczego w związku z tym państwo nie walczy z tą patologią tak jak walczy z tzw. alko-tubkami? Przecież mamy do czynienia z okradaniem Polaków…
Ponieważ jest to żyła złota dla bezpieki i dla urzędników państwowych. Przecież za darmo oni tego nie robią…
To może inaczej: dlaczego polskie firmy nie mogą działać na takich warunkach jak zagraniczne?
Ponieważ to nie polskie firmy ustanawiają prawo w Polsce, tylko polityczne gangi…
Chce Pan Redaktor powiedzieć, że kapitał nie dość, że ma narodowość, to w dodatku ma „sympatie” polityczne?
Nie chodzi o to, że kapitał ma narodowość, tylko o to, że nasi urzędnicy, a przede wszystkim nasza bezpieka są skorumpowani i „kręcą lody”. W związku z tym proszę się nie dziwić, że tego typu żerowiska ani urzędnicy, ani bezpieka nie dadzą sobie odebrać.
Która obca agentura jest dzisiaj w Polsce najsilniejsza? Niemiecka? Amerykańska? Żydowska? Ukraińska?
Aktualnie w Polsce, zgodnie z moją ulubioną teorią spiskową, mamy dwa stronnictwa, które stale rosną w siłę – pruskie i amerykańsko-żydowskie.
Trzecie stronnictwo – ruskie – w związku z wojną na Ukrainie jest póki co w głębokiej konspiracji.
A ukraińskie?
Stronnictwo ukraińskie to tak naprawdę stronnictwo amerykańsko-żydowskie.
Na Ukrainie tak naprawdę wojnę prowadzą Stany Zjednoczone z Rosją do ostatniego Ukraińca…
Większość naszych Rodaków powiedziałaby jednak, że w Polsce rządzi stronnictwo ukraińskie, a nie amerykańsko-żydowskie…
Polska, co ujawnił były rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Łukasz Jasina, jest „sługą narodu ukraińskiego”. Dlaczego? Ponieważ tak nam rozkazał nasz najważniejszy sojusznik. Przecież zarówno „Stare Kiejkuty”, które przewerbowały się na służbę amerykańskiej bezpiece, jak i nasi umiłowani przywódcy z poprzedniego rządu postawili wszystko na Stany Zjednoczone. Wszystko!
Kiedy w marcu 2023 roku prezydent Józio Biden pozwolił kanclerzowi Scholzowi, aby Niemcy urządzały Europę po swojemu rząd „dobrej zmiany” stracił podstawę swojego istnienia i w związku z tym nastąpiła podmianka na pozycji lidera polskiej sceny politycznej.
W ubiegłym roku ujawnił Pan Redaktor jak naprawdę wygląda struktura rolnictwa na Ukrainie. Tam praktycznie nie ma już ukraińskich rolników, hodowców etc. tylko dwie trzecie całego tego interesu należy do Amerykanów…
Małe sprostowanie, Panie redaktorze. Nie do Amerykanów, tylko amerykańskich firm wspieranych kapitałem żydowskim.
Stany Zjednoczone kupiły sobie Ukrainę w 2014 roku za 5 mld dolarów. Jak ujawniła Victoria Nuland (była Rzecznik Departamentu Stanu Stanów Zjednoczonych) tyle USA wyłożyły za zorganizowanie „Majdanu” na Ukrainie. Teraz obserwujemy tego konsekwencje.
Z kolei 2 grudnia 2016 roku Polska za sprawą ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza podpisała umowę z rządem w Kijowie. Na podstawie tej umowy Polska zobowiązała się do nieodpłatnego udostępniania Ukrainie zasobów całego państwa. Ta umowa nadal obowiązuje, mimo że 13 grudnia 2023 roku w Polsce zmienił się rząd i nadal jest realizowana.
Nie dzieje się tak, ponieważ w Polsce mamy jakieś silne banderowskie lobby. Ono oczywiście jest, ale ostateczną decyzję w tej sprawie podjęli nasi sojusznicy z Waszyngtonu i nie pozostaje nam nic innego jak w podskokach spełniać ich rozkazy.
I tutaj również nie zanosi się na bohaterskie rozwiązanie problemu przez rząd Tuska jak w przypadku „alko-tubek”…
Rząd Tuska na pewne rzeczy się nie zgadza, ale tylko jeśli ma w tym interes.
Władza nie zgadza się na przykład na Centralny Port Komunikacyjny. CPK to przede wszystkim wojskowe lotnisko Amerykanów i wszystkie opowieści, że Polska podbije całą Europę trzeba włożyć między bajki. Cztery 4-kilometrowe pasy w środku Polski, zaledwie 200 km od naszej wschodniej granicy… To pokazuje, że CPK byłoby gotowe na zorganizowanie w szybkim tempie przerzutu wojska i sprzętu amerykańskiego do Polski.
Tymczasem niemieckie zamiary są całkiem inne, mianowicie, żeby taki przerzut nie miał miejsca w Polsce, tylko za Odrą. I Donald Tusk w podskokach to realizuje wykorzystując cały sztab potakiewiczów i klakierów, którzy za pieniądze wszystko udowodnią, potwierdzą i przedstawią „dowody nie do podważenia”.
Dziękuję za rozmowę.
Tomasz D. Kolanek